Szkoła i inni.

Ubrałam się i poszłam po zakupy. Otworzyli niedawno nowy supermarket. Omal co się prawie tam zgubiłem. Pomogła mi jedna, miła nastolatka. Okazało się, że chodzi do szkoły gdzie uczy Chris. Mówiła o nim same pozytywne rzeczy. Wszyscy uczniowie go tam lubią. Chciałam właśnie go odwiedzić. Z chęcią ze mną poszła. Pokazała mi pokój nauczycielski i salę komputerową. Musiała iść na w-f więc podziękowałam jej i poszła. Stałam obok pokoju nauczycieli i czekałam na Chrisa.
Uczniów było dużo. Można byłoby się zgubić. Zauważyłam po chwili jak jakiś chłopak bije koleżankę. Nauczycieli nie widziałam. Podeszłam do nich. Odsunełam dziewczynę od niego i by zatamować krew z nosa dałam jej chusteczkę i powiedziałam by poszła pi nauczyciela i do toalety.

Ja: Hej. Kto Ci dał prawo by ją bić? Czy to czyni Cię kimś wyjątkowym. Krzywdzenie rówieśników jest fajne?

Chłopak uderzył mnie tak mocno, że aż straciłam przytomność. Na szczęście Chris to widział. To zasługa pobitej dziewczyny. Podbiegł do mnie przerażony. Zaczął krzyczeć na ucznia.

Chris: Co ty najlepszego zrobiłeś? Nie bije się kobiet. Pierwszy raz to słyszysz? Do dyrektora marsz!! Teraz!

Wkurwiony chłopak poszedł do gabinetu dyrektora. Po chwili odzyskałam przytomność. Wszyscy na nas patrzyli. Jeden z chłopców przyniósł wodę.

Chris: Ash, Ash. Już dobrze. Jesteś cała, tylko masz śliwę pod prawym okiem.

Uśmiechnął się na mój widok.

Ja: Ale mnie głowa boli!!

Chris: Choć. Pomogę Ci wstać.

Uczniowie zaczęli klaskać.

Ja: Słyszałam na twój temat same pozytywy. Jak to się stało?

Chris: No cóż. Bez tego nie zdobyłbym nagrody nauczyciela roku!?!

Ja: Zostałeś nauczycielem roku i nic nie powiedziałeś? Mogłam Ci szampana kupić?!

Chris: To miała być niespodzianka, ale cóż.

Ja: Zbyt dużo masz tych niespodzianek.

Chris: Dla ciebie to mogę mieć codziennie niespodzianki.

Podniósł mój podbródek w górę i wbił mi się w wargi. Dzieciaki znów biły brawo.

Chris: Ci, którzy byli głośno, będą za karę czyścić Stefana!

Ja: Stefana?

Chris: Stary ekran komputera z buźką.    Zostały mi 3 godziny lekcyjne.

Ja: Zrobię Ci obiad i wszystko mi opowiesz.

Chris: Oczywiście.

Pocałowałam go w policzek i poszłam do domu.

Teraz zrobię tak, że napise o reszcie przyjaciół.

MATT:
Oglądam mecz w telewizji. Właśnie gra kanada i Włochy. Po chwili do salonu wbiła Em. Chciała, bym z nią pojechał do handlowego  po nowe ciuszki.

Emilly: Kotek pojedziesz ze mną, proszę?

Ja: Jeżdżę z tobą co tydzień do sklepów. Mam trochę dosyć.  Nie pamiętam kiedy ostatnio oglądałem jaki kolwiek mecz. Nie możesz sobie dzisiaj odpuścić?

Emilly: Mogę, ale wczoraj wyszła nowa bluzka i powinnam ją mieć. Jest taka ładna!!

Ja: To pójdź z Jess, lub Ash. Możesz nawet wyciągnąć Sam z więzienia. Ja się nie pisze.

Emilly: Dobra. Niech Ci będzie. Zostane z tobą.

Ja: Ale....

Usiadła obok mnie. Obiołem ją ramieniem.

Ja: Tylko nie zadawaj głupich pytań dotyczące piłki.

MIKE:
Jess śpi.  Ja właśnie robie porządki w szafie. Znalazłem książkę, którą dostała ode mnie  Jess.  Przeczytała ją 3 razy. Mam gust do prezentów. Ostatnio dostałem awans i pojechałem z tej okazji z nią do spa. Nawet, przydało mi się to. Dzień odpoczynku. Po chwili usłyszałem kroki.

Jessica: Hejka. Co porabiasz?

Ja: Właśnie sprzątam. Znalazłem twoją, ulubioną książkę.

Jessica: Szukałam ją wszędzie. Dzięki bardzo.

Z radością przytuliła mnie. Wzięła mnie za rękę i zaprowadziła mnie na obiad, który przedtem przygotowała.

SAM:
Siedzę w szpitalu psychiatrycznym. Przez ostatnie dni patrze jedynie na plakaty znajdujące się w moim pokoju. Osoba, z którą rozmawiam to stróż nocny. Jedynie myślę o Ashley i Chrisie. Nie wiem dlaczego chciałam ich krzywdzić. Byłam głupia. Racja, kiedyś podkochiwałam się w blondynie, ale zawsze chciałam by był szczęśliwy. Kiedy widziałam jak przytula Ashley z taką miłością i troską, nie mogłam ich skrzywdzić.    Wychodzę dopiero za rok.

JOSH:
Umówiłem się na spacer z kuzynką Chrisa. Nazywa się Sharon, ma 18 lat, znam ją od wesela najlepszego kumpla. Zaprzyjaźniliśmy się bardzo. Jest wspaniała. Interesuje się tym samym co ja. Chyba się w niej zakochałem, ale ja jestem duchem, a ona człowiekiem. Nie wiem jak to będzie. Po chwili zobaczyłem ją biegnącą.

Sharon: Cześć Josh. Jak tam? Nie spóźniłam się?

Ja: Jesteś nawet przed czasem. Wszystko spoko.

Sharon: To dobrze. Właśnie widziałam twoją mamę. Wracała z zakupów i była bardzo smutna. Nie wiem dlaczego.

Ja: Szkoda.

Sharon: No. To co idziemy?

Ja: Jasne.

Chciałem ją złapać za rękę, ale nie udało mi się. Wielki minus tego bycia duchem jest taki, że nie mogę nikogo i niczego dotknąć. Poczliśmy do kawiarni. Ja nic nie piłem, a ona wzięła sobie latte. Rozmawialiśmy do wieczora. Było bardzo miło. Z każdą chwilą nasze twarze się praktycznie, powoli stykały. Zarumieniła się.

Ja: Wiesz Sharon. Od wesela Chrisa, chciałem Ci coś powiedzieć, ale nie wiedziałem jak.

Sharon: Ja też miałam coś do wyznania, ale ......

Przerwałem jej niezręcznym pocałunkiem. Zamiast się gniewać, czy cokolwiek mówić odwzajemniła go. Wyciągnąłem rękę chcąc ją dotknąć po policzku i nagle poczułem.... Oderwaliśmy się od siebie. Gdy spojrzała na mnie, nie wiedziała co powiedzieć.

Sharon: Josh.... Ty jesteś żywy.... ale jakim cudem?

Ja: YYYYYYY. Ja nie.....wiem... kuźwa mać. Jestem ŻYWY.

Po chwili szczęśliwa Sharon przytuliła mnie tak mocno jak potrafiła. To był istny cud.

Sharon: Bo ja chciałam powiedzieć, że podobasz mi się. Miałam gdzieś to, że jesteś duchem. Chciałbym być z tobą.

Ja: Wyjęłaś mi to z ust. Ale nie to, że ty jesteś duchem, tylko, że .......

Tym razem ona mi przerwała pocałunkiem. Jeny. To jest pokręcony, ale i też piękny dzień.

CHRIS:
Wracałem właśnie z pracy. W domu czeka na mnie moja Ash z obiadem. Po chwili podeszły do mnie dwie dziewczyny, które poprosiły mnie o spróbowanie nowej coca coli o smaku limonkowym. Wziąłem do ręki i wypiłem próbkę z napojem. Dziewczyny zaczęły rozbierać się do majtek i staników. Zaprowadziły mnie do jakiegoś klubu. Nie chciałem tam iść, ale moje ciało odmawiało mi posłuszeństwa. Było dużo ludzi i grała głośna muzyka. Po chwili poczułem lekkie porządanie. Pewnie te dziewczyny coś dodały do tej próbki. Byłem głupi że to wziąłem. Jedna z dziewczyn zaczęła mnie całować, a druga trzymała za ręce i tak na zmianę. Podobało mi się to.

5 GODZIN PÓŹNIEJ

Po chwili odsknołem się. Rękoma odepchnołem całującą. Drugiej jakoś nie było. Oburzona zaczęła znowu się do mnie podwalać, lecz ja sięgnąłem po szklankę coli i oblałem ją całą. Spojrzałem do telefonu. Ash dzwoniła 30 razy. Szybko wyszedłem z klubu i pobiegłem w stronę domu. Wszedłem do środka.

Ja: Nawet nie wiesz co mi się przydarzyło w pracy. Żeby przedłużyć mi ją o 5 godzin. Ash?

Na stole był przygotowany obiad. Przy lodówce były spakowane walizki. Ash wyszła całą rozmazana z łazienki.

Ashley:  NIE CHCE CIĘ WIDZIEĆ NA OCZY. Widziałam jak się bawisz z tymi lalami pustymi. Mike i Jess byli w tym miejscu i wysłali mi film z twoim cyrkiem.

Ja: Kotek. Mogę to wyjaśnić.....

Ashley: Nie chce. Obiecałeś mi! Przysięgałeś!

Ash zdjęła pierścionki z palców i rzuciła na podłogę.  Wzięła swoje rzeczy i kierowała się do wyjścia, szybko jednak złapałem ją za ramię.

Ja: Ash. Wysłuchaj mnie! Ja....

Ash: Ty mnie lepiej zostaw.

Oderwała się i wyszła. Nigdy przedtem nie byłem tak zrozpaczony.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top