Rozdział 10
Po trzech dniach Oliwia i Horace wrócili na polankę. Dziewczyna zsiadła z konia i zbadała teren. Okazało się że jest dużo śladów końskich kopyt i walki. W jednym miejscu rozpoczęła się krew która ciągnęła się na wschód. To wskazywało że jeden z najeźdźców został trafiony przez Halta strzałą. Księżniczka wiedziała że jej nauczyciel nie miał za dużo czasu na zabranie łuku i wystrzelenie. Zobaczyła również jak ktoś uciekał ale nagle ślad się urwał nie pozostawiając za sobą niczego. To był napewno Malcolm który biegł po broń. Kiedy ślad się urwał, uzdrowiciel został wciągnięty na koński grzbiet. To wskazywało że było ich tutaj dwóch.
- Dwóch Temudżeinów. Malcolm biegł po broń i był wciągnięty na grzbiet konia. Halt pobiegł po łuk i strzelił do jednego z nich nim został...no właśnie.
- Co?
- Co się stało z Haltem???
Dziewczyna podeszła do śladów gdzie Halt biegł po łuk. Potem stanął w miejscu i zapewne wystrzelił pocisk. W tej samej chwili...Oliwia krzyknęła.
- Co??? Co się stało z Haltem???
- On...został ranny! Te ślady krwi które ciągną się na wschód są krwią Halta! Ja myślałam że mój nauczyciel trafił kogoś i potem znalazł się na koniu. On...strzelił ale chybił. Pewnie z zaskoczenia. I wtedy...no właśnie nie wiem. Coś go trafiło! Ale co???
- O boże...-wyszeptał Horace
🗝🗝🗝🗝🗝🗝
Malcolm związany wisiał przed siodłem jednego z Temudżeinów. Na przeciwko niego, na drugim koniu wisiał Halt. Widział jego głowę bezwładnie odbijającą się od sierści konia.
- Halt!!!-krzyknął
Brak odpowiedzi. Widział co się stało z Haltem. Zwiadowca próbował się bronić. Wystrzelił trzy strzały ale chybił. Wtedy jeden z przeciwników ciął Halta mieczem. Zwiadowca upadł nieprzytomny na ziemię. Od tego czasu obwicie krwawił. Miał ogromną ranę przecinającą jego brzuch. Jeszcze się nie ocknął a Malcolm, jako uzdrowiciel, wiedział że za chwilę może się wykrwawić. Teraz jedyna szansa tkwiła, w świeżo wyjętej spod działania trcizny, Oliwii. Wiedział że zaalarmowana nie pojawianiem się nauczyciela wyruszy na poszukiwania. Tylko czy ich znajdzie? Czy rozwiąże tą zagadkę?
****
Jechali już dwa dni. Haltowi powoli zaczynało brakować krwi. Zostawiali za sobą czerwoną kreskę. Normalni porywacze by zwrócili na to uwagę, ale Temudżeini nawet tego nie zauważyli. I Malcolm wcale nie chciał im o tym przypominać. Istniała bowiem nadzieja że dziewczyna ruszy za krwią i ich znajdzie. Malcolm wisiał głową w dół i słyszał już szum w uszach. I wtedy nagle usłyszał inny dźwięk. Świst przeszywający powietrze. Odwrócił głowę i zauważył lecącą strzałę, która wbiła się w napastnika, który wiózł Halta. Koń został bez opieki, a zwiadowca niebezpiecznie się ruszał. Po chwili zobaczył małego konika który szybko podjechał do tamtego. Ujrzał brązowe włosy rozwiewane przez wiatr. Oliwia przybyła na ratunek.
- Magnum!!! Jedź!!!-krzyczała
Wyjęła nogi ze strzemion i puściła wodze. Zwiadowczy konik nadal jechał prosto. Stanęła na siodle i bez trudu wskoczyła na grzbiet wyższego wierzchowca. W ostatniej chwili złapała Halta. Malcolm nie mógł uwierzyć że to wszystko zrobiła z taką precyzją, patrząc na to że galopowali. Ale co z nim? I wtedy zobaczył jak jakiś inny młodzieniec zajeżdża Temudżeina od boku. Wyjął z pochwy miecz, a Temudżein szablę. Rozpętała się bitwa na śmierć i życie. Uzdrowiciel zauważył że młody rycerz bardzo sprawnie posługuje się mieczem. Na tyle sprawnie że za chwilę wytrącił przeciwnikowi szablę z dłoni. Uderzył płaską częścią ostrza w tył jego głowy i Temudżein spadł na ziemię. Chłopak równie szybko jak Oliwia wskoczył na konia. Jednak Kicker nie był przystosowany, tak jak Magnum to biegu za koniem bez żadnej uprzęży. Musiał go przywiązać z tyłu do siodła. Kiedy skończył w jednej chwili on i Oliwia zwolnili do stępa.
- I jak Horace?
- Nieźle! Dobry plan!
- Dzięki. Dobra, zatrzymajmy się gdzieś przy drodze by pomóc Haltowi.
- Ok.
Wjechali za kupkę krzewów i zeskoczyli z siodeł. Horace pomógł Malcolmowi zejść, a Oliwia zdjęła swojego nauczyciela. Od razu wzięła się do opatrywania ran. Malcolm nie mógł uwierzyć że dziewczyna tak sprawnie sobie z tym radzi. W mgnieniu oka Halt miał założony piękny opatrunek.
- Co się tam właściwie stało? Czym zranili Halta?
- Mieczem. A raczej szablą. Gdyby nie ty wykrwawiłby się na śmierć!
- Wiem. Tak sobie myślę...przecież te ataki stają się coraz częstsze. Myślicie że wojna???
- Tak. Przynajmniej ja tak sądzę. Temudżeini zawarli pakt ze Skandianami i Galijczykami. Halt mi mówił. W tej wojnie my zostaniemy wyzwani przeciw temu sojuszowi. Nazywamy go Wielka Trójka. Będziemy osłabieni bo zapewne zaatakują nas z trzech różnych kierunków.
- To się tragicznie skończy. Jestem tego pewna. Nie damy rady.
- Moim zdaniem damy. Mamy przecież takich ludzi jak ty!
- Ale mamy ich tylko 50!
- To moglibyśmy wezwać tych którzy są w stanie spoczynku! Do tego pełna mobilizacja rycerzy! Możemy też zastosować dwójki łucznicze dla polepszenia ataku. Skandianie pewnie zaatakują na morzu więc czeka nas bitwa morska. Z Gallami będzie w miarę prosto ale najbardziej boję się Temudżeinów. Z nimi to może być prawdziwa wojna na śmierć i życie.
- Ale najgorsze jest to że zaatakują w tym samym czasie.
Oliwia odwróciła się w stronę z której dobiegł głos. Zobaczyła że Halt siedzi i przysłuchuje się ich rozmowie.
- Halt! Wszystko w porządku?
- Tak, tak. Wytropiłaś nas.
- Tak. Łatwo było bo zostawiałeś ślady krwi.
- A gdyby ktoś sfałszował krew?
- Co chwilę patrzyłam czy pokrywa się ze śladami koni.
- Dobrze.
***
Spędzili tam jeszcze noc po czym ruszyli do Araluenu. Oliwia bała się że król znowu ją o coś oskarży. Kiedy już się zbliżali do stolicy dziewczyna specjalnie zaczęła rozmowę z Haltem. Teraz z przodu jechał Horace i Malcolm, a oni z tyłu. Była to gwarancja bezpieczeństwa bo nie mogli jej oskarżyć o zabójstwo człowieka który jechał obok niej. W końcu zobaczyli strzeliste wieże zamku.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top