Niespodzianka?

Przyszedł dzień wyjścia ze szpitala. Ash nic o tym nie wie. Mówiła przedtem, że idzie na zakupy z Jess, więc mogę przygotować niespodziankę, którą jest romantyczna kolacja. Zrobiłem tego dnia sobie wolne od pracy jaką jest bycie informatykiem w najleprzej szkole licealnej, gimnazjalnej i podstawowej. Stałem za drzewem i wpatrywałem się w drzwi, przez, które wyszła Ashley. Była bardzo ładnie ubrana. Gdy pojechała do Jess, pobiegłem szybko do domu, by nikt mnie nie widział. Wiem, że dziewczyny długo robią zakupy, więc miałem dużo czasu. Posprzątałem w nim, przygotowałem stół na kolację, przyrządziłem jedzenie i ubrałem się w mój najlepszy smoking. Po chwili usłyszałem kroki. Napewno to Ash. Poszedłem do drzwi by jej otworzyć, lecz to nie była Ashley, tylko moja koleżanka za studiów Angela.

Ja: Hej. Co ty tu robisz? Nie zapraszałem Cię.

Angela: Ja tylko chciałam Cię odwiedzić.

Weszła do środka.

Angela: Uuuu ale wystrojono tu. Widzę, że szykuje się randka. Co?

Ja: Pewnie. Czekałem na narzeczoną, ale przyjechałaś ty. A skąd znasz mój adres?

Angela: Widziałam jak z dziewczyną kilka dni temu z tąd wychodzisz.

Ja: Mószę Cię niestety wyprosić, gdyż czekam na ważną mi osobę.

Dziewczyna popchneła mnie na kanapę tak mocno, że aż się na niej położyłem. Podeszła do mnie, rozpieła bluzkę i zaczęła trzymać moje ręce. Chciałem ją odepchnąć, lecz nie dawała mi na to.

Ja: Co ty robisz?! Zostaw mnie!

Angele: Teraz nigdzie nie pójdziesz. Jesteś mój.

Zaczęła mnie całować. Opierałem się. Co ta cholera sobie wyobraża. Nigdy nie zostawię Ash. Tylko ona się liczy. Po chwili usłyszałem otwierane drzwi. To była Ash.

ASHLEY:
Weszłam do domu. Przed moimi oczami widziałam Chrisa miziającego jakąś dziewczynę. Oniemiałam. Zaczęły lecieć mi łzy. Jak mógł coś tak obrzydliwego zrobić.

Ja: Widzę, że się dobrze bawicie!!! *powiedziałam zapłakana*

Odwrócili się do mnie. Chris odepchną od siebie dziewczynę.

Angela: No to może już pójdę.

Złapałam ją szybko za nadgarstek.

Ja: Nie waż się więcej zbliżać do Chrisa!
*powiedziałam groźnie*

Przestraszona wyszła z domu. Chris podszedł do mnie.

Chris: Słońce, ja to mogę wyjaś.....

Ja: Nie chce twoich wyjaśnień. Czemu to zrobiłeś co? Zrobiłam Ci coś złego?

Chris: Ash. Proszę!!

Wyszłam z domu. Nie chcę na niego patrzeć.

CHRIS:
-Ash zostań! Ash, Ash!

Zaczęła biec do lasu. Nie chcę by coś jej się tam stało. Pobiegłem za nią. Była szybsza. Nie mogłem jej tam znaleźć. Po chwili usłyszałem czyjeś kroki. Zauważyłem jakiegoś gościa, noszącego nieprzytomną Ashley. Miała podbite oko. Był to Dr. Hill. Był bardzo zły. Spojrzał ma mnie, położył Ash na ziemi i zaczęliśmy się bić. Na szczęście byłem od niego silniejszy. Walnołem go mocno w twarz, że aż padł na ziemię. Zaniósłem Ashley do domu. Położyłem ją na kanapie i czekałem aż się obudzi. Na szczęście wstała. Spojrzała na mnie, lecz bez uśmiechu tylko ze łzami w oczach.
Złapałem ją za rękę.

Ja: Ash. Kocham Cię i żadna inna dziewczyna tego nie zmieni.

Ashley: Tak? To czemu się z nią miziałeś? Ale mnie głowa boli!

Ja: To ona się miziała, nie ja! To koleżanka za studiów. Zawsze była trochę popieprzona. Ash zaufaj mi. Zawsze byłaś dla mnie najważniejsza. Przygotowałem dla nas kolację, a i nijaki Dr. Hill niusł Cię i chyba uderzył bo masz śliwę na twarzy, ale spokojnie. Uratowałem Cię z jego rąk i teraz leży gdzieś w lesie.

Zauważyłem na jej twarzy lekki uśmiech. Przytuliłem ją.

Ja: Nawet nie wiesz jak mi Cię brakuje. Za każdym razem, gdy gdziekolwiek idziesz bezemnie.

Ashley: Chris. Mam nadzieję, że mogę Ci w tej sprawie zaufać. Ja toleruje szczerość. Nawet jaka ona by nie była.

Ja: Ja przez wszystkie nasze wspólnie spędzone chwile, mówiłem Ci całą prawdę. Zawsze możesz mi wierzyć. Chodźmy do stołu. Kolacja jest jeszcze ciepła.

Zjedliśmy kolację. Była bardzo romantyczna atmosfera,a Ash cała szczęśliwa. Gdy wstała od stołu chcąc pozmywać naczynia podszedłem do niej i podniosłem w górę.

Ashley: Chris. Co ty robisz?

Ja: To na co od dawna nadeszła pora.

Ashley: Czyli na co?

Ja: Na kochanie się z moim słoneczkiem.

Poszedłem z Ash do sypialni. Wbiła się w moje wargi, podczas czego zacząłem zdejmować jej ubranie jak i sobie. Weszliśmy pod kołdrę.

Ashley: Kocham Cię Chris.

Ja: Ja Ciebie też słońce.

I zaczęła się zabawa.😍😌😏

NASTĘPNEGO DNIA

ASHLET:
Dziwnie się czuje. Plecy mnie bolą. Pierwszy raz mi się to zdarzyło. By nie obudzić Chrisa, ubrałam piżamę i poszłam do łazienki. Znalazłam w jednej z kosmetyczek test ciążowy. Na wszelki wypadek sprawdzę. Nie mogłam w to uwierzyć. Test okazał się być pozytywny. Poszłam do sypialni. Chris już wstał. Miał na sobie już bokserki.

Chris: Cześć kotek. Co się stało?

Ja: To że będziesz ojcem.

Chris: Co ty mówisz? Chyba się przesłyszałem.

Ja: Nie Chris. Ja jestem w ciąży.

Chris: Co? O Jezu. Naprawdę? Ale się cieszę.

Uśmiechnął się, wstał z łóżka i przytulił mnie.

Ja: Jest jeden problem. Jeszcze nie jesteśmy małżeństwem.

Chris: Spokojnie Ash. Ja już wszystko miałem zaplanowane. Za dokładnie miesiąc bierzemy ślub w urzędzie. Będzie szybciej.

Ja: To już jestem spokojna.

Z radością na twarzy podniósł mnie do góry, a ja objęłam go nogami wokół bioder. Patrzyliśmy sobie w oczy. Nigdy nie widziałam przystojniejszego mężczyzny od niego.

Chris: Będziesz najlepszą mamą. Czuję to.

Ja: A ty najlepszym tatą. Kocham Cię.

Chris: Ja Ciebie bardziej.

Zastygliśmy w namiętnym pocałunku.
To były miły 4 minuty. Położył mnie znów w łóżku i zaczął całować nasze przyszłe dziecko.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top