Wyobraźnia.
CHRIS
Po krótkim czasie byliśmy już pod restauracją, w której jedliśmy śniadanie. Do tej pory, Ash jeszcze się nie obudziła. Odziwo nikogo nie było. Nikt na nas nie czekał.
-Gdzie jest reszta? Powinni na nas czekać.
Spytałem że zdziwieniem Mike'a.
-Nie wiem. Może czekają na nas w środku?
-Sprawdźmy!
Weszliśmy do knajpki. Rzeczywiście, siedzieli na kanapach. Matt i Em siedzieli w objęciach, a Sam przerażona gadała z Jess. Kiedy blondynka nas zauważyła, nagle wstała i podbiegła do nas. Najbardziej bała się o Ash. Spała i ledwo co się ruszała. Było mi bardzo smutno, że jest nie przytomna.
-Ash! Proszę Cię. Obudź się jak najszybciej!
Szepnąłem jej do ucha, całując przy tym jej policzek.
ASHLEY
"Znajdowaliśmy się w domu. Em i Matt poszli po walizkę, którą została w aucie, Mike i Jess poszli do małego domku się trochę rozerwać, a Sam do góry się umyć. Josh rozpalił kominek i poszedł odłożyć kurtkę. Usiadłam przy kominku i wpatrywałam się w małe płomyki ognia. Było mi przyjemnie ciepło.
-Jak się czujesz?
Usłyszałam głos Chrisa.
-Dobrze. Miło, że pytasz.
-Brakuje jeszcze herbaty i koca, co nie?
Lekko się zaśmiał.
-Tak, ale najbardziej to bym chciała, żeby ktoś mógł mnie przytulić.
-Wiesz...
Po chwili usiadł obok mnie i popatrzył miło.
-....ja mógłbym Cię przytulić, jeśli mi na to pozwolisz.
Tym razem ja się zaśmiałam.
-Dla ciebie wszystko.
-Naprawdę?
Spytał z rumieńcem na twarzy.
-Tak. Jesteś jedyny w swoim rodzaju Chris.
Położyłam głowę na jego ramieniu.
-Nie ma drugiego takiego jak ty.
Chłopak obiął mnie ręką i przybliżył bardziej do siebie.
-Ty też jesteś wspaniała Ash.
Chwilę tak siedzieliśmy, patrząc na ogień palący się w kominku i patrzeniu na siebie. Nigdy nie doznała tak mocnego uczucia między nami. Było mi bardzo miło. Już do końca wiedziałam, że KOCHAM Chrisa. Mojego okularnika. A kiedyś miałam go za najlepszego przyjaciela. Zakochałam się w nim już dawno, ale cały czas nie mam odwagi mu powiedzieć co czuje.
-Wiesz Ashley.... Ja już dawno...
Po chwili rozległ się odgłos kroków. To pewnie Josh. Oboje szybko wstaliśmy z podłogi i udawaliśmy, że nic się nie działo." Usłyszałam nagle cicho wypowiadane zdanie...
-Ash! Proszę Cię. Obudź się jak najszybciej!
...i poczułam pocałunek na policzku. Wiem, że to był Chris. Znów czułam te przyjemne ciepło. On też mnie bardzo kocha. Chciałby, żebym się obudziła. Też tego chcę, ale nie mogę. Moje ciało jest dziwnie zmęczony. Nie mogę się ruszyć. Jak długo to może trwać? Postaram się jednak wstać, obudzić się.
CHRIS
Po jakiejś chwili, Ash powoli ruszała głową. Przedtem tego nie robiła. Po chwili zaczęła coś mamrotać pod nosem.
-Nie, Nie, Nie!
Nie wiedziałem co zrobić. Nigdy nie byłem w takiej sytuacji.
Położyłem ją na jednej z kanap i uklęknąłem przed nią. Po jakiś 26 minutach kręcenia głową, prze Ashley, otworzyła oczy. Wpatrywałam się w sufit i nic nie mówiła. Ja byłem na Maxa szczęśliwy. Nie mogłem jej na razie dotknąć i tylko czekałem, na to, żeby na mnie spojrzała. Kiedy tylko to zrobiła, uśmiechnąłem się i mocno przytuliłem.
-Głowa mnie boli. Co ja tu robię?
Spytała, również mnie obejmując po chwili. Reszta przyjaciół nie zauważyła, kiedy dziewczyna wstała.
-Wyrwaliśmy Cię z rąk psychola od szczurów. Jesteś bezpieczna.
Ash była z tego powodu bardzo zadowolona. Znów mnie przytuliła i pocałowała w policzek. Nie chciałem jej puszczać z obięć. W chwili, kiedy wstała z kanapy, wszyscy przyjaciele podeszli do nas z radością. Byli zadowoleni, że Ashley żyje. Był tylko problem z tym, jak mamy wrócić do miasta.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top