Rozdział 28
Pierwszy odezwał się Halt. Nie mógł uwierzyć swoim oczom. Jak to możliwe? Ale czego się spodziewał? Że da mu się pogrążyć w rozpaczy???
- Ja...jak??? Nie wiem co powiedzieć...
- Może zacznijmy od tego-wtrącił się komendant- Że Halt popadł w taką depresję że nie wystawił straży. Zgodził się by nas pozabijano.
Mistrz Oliwii zgromił go wzrokiem. Crowley uśmiechnął się, a Oliwia wybuchnęła głośnym śmiechem. Potem spojrzenie Halta powędrowało na niesforną uczennicę.
- Gdzie ty byłaś prze ten czas??? Kazałaś mi czekać i umierać z niecierpliwienia!!!
- Oh, przepraszam ale miała kilka innych spraw do załatwienia. Ale teraz jestem gotowa służyć królestwu!!!
- No chyba se żartujesz....przecież przed chwilą byłaś na skraju śmierci!
- I co z tego? Jestem już 14-latką! Nie głupią 13-latką! Wiem co mam robić!
- Trochę nie za bardzo. Słuchaj! Jak jeszcze raz mi się gdzieś zaszyjesz, a potem wyjdzie że coś ci zrobili to...-urwał patrząc na niewinną twarz uczennicy. Chciał powiedzieć "to ci nie pomogę" ale nie przechodziło mu to przez gardło.
- Halt. Ja wiem co myślisz. Ja także za tobą tęskniłam!
Wtedy postanowiła zrobić pierwszy krok. Wstała i uścisnęła Halta. Był dla niej prawdziwym przyjacielem. I szczerze się cieszyła z tego że znowu go widzi. Całego i zdrowego.
On natomiast również się cieszył choć na początku popadł w gniew. Był on spowodowany zaskoczeniem i pojawieniem się Oliwii.
Uśmiechnął się niezauważalnie pod ciemną brodą. Po chwili ją puścił i dziewczyna poszła przywitać się z Horace'em. Potem podeszła do Crowleya. Spodziewała się podania dłoni lub coś w tym stylu ale komendant poczochrał jej włosy i uśmiechnął się życzliwie.
- Nasz najmłodszy zwiadowca w historii!
Potem przyszła kolej na Gilana. On natomiast nie szczędził słów. Chwycił dziewczynę, podniósł ją i obrócił kilka razy. Przy tym poleciało mu kilka łez.
- Nawet nie wiesz jak próbowałem cię ocalić! To był straszny widok!
- Gilan się strasznie obwiniał. Dobrze że był potrzebny bo inaczej, skoczyłby z mostu.
- Gilan! Nie musiałeś! Była nieostrożna i...
- Honorowa. Największa twoja wada. Honor.
- Dobra. Zgadzam się. I wiedzcie że honor nigdy mi się nie zmniejszy. Równie dobrze mogę podpisać na siebie wyrok śmierci.
- No hej!
- No dobra. Ale pamiętajcie: zawsze przygotowujcie się na najgorsze scenariusze, wówczas czekają was tylko miłe rozczarowania.
Zamilkli. Były to słowa Halta, zacytowane przez jego uczennicę. Wywarły większy wpływ niż miały. Wszyscy pojęli że nie rozmawiają z najmłodszą członiknią Korpusu, ale z dojrzałą zwiadowczynią.
- Może pójdziemy do króla? On lubi się o wszystkim szybko dowiadywać.
- Dobrze. Możemy iść.
Wtedy Halt zrobił coś, co zamurowało nawet Crowleya. Złapał Oliwię za ramiona i wsadził ją sobie na barana. Zaczął tak iść w stronę królewskiego namiotu, a Horace i Gilan śmiali się w głos. Zwiadowca zrobił się lekko czerwony ale nie zaprzestał marszu. Był to swoisty szacunek dla królewskiej osoby. Przed namiotem dziewczynka sprawnie zeskoczyła z mistrza. Była zadowolona i dumna z tego, że Halt jest jej nauczycielem. On natomiast wkroczył uroczyście do namiotu.
- Wasza wysokość! Myślę, że osoba którą tu przyprowadziłem sprawi ci radość.
- Mam...*KASZEL*.....nadzieję... Wejść!!!
Oliwia odsunęła zasłonę i jej oczom ukazała się blada twarz króla. Był wyraźnie chory ale na widok księżniczki jego oblicze rozpromieniło się.
- Księżniczka Oliwia Night!
- Witaj, wasza wysokość!
- Dawno cię nie widziałem. Wszystko w porządku?
- Oczywiście, wasza wysokość. Ale widzę że jesteś panie chory.
- Jestem, jestem. Niestety otruto mnie. Mało czasu mi zostało...a po porwaniu Cassandry...
- Cassandry???-zdziwiła się ale szybko umilkła zdając sobie sprawę że weszła królowi w zdanie
- Tak, Cassandry. Bałem się że jak umrę nikt nie zasiądzie na tronie. To byłaby ostateczna klęska Araluenu. Bądź, co bądź, żyjemy w niespokojnych czasach. Myślę, że Araluen zbliża się ku upadkowi.
- Ależ nie, wasza wysokość! Dopilnuję by moja ojczyzna nie upadła!
- Boję się, że nic nie możesz na to poradzić. Taki już jest nasz los. Widocznie Bóg chciał byśmy zniknęli na zawsze z map.
- Nie! Ja coś na to poradzę! Muszę coś wymyśleć!
- Jak na razie cieszę się że żyjesz. Przynajmniej ktoś dochowa honoru do ostatnich śladów kraju.
- Wasza wysokość! Temudżeini at...!!!!-krzyk jednego z rycerzy urwał się
Po chwili namiot przebiły strzały. Oliwia zrobiła szybki unik, tak samo Halt. Niestety król nie zdołał się schylić. Pocisk trafił go w samo serce. Oliwia podbiegła do niego. Halt ich osłaniał.
- Wasza wysokość!
- Oliwia...to już koniec. Ale mam ciebie. Sprowadź Cassandrę do kraju i daj jej wolną rękę. Pokieruj tą bitwą.
- Ale...ja nie umiem...-Oliwia była przerażona
- W głębi duszy wierzę że umiesz...i... proszę cię. Ocal Araluen przed zagładą. Proszę cię. Tyle lat starania się by był silnym państwem. Niestety równowaga została zachwiana zbyt mocno. Jesteś naszym jedynym ratunkiem. Jesteś naszą jedyną nadzieją.
- Wasza wysokość...obiecuję. Zrobię wszystko by ocalić państwo. Przyrzekam. Nie zawiodę cię, panie.
- Wierzę w ciebie...
I w tej chwili oczy króla powoli się zamknęły. Jego serce zwolniło swój rytm po czym wydało ostatnie uderzenie. I przestało bić. Dziewczynie łzy napłynęły do oczu. Znała Duncana bardzo długo. Darzyła go szacunkiem. To on ją mianował księżniczką. A teraz umarł zostawiając sprawy państwa w rękach niedoświadczonej 14-latki.
- Pospiesz się!-krzyknął Halt
- Twój król umarł!
- No i co z tego? Za chwilę oboje też zginiemy!
Miał rację. Oliwia musi ratować sytuację.
- Tyłem!
Halt opuścił łuk i wybiegł tyłem namiotu za Oliwią. Kiedy wrogowie wbiegli do środka i zastali martwego króla wrzasnęli z radości.
Oliwia zastanawiała się co ich tak cieszy po czym zrozumiała. Król zabity, księżniczka Cassandra porwana, a "księżniczka" Oliwia utraciła zmysły. Świetnie! Araluen to teraz łatwy cel! Nie ma władców i nikt nie wie komu ma służyć! Teraz ci przeklęci Atabi nie uratują sytuacji! Niestety, Temudżeini się strasznie mylili. Nie wiedzieli, że niektórzy Atabi są nieśmiertelni. Teraz razem z Haltem zbiegali po zboczu. Wojska zostały zaalarmowane. Oliwia nie chciała się ujawniać. Niech nie wiedzą kto kieruje armią. Będzie wydawała polecenia z pola bitwy. Będzie się kierowała swoim zwiadowczym instynktem. Jeszcze nikt, nigdy tak nie prowadził wojny. Ale nowy władca, nowa taktyka. Taktyka, która umożliwia większe szanse na zwycięstwo. Trzeba posłuszyć się najniebezpieczniejszą bronią Araluenu. Zwiadowcami.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top