Kocham Cię. <3
CHRIS:
Ash znowu się rozpłakała. Tym razem ze szczęścia. Przytuliła mnie tak mocno jak tylko umiała.
Ashley: Myślałam, że nigdy tego od ciebie nie usłyszę. Tak, z wielką radością.
Po chwili złapałem ją za biodra i bez słowa zamarliśmy w namiętnym pocałunku.
ASHLEY:
Jestem bardzo szczęśliwa. Sądziłam, że dzisiejszy dzień będzie okropny, a okazał się wspaniały.
CHRIS:
Moje sny się w końcu spełniły. Jestem wreszcie szczęśliwy wraz z Ash. Nikogo nigdy tak nie kochałem jak ją.
Ja: Kocham Cię. Nawet nie wiesz jak bardzo.
Zarumieniła się. Spojrzała na zegarek. Była 21.00
Ashley: Jest już późno. Mószę iść.
Ja: Zostań jeszcze. Nie chciałbym zostać dzisiaj sam w domu.
Ashley: Spokojnie Chris. Mieszkam centralnie nad tobą. (w bloku)
Zawsze będę przy tobie.
Ja: Tak samo jak ja.
Pocałowała mnie w policzek i poszła. Jest moim największym skarbem. Nie chcę żeby coś się jej stało. Po chwili zadzwonił do mnie Matt.
Matt: Hejka Chris. Co porabiasz?
Ja: Dokładnie przed chwilą wyszła ode mnie Ashley.
Matt: Serio? Coś cie robili?
Ja: Nic niezwykłego, tylko to, że powiedziałem jej wszystko co do niej czuje, zastała moją dziewczyną i ...
Matt: Gratuluję Ci stary. Wreszcie się na to odwarzyłeś. Jestem z ciebie dumny. Czy pozwolisz mi bym o tym poinformował Mike'a, Emilly i Jessike?
*spytał bardzo oficjalnie*
Ja: Jasne. Nie ma problemu.
Matt: Przyznaj się. Kiedy zabierasz ją na randkę i gdzie?!
Ja: O tym powiem Ci potem.
Matt: Dobra. Niech Ci będzie, ale jak coś to mam dla ciebie wspaniałe miejsce na kolacje z Ash. Na ul. Chester jest restauracja. Normalnie 1 klasa. Mój tata jest właścicielem i poproszę go dla ciebie o najlepszy stolik, zniżkę i kwiaty dla Ashley.
Ja: Jej Matt. Dzięki wielkie. Wspaniały pomysł. Jak ja Ci się mogę odwdzięczyć?
Matt: Znajdzie się coś, ale jak na razie jest spoko. Kiedy dasz mi znać to wyślę Ci całe info SMSem.
Ja: Spoko. To nara.
Matt: Cześć.
Jejku. Matt jest świetny. No to mam już miejsce na kolację. Zaproszę ją jutro na piątek. Oj. Która to godzina. Ale mi się się chce spać. Głośno ziewnąłem i jak zabity rzuciłem się na łóżko.
NASTĘPNEGO DNIA
ASHLEY:
Jest 12.00, leżę i nie chce mi się nic robić. Zostałam sama. (Jeszcze mam Chrisa) W domu mogę jedynie pogadać z psem, ale to co innego. Nie mam mamy i taty. Szkoda, że dopiero wczoraj dowiedziałam się, że byłam adoptowana.
Nie fajnie z ich strony. Z Emilly i Jess nie mam kontaktu, gdyż pojechały na jakąś wycieczkę, nie wiem co się dzieje z Sam. Nie mogę się do niej dodzwonić. Zobaczyłam, że mój pupil chciałby się przejść do parku. Nie potrafię mu odmówić. Schodząc po schodach usłyszałam zamykane drzwi. To był Chris. Wychodził właśnie z domu. Gdy mój pies zauważył blondyna od razu pobiegł do niego i zaczął go lizać po łydce.
Ja: Hej. Zostaw Chrisa. *Krzyknęłam do niego*Sorki. Widać bardzo Cię lubi.
Chris: Ale ja jednak bardziej lubię jego panią.
Podszedł i pocałował mnie na przywitanie.
Chris: Gdzie idziesz?
Ja: Wyciągną mnie na spacer. Będzie mi miło jeśli pójdziesz z nami.
Chris: Z wielką radością przejdę się z tobą... i twoim pupilem. Oczywiście.
Złapał mnie za rękę i wyszliśmy razem z bloku.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top