16. Keep in touch cz.1

   – Weź w coś to owiń bo strasznie capi. – Boemgyu zmarszczył brwi gdy Yoongi układał jedną z „pożyczonych" od Taehyunga koszul.

   – Myślisz, że w nie zwalił? Oni czasem zwalają sobie w ubrania, które dają podczas zalotów – rozważał Gyu na co starszy aż zmarszczył nos, powstrzymując się przed odrzuceniem materiału.

   – A Taehyun zwala sobie w ubrania które ci daje...? – odbił piłeczkę, mając nadzieję, iż zbije tym przyjaciela z pantałyku.

   – Nie musi, zwala we mnie.

   Yoongi jęknął zdegustowany; Boemgyu odpowiedział diabelskim uśmiechem, ale po chwili spoważniał:

  – Serio mówię, weź to gdzieś schowaj. Hyunie dostaje zawrotów głowy, mi też jest ostatnio niedobrze.

   – Okej, okej, łapię. – Yoongi zaczął rozglądać się za jakąś plastikową reklamówką. – Zaraz w coś to zawinę.

    – Tę z poduszki też zdejmij.

   Starszy poczerwieniał – aż do teraz liczył, iż Gyu nie wiedział o koszuli założonej na poduszkę jako „wewnętrzna" poszewka, ale najwyraźniej się przeliczył...

   – Czujesz ją w ogóle...? – prychnął, udając zirytowanie.

  – Z łóżka nie, ale ty zaczynasz nią pachnieć.

   Wiadomość potrzebowała chwili aby dotrzeć do starszego Omegi – zaczynał pachnieć jak koszula; zaczynał pachnieć jak koszula Kima Taehyunga; zaczynał pachnieć jak Kim Taehyung...?

    W tamtym momencie Yoongi naprawdę cieszył się, że siedzi do przyjaciela tyłem i że ten nie może zobaczyć jego twarzy.

   – Coś nie tak z jego zapachem...? – zapytał, ku własnemu zaskoczeniu nieco urażony. Polubił woń odwiedzającego go Alfy, nawet jeżeli początkowo uważał ją za nieco zbyt intensywną, i zarzut że nie umie odróżnić dobrych feromonów od złych ranił jego ego.

   – Obiektywnie nic do niego nie mam, chociaż to raczej nie mój typ. Ale subiektywnie? Jako Omega w ostatniej fazie zalotów? Który planuje Oznaczenie? Którego pokój został zbombardowany feromonami obcego Alfy w przydeptanych chodaczkach...? – Młodszy spojrzał na niego wymownie, nawet nie kończąc.

   Yoongi tylko wywrócił oczami.

   – Kiedy przyjdzie to mu je oddam – zapewnił.

    Boemgyu prychnął głośno.

   – Tak jak oddawałeś mu je przez ostatni miesiąc? Jeżeli ci się uda to posprzątam swoją połowę pokoju.

   – Stoi.

   – Nic nie stoi, nie zabierze ich kiedy się do ciebie zaleca. Jeżeli do niego wrócą, to tylko z tobą.

   Yoongi znowu się zarumienił – tym razem jednak jego mina nieco zrzedła.

   – Może i się zaleca, to jeszcze nie znaczy, że zamierzam za niego wyjść. Najpierw chcę skończyć studia.

   – Yhm. – Niesamowite ile sarkazmu mogło zawierać w sobie jedno mruknięcie. – A już mu o tym mówiłeś?

  – A to jego interes?

   – On pewnie myśli, że tak.

    – Nie zmusi mnie do ślubu.

    – Zazdroszczę.

    Po raz pierwszy od rozpoczęcia rozmowy Yoongi spojrzał ku przyjacielowi: chłopak leżał plecami na łóżku, wpatrując się w sufit. W dłoniach gniótł jedną z poduszek od swojego gniazda, które, jak dopiero teraz Yoongi się zorientował, już od paru dni było w nieładzie.

   – Kangurzyca nadal naciska...? – zapytał, obserwując przyjaciela ze zmartwieniem.

   Ten westchnął ciężko.

   – Chcą żebyśmy się pobrali jak tylko skończę liceum.

   – Dupki – sarknął Yoongi. – Taehyun się nie zgadza, prawda?

   – Oczywiście że nie, ale co on może zrobić...? Odetną go od kasy a wtedy o jakimkolwiek ślubie możemy pomarzyć.

   – Nie mogą zaczekać tych czterech lat aż skończysz studia...? – Pytanie było retoryczne; obydwaj znali odpowiedź, ale Yoongi nadal niejako się łudził, że może coś, ktoś, gdzieś, jakimś cudem...

   – A po co miałbym na nie iść? Przecież i tak jestem tylko do rodzenia dzieci i powinienem zabrać się za to od razu po skończeniu szkoły. Bo do czego innego mogę się nadawać? – rzucił sarkastycznie Gyu. – Wiesz że próbują nawet zgrać ślub z moją Gorączką? Żebym najlepiej od razu zaciążył? – Spojrzał na Yoongiego wściekłymi oczami. Starszy wiedział, że ta wściekłość nie jest wymierzona w niego ale i tak poczuł duży dyskomfort.

   Spuścił wzrok.

   – Nie da się tego przedyskutować z Przedstawicielem? Wynegocjować w umowie?

   Boemgyu prychnął z ironią.

   – Z Kangami? Przy tym ile wywalają tu kasy? Tylko w zeszłym miesiącu zapłacili podwójnie żeby nikt nawet nie myślał o jakiejkolwiek dyskusji. Prędzej zostanę im podany na złotym talerzu w samej bieliźnie niż ktokolwiek zacznie coś negocjować – warknął Omega.

   Yoongi mimowolnie wzdrygnął się na tę wizję.

   Chciał pocieszyć przyjaciela, ale czy cokolwiek mogło pocieszyć w takiej sytuacji...?; „Będzie dobrze?",Dasz sobie radę?",Nie jest tak źle?", „Może okażesz się bezpłodny?", „Może wychowywanie stadka dzieci w wieku siedemnastu lat to nie aż taka tragedia?", „Może zapłacicie kupę hajsu jakiejś starej niańce żebyś mógł czasami wyjść z domu i obejrzeć sobie uniwersytet z daleka...?".

   Jedynym pocieszeniem było to, iż Gyu miał wyjść za Taehyna; Yoongi ufał Alfie, wiedział, że ten zrobi wszystko aby dać swojemu partnerowi jak najwięcej wolności. Tylko ile można zrobić kiedy jest się uzależnionym od rodzinnych pieniędzy...? Taehyun dopiero zaczął studia, miało minąć jeszcze sporo czasu zanim osiągnie samodzielność finansową.

   Czasu, którego nie mieli jeżeli Beomgyu miał skończyć inaczej niż jako młoda matka bez chęci do życia.

    – Możecie używać antykoncepcji... – zaproponował nieśmiało Yoongi.

   – Oczywiście, że będziemy używać antykoncepcji! – fuknął Boemgyu. – Co nie znaczy, że moi cholerni teściowe pozwolą mi iść na studia, o ich opłaceniu nawet nie wspomnę.

    Yoongi znowu zamilkł. Nie mógł winić przyjaciela za to, że ten był zły; kto by nie był...? Yoongi żył całe życie w strachu, że aranżowane małżeństwo stanie mu na drodze do edukacji, sprowadzając do funkcji domowego Omegi oraz krowy rozpłodowej. Nie miał pojęcia co by ze sobą wtedy zrobił, czy faktycznie zdecydowałby się wtedy na ślub, nawet taki z miłości...?

   Mocniej zacisnął palce na koszuli, o które zapomniał, że w ogóle ją trzyma – materiał zaszeleścił cicho, łaskocząc opuszki. Yoongi nieprzytomnie wbił wzrok w kolorowe, pstrokate wzory, przypominając sobie jak tydzień temu Kim Taehyung przyszedł w tej koszuli narzuconej na ciemny T-shirt i, żegnając się, zostawił ubranie Yoongiemu. Koszula miała najświeższy zapach ze wszystkich prezentów od Alfy i jeszcze wczoraj Omega rozważał użycie jej jako kolejnej poszewki.

   Teraz jednak, czując gorzki i nieprzyjemny zapach feromonów Boemgyu – który nadal nie spuszczał wściekłego spojrzenia z sufitu – Yoongi poczuł wątpliwości; ogromne wątpliwości, tak wielkie, że niemal zrobiło mu się niedobrze i zakręciło w głowie jednocześnie.

    Fakt, zaloty Kima były miłe – nawet przyjemne – mimo niezręcznego i pełnego nieporozumień początku, które wyklarowały się dopiero po kilku kolejnych wizytach. Tylko czy „miłe zaloty" były warte ryzykowania tego, że Alfa zamknie go w domu na mocy kontraktu małżeńskiego, zabroni studiować, pójść do pracy, rozwijać się a zamiast tego postawi naprzeciwko dziecięcej sypialni i powie „zapełnij ją"...?

   Oczywiście że nie.

   Yoongi się bał – bał się tego bardziej niż czegokolwiek innego na świecie; nie po to pracował i odkładał przez tyle lat pieniądze aby teraz, gdy wreszcie dostał się na wymarzoną uczelnię, zostało mu to odebrane.

   Jakkolwiek miłym Alfą nie był Kim Taehyung (jakkolwiek miłym Alfą się nie wydawał), wakacyjne zauroczenie nie było warte ryzykowania całej przyszłości.

   Yoongi ponownie rozejrzał się po pokoju; dostrzegł wreszcie plastikową reklamówkę wciśniętą w kąt między biurkiem a szafą;

   – Możesz mi to podać...?

***

      – Hyung! Jednak żyjesz! – zaświergotał wesoły głos w słuchawce.

Omega nie mógł powstrzymać szerokiego uśmiechu kiedy do głosu dołączył widok z kamerki.

   – Do rozpoczęcia semestru są jeszcze cztery tygodnie, mam czas – zapewnił, spoglądając na rozpromienioną twarz Hoseoka.

   – Jesteś za młody żeby umierać, gwarancja na mój ekspres do kawy kończy się dopiero za siedem miesięcy – zaprotestował Jung.

   Alfa był jedną z niewielu osób, którym Yoongi nie bał się patrzeć w oczy – bo jak bać się patrzeć w oczy komuś kto ma tak ciepłe i przyjemne spojrzenie...? To jakby wejść do ciepłej wody i twierdzić, że ma się gęsią skórkę.

   – Będę nawiedzał twój ekspres z zaświatów. Dowiesz się o mojej obecności gdy o północy wcisnę guzik od americano.

   – Czyli po staremu.

   Yoongi parsknął śmiechem.

   – Będziemy używać ekspresu zamiast tablicy Ouija; americano na „tak", esspresso na „nie", latte na „odwal się".

   – Chcesz mnie skazać na wieczne picie latte...?

   – Chcę żebyś co noc robił mi latte.

   – Widzę, że wizja nowego semestru nie specjalnie psuje ci humor? – zapytał zaczepnie Yoongi.

   – Nie! –potwierdził Jung.

   – Wydarzyło się coś o czym nie wiem? – Yoongi przekornie uniósł brew, słysząc w głosie przyjaciela jeszcze więcej entuzjazmu niż zwykle.

   – Będę miał nowego współlokatora!

   – O? – Yoongi zmarszczył brwi; to nie była żadna nowość; dziewczyna, z którą mieszkał Hoseok kończyła studia i na długo wcześniej poinformowała o swojej wyprowadzce. Na tyle wcześniej, że Hoseok opublikował ogłoszenie o poszukiwaniu nowego współlokatora jeszcze przed zakończeniem semestru. Co więc było niezwykłego w tym, że ktoś na nie odpowiedział...? – To dobrze, nie będziesz musiał się martwić drugą połową czynszu.

   – Nie, nie, czekaj, bo nie rozumiesz! – Hoseok promieniał tak mocno, iż Yoongi miał ochotę żartobliwie przygasić ekran; mimo własnego skonfundowania, odczuwał rozczulenie ilekroć widział radość przyjaciela. Alfa był z natury optymistą, ale nic nie mogło się równać z blaskiem w jego oczach ilekroć miał dobre wieści. – Zamieszka za mną mój chłopak!

   – Nie masz chłopaka. Nie, czekaj... – Yoongi zmarszczył brwi tak mocno, że na chwilę przestał widzieć ekran. – Masz chłopaka...? – Rzucił Hoseokowi niepewne spojrzenie; nigdy wcześniej nie słyszał o jakimkolwiek partnerze Junga. Może to świeża sprawa...? Wprawdzie wspólne mieszkanie po tak krótkim czasie nie było czymś co Yoongi osobiście by preferował, ale przecież każdy miał własne tempo, prawda?

   Alfa uciekł spojrzeniem, ale skinął potwierdzająco.

   – Yhm, chodzimy już od jakiegoś czasu – przyznał, a wcześniejszy entuzjazm ustąpił niepewności oraz napięciu.

   Yoongi rejestrował to wszystko, skonfundowany.

   – Nigdy o nim nie mówiłeś. – Miał nadzieję, że zamaskował wyrzut w głosie. Hoseok musiał mieć dobry powód aby ukrywać przed nim swój związek, prawda? – Przedstawisz nas sobie...? – zapytał nieśmiało.

   – Jasne. Jeżeli będziesz chciał – mimo wesołego tonu, Alfa wciąż unikał spoglądania w kamerkę.

   – Oczywiście, że chcę! – zapewnił Yoongi. – Jestem pewien, że to świetny facet – starał się wykrzesać z siebie tyle entuzjazmu ile tylko potrafił; naprawdę cieszyło go szczęście Hoseoka, niebo wiedziało, że kto jak kto, ale Jung na nie zasługiwał. Tylko czemu, rozmawiając teraz z Yoongim, był taki spięty...? Yoongi zrobił coś złego? Palnął jakąś głupotę? – Zresztą, sam mówiłeś, że powinienem poznać więcej ludzi. I tak brakowało mi na studiach towarzystwa innych Omeg więc...

   – To nie Omega – przerwał Hoseok; jego ton był ostrzejszy niż zwykle.

   Yoongi zamilkł, speszony – powiedziałem coś nie tak, na pewno powiedziałem coś nie tak!

   – Sorki, nie powinienem był zakładać. W takim razie Beta...?

   – Alfa. Jungkoook jest Alfą.

   Na dłuższą chwilę zapadła między nimi cisza.

   – Ah. Czyli Jesteś gejem – palnął Yoongi zanim zdążył pomyśleć.

   – Tak. – Hoseok uniósł jedną brew; fakt, iż znów patrzył w kamerkę byłby sukcesem gdyby nie ostrożny ton oraz podejrzliwe spojrzenie. Omega czuł się jak mrówka obserwowana pod lupą, nie wiedząca czy ten ogromny humanoidalny stwór ogląda ją dla samego oglądania, czy może szykuje jednocześnie podeszwę ciężkiego buta...

   – Jesteś zły? – wyrwało mu się.

   – Co? Co, nie, czemu miałbym być zły? – Hoseok zrobił zaskoczoną minę a całe wcześniejsze spięcie ustąpiło miejsca zaniepokojeniu.

   – Brzmisz... Miałeś ton jakbyś... – Yoongi plątał się w wyjaśnieniach. – Zresztą, nieważne. Chyba po prostu się przestraszyłem, że to coś złego albo, no wiesz... – Omega nie miał odwagi unieść wzrok na przyjaciela. – Czyli jesteś homoseksualny, okej. To w porządku, mam na myśli, jeżeli martwiłeś się, że źle zareaguję albo coś... Nadal chcę go poznać i w ogóle. Jestem pewien, że, um, Jungkook?, miał na imię Jungkook?, że to świetny facet i mam nadzieję, że dobrze cię traktuje i w ogóle.

   Po raz pierwszy od dłuższej chwili mina Hoseoka złagodniała.

   – Dzięki, hyung – w jego głosie przebrzmiewała ulga. Mimo to, Yoongiemu nadal nie dawało spokoju parę spraw:

   – Czy... zrobiłem coś nie tak...? Że wcześniej mi nie powiedziałeś? Nie o orientacji, to twoja sprawa, ale o chłopaku. Znaczy, to też twoja sprawa, tylko po prostu powiedziałeś, że już od dłuższego czasu byliście razem, ale nigdy o nim nie wspomniałeś. I nie pytam dlatego, że jestem zły! Nie chcę ci robić wyrzutów, słowo, tylko ten... – zawahał się. – Nie wiem, powiedziałem kiedyś coś...? Jakoś cię obraziłem...? Jeżeli tak to przepraszam, obiecuję, że to nie było specjalnie, nie mam nic przeciwko związkom dwóch Alfa, czy Omeg, czy kogokolwiek, naprawdę nigdy nie chciałem żeby tak to wyglądało i jeżeli mimo wszystko tak wyszło to przepraszam...

   – Yoongi, Yoongs! Spokojnie – przerwał mu przyjaciel. – Nic nie zrobiłeś, nie bałem ci się powiedzieć. Znaczy, bałem, ale nie dlatego, że coś zrobiłeś. Chodziło raczej o to, że... w przeszłości spotkałem się z różnymi reakcjami...? Większość z nich była negatywna. Czasami nawet agresywna... Nie spodziewałem się po tobie agresji rzecz jasna, po prostu... Od pewnego czasu staram się być z tym ostrożny.

   – Oh. – Yoongi krótko wciągnął powietrze. – Okej, rozumiem. – I naprawdę rozumiał: też byłby ostrożny gdyby ludzie tak reagowali na wieść o jego orientacji. Na miejscu Hoseoka pewnie w ogóle nikomu by nie powiedział, nawet przyjacielowi. Siedziałby w cholernej szafie do końca swojego życia, szukając Narni albo innego cholerstwa. Podziwiał Alfę za to, że ten, mimo wszystko, chodził z kimś kogo kochał a teraz nawet się z nim wprowadzał. Yoongi nie był pewien czy miałby na to odwagę na jego miejscu. – Przykro mi, że wcześniej ludzie byli dupkami. Mam nadzieję, że im się to odbije; niech wyrzucą ich ze studiów, z pracy, niech pies im ucieknie albo coś...

   Hoseok uśmiechnął się, krótko parskając śmiechem. Już od dłuższego czasu nie spuszczał wzroku z kamery – mimo nadal wiszącego w powietrzu napięcia, fakt, iż przyjaciel znów na niego patrzył, był dla Yoongiego sporą ulgą.

   – Dostałeś już maila z uczelni? – zapytał nagle Alfa.

   Na sekundę zbiło to Omegę z tropu – ale po chwili zdał sobie sprawę, że Jung najpewniej zmienia temat aby rozładować atmosferę. Ich rozmowa była stresująca dla Yoongiego, ale Hoseok musiał odczuć ją jakieś dziesięć razy bardziej: nic dziwnego, że próbował skupić uwagę na czymś innym.

   – Nie wiem, jeszcze nie sprawdzałem. Czyli już przyszedł...?

***

    Kiedy Taehyun oraz Boemgyu weszli do pokoju Yoongi nadal siedział przed komputerem, ale nieobecne spojrzenie wbijał gdzieś ponad ekranem. Ciepłe łzy spływały mu po twarzy, zostawiając błyszczące smugi. Omega nie wydawał z siebie żadnego dźwięku ani się nie poruszał, ale zapach smutku wymieszanego z szokiem wypełniały powietrze.

    Taehyun i Boemgyu stanęli gwałtownie. Siedzący do nich bokiem Yoongi widział jak wymieniają zaniepokojone spojrzenia, ale w żaden sposób nie zareagował.

   – Hyung...? – Boemgyu podszedł do biurka i trącił go palcem. W innych okolicznościach oberwałby za to po ręce, ale teraz jego przyjaciel tylko zadrżał.

   – Co się stało? – Taehyun zapytał zmartwionym głosem.

   Yoongi chciał im wytłumaczyć, ale nie miał na to siły – w teorii mógłby streścić całą sytuacją kilkoma zdaniami; w praktyce, wyjaśnienie wszystkich towarzyszących temu uczuć, emocji wydawała się daleko poza jego zasięgiem, poza czyimkolwiek zasięgiem.

   Ratował go nadal otwarty e-mail – Taehyun i Boemgyu musieli go zauważyć bo zamilkli na kilka minut, podczas których Omega mógł wyczuć ich skupienie oraz rosnące spięcie.

   – Cholera – powiedział wreszcie Boemgyu. Nie minęło kilka sekund a już siadał swojemu hyungowi na kolana i wtulał nos w jego szyję, wydzielając uspokajające feromony.

   Yoongi wiedział, że jego własny zapach jest w tej chwili duszący – capiący solą od smutku, kurzem oraz pyłem od szoku. Mimo to, Gyu niemalże agresywnie wciskał nos pod jego ucho i ocierał się o mężczyznę policzkiem.

   Taehyun położył dłoń na oparciu krzesła – Yoongi czuł jego obecność, promieniujące ciepło, ale Alfa nie inicjował kontaktu fizycznego. Zamiast tego zapytał:

   – Masz jakiś plan B...?

   Mężczyzna poznał po troskliwym tonie głosu oraz ostrożnym doborze słów, że Alfa starał się nie pogarszać jego nastroju i Yoongi bardzo to doceniał, ale jednocześnie nie sądził aby mogło być gorzej.

   Wzruszył ramionami.

   – Nie – przyznał z rezygnacją. – Nie sądziłem, że odrzucą wniosek o stypendium.

   Yoongi miał dobre stopnie, bardzo dobre. Ile osób z wyższymi wynikami musiało się zgłosić żeby odebrali mu stypendium...?

   – A socjalne...? – drążył dalej Taehyun.

   – Nie jest na tyle wysokie aby zapłacić za akademik.

   – Nie masz żadnych oszczędności...?

   – Nie starczy na opłatę i co miesięczne wydatki.

   – A co z funduszami Ośrodka...?

   – Opłacają same studia*, nie ma funduszy żeby pokryli jeszcze koszty zamieszkania...

   Alfa zamilkł na dłuższą chwilę.

   – Kredyt studencki?

   – Musiałbym mieć żyranta*.

   Taehyun mruknął coś pod nosem.

   – Nie ma kogoś u kogo... mógłbyś pomieszkać przez chwilę...? Może znaleźć pracę dorywczą...?

   Yoongi pomyślał o Hoseoku.

   – Nie.

   – A twój przyjaciel...? Ten Alfa...? – zapytał szeptem Boemgyu.

   Chłopak tak mocno obejmował Yoongiego, że powoli zaczynało to powodować ból w żebrach,   ale starszy za nic nie chciał aby go puszczono.

   Pochylił głowę i wtulił nos we włosy Gyu.

   – Ma kogoś. Wprowadzają się razem i... nie mogę im przeszkadzać.

   Wiedział, że Boemgyu zrozumie – chłopak był jedyną osobą, której Yoongi wspominał o swoim zauroczeniu Hoseokiem, o tym, że czasami skrycie wyobrażał sobie jak to by było pójść z nim na randkę, do kina, trzymać go za ręce, całować...

   Zauroczenie nie było wprawdzie dość mocne aby doprowadzić do złamanego serca, ale wprawiało Yoongiego w dyskomfort: dręczyło go poczuciem winy, że tak długo wyobrażał sobie przyszłość z kim kto był już zajęty. Czuł się winny tak jakby próbował zasabotować związek Alfy z jego chłopakiem, jakby swoimi fantazjami usiłował wbić między nimi klin i wiedział, że wspólne mieszkanie tylko to pogorszy – a nie chciał zrujnować swojej przyjaźni z Hoseokiem.

   – Może mimo wszystko zapytaj...? – zaproponował Boemgyu tak cicho, iż przyjaciel ledwie go usłyszał. – To tylko na jakiś czas, przecież nie na zawsze...

   A co jeżeli jednak...? Co jeżeli Yoongi miał nie być w stanie znaleźć pracy, jeżeli jego plan zajęć miał mu na to nie pozwalać, co jeżeli, nawet przy znalezieniu pracy, wypłata nie pokryłaby kosztów? Co jeżeli nie zdążyłby jej znaleźć przed drugim terminem naboru do akademika, co jeżeli nie byłoby już wtedy miejsc...?

   Za duże ryzyko, za dużo niewiadomych...

     – Nie masz innych opcji...? Nie możesz wziąć semestru przerwy i odłożyć pieniędzy na akademik...? – zaproponował Taehyun.

   – Może mógłbym poprosić o dziekankę...* – zaczął cicho Omega – Ale jest mała szansa, że mi ją dadzą. Akademia ma strasznie surowe zasady, trzeba urodzić dziecko, zachorować... Ewentualnie umrzeć... – dorzucił sarkastycznie.

   Uroki jednej z lepszych akademii w kraju, jak zgadywał.

   – Przynajmniej spróbuj...? – nalegał Boemgyu. Jego głos był cichy i nieco drżał, tak jakby to przyszłość młodszego Omegi stanęła właśnie pod znakiem zapytania.

   – Może – mruknął Yoongi, nie mając odwagi po raz kolejny spojrzeć na ekran laptopa.

   Może.

   Yoongi drgnął kiedy znienacka został objęty od tyłu – potrzebował sekundy aby poznać ramiona Taehyuna, który, przytulają go, jednocześnie przygarnął też Boemgyu.

   Yoongi zaczął wdychać feromony Alfy – pachnące spokojem, opanowaniem, troską – i mimowolnie zaczął się rozluźniać. Czuł jak natłok emocji, które wydawały się być wszędzie naokoło i buzować wewnątrz, powoli ustaje, jak jego myśli stopniowo zaczynają się klarować a lęk oraz obawa słabną.

   Odchylił się nieco w krześle, nie będąc pewnym czy zwyczajnie próbuje oprzeć plecy, czy może chce być jeszcze bliżej Alfy i jego zapachu. Przymknął oczy i nabrał kilka głębszych wdechów.

   – Hyung, jesteś jedną z najmądrzejszych osób jakie znam – zaczął Taehyun z ustami tuż przy uchu starszego. – Ile osób było u ciebie na miejsce? Trzydzieści? Trzydzieści pięć?

   – Dwie... – poprawił cicho Omega.

    –Trzydzieści dwie. I z tych trzydziestu dwóch osób przyjęli ciebie.

   – Za trzecim razem.

   – I za każdym razem ciężko pracowałeś żeby się dostać i wreszcie ci się udało.

   – Ja bym się poddał za drugim. Albo pierwszym – przyznał Gyu.

   – Pewnie większość osób by się poddała. Jesteś uparty, hyung. I zdolny w tym co robisz, przecież słyszałem piosenki, które układasz. I wszystkie są naprawdę dobre.

   – Zajebiste – podkreślił Boemgyu, nadal mocno wciśnięty w klatkę piersiową przyjaciela.

   – Jesteś jedną z najbardziej zdeterminowanych osób jakie znam. Twoja sytuacja jest teraz trudna i wiem, że jest ci ciężko; naprawdę przykro mi z tego powodu. Ale nadal jesteś na studiach i myślę, że jeżeli ktoś ma znaleźć sposób żeby sobie jakoś poradzić, to ty. Zawsze mówiłeś, że zależy ci na tym jak na niczym innym i, nawet bez niczyjego wsparcia, pewnie będziesz próbował do skutku. Ale chcę żebyś wiedział, że ja i Gyu jesteśmy tu dla ciebie, okej? Możesz na nas liczyć jeżeli potrzebujesz wsparcia a my postaramy się pomóc jak możemy.

   Feromony Yoongiego szalały, ale tym razem z zupełnie innego powodu – tym razem był w cholerę wzruszony i zaczynał się trochę rozklejać. Był tak w cholerę wdzięczny, że ma Taehyuna i Boemgyu, swoje małe, prowizoryczne stado, najbliższych przyjaciół, kogoś na kogo zawsze mógł liczyć i kto nigdy go nie zawiódł...

   Zdał sobie sprawę, iż już od dawna nie czuł się tak kochany – być może w całym swoim życiu (jeżeli zaszklone ze wzruszenia oczy były jakimkolwiek wyznacznikiem).

   Będzie dobrze, myślał; tak długo jak mam moje stado, będzie dobrze.



*opłata studiów – w Korei Południowej studia są płatne,

*dziekanka – potoczna nazwa urlopu dziekańskiego, czyli przerwy trwającej jeden lub dwa semestry, która zostaje przyznany studentowi w przypadku konkretnych sytuacji, przykładowo choroby czy możliwości wyjazdu edukacyjnego,

*żyrant – poręczyciel, czyli osoba, która zobowiązuje się przed bankiem do spłacenia kredytu w wypadku gdyby przestał go spłacać kredytobiorca; nie jest on wymagany przy zaciąganiu każdego kredytu, ale warunek ten często pojawia się podczas zaciągania kredytów studenckich, gdyż zdolność kredytowa studenta jest zbyt niska aby udzielono mu kredytu bez zabezpieczenia (link do strony, z której brałam informacje w komentarzu),


Jeżeli ktoś czyta moją tablicę to pewnie wie o konflikcie egzytencjalnym pod tytułem długi rozdział vs podzielić rozdział.

Ostatecznie poszłam na kompromis z samą sobą i podzieliłam rozdział na dwie części. Także dzisiaj wlatuje pierwsza a druga, nieco krótsza (razem mają około 6000 słów) wleci, mam nadzieję, w przyszłą środę (tak, będę powoli próbowała wracać do grafiku).

U mnie już lepiej (na szczęście), mam nadzieję, że u Was też dobrze. (No i po cichu liczę, że, nawet jeżeli było już super dobrze, to rozdział tylko polepszył nastrój :D )

Zawsze Wasza

~Nico

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top