Rozdział 2

Halt stał przed wejściem cierpliwie czekając. Nagle zauważył coś, jakby ruch obok prawej ściany budynku. Wskazał w tamtą stronę palcem ale gdy reszta się odwróciła już nic nie widzieli. Zwiadowca ostrożnie podszedł do narożnika mając łuk w pogotowiu. Wyjrzał zza niego ale nikogo nie zauważył.
- Co tam masz, Halt?-spytał Gilan
- To było chyba tylko przywidzenie. Za dużo czasu spędzonego w tym zawodzie.
- Aha.
Wrócił do nich i złożył broń. Odwrócił się plecami do domu patrząc na okazałą budowlę zamku Araluen.

Tymczasem Oliwia właśnie wyszła ze swojego pokoju. Kierowała się ciemnym korytarzem do schodów kiedy nagle usłyszała obok siebie jakieś poruszenie. Prawa ręka automatycznie powędrowała do kołczanu, ale dziewczyna ze strachem stwierdziła że go nie ma. Nagle usłyszała świst strzały i nim się obejrzała, czarny grot przebił jej na wylot łydkę, zagłębiając się do połowy długości. Dziewczyna wrzasnęła z bólu. W tej samej chwili druga strzała wylądowała obok tej poprzedniej. Oliwia jęcząc i krzycząc z bólu osunęła się na podłogę. Złapała się obiema rękoma za łydkę i wyczuła krew zciekającą jej po palcach. Tarzała się po podłodze bo ból był nie do wytrzymania. Nagle rozbłysło światło zapałki i na chwilę ujrzała tego który ją zranił. W następnej chwili zajęła się palącą zapałką która wylądowała na drewnianej podłodze. Mężczyzna uciekł przez okno, a ona ze strachem stwierdziła że ogień rozpoczął się już palić. I to na dobre. W kilka sekund płomienie zajęły całe górne piętro i zbliżały się na parter. Dziewczyna nadal krzyczała z bólu.

W tej samej chwili Halt usłyszał jej krzyk. Odwrócił się na pięcie i zobaczył płonący dom. Jego przyjaciele stali jak z kamienia. Zwiadowca zaklął głośno i rzucił się w stronę budynku. Nie myślał już o niczym lecz o tym że w środku znajduje się jego uczennica. Nagle drogę zastąpił mu baron.
- Halt! Oszalałeś?! To samobójstwo!!!
- Złaź mi z drogi, Arald. W środku jest Oliwia!!!
Odepchnął go na bok z taką siłą że ten się przewrócił. Halt biegł ile sił w nogach z każdą sekundą przybliżając się do domu już całkowicie ogarniętego płomieniami. Kiedy wbiegł w końcu do środka uświadomił sobie że idąc dalej faktycznie popełni samobójstwo. Strop już prawie zawalał mu się na głowę. Ale zdecydował się iść bez względu na wszystko. Szybko wkoczył po schodach i już miał iść dalej kiedy w ostatniej chwili odskoczył. Dosłownie ułamek sekundy po tym jak to zrobił kawałek podłogi ułamał się i zwalił na dół. Teraz stała przed nim ogromna wyrwa której krawędzie nadal się paliły. Nie miał czasu na jakiś bezpieczniejszy pomysł. Po prostu skoczył. Wpadł prosto w ogień. Nieźle się poparzył zanim zdążył z niego wyleźć. Zgasił ręką dymiący płaszcz i ruszył dalej. Biegał co chwilę zatrzymując się i nasłuchując. Nie wiedział gdzie ma iść bo dom Oliwii był istną plontaniną korytarzy. Zaklął w duchu króla i ruszył dalej.
***
Oliwia tarzała się po palącej się podłodze. Na jej ubraniu i skórze zasiadł popiół. Była cała brudna, a niektóre miejsca miała poparzonę. Wtedy wpadła na pomysł by trochę zmniejszyć cierpienie. Jedną ręką sięgnęła po strzałę i szybkim ruchem ją wyciągnęła. Krzyknęła przy tym o pomoc. Potem druga. Jęknęła i stęknęła ale w końcu grot wyszedł z rany. Ta natomiast nie przestawała krwawić. Próbowała zatamować sobie krew rękoma ale nie pomogło. Rozmazała krew po całej twarzy, odgarniając włosy. I nagle kawałek sufitu spadł na nią. Poczuła ból w głowie i usłyszała stłumiony krzyk. Nie wiedziała kto to. Ledwo wyczołgała się spod gruzów i jęknęła. Na głowie miała ogromnego siniaka, a przecięcie na policzku i wardze mocno krwawiło. I wtedy usłyszała to wyraźniej:
- Oliwia!!! Gdzie jesteś!!! Oliwia!!! To ja-Halt!!! Już idę!!!
Wtedy poczuła nadzieję i ulgę. Sam Halt ruszył jej na ratunek. Teraz już nic nie może pójść źle. Nagle usłyszała przerażający krzyk i Halt zamilkł. Oliwia zdała sobie sprawę że zwiadowca nie jest odporny na ogień. On po prostu nigdy jej nie zawiódł. Jęknęła.
- Nic mi nie jest!-usłyszała stłumiony okrzyk i rozpoznała go. To był Horace.
- Horace!!! Co ty u diabła tutaj robisz?!?! Wynocha!!!-Halt się na niego wydarł
- Ratuję moją dziewczynę....
- Wynocha!!!!
Usłyszała pospieszne schodzenie po stopniach. I nagle poczuła straszne uczucie. Wciągnęła powietrze i zaczęła kaszleć. W powietrzu było za dużo dwutlenku węgla i popiołu. Nie mogła oddychać. Dusiła się. Zaczerpnęła głęboko kilka razy powietrze i poczuła lekką ulgę. Spróbowała wstać. Musi się stąd wydostać. Przeszła kilka kroków po czym upadła na plecy. Halt to usłyszał.
- Oliwia!!!
Dziewczyna wydała z siebie pomruk na tyle głośny by nauczyciel go usłyszał. Słyszała jak biegnie i przez coś przeskakuje.
Dziewczyna leżała rozpaczliwie próbując złapać powietrze. Oddychała długo i głęboko ale do jej płuc docierało coraz mniej tlenu. Leżała cała ociekając krwią. Myślała że to koniec kiedy nagle drzwi do korytarza otworzyły się z hukiem. Ujrzała znajomą sylwetkę Halta. Zamknęła oczy i starała się oddychać jeszcze głębiej. Otworzyła je bo nic to nie dawało. Łzy napłynęły jej do oczu. Nie chciała umierać. Łzy zaczęły jej spływać po policzkach. Widziała jak jej nauczyciel zatacza się próbując do niej dotrzeć. Jego mózg również był niedotleniony. Dziewczynie zaczęło kręcić się w głowie. Nie mogła tego wytrzymać. Leżała. Jej ręka zaczęła drgać. W końcu Halt dobiegł do niej i uklęknął przy niej. Zobaczył jej przerażone, zamglone spojrzenie. Zauważył też ślady które zostawiły łzy. Pochylił się nad dziewczyną i uspokoił jej rękę.
- Halt...-wyszeptała Oliwia po czym zamknęła oczy
Zwiadowcę ogranął lęk że jest już za późno ale nie miał czasu by to sprawdzić. On też od pewnego czasu się dusił. Kilka razy wpadał do dziur i dławił się dwutlenkiem węgla. Wziął Oliwię na ręce, tak jak kiedyś ona jego. Nie była ciężka. Szybko wstał i skierował się do wyjścia, zataczając się.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top