Dziwny autobus.
-Myślałam, że będziemy iść 10 minut, a nie godzinę.
-Ja tak samo. Pewnie się pomylił, staruszek.
Po chwili zauważyłam małą budkę obok starego, słabego, dużego drzewa.
-Chris. Czy to nie ten przystanek?
-AAAA. Rzeczywiście. Ale Ty jesteś spostrzegawcza.
Pocałował mnie w policzek.
-Dobra. Postaw mnie wreszcie. Hahaha.
Chłopak postawił mnie na jezdni i pobiegliśmy w stronę postoju. Kiedy tam dotarliśmy, pierwsze co przykuło naszą uwagę, to był rozkład jazdy. Napisane było, że autobus staje na tym przystanku, co 5,5 godziny i z tego miejsca jedzie prosto do starego miasteczka, gdzie znajduje się stacja kolejowa.
-I już wiemy jak wrócić do domu.
Odparł Chris. Na jego twarzy widniała ogromna ulga.
-Tylko trzeba jakoś zawiadomić resztę, bo zanim tu przyjedzie i przyjaciele tu dojdą, to minie sporo czasu.
Powiedziałam z wielkim niepokojem.
-Spokojnie. Powiemy kierowcy, żeby się zatrzymał przy tamtej knajpce.
CHRIS
Na planie były pokazane godziny, o których autobus przyjeżdżał. Około godziny 12.00 mogliśmy doczekać się podwózki. Sprawdziłem na telefonie czas. Była 11.57.
-Ale się nam poszczęściło. Z 3 minutki mamy autobus.
Powiedziałem z uśmiechem na twarzy.
-Ja chyba zgadzam się z Em.
Odparła Ashley.
-W jakim sensie?
-Pomyśl przez chwilę. Tajemniczy dziadyga mówi nam o autobusie, który może nas zabrać, od razu po tym, jak Ty od niego odszedłeś. Mam rozumieć, że przypomniał sobie o tym po tej chwili od razu?
-Ash, spokojnie! Nic nam się nie stanie.
-Skąd wiesz? A może ten autobus jest nawiedzony albo stary i w każdej chwili może się on zepsuć i ....
-Ashley uspokój się.
-Ale Chris...
-Jak jesteś przy mnie, to nic nie może Ci się stać. Ja ochraniam Ciebie, a Ty ochraniasz mnie.
-Dobrze. Zawsze będę!
Ashley już się powoli uspokajała. Z uśmiechem na mnie popatrzyła i mocno przytuliła.
-Dzięki Chris. Jesteś wspaniały. Kocham Cię!
-Ja Ciebie bardziej.
Staliśmy tak w uścisku dobrą chwilę, do puki nie zauważyliśmy podjeżdzającego na przystanek. Na pierwszy rzut oka, autobus wyglądał dobrze. Kiedy drzwi się otworzyły, okazało się, że pojazd jest w słabym stanie. Siedzenia były poniszczone, w rogach pojazdu znajdowała się pleśń, a podłoga cała była w kurzu. Weszliśmy od strony siedzenia kierowcy.
-Dzień dobry młodzieży.
Usłyszeliśmy głos. Kierowcą był 40 paro latek. Jego kostka od prawej stopy były przykute do maszynki kasującej.
Mężczyzna był bardzo zadowolony na nasz widok.
-Dzień dobry. Jedzie Pan do miasta, prawda?
Spytałem.
-Tak.
-Doskonale. Mam do Pana prośbę. Czy mógłby Pan podczas drogi, jakieś 10 minut się zatrzymać i zabrać naszych przyjaciół?
-Niestety nie. Ten autobus dobrze wie, gdzie się zatrzymać, a ja jedynie nim kieruje.
-Jak to Wie?
Spytała przestraszona Ash.
-Ten autobus jest nawiedzony. Wie wszystko i wszystko widzi.
Wskazał za lusterka, na których było widać trochę nie wyraźnie, ale jednak mrugające oczy. Kamera w środku miała oznaczać ucho.
-Trzeba uważać na wyrazy.
-To jak my zabierzemy przyjaciół do domu?
Zapytaliśmy równocześnie.
-Spróbuję jakoś to zrobić. Wsiadajcie.
Wyciągnąłem 5 dolców, płacąc za bilety. Kierowca dał nam 2 papierki i prosił o je skasowanie. Chwilę potem usiedliśmy na jednych z czystszych miejsc i czekaliśmy aż autobus ruszy. Obiąłem Ash ramieniem, a ona położyła głowę obok mojej i dla bezpieczeństwa, wplotłam swoje palce u ręki w moje.
Podrapałam się napisać ten rozdział jak najlepiej bez ani grama weny twórczej.❤
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top