25. Touch the wound
Rzeczy było więcej niż Yoongi się spodziewał – wcześniej nawet nie zdawał sobie sprawy ile ubrań, bibelotów oraz wszelkiego innego ustrojstwa Jimin nawiózł mu z domu. Teraz, pożyczywszy od Namjoona torbę podróżną, udawał, że wszystko się w niej zmieściło a przewieszony przez ramię koc to tylko dekoracja.
Taehyung miał przyjechać lada moment: otrzymawszy telefon od Jimina, zapowiedział, że wpadnie następnego dnia po pracy, dając małżonkowi czas na spakowanie swoich rzeczy (oraz przygotowanie mentalne – ale o tym mógł nie wiedzieć).
– Chcesz herbaty? – zapytał Jimin, który od kilkunastu minut obserwował jak Omega siedzi spięty na kanapie, podrygując nerwowo stopą.
Yoongi pokręcił głową.
– Potem będzie chciało mi się sikać – wymamrotał, obserwując kątem oka Namjoona. Alfa krzątał się po kuchni, to wystając szerokimi barami zza pół-ścianki, to znikając, pewnie niezręcznie wciśnięty między blat a jakąś szafkę. Uparł się przyjąć gościa z należnymi manierami, to znaczy z zagotowaną wodą w czajniku i z wygrzebaną z końca szafki zapomnianą paczką ciastek, które pewnie zdążyły wyschnąć do tego stopnia, że archeolodzy mogliby w nich prowadzić wykopaliska.
Drrrrr!
Yoongi zacisnął dłonie na kocu. Szelesty z kuchni sugerowały, że Namjoon szukał ciastek jeszcze szybciej a Jimin wstał, wyglądając jakby szykował się na stoczenie batalii a nie otworzenie najlepszemu przyjacielowi drzwi.
Yoongi obserwował jak ten idzie korytarzem – miał wrażenie, że każdy kolejny krok rozbrzmiewa w pokoju niczym kamień uderzający o dno monstrualnej klepsydry.
– Chwila!
Beta zwolnił, obracając się przez ramię.
Yoongi, nawet nie będąc pewnym kiedy, wstał kanapy i stał teraz niezręcznie, ściskając koc, który zsunął mu się z ramienia.
– Co? Coś nie tak? – zapytał Jimin, brzmiąc bardziej opryskliwie niż zwykle; Omega był pewien, że to bardziej wina nerwów niż złości.
– Chyba... – Omega ciężko przełknął ślinę. – Jednak nie... Chyba wolę... Czy on mógłby...?
Namjoon, zaalarmowany dukaniem przyjaciela, wyjrzał z kuchni.
DRRRRRR!
– Mógłby co...? – Jimin stał z dłonią na klamce i mierzył Omegę wzrokiem.
Dłonie Yoongiego zaczęły nerwowo gnieść róg koca.
– Hyung...? – zapytał Namjoon. – Nie chcesz żeby Taehyung...?
– Halo?! – zza drzwi dobiegł stłumiony głos a chwilę później sygnał kolejnego dzwonka:
DRRRRRRRRRR!
Namjoon z Jiminem wymienili nerwowe spojrzenia, które sekundę później powędrowały ku Omedze. Kłykcie Bety pobielały od stałego uścisku na metalu.
– Jimin, Yoongi?!
– Nie wpuszczać go...? – zapytał cicho Park, mówiąc do Omegi, ale patrząc na swojego narzeczonego.
Yoongi nie był pewien jaka milcząca konwersacja właśnie między nimi przebiegała, ale nie miał zamiaru sprawdzać. Już spinał mięśnie, gotowy do ucieczki z salonu, kiedy zmroził go dźwięk otwieranych drzwi.
– Hej? – powiedział Tae, na poły sarkastycznie, na poły ze skonfundowaniem. – Nie słyszeliście mnie?
– Właśnie miałem otwierać – zaprotestował szybko Jimin. Zamiast odpowiedzi, Yoongi usłyszał tylko odgłos zdejmowanych butów i odwieszanej kurtki.
Nie był gotowy na moment, kiedy jego spojrzenie spotkało się z tym męża– brązowe oczy wyglądały nienaturalnie poważnie, steranie, podczas kiedy sama twarz pozostawała kompletnie niewzruszona. Taehyung zawsze był piękny, ale teraz to piękno zdawało się nieludzkie, tak jakby nawet czas i emocje nie miały odwagi go tknąć. Ciemne brwi uniosły się na chwilę, nie wiadomo czy z zaskoczeniem, czy z pogardą a Yoongiego przebiegł zimny dreszcz.
– Gdzie są twoje rzeczy? Wezmę je do samochodu i możemy jechać? – powiedział Kim, rozglądając się jakąś torbą albo walizką.
– Nie chcecie chwilę zostać? – zapytał Namjoon, stojąc w przejściu między kuchnią a salonem. – Zaparzyłem wodę. Kawy? Herbaty?
Taehyung wyglądał jakby chwilę się wahał.
– Może być kawa – rzucił wreszcie, siadając na fotelu.
Jimin, który również zdążył już wyjść z przedpokoju, stał nad nim jak sęp, czego Kim albo nie zauważył, albo udawał, że nie zauważa. Po dłuższej chwili niezręcznego milczenia, Yoongi również usiadł.
– Um, jaką pijesz...? – zapytał Namjoon z kuchni.
– Dwie łyżeczki rozpuszczalnej, łyżka cukru, bez mleka – krzyknął Jimin, uprzedzając Alfę, który obejrzał się na niego ze skonfundowaniem.
– Nie siadasz?
– Postoję. – Beta nawet na niego nie spojrzał, uparcie obserwując przeciwległą ścianę.
Alfie nie zostało nic innego jak siedzieć, wpatrzonym w stolik, czując ponad sobą wściekły wzrok przyjaciela.
– Więc... Jak się czujesz...? – zapytał, spoglądając na Yoongiego.
Omega mocniej zacisnął dłonie na kocu.
– Jest okej – mruknął. – Poza, wiesz... Gorączką, i tak dalej.
– Yhm... – mruknął Tae ze zrozumieniem. – Zrobiłem wczoraj zakupy. Kupiłem twoje ulubione chrupki i dwa baniaki wody, zamówiłem serwis obiadowy... –Skonfrontowany z milczeniem, mówił dalej: – Tannie się za tobą tęskni.
– Ja za nim też.
Przez chwilę, jedynym dźwiękiem przecinającym ciszę był brzęk łyżeczki uderzającej o ścianki kubka.
– Rodzice o ciebie pytali.
– I co im powiedziałeś?
Kim wzruszył ramionami.
– A co miałem im powiedzieć...? Sam nie jestem pewien czym... co to wszystko jest – powiedział, wskazując naokoło siebie dłonią.
– To...? – Yoongi zmarszczył brwi.
– To że nagle zniknąłeś bez słowa? Nie odzywałeś się przez miesiąc?
– Ty też nie.
– Nie wyglądało na to żebyś chciał ze mną rozmawiać.
– Nie wyglądało na to żebyś chciał żebym z tobą rozmawiał.
Yoongi wiedział, że zmierzają w stronę kolejnej kłótni – ich głosy robiły się coraz bardziej stanowcze, zdradzały długo skrywaną złość, frustrację, atmosfera robiła się tak ciężka, że można by ją kłaść na wadze...
Nagle Taehyung wstał z fotela.
– Wybaczcie, ale chyba jednak już pojedziemy... – zaczął, sięgając ku torbie Yoongiego. – Chyba nie ma sensu żebyśmy tu siedzieli, kiedy Yoongi i tak zaraz zaczyna Gorączkę... – Widząc skonfundowaną minę Namjoona, posłał mu przepraszające spojrzenie. – Sorki za kawę, ale chyba naprawdę wolałbym żebyśmy już pojechali...
– Żartujesz? – prychnął gwałtownie Jimin.
Alfa odwrócił się w jego stronę, wyraźnie zaskoczony.
– Przyjeżdżasz po ponad miesiącu i zamiast z nim porozmawiać, mówisz, żebyście po prostu już wracali? Żartujesz?!
Zapach gorzkich feromonów zaczął powoli wypełniać powietrze; Yoongi starał się jak najsubtelniej podciągnąć koc do nosa.
– Nie chcę rozmawiać o naszych problemach małżeńskich przy świadkach? – wytknął Tae, patrząc na przyjaciela z niedowierzaniem. – Minnie, doceniam, że się o nas martwisz, ale to sprawa między...
– O was?! – Jimin syknął. – O niego! Ty zdajesz się sobie świetnie radzić!
– Myślę, że lepiej wiem jak sobie radzę niż ty...
– Myślę, że lepiej wiem jak sobie radzi Yoongi niż ty.
Z gardła Taehyunga wydobyło się ciche warknięcie. Yoongi mocno zacisnął oczy, żałując, że nie kazał Becie zakluczyć drzwi kiedy miał okazję.
– Minnie, daj im to załatwić między sobą... – z kuchni dobiegł zmartwiony głos Namjoona.
– Ta, już widzę jak to między sobą załatwiają! Tak jak załatwiali to między sobą przez ostatni miesiąc!
– To nasza sprawa jak co załatwiamy. Nie sądzę żebyś miał powód się w to mieszać.
– Przestanę się mieszać kiedy przestaniesz zachowywać się jak sukinsyn!
– Spędziłeś z Yoongim miesiąc i nagle ci się wydaje, że wiesz wszystko o moim związku? Odlatujesz, Park.
– Wiem wystarczająco! A na pewno parę rzeczy, których nie wiedziałem wcześniej...
– Okej, i...? To nadal nie twoja sprawa.
– Będę decydował co jest a co nie jest moją sprawą, kiedy załatwiacie to w moim mieszkaniu!
– Proszę bardzo, już nas nie ma!
– A tylko, kurwa, spróbuj wziąć tę torbę!
– Jaki ty masz problem, co?! Nagle wydaje ci się, że znasz Yoongiego lepiej niż ja i jest teraz twoim nowym psiapsi? Ziemia do Jimina! Nie wszystko jest takim jak się wydaje!
– No co ty, kurwa, nie powiesz!
– No właśnie co ja kurwa nie powiem, skoro on przychodzi do ciebie na kilka tygodniu i uważasz mnie za skończonego drania! Myślałem, że wierzysz we mnie trochę bardziej po tylu latach przyjaźni, ale najwyraźniej masz je w dupie!
– Wierzyłem, póki się nie okazało, że jesteś jebanym, kłamiącym manipulatorem!
– O czym ty, kurwa, pieprzysz?!
– O tym, że go kupiłeś?! Że zmusiłeś kogoś do małżeństwa i cały czas udawałeś, że to zdrowa, pełna miłości relacja?!
– O czym ty mówisz?! Moje matki wpłaciły datek na Ośrodek, gdzie się wychował! Tyle! Nie zmuszałem go do podpisania umowy małżeńskiej, sam się na to zgodził!
– A pytałeś, czy dali mu możliwość odmówienia w Ośrodku?!
– Boże, Jimin, czy ty siebie słyszysz?! Za kogo ty mnie masz?!
– Nie wiem, Tae, kurwa, nic już nie wiem! Myślałem, że jak znam kogoś od dziecka, to wiem jakim człowiekiem jest, ale na pewno nie znam skurwisyna, który sprawia, że jego Omega ucieka od niego na miesiąc i mieszka u obcych ludzi!
– Każdy się czasem kłóci! Nie zachowuj się jakbyście ty z Namjoonem nie mieli własnych problemów! Różnica jest taka, że ja się w nie nie mieszam!
– Dzięki wielkie za łaskę! Wysłać ci za to kwiaty?!
– Jezu, jesteś... Wiesz co? Nieważne. Pieprzyć to, idziemy. Yoongi?
– On nigdzie nie idzie!
– A może dasz mu coś powiedzieć...?
– Ta, żebyś mógł mu znowu grozić tym, że nie pojedzie na studia?!
– Co ty pierd...?! Nigdy mu niczym nie groziłem! Jak tak bardzo chcesz robić ze mnie czarny charakter to proszę bardzo, ale może już po jego Gorączce, co?!
– No tak, bo musisz koniecznie dopilnować żebyście spłodzili dzieciaka, co?!
– Co jest złego w tym, że chcemy założyć rodzinę?!
– Wy chcecie, czy ty chcesz?!
– Obydwoje chcemy!
– No właśnie widzę jak on kurwa chce!
– Mam wrażenie, że widzisz sporo rzeczy, z których mało która jest prawdą...
– No tak, bo lepiej żebym wierzył we wszystko co mi powiesz, co?!
– A co ja ci niby takiego mówię?! Że nie opowiedziałem ci wszystkich detalików o moim ślubie?! O to ci chodzi?! Aż tak bardzo musisz wtykać nos w cudze sprawy?!
– Kiedy okazuje się, że ktoś kogoś kupuje to tak!
– Nikogo nie kupiłem! Wyobraź sobie, że nie każdy potrzebuje numerków w klubie i przypadkowego ujebania w szyję żeby wreszcie zdecydować się na związek! To, że ty nie umiesz sobie ułożyć relacji i poleciałeś na pierwszego lepszego faceta, który nie znudził się tobą po jednej nocy, nie znaczy że...!
– WYNOCHA!
Yoongi jęknął cicho, chowając twarz w kocu. Siła głosu, a przede wszystkim zapach, który nagle rozszedł się po całym mieszkaniu prawie doprowadził go do wymiotów.
– Wynoś się z mojego mieszkania! – huknął znowu Namjoon.
Taehyung, jeszcze chwilę temu wściekły oraz rozdrażniony, teraz zaczął wydzielać feromony strachu, niepokoju, niemal lęku.
– Przecież miałem zabrać Yoo...!
– Wyjdź.
Przez chwilę w salonie panowała tylko ciężka, nieprzyjemna cisza. Chwilę później głośno trzasnęły drzwi a natłok feromonów zelżał.
Cichy szloch zaczął wypełniać milczenie. Telefon w kieszeni spodni zaczął wibrować. Yoongi nie mógł powstrzymać natłoku myśli, które wypełniały mu głowę: co teraz z jego Gorączką?, co ze studiami?, co z jego cholernym, wątpliwym małżeństwem...?
Nie mogąc tego wszystkiego znieść, wyszedł i zatrzasnął się w łazience.
Zaczynając tę książkę, chyba nigdy tak realistycznie nie podejrzewałam, że faktycznie dotrę do tego momentu. Jest to moment kluczowy w akcji, jeden z dwóch największych zwrotów, więc uważam to za osobisty Rubikon.
Tym bardziej, że, razem ze skończeniem tego rozdziału, przekroczyłam 200 stron w Wordzie. Całkiem sporo jak na fanfik, którego wcześniej nie planowałam na poważnie...
Pojutrze jadę do akademika, więc zobaczymy się za dwa tygodnie z nowym rozdziałem. Ciężko mi powiedzieć, jakie macie co do niego oczekiwania bo spekulacje co do tego dzisiejszego już mocno mnie zaskoczyły... Dlatego, zadam nieco bardziej precyzyjne pytanie...
Obstawiacie dobre czy złe zakończenie tej historii...?
Zawsze Wasza
~Nico
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top