Rozdział 3
Ostrożnie ale zarazem szybko przemierzał korytarze. Wiedział że każda pomyłka może okazać się śmiertelna. W końcu poznał korytarz zaraz przy drzwiach. I nagle rozległ się potężny huk.
BUM!!!!
Zawalił się dach domu. Halt rzucił Oliwię przed siebie i ukucnął nad nią. Cały sufit zwalił się na jego plecy, a on przytulał dziewczynę do własnej piersi.
***
Niecałe pół godziny później strażacy dojechali na miejsce pożaru. Gilan wskazał im dom który się zawalił. Na gruzach gdzieniegdzie palił się jeszcze ogień.
- To tam! W środku byli zwiadowca Halt i księżniczka Oliwia!
- Tak? Nie zdążyli wyjść?
- Nie! Nie widziałem ich!-Gilanowi trząsł się głos
Mógł na zawsze stracić przyjaciółkę i byłego mistrza. Tak samo denerwował się Horace. Bardzo lubił Oliwię i nie chciał jej stracić przez jakiś głupi pożar. Patrzył na gruzy oczekując jakiegokoliwek śladu życia.
Strażacy od razu zabrali się do akcji ratunkowej. Specjalna grupa ratownicza przeszukiwała odłamki ścian i sufitu. Wszyscy: Gilan, baron Arald i Horace czekali w napięciu. Patrzyli jak ludzie w czerwonych kombinezonach przekopują teren. I wtedy:
- Mam!!! Znalazłem!!!
Horace poczuł jeszcze większy skurcz w żołądku niż przedtem. Bał się jak ognia słów: przykro mi ale nie żyją. Był przez chwilę w środku i widział jak tam wyglądało. To było straszne. Wtedy zobaczył jak kilka ratowników schyla się po jego przyjaciół. Podszedł bliżej i zauważył coś co przyprawiło go o płacz. Halt i Oliwia siedzieli skuleni na dawnej podłodze. Mistrz przyciskał swoją uczennicę do piersi i starał się ochraniać przed spadającym sufitem. Oboje byli teraz bezwładni i nieprzytomni ale Horace mógł się założyć że Halt po zapadnięciu się dachu jeszcze przez kilka minut miał przytomność. Pewnie czekał na pomoc. Ratownicy stali ze zdziwieniem. Nie potrafili niczego zrobić. Horace skinął na nich głową. Nic.
Podbiegł do ruin domu. Szybko wspiął się na kawałki tynku. Zapadał się po kolana ale brnął dalej z łzami w oczach. W końcu dotarł do Halta i Oliwii. Potrząsnął zwiadowcą ale on nie odpowiedział. Dotknął dłonią jego ręki i szybko ją odsunął. Była gorąca. Przeraził się ale nie mógł ich tak zostawić. Przyłożył palec do skroni Halta. Czekał, czekał, wbijając coraz głębiej palce. Aż w końcu odetchnął z ulgą. Wyczuł tętno i to nawet w znośnej prędkości. Opadł na gruzy i zaczął głęboko oddychać. Kiedy się uspokoił wyciągnął Halta z dziury. Położył go na plecach i pozwolił swobodnie oddychać. Podszedł do swojej dziewczynt. W tej chwili wybuchł głośnym płaczem i przytulił ją do swojej piersi. Łzy ściekały po jego policzkach. Po chwili podeszli do niego Gilan i Arald.
- Horace...
Młody rycerz odwrócił dziewczynę twarzą do siebie i pocałował w usta. Przez chwilę byli do siebie przyklejeni. Dwójka towarzyszy odetchnęła z ulgą gdy zauważyli że Oliwia również objęła Horace'a. Kiedy w końcu dziewczyna się od niego odsunęła zobaczyli po raz pierwszy jej twarz. Miała liczne rany i cała była okryta sadzą. Horace wstał i wyciągnął do niej rękę. Ta wstała ale natychmiast upadła. Wskazała na swoją nogę.
- Przepraszam was ale...(KASZEL).... strzały przedziurawiły mi łydkę. A gdzie...
Nie dokończyła bo w tym samym momencie zobaczyła leżącego obok Halta. Mimo ogromnego bólu podczołgała się do niego i przytuliła się.
- Halt!!!-potrząsnęła jego ramionami. Sprawdziła puls i okazało się że żyje. Odetchnęła z ulgą.
- Oj, Halt...-roześmiała się głośno i wyjęła z kieszeni mały bidon. Polała nim twarz zwiadowcy.
Ten ocknął się i nabrał głośno powietrze. Przez chwilę tylko oddychał ale potem otworzył oczy. Ujrzał Oliwię nad sobą i zarzucił jej ramiona na szyję. Potoczyli się w dół zbocza i zatrzymali się na dole, na trawie. Roześmiali się głośno. Horace zbiegł do nich z łzami w oczach. Potem dołączyli do nich baron i młody zwiadowca. Razem przytulili się i zaczęli opowiadać o tym jak to wyglądało z ich punktu widzenia. Po chwili jednak Oliwii zaczął doskwierać ogromny ból w nodze. Na początku działała jeszcze adrenalina ale zaczynała powoli słabnąć. Starała się nie dać tego po sobie poznać ale w pewnym momencie nie wytrzymała już. Jęknęła i zachwiała się. W ostatniej chwili Halt ją złapał i przyciągnął do siebie.
- Wszystko w porządku, Oliwia?
- Tak.
Niestety jej ręka bezwiednie powędrowała w stronę źródła bólu. Halt spojrzał tam i ujrzał przyczynę takiego zachowania. Szybko położył ją na ziemi.
- Co ci się tu stało???-spytał ze strachem
- Nic ważnego....
- To jest bardzo ważne!
- No dobra. Jak wyszłam z pokoju to ktoś czaił się na korytarzu i mnie postrzelił dwoma strzałami w łydkę. Potem podpalił dom.
- Wiedziałem!!! Widziałem go ale myślałem że to tylko przywidzenie! Jednak nie! Ten ruch to właśnie był napastnik! Widziałaś go?
- Przez chwilę w świetle zapałki jego twarz rozbłysła ale nic nie zauważyłam.
- No cóż...Chodźcie tutaj!-Halt zwrócił się do medyków
Ci podbiegli do niej i wzięli ją na nosze. Halt wszedł razem z nią do karetki i razem pojechali do szpitala. Dziewczyna co chwilę jęczała i stękała. Zwiadowca wiedział że postrzelenie w kość wywołuje ogromny ból. Mógł jej tylko współczuć. Kiedy w końcu znaleźli się w budynku Oliwię zabrano na salę operacyjną. Po dwóch godzinach wyjechała stamtąd i zawieźli ją do sali. Za nią przyszedł Halt. Chciał do niej zagadać ale okazało się że dziewczyna jest jeszcze w śpiączce. Spojrzał błagalnie na pielęgniarki ale one pokręciły głową i wyszły z pokoju. Zwiadowca został sam. Zakręciło mu się w głowie. Usiadł na krześle obok łóżka dziewczyny. Po raz pierwszy zaczął rozmyślać czemu ktoś zaatakował Oliwię. No ale w końcy była księżniczką. Ale przede wszystkim to KTO ją zaatakował. Mogło to się tragicznie skończyć. Nagle do sali wszedł medyk. Zdziwił się na widok Halta. Podłączył powietrze do Oliwii.
- Co tu robisz, panie?-spytał go
- Jak to "co"? Jestem jej nauczycielem!
- Naprawdę???
- Tak!!!
- Nie wiedziałem...a pan...też był w tym domu?
- Tak. Ratowałem ją.
Do medyka przybiegła pielęgniraka i coś do niego szepnęła. Medyk szybko podbiegł do Halta i popchnął go na drugie łóżko.
- O co panu chodzi???-wykrzyknął Halt
- Potrzebuje pan tlenu. Szybko. Zaraz mogą zajść nieodwołalne zmiany!!!
- Co?!?
Halt troszkę się przestraszył. Nagle zakręciło mu się w głowie.
- Proszę.
Medyk podał tlen, kroplówkę i go uśpił. Wiedział że potrzebuje operacji. Szybko pospieszył z nim na blok operacyjny potrącając przy tym kilku ludzi.
- Szybko!!! Pomocy!!! Dalej!!!-wołał do pielęgniarek
Po drodze szybko minęli Horace'a i Gilana którzy przyszli w odwiedziny.
- Co? Halt!!!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top