12. Almond*

    Dwa odcinki krzyczenia Gordona Ramsaya oraz jedną herbatę później (Namjoon był herbaciarą w pełnym tego słowa znaczeniu) Yoongi zaczął przymykać powieki ze zmęczenia; nawet nie zdawał sobie sprawy jak kłótnia z Taehyungiem oraz „ucieczka" z domu go wyczerpały, póki nie poderwał się z pół-snu na ramieniu Namjoona. Alfa posłał mu pokrzepiający uśmiech, spojrzał na zegarek i oświadczył, że starczy już oglądania; razem z Jiminem zaczęli zbierać się do snu – Beta buszował po kuchni, szukając wieczornej przekąski, a Kim poszedł znaleźć ubrania dla Yoongiego. Omega został na kanapie, niepewny co ze sobą zrobić.

     Jimin wrócił z miseczką migdałów, żując jednego energicznie. Był już w połowie drogi przez salon, gdy stanął gwałtownie, najwyraźniej dopiero sobie przypominając, że mają gościa. Nieśmiało zrobił kilka kroków wstecz i wyciągnął miskę ku Yoongiemu.

    Omega usiłował udawać, że nie zauważył epizodu w wykonaniu mężczyzny, wiedząc, iż sam pewnie spaliłby się ze wstydu; dlatego tylko spuścił wzrok, posłusznie akceptując poczęstunek. Kiedy jednak Beta stał nad nim dłuższą chwilę, mimo, iż Omega zabrał już rękę, Yoongi rzucił mu szybkie spojrzenie – tylko po aby zdać sobie sprawę, iż jest lustrowany wzrokiem od stóp do głów.

    – Przyniosę jakieś koce – rzucił Park ni z tego, ni z owego, odstawiając miseczkę na stolik.

    Omega patrzył z konsternacją. Dopiero po chwili zrozumiał co musiało wywołać taką reakcję – Yoongi, zostawiony sam, zaczął odruchowo owijać się narzutą z kanapy; Jimin musiał uznać to za milczącą prośbę o materiały do gniazda.

   Wrócił po kilkunastu minutach z naręczem prześcieradeł, koców oraz poduszek – upuścił je na siedzeniu obok gościa.

    – Mogę rozsunąć kanapę, będzie ci je łatwiej rozłożyć – zaoferował, lustrując mebel oceniającym wzrokiem.

    – Nie trzeba, tak będzie w porządku... – zaprotestował Yoongi; i tak miał wrażenie, iż nadużywa gościny gospodarzy.

    Jimin musiał mieć jednak inne zdanie, bo zmarszczył brwi.

    – Tae mówił, że u niego rozkładasz się na całym łóżku. Jeżeli możemy ją rozłożyć, to bez sensu żebyś ściskał się na połowie – zauważył, już zganiając Omegę z kanapy. Yoongi stanął więc obok, nie wiedząc czy pomóc, czy może zaczekać. Nim jednak zdążył podjąć decyzję, Park już zrobił wszystko sam.

    – Jak będziesz czegoś potrzebował to mów. Joon szuka ci szczoteczki i ręcznika. Może ci też oznaczyć rzeczy, bo nie wiem czy lubisz zapach prania – zapowiedział, rzucając posłaniu ostatnie, lustrujące spojrzenie. Chwilę później zniknął w łazience, zostawiając Omegę samemu sobie.

   Myśl o budowaniu gniazda w domu Namjoona i Jimina była... dziwna. Yoongi nigdy wcześniej nie budował gniazda w miejscu, gdzie nie mieszkał; nigdy nie bywał na nocowaniach czy wycieczkach szkolnych, więc jego gniazda powstawały tylko w Ośrodku, akademiku studenckim oraz, obecnie, w domu Taehyunga.

   Zawsze uważał, iż gnieżdżenie się jest dosyć intymnym procesem – ale nie pierwszy raz spotykał się z wiadomością, iż wiele Omeg budowało prowizoryczne gniazda podczas wizyt u znajomych, wyjazdach wakacyjnych czy nawet zwykłych, kilkugodzinnych wizyt.

   Ale nigdy wcześniej nie słyszał o tym, aby obcy Alfa oznaczał Omedze rzeczy do gniazda – inne Omegi?, owszem, Alfa zalecający się do Omegi?, jak najbardziej. Ale ktoś kto miał już partnera oznaczający rzeczy mężatego Omegi...? Nigdy.

   Czemu Jiminowi to nie przeszkadzało...? Nawet więcej, sam wysunął sugestię, jakby nie widział w niej nic dziwnego, żadnej implikacji czy problemu – tak jakby Alfa, mający już przecież partnera, zostawiający swoje feromony w gnieździe obcego Omegi był kompletnie normalnym zjawiskiem.

   I właśnie wtedy coś uderzyło Yoongiego – być może to faktycznie BYŁO normalne – może oznaczonych i poślubionych Omeg nie uważano za zagrożenie ani konkurencję, dlatego można było sobie przy nich pozwolić na większą swobodę? Być może dlatego Namjoon nie bał się zostawiać na Yoongim swojego zapachu, a Park nie zwracał na ich interakcje uwagi?

    W Ośrodku nie za często rozmawiano o tym co jest „po" Oznaczeniu – nacisk kładziono na samo znalezienie partnera lub partnerki, jako na sposób ustatkowania się. Wychowawcy nie wspominali zbyt wiele o życiu małżeńskim, a wychowankowie nie mieli skąd o nim wiedzieć. Bez przykładu ze strony rodziców czy innej rodziny, Omegi wychowywały się więc z luką edukacyjną, która wychodziła na jaw właśnie w takich momentach.

   Yoongi rozważał czy nie zapytać o to później Namjoona – ale póki pozostawał sam, postanowił zająć się budową gniazda.

   Tak jak mówił Jimin, wszystko pachniało proszkiem do prania – nie był to mocny zapach, ale na tyle chemiczny, że Yoongi krzywił się co jakiś czas. Kolejno zanurzał nos w materiały, organizując je na posłaniu. Bał się zająć całą kanapę – tak jakby zaraz ktoś miał przyjść i go za to wygonić – dlatego składał wszystko po jednej stronie. Ściskał i ugniatał kolanami, segregując materiały według miękkości, wielkości oraz stopnia zużycia. Starał się odtworzyć gniazdo, które miał w domu, ale słabo mu szło.

   Usłyszał kroki Namjoona, zanim mężczyzna podszedł do kanapy. Zamarł, dziwnie się czując z tym, że ktoś przyłapał go w trakcie gnieżdżenia – wprawdzie nie robił nic złego, przecież dostał pozwolenie od Jimina, ale może Namjoon o tym nie wiedział...?

    – Mamy tylko szczoteczki moje i Jimina, ale mogę skoczyć po jakąś do marketu? – wyjaśnił Alfa, kładąc na oparciu kanapy ręcznik oraz koszulkę i spodnie piżamowe.

    – Nie trzeba – mruknął Yoongi. – Umyję je jutro, po powrocie do domu. Dzięki – dodał, wskazując brodą ubrania.

    – Nie ma sprawy – uśmiechnął się Alfa. – Coś ci oznaczyć?

    Yoongi myślał przez chwilę.

    – Jeżeli to nie problem...? – odpowiedział, ciszej niż zwykle.

    – Jasne, że nie – Alfa posłał mu szeroki uśmiech. – Co konkretnie?

    Omega zaczął podawać mu wybrane poduszki i prześcieradła, a gdy przesiąkły już wonią Kima, ponownie układał je na swoich miejscach. Kiedy proces dobiegł końca, Yoongi musiał przyznać, że gniazdo faktycznie sprawiało wrażenie dużo przyjemniejszego niż jeszcze dziesięć minut temu.

     – Dziękuję – powiedział, posyłając Kimowi uśmiech.

    – Nie ma za co. Dobranoc, hyung.

    – Dobranoc, Namjoon-ah.

***

    Nakładając w łazience piżamę, Yoongi zdał sobie sprawę, że nie należała do Namjoona, jak początkowo zakładał – powinien był się tego domyślić, przecież mieli kompletnie różne rozmiary, ale jednocześnie nie przeszło mu nawet przez myśl, że dostałby ubrania Jimina.

    Tyle że przekładając koszulkę przez głowę, poczuł zapach z pewnością nie należący do Alfy – zapach jaśminu i czegoś leśnego, chyba świeżych liści.

   Aż zamarł, zaskoczony. Nie będąc pewnym czy mu się przypadkiem nie wydawało, przyciągnął krawędź kołnierza pod nos – tak, zdecydowanie zapach Jimina; ten sam, który czuł wchodząc do mieszkania, zmieszany z wonią roślin i Namjoona.

    Yoongi nigdy wcześniej nie miał z nim styczności aż tak bezpośrednio; spędzając więcej czas z Namjoonem, rzadko bywał wystawiony na działanie feromonów Bety. Dopiero teraz zdał sobie sprawę, iż dotąd nie wiedział nawet jak właściwie Park pachnie, zawsze czując go jedynie w połączeniu z Namjoonem, Taehyungiem czy wonią przedmiotów wokoło.

   Teraz jednak czuł tylko Jimina – zapach wsiąkł w materiał tak mocno, że można było odnieść wrażenie, iż mężczyzna stoi tuz obok, z szyją przy nosie Yoongiego.

    Omega, przezwyciężywszy pierwszy szok, ostrożnie dokończył nakładanie koszulki. Nie była niczym specjalnym, ot, zwykły błękitny, kawałek materiału z nazwą jakiegoś amerykańskiego miasta. Mimo to, Yoongi czuł się jakby naruszał prywatność Bety – ten przecież nigdy nie zaproponował mu zostawienia zapachu – ale z drugiej strony dostał tę koszulkę do snu. Jimin raczej wiedział co wybrał Namjoon, prawda...? Pewnie wiedział, że Alfa dawał gościowi jedną z jego koszulek...?

    Omega nieśmiało wrócił do salonu, trochę spodziewając się, iż zastanie tam Parka, który, wściekły, zażądana zwrotu swojej własności.

   Ale zastał pokój w takim samym stanie jak go zostawił – skotłowane na kanapie gniazdo, miseczkę migdałów na stole i na wpół otwarte okno, przez które wpadało chłodne powietrze.

    Zasypiając, Yoongi nie mógł się powstrzymać przed wtuleniem nosa w kołnierz koszulki – wiedział, że nie powinien, ale czuł się tak bardzo samotnie, że czyjeś uspokajające feromony były jak oddech świeżego powietrza w zadymionym pomieszczeniu. Otoczony zapachem zarówno Jimina jak i Namjoona, zasnął dużo szybciej niż się spodziewał...

***

    Następnego dnia przyjechał Taehyung.

   Yoongi nie umiałby opisać jak wielką poczuł ulgę, kiedy mąż odezwał się do niego na przywitanie.




* Almond: książka autorstwa Won-Pyung Sohn'a. Relacja dwóch głównych bohaterów nieco przypomina mi tę Jimina i Yoongiego – próba zrozumienia siebie nawzajem, mimo pochodzenia z dwóch kompletnie różnych środowisk, różnych problemów, światopoglądów, a także innego stopnia rozwoju emocjonalnego. Nie jest to oczywiście obraz kropka w kropkę, ale coś w relacji chłopców z Almonda wydaje mi się dość podobne i jeżeli ktoś czytał, to może zda sobie nawet sprawę z pewnego spojleru ;)

W tłumaczeniu almond to migdał, stąd miseczka migdałów w rozdziale :DDD



Wnioski po tym rozdziale:

Ssę w dialogi. Jak niektórzy piszą je tak... lotnie, kiedy ja ledwo dukam kilka słów?! Zawsze jak próbuję napisać dłuższą rozmowę to wychodzi strasznie niezręczna albo pompatyczna.

Chce ktoś ze mną pogadać, żebym nauczyła się rozmawiać jak człowiek...?

Plus, problem dostsowania stylu wypowiedzi do bohatera – boję się używać zbyt „młodzieżowego" języka bo mam wrażenie, iż przesadzam i bohater przestaje brzmieć jak on sam (chodzi mi głównie o Jimina). Jak tak nad tym wszystkim siedzę i zdaję sobie sprawę, że mówię tak na co dzień (bo, bądźmy szczerzy, jak piszemy, to zwykle do głowy przycodzi nam to co sami byśmy powiedzieli w danej sytuacji) to nie brzmię na zbyt ciekawgo rozmówcę...

Także, jeżeli macie jakieś tipy odnośnie pisania dialogów; ćwiczenia, artykuły pomocniczne, cokolwiek, to przyjmę z chęcią i zapłacę w dużej ilości mojej pisarskiej miłości.

Trzymajcie cię mocno i cieplutko, żeby nie złapać kataru tak jest jedna autorka tutaj (*kaszl, kaszl*)

Zawsze Wasza

~Nico

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top