Rozdział 30
*Oczami Lea*
Mieszkanie Thomasa i jego siostry mieściło się w dużym bloku, zaś miasteczko okazało się być wcale nie tak malutką mieściną. Wreszcie dotarłam do jakiegoś cywilizowanego miejsca z którego było o wiele więcej możliwości ucieczki. W razie co zawsze mogłam wskoczyć w pierwszy lepszy pociąg i po prostu modlić się, aby nikt nie zapytał mnie o bilet. Właściwie miałam to w planach od razu po dotarciu do domu Thomasa. Chłopak jednak zatrzymał mnie na tyle długo, że spędziłam u niego praktycznie cały dzień. Rozmawialiśmy bardzo dużo. Po południu chłopak zamówił pizzę, a ja nie miałam chęci znowu włóczyć się sama, nie wiedząc gdzie się podziać, zostałam więc dłużej, niż planowałam zostać.
– I co dodzwoniłaś się do mamy? – spytał Thom.
– Nie. Wygląda na to, że ma wyłączony telefon – odpowiedziałam, oddając telefon Thomasowi i siadając bezsilnie na jedno z kuchennych krzeseł.
W głowie wirowały mi pytania. Dlaczego moja matka wyłączyła telefon? Nigdy tego nie robiła, musząc ciągle odbierać ważne telefony od klientów. Praktycznie więc nie rozstawała się z komórką. A tymczasem wszystko wskazywało na to, że go wyłączyła. Nie chciała się z nikim kontaktować? Albo nie chciała odbierać natrętnych telefonów? Może ktoś jej groził? Cholerny Ian, to wszystko przez tego człowieka, gdyby nie wtrącił się w życie matki. W nasze życie. Nic wtedy by się nie wydarzyło. Żylibyśmy sobie normalnie, tak jak to było dotychczas. Lukas, ja i nasza zapracowana matka.
– Dzisiaj piątek, jestem umówiony ze znajomymi w jednym z lepszych klubów w mieście. Może chciałabyś pójść...
– Muszę uciekać Thomas – przerwałam mu. – Dziękuję za gościnę, podziękuj siostrze za czyste ubrania. Obiecuję, że gdy tylko dotrę do domu skontaktuję się z tobą. – Pokazałam karteczkę z numerem telefonu, a chwilę później wsunęłam ją w tylną kieszeń jeansów.
– Nie ma sprawy. Gdybyś poszła ze mną do klubu moglibyśmy mówić, że twój dług został spłacony.
Jego niebieskie oczy uważnie wpatrywały się we mnie. Jego cienkie usta wygięte były w lekki uśmiech, pełen nadziei i wiary. Spojrzałam na ułamek sekundy na jego dłonie. Kciuki miał zaciśnięte.
Oparłam się o oparcie krzesła i chwyciłam w rękę kubek ciepłej herbaty. Czas mnie naglił. Nie miałam czasu na imprezy, a co dopiero chęci na nie.
– Ok, jeśli uważasz, że to wystarczy, to mogę wpaść na godzinkę, ale później od razu jadę, ok?
– Tak, oczywiście. Dworzec kolejowy jest rzut beretem od klubu. – Urwał na moment, by zmienić temat. – Bo wiesz, moi znajomi ciągle twierdzą, że nie znajdę sobie dziewczyny. Chciałbym wreszcie im pokazać, że potrafię poznać kogoś fajnego.
– Musiałbyś być bardziej otwarty – oznajmiłam przyjaźnie.
– Tak uważasz?
– Tak. To klucz do sukcesu. Jeśli będziesz patrzeć na dziewczyny, tak jak patrzyłeś na mnie przy wydawaniu klucza do pokoju, to żadna nie będzie cię chciała.
– Wiem, że czasem potrafię być oschły. – Skrzywił się. – Czyli pójdziesz ze mną?
– Ale tak jak już mówiła tylko godzinka.
Po godzinie dwudziestej byliśmy już w tym jednym z najlepszych klubów, który okazał się być czymś w rodzaju meliny. Drewniane, długie lady zalane były piwem i innymi trunkami, a Thomas i jego znajomi po godzinie najgłośniejsi ze wszystkich. Siedziałam na krańcu, odmawiając najmniejszego kieliszka. Próbując co chwila wydostać się na dwór, lecz zatrzymywało mnie nowo poznane towarzystwo. Pytali o wszystko, a następnie opowiadali swoje życiowe historie. Jednym z przyjaciół Thomasa był Logan. Z nich wszystkich, to właśnie on zachowywał się najnormalniej... no i najmniej pił. Wydawał się najciekawszą osobą, a na dodatek był naprawdę przystojny.
Kiedy wreszcie znalazłam szansę, aby wyrwać się z ich rąk, próbowałam ją wykorzystać, lecz wtem zatrzymywał mnie Logan wraz z Thomasem.
– Jeszcze jedną chwile! – mówił wciąż, a ja godziłam się patrząc na jeansy pożyczone od jego siostry. – Napij się! – Zaprzeczyłam, kiedy podał mi kieliszek wódki. – Jednego! Tylko jednego.
– Nie, naprawdę dzięki. Mam słabą głowę.
Logan usiadł obok na jednym z wielu wysokich stołków z czarnej skóry, gdy Thomas zajął się rozmową z jakąś nowo poznaną dziewczyną. Chłopak o kruczoczarnych włosach chwycił jeden pusty kieliszek, a następnie poprosił barmana o wódkę i sok. Z uśmiechem na twarzy patrzył to na mnie, to na kieliszek do którego pomału wlał alkohol, a następnie zabarwił go na niebiesko. Gdy skończył przysunął go bliżej mnie, gestem pokazując, abym spróbowała. Jego czarne jak smoła oczy, lekko już przekrwione wpatrywały się w moje.
– Nie powiesz mi chyba, że nie spróbujesz mojego specjału? Kiepski ze mnie barman, to prawda, ale pochwalę się, że robię dobre Mojito.
– Tak, Chłopak robi wyśmienite drinki! – dodał krzykiem Thomas, obejmując Logana.
– Spróbuj najpierw tego. – Przysunął alkohol bliżej mnie. – Później mogę zrobić ci Krwawą Mery.
– Ok, zmoczę usta.
– Nie! No jak zmoczysz tylko usta? To jakbyś powiedziała najsławniejszemu kucharzowi, że skubniesz danie widelcem! Trzeba wziąć całość naraz.
Zaśmiałam się odtrącając kieliszek, który chłopak przysunął mi blisko ramienia.
– Nie mogę, Logan. Przyszłam na chwilę, by potowarzyszyć twojemu koledze. Radzi sobie dobrze beze mnie, więc myślę, że moje zadanie zostało wykonane.
– Od jednego kieliszka nic ci się przecież nie stanie, prawda? Wypijesz, ocenisz, jak mi wyszło, a następnie cię puszczę, ok? A właściwie nawet odprowadzę na pociąg, jeśli będziesz chciała. Ale spróbuj!
Zamyśliłam się na moment wpatrując w mały kubeczek z zielonkawym już płynem. Nic nie stało na przeszkodzie, by go spróbować. Od kieliszka jeszcze nikomu nic się nie stało. Przyznać jednak musiałam, że nie byłam pewna, jak mój organizm na to zareaguje.
– Tylko jeden – nalegał, a jego palec wskazujący delikatnie popchnął kieliszek w moją stronę.
– Ok, ale tylko jeden – odparłam przewracając oczami i nie myśląc więcej łykając cały płyn. Płomień zapłoną w moim gardle, a ja skrzywiłam się, łapiąc powietrze przez usta.
– Jej!!! – zawył Logan, klaszcząc, czym przykuł uwagę innych swoich znajomych. Ryknęli radośnie dopingując mnie do łyknięcia drugiego. Odmówiłam, wycierając łzy, które wypłynęły z moich oczu.
– Masz, pij – poradził Logan, przysuwając szklankę soku. Prędko wzięłam kilka łyków, by ugasić płomień w gardle. Otrząsnęłam się, wiedząc już, że picie nie należy do najprzyjemniejszych. – I jak smakowało?
– Szczerze? Okropne. Fu! Teraz czuję, że już muszę skorzystać z łazienki, zaraz wrócę.
– Nie ma sprawy, łazienki są po prawej.
Podniosłam się z dotychczasowego miejsca i wolnym krokiem dotarłam do toalet. Kolejka ciągnęła się, aż na korytarzu, więc ustawiłam się i czekałam. Po dobrych dziesięciu minutach wreszcie nadeszła moja kolej, chociaż żałowała, że po prostu nie postanowiłam skorzystać z męskiej, która zazwyczaj była wolna.
Kiedy już zdziałałam co musiałam, opuściłam łazienki i z zamiarem pożegnania się z Thomasem poszłam korytarzem na salę główną, gdzie tłumy były jeszcze większe, niż wtenczas gdy stąd wychodziłam. Głośna muzyka dudniła mi w głowie, a uszy wydawały mi się zapchane. Wróciłam na swoje miejsce, gdzie przy ladzie spotkałam tylko Logana.
– Gdzie Thomas? – spytałam.
– Tańczy – odpowiedział z uśmiechem. – Twój sok, napij się, pilnowałem ci.
– Dzięki – odparłam, próbując wypatrzeć Thomasa i biorąc mimowolnie kilka łyków.
– Może zatańczymy? – zaproponował. Spojrzałam na niego nieprzekonana. Pragnęłam już opuścić to miejsce. – I tak pewnie chcesz się z nim pożegnać. Chwilę mu to zajmie, więc i my możemy spędzić te trzy minuty dobrze.
– Em. Jasne. Pewnie. Jak najbardziej... chyba.
Chłopak ujął moją dłoń, a ja na odchodne wzięłam duży łyk napoju z mojej szklanki. Logan poprowadził nas między tłumem do miejsca, które zdawało się najmniej zatłoczone. Zaczęliśmy bujać się w rytmie muzyki. W miarę daleko od siebie, ale na tyle blisko by się nawzajem słyszeć.
– Thomas opowiadał, że poznał cię w hotelu przy autostradzie. Dziwne miejsce dla takiej dziewczyny, jak ty.
– Przejeżdżałam akurat – odparła krótko, lecz prędko dodałam. – Jadę do mojej mamy, która mieszka niedaleko.
– Czyli twoja mama wie, że tu jesteś?
– No, no pewnie, że wie – skłamałam. Jego dłonie spoczęły na moich biodrach. Powoli zbliżaliśmy się do siebie, a mi kompletnie to nie przeszkadzało. Jego czarne oczy, które wyjątkowo mi się spodobały świeciły w kolorowym świetle. Uśmiech nie schodził z jego ust. Raz, czy dwa okręcił mnie wokół własnej osi, a moje nogi zaczęły się plątać.
– Przepraszam – powiedziałam, kiedy przez pomyłkę na niego wpadłam.
– Nie ma sprawy, trzymam cię – odpowiedział przyciskając mnie do swojego ciała.
– Jeszcze nigdy nie leciałam na nowo poznanego chłopaka – wybąknęłam, prędko zdając sobie sprawę, że to co powiedziałam było cholernie niestosowne. Logan zaśmiał się.
– A ja jeszcze nigdy nie miałem tak cholernej ochoty całować nowo poznanej dziewczyny.
Wstrzymałam oddech, kiedy sekundę później jego usta spoczęły na moich. Całował delikatnie, nie spiesząc się i wręcz delektując każdym najmniejszym zetknięciem naszych warg. Zamknęłam oczy, pozwalając trwać tej niecodziennej, lecz miłej chwili. Przez kilka chwil w mojej głowie coś wirowało. Prawdopodobnie zdrowy rozsądek, albo jego resztki walczyły z pokusą, której się poddałam. Przegrał jednak, a ja w całości oddałam się wspaniałemu momentowi beztroski. Wspólne chwile z nowo poznanym chłopakiem były chwilami wytchnienia, w których całkowicie zapomniałam o koszmarze w którym nadal siedziałam. Czułam się szczęśliwa i nie myślałam o niczym innym, dopóki nie obrócił mnie tyłem, a jego pocałunki nie zeszły na kark. Wtedy w wyimaginowany sposób w nosie poczułam znajomy perfum. Zapach dobrze mi znany. Zapach, który kręcił się przez kilka tygodni po naszym nowym domu, a zazwyczaj czuć go było na pierwszym piętrze. Harry.
Otwarłam szeroko oczy, by spojrzeć na chłopaka, który teraz całował mój odkryty bark. Perfumy Harry'ego zniknęły. Już ich nie czułam. Czarne włosy Logana muskały za to mój policzek, kiedy ten nie przerwanie obdarowywał mnie pocałunkami. Na nowo się im oddałam, nie myśląc o jutrze.
______________________________
Ups... co myślicie? :p
Ogólnie to nie chcę Was martwić, ale powoli zbliżamy się do końca tej historii... zostało już tylko kilka rozdziałów...
...pozostawię Was z tą pewnie średnio miłą informacją.
Do następnego rozdziału! <3
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top