Ślub.

28 DNI PÓŹNIEJ

Za 2 dni odbędzie się nasz ślub. Wszyscy zaproszeni. Jednym słowem, że zapięte  na ostatni guzik. Nie mogę się doczekać. Odbędzie się on w urzędzie. Będzie szybko i łatwo.

2 DNI PÓŹNIEJ

(Nie zabardzo chcę mi się pisać o ceremonii). (Nie że nie chcę, ale nie mam pojęcia jak się odbywa). Po ceremonii zajechaliśmy na wesele. Dopiero na nim zobaczyłam się z rodzicami Chrisa. Byli razem z nimi jego młodszy brat z dziewczyną, kuzynka i starsza siostra z mężem i synem. Mama Chrisa mnie lubi, więc z teściową nie będzie za trudno. Podczas rozmowy z nią, zaczęła grać piosenka, która przypomiała mi pierwsze spotkanie z Chrisem. Podszedł do nas, złapał mnie za rękę i zaprosił do tańca. Em i Jess bawiły się ze swoimi facetami, a Josh gadał z kuzynką Chrisa. Chyba się BARDZO zaprzyjaźnili. Zauważyłam jak na niego patrzy. Przypomniała mi się Sam. Podobała się mu.

Chris: Hej. Co jest?

Ja: Przypomniałam sobie o Sam. Brakuje mi jej.

Chris: Eeee Ash!?! Nie odwracaj się w stronę okna.

Ja: Chris. Czemu mam nie patrzeć?

Chris: Widzę ją w oknie. Patrzy na nas. Spokojnie. Nie wolno Ci się denerwować.

CHRIS:
Zaczęła trząc się ze strachu. Zauważyłem jak Sam wyciąga z worka broń. Przybliżyłem się do niej, by się nie odwracała.

Ja: Hej Josh. Idź do Sam. Błagam Cię powstrzymaj ją. Boję się, że zrobi coś złego Ash.

Josh: Spróbuję coś zrobić. Spoko.

Josh jak to duch, przeniknął przez ścianę. Zaczął rozmawiać z zapłakanął Sam. Widziałem jak na niego krzyczy. Nic niestety nie słyszałem. Josh zaczął ją uspokajać. Sam była cała podejrzanie uśmiechnięta. Ash chciała zobaczyć dawną przyjaciółkę. Odwróciła się. Spojrzała na Sam. Dziewczyna za oknem odwróciła się w jej stronę ze spojrzeniem "już nie żyjesz". Ash poprosiła Matta by szybko zadzwonił na policję. Była strasznie zestresowana.

Ja: Ashley. Nie wolno Ci się denerwować. Zostało jeszcze 8 miesięcy. Spokojnie.

Tata: Chris? Czemu 8 miesięcy?

Ja: Yyyy no... bo.....

Mama: Dlaczego nic nie powiedzieliście wcześniej?

Ja: Mieliśmy zamiar, ale...

Po chwili do sali, wbiegła Sam. Była uzbrojona w Kałasznikowa. Podeszła do mnie i Ash i wcelowała w naszą stronę karabin. Moja małżonka srasznie się przestraszyła. Stanołem przed nią, by nic jej się nie stało. Usłyszeliśmy policję wchodzącą do budynku. Otoczyli Sam.

Policjant: Oddaj broń. Inaczej będziemy musieli Cię zastrzelić.

Sam otoczyło 6 policjantów. Widać było, że się trochę cykała. Ash złapała mnie z tyłu i obieła w pasie. Odwróciłem się do niej, również ją obiołem i pocałowałem w czoło.

Ja: Ashley. Nie pozwolę Ci zginąć.

Sam patrzyła na nas ze łzami w oczach. Nie miała odwagi zabić ani mnie, Ash i innych. Dobrowolnie oddała broń policji, podeszła do nas i obieła naszą dwójkę. Po chwili razem z całą ekipą stworzyliśmy wielki krąg przytulonych. Reszta gości zaczęła bić nam brawo. Nawet policja. Po wielkim przytuleniu, wzięli Sam ze sobą. Powiedzieli, że jedzie do pilnie strzeżonego szpitala psychiatrycznego dla MOCNO upośledzonych umysłowo. Zakuli znów w kaftan bezbieczeństwa i zawieźli na policję.

Ashley: Już 2 razy udało jej się uciec, ale 3 raz to już będą sprytniejsi.

Ja: Napewno. Ash jak się czujesz? Nie boli Cię brzuch? Przynieść wody albo ..

Ashley: Chris. Już dobrze. Wszystko gra. Jeszcze 8 miesięcy i po krzyku.

Pogłaskała mnie po poliku. Cieszę się z jej szczęścia.

Mike: To co. Rozkręcamy znów weselicho? Haha

Ja: Pewnie.

Wszyscy zaczęliśmy tańczyć. Wesele skończyło się o 01.53. Ash nie piła (alkoholu). Ja byłem trochę jeszcze trzeźwy, ale nie do końca. W domu pierwsza położyła się Ash. Ja prubowałem wytrzeźwień. Udało się (pierwszy raz). Przyszedłem do sypialni. Ashley czekała odziwo na mnie. Patrzyliśmy sobie w oczy.

Ja: Czemu nie śpisz?

Ashley: Czekałam na Ciebie.

Ja: Dlaczego? Byłaś zmęczona pamiętam.

Ashley: Tak, ale z tobą śpi mi się jeszcze lepiej.

Ja: Dobranoc słońce.

Ashley: Dobranoc misiu.

Zasneliśmy twarzami do siebie. Przybliżyłem ją do siebie i lekko musnąłem jej policzek. <3

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top