Rozdział 4

Poprawki:

Rozdział został poprawiony. Niech więc nie zdziwią Was zmiany, które mogły zajść w tekście! :)


Wstałam od stołu i podeszłam do zlewu, aby umyć talerz mój i Lucasa, który już wesoło wybiegł na ogród się bawić. Elegancik i mama również skończyli jeść i poszli nadzorować poczynania kierowców, którzy nadal wnosili nasze meble.

   – Mam rozumieć, że mój też umyjesz? – spytał Harry ściszonym, uwodzącym głosem i ponownie wcisnął się bezczelnie w moją strefę komfortu. Zacisnęłam paznokcie na gąbce i zaczęłam ze zdenerwowaniem ruszać szczęką na boki.

– Czy wyglądam ci na sprzątaczkę? Twoim umorusanym łapą przyda się mycie – odpowiedziałam, mając na myśli jego tatuowane ramiona. Wcisnęłam mu namoczoną gąbkę w tors, przez co szybko powstała na koszulce mokra plama. Stróżka wody zmieszanej z płynem spłynęła niżej pozostawiając mokrą ścieżkę, aż do paska jego spodni.

– Wiesz, jeśli cie to podnieca mogę się zmoczyć cały – oznajmił, posyłając mi kąśliwy uśmiech.

– Mam dla ciebie tylko dwa słowa. Wal się. – Odeszłam na kilka kroku od chłopaka, kierując się do jadalni – I naczynia Iana i mojej mamy również umyj.

– Skarbie, to było więcej, niż dwa słowa. – Posłał mi buziaka i zabrał się do szorowania garów.

– Dupek – wyszeptałam.  

Zanim wyszłam z pomieszczenia spojrzałam na jego szerokie plecy, które teraz wyraźnie poruszały się w trakcie, gdy jeździł okrężnymi ruchami po talerzu. Stał na lekko rozstawionych nogach w samych czarnych skarpetkach i cicho nucił coś pod nosem. Potrząsnęłam głową i zamrugałam kilkakrotnie, by myśl o jego osobie odleciała hen daleko. To było nienormalne myśleć o swoim niedługo przybranym bracie, jak o potencjalnie atrakcyjnym chłopaku. Ale musiałam przyznać, że jego charakter, który był okropny, nie umywał się do jego wyglądu.

Weszłam do salonu, gdzie na pozawijanym w taśmy i folie stole siedziała moja mama. W ręku trzymała telefon komórkowy, w którym z pewnością czytała właśnie pocztę z nadzieją na nową ofertę pracy. Iana głos słychać było gdzieś na dworze, prawdopodobnie na dziedzińcu omawiał następny transport naszych mebli.

 – Lea, zaopiekujesz się Lucasem dzisiaj wieczorem? – spytała mama, nie podnosząc głowy znad ekranu komórki. – Mamy w planach zrelaksować się z Ianem w pobliskiej restauracji i wrócimy późno w nocy.

– A co z Harrym? – spojrzałam na nią wierząc w duchu, że doda, że Ian bierze synalka ze sobą.

– Jak to co? - podniosła na mnie wreszcie swój wzrok. – To jest też Harry'ego dom i będzie tutaj z wami.

– Nie ma mowy! Nie zostanę tu z nim! – warknęłam, ale mama uciszyła mnie. – On jest nienormalny. Nie chcę tu z nim zostać samemu w nocy. Ja go nawet nie znam, co jak mi będzie chciał coś zrobić?

– Nic ci przecież nie zrobię Lea, cholera, jesteś przecież moją siostrą to byłoby szalone. Nie gustuje w siostrach – odezwał się nagle Harry za moimi plecami. Jego głos był teraz zupełnie inny. Taki lekki, pogodny i bardzo przekonująco szczery. 

– No i masz odpowiedź – rzekła rodzicielka i wyszła drzwiami wejściowymi. Chłopak z uśmiechem odprowadził mamę wzrokiem.

– Cieszę się, że zostaniemy dzisiaj sam na sam – zakomunikował chłopak i puścił mi oczko.

– Ty zostaniesz sam na sam, ja będę z Lucasem! I ani nie waż się wejść na drugie piętro! Całkowity zakaz ubrudzonych tatuażami łap w moim holu! – ostrzegłam, pokazując groźnie palcem w jego stronę. 

Zostawiając go samego, poszłam schodami na górę do swojego pokoju, gdzie z radością spostrzegłam moje duże łóżko stojące przy bocznej ścianie. Noc na materacu jakoś wielce mi nie przeszkadzała, ale w końcu własne wyrko, to własne wyrko. Ułożyłam na nim pościel, a później wygodnie położyłam się i wtuliłam w pierzynę. Czułam się dziwnie w nowej sytuacji, przypominało mi to wycieczkę do miejsca w którym nigdy nie chciałam się znaleźć. Podłożyłam sobie poduszkę pod głowę i wpatrywałam się w sufit. Drzwi od pokoju były szeroko otwarte i zauważyłam kątem oka, jak jakiś ciemny cień kilkukrotnie się poruszył. Poderwałam się do pozycji siedzącej i nagle usłyszałam jakieś dziwne, niezidentyfikowane dźwięki. Powoli i po cichutku wstałam z łóżka i opierając się o drzwi wyjrzałam ostrożnie na hol. Nagle z pomieszczenia umieszczonego naprzeciwko pokoju Lucasa wyszedł sam Lucas, a ja krzyknęłam w niebo głosy. 

 – Wystraszyłeś mnie, co się tak podkradasz? – spytałam. Zmierzył mnie zdziwionym wzrokiem. 

– Nie podkradam, wyciągałem swoje zabawki. – Pokazał ręką na pudła, które stały obok drzwi.

- To od teraz już masz dwa swoje pokoje? – zaśmiałam się i zaczęłam pomagać mu wypakowywać jakieś kolekcjonerskie figurki i pełno koszykarskich gadżetów. – Ten zegar w kształcie piłki powiesimy u ciebie w sypialni, co ty na to?

– Jasne, świetny pomysł, mam jeszcze masę plakatów do przylepienia. Pomożesz mi je pozaczepiać na ścianę? – Przytaknęłam głową i biorąc pudło z obrazkami weszłam z chłopakiem do jego pokoju

Po kilku godzinach, gdy słońce zaszło już prawie za horyzont, a noc zbliżała się dużymi krokami, pomieszczenie Lucasa wyglądało o wiele przytulniej. Szczególnie po założeniu lamp, które rozświetliły pokój ciepłym światłem. W czasie gdy dekorowaliśmy, kierowcy wnieśli mu nowe łóżko, które ramę nad głową miało w kształcie kosza, zaś poduszki przypominały piłki koszykowe. Musiałam przyznać, że Ian i mama postarali się. Lucas skakał z radości widząc wszystkie jego ulubione i nowe rzeczy na miejscu. Z pewnością poczuje się bardziej jak w domu. 

  – Teraz idziesz się myć – powiedziałam, a ten zrobił słodkie oczka. – Dobra dzisiaj nie śmierdzisz. Jeden dzień możesz sobie darować, ale już proszę połóż się spać, ok?

– Aaa... – zaczął i już wiedziałam, że zaczyna swoje wieczorne, przeciągające gierki. – Jestem głodny, zrobisz mi kakao i chleb z nuttelą?

– Ok, ale jak przyjdę masz leżeć w pidżamie w swoim nowym, pięknym, koszykarskim łóżku, jasne? – Lucas zaśmiał się i poszedł szukać nocnych ciuchów, ja zaś udałam się na dół do kuchni. 

W salonie spotkałam Harry'ego, który siedział sam na sofie przy zgaszonym świetle i wpatrywał  zahipnotyzowany w telefon. Ominęłam go bez zbędnych komentarzy z jego strony, ani nawet bez bezużytecznych spojrzeń w moją stronę. 

Nalałam mleka do kubka i wsadziłam je do mikrofalówki. W czasie gdy napój się grzał, zrobiłam dwie kanapki z czekoladą i opierając się oblat czekałam na dźwięk zakończenia. Niespodziewanie poczułam czyjeś ręce na moich biodrach, które pociągły mnie lekko do tyłu. Moje oczy rozszerzyły się. Szybko się odwróciłam, dostrzegając tuż przed sobą wesołego synalka Iana.

– Co ty robisz, idioto?! – wrzasnęłam, mierząc go wściekłym wzrokiem i odpychając go od siebie rękami.

– Wiem, że tego chcesz, teraz mamy w końcu szanse – powiedział bezpośrednio i przycisnął mnie swoim ciałem do blatu kuchennego. Jego głowa obróciła się jak do pocałunku i sunęła w stronę mojej. Przejechał koniuszkiem języka po swoich różowych ustach.

– Oszalałeś?! – próbowałam go odepchnąć po raz kolejny dłońmi, lecz on chwycił je i przygwoździł swoimi do stołu. 

Moje serce zaczęło mocniej bić, kiedy jego twarz znalazła się tuż przy mojej. Poczułam jego miętowy oddech, który wlatywał do moich lekko rozchylonych ust. Odchyliłam i obróciłam głowę, lecz ona szybko zderzyła się z wiszącą szafką kuchenną. Czułam się niekomfortowo, kiedy tak wpatrywał się we mnie. Chciałam się uwolnić, nie miałam ochoty czuć jego dotyku na mojej skórze. Chociaż nic złego na razie mi nie robił, zbierało mi się napłacz, zacisnęłam powieki, a ramiona zaczęły mi się trząść.

   – Nie bój się mnie – odezwał się spokojnie i chwycił za mój podbródek. –Chcę się tylko tobą zaopiekować. Wiem, że tego potrzebujesz. 

– Jesteś chory! Ja się ciebie boję, człowieku, sama nie wiem co masz w tej swojej głowie! Jesteś strasznie nachalny! Moja matka opowiadała, że leczyli cie w jakimś psychiatryku! – krzyknęłam z obrzydzeniem, a łza słynęła po moim policzku.

Chłopak skrzywił brwi i odwrócił ode mnie wzrok. Jego dłoń nadal spoczywały na  jednej z moich. Moja klatka piersiowa unosiła się gwałtownie i opadała. Podciągnęłam nosem, czując, że zaraz rozryczę się nie na żarty. Nagle ręka Harry'ego zacisnęły się na mojej. Jęknęłam cicho, czując, że jego dotyk zaczyna sprawiać mi ból. 

– Puść! To boli! – Próbowałam za wszelką cenę wyrwać swoją dłoń spod jego uścisku. – Harry! Puść mnie!

Bez rezultatów wbijałam moje długie paznokcie drugiej ręki w jego skórę. Chłopak w ogóle nie zwracał na to uwagi, pomimo bólu, który czuć musiał. Czerwone ślady, które pozostawiały moje paznokcie, były coraz bardziej widoczne na jego skórze. Jego mina jednak wskazywała na to, że nie odczuwa tego w najmniejszym stopniu.

– Co jeszcze ci pieprzyła?! – warknął widocznie rozzłoszczony i ponownie spojrzał na mnie. Jego nos zetknął się z moim. Oddaliłam się na tyle ile mogłam.

– Że stawiali cie do pionu i leczyli z uzależnienia – odpowiedziałam z wahaniem.  

Chłopak zaśmiał się, widząc moje łzy spływające po policzku. Starł jeden z nich, gwałtownie chwytając mnie za podbródek.

   – I czego ryczysz, siostrzyczko. Tak właśnie było, masz za braciszka wielkiego psychopatę i narkomana, cieszysz się? Mam nadzieje, bo czeka cie ze mną wiele następnych lat. I skarbie, nie oszukujmy się, znamy naszych rodziców, pracoholików, których ciągle nie ma w domy. Będziemy mieli wiele czasu tylko dla siebie. Mnie to bardzo cieszy, a ciebie księżniczko?

Przełknęłam głośno ślinę, gdy on otarł ponownie opuszkiem palca mój policzek z kolejnych łez, które już regularnie wypływały z oczu. Zjechał niżej hacząc delikatnie o moją dolną wargę. 

   – Nie dotykaj mnie. – Zebrałam w sobie siły i odepchnęłam go. Wyciągnęłam pospiesznie kubek z ciepłym mlekiem, dosypałam łyżeczkę kakao i wzięłam talerz z kanapkami. 

Kiedy chwiejnym krokiem doszłam do pokoju Lucasa, on grzecznie leżał w łóżku jak zwykle ze swoją piłką i przyglądał się nowym poduszką. Położyłam kanapki na stoliku nocnym i zapaliłam stojącą obok lampkę. 

  – Długo cie nie było. Czemu płakałaś Lea? – spytał mnie podejrzliwie.

– Poparzyłam się mlekiem – skłamałam, by nie wiedział co naprawdę się wydarzyło.

Nie chciałam by wiedział, że Harry ma skłonności do agresji i upatrzył sobie mnie. Wolałam, aby żył w kłamstwie, że jego starszy brat nauczy go kiedyś grać w piłkę nożną, albo pomoże w zagadaniu do dziewczyny, jak dorośnie. Pragnęłam, by wiedział, że ma normalną rodzinę i że jego matka wcale nie jest beznadziejna w wyborze nowych kandydatów na mężów. 

–Wiem, że jesteś silna dla mnie, a gdy nie patrze to się rozczulasz – powiedział, a ja nie mogłam ukryć zdumienia. Nadal wydawało mi się, że to mały, nic nie świadomy Lucas, jednak wszystko pomału się zmieniało. Mój brat dorastał. 

–Dobra, jak już zjadłeś, to pora spać. Jutro następny ciekawy dzień w nowym domu.

Zgasiłam bratu światło w pokoju i przymknęłam drzwi. Na palcach, jak gdyby cały dom spał w najlepsze poszłam do swojego pokoju, w którym panowała ciemność. Zatrzasnęłam drzwi i błądząc dłonią trafiłam na włącznik światła. To co ujrzałam przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Harry siedział w samych bokserkach na moim łóżku. Zasłoniłam dłonią oczy. 

–Co ty do jasnej cholery...
–E! Nie możesz krzyczeć – przerwał mi szeptem, a ja spojrzałam na niego między palcami. Drwiący, wkurzający mnie uśmieszek nie schodził z jego twarzy.

–Bo?Jestem w swoim domu, a właściwie we własnym pokoju – odkrzyknęłam szeptem.

–Ale twój brat śpi za ścianą. – Wskazał kciukiem na boczną ścianę. – Chyba nie chcesz by miał traumę, że starszy brat spędza noc nago u młodszej siostrzyczki, prawda? 

 Zacisnęłam szczękę i pięści.

–Wyjdź stąd natychmiast. – wycedziłam przez zęby, wskazując ręką drzwi. – Nie chcę cie tu widzieć, a tym bardziej w samych gaciach. Kazałam ci się tu nie pokazywać. Twoje piętro jest niżej. 

–Ale u ciebie jest przytulniej, bardzo mi się tu podoba – oznajmił, rozkładając i otulając się moją pościelą. 

– Spierdalaj stąd, albo zadzwonię po rodziców i powiem jaki jesteś nienormalny. Dodam, że najwyraźniej nadal potrzebujesz pomocy psychiatry, bo wziąłeś sobie za ofiarę przybraną siostrę.  

Chłopak impulsywnie skoczył na równe nogi. Zadygotałam, czując jak popycha mnie i przyciska do ściany. Moja głowa prawie obiłaby się o twardą powierzchnię, gdyby nie gwałtowna reakcja Harry'ego. Obiłam się tylko o jego otwartą dłoń, którą wplótł szybko w moje włosy.

–Co powiedziałaś? – spytał surowo, lecz ja bardziej niż nad odpowiedzią, zastanawiałam się, dlaczego uchronił moją głowę przed rąbnięciem w ścianę. Obserwował mnie uważnie, badając detale mojej twarzy, aż nagle, jak gdyby nigdy nic jego mina rozchmurzyła się. – Jesteś taka malutka przy mnie, mniejsza o ponad głowę. Słodkie. Mała, słodka moja dziecinka. 

Nie rozumiałam go. Ten człowiek był zagadką, której jednak nie pragnęłam rozwiązywać. 

Chwycił mnie za biodra i pociągnął w pobliże łóżka. Sam siadł na jego brzegu, cały czas ściskając mnie za kości.

– Wytłumaczysz mi, o co ci, człowieku chodzi? – spytałam. Nim dał mi zareagować, szybko szarpnął mnie w taki sposób, że wylądowałam na nim okrakiem. Zaczęłam się szarpać, ale Harry mocno splótł ramiona na mojej kości ogonowej i uniemożliwił mi odepchnięcie się.

–Nie szarp się, chyba nie chcesz obudzić Lucaska. 

Chwycił mnie pod ramiona i pociągnął za sobą. Widząc, że nie mam z nim najmniejszych szans, opadłam, sprawnie lądując nie na jego torsie, a obok niego. Chłopak obrócił głowę i swoim nosem zetknął się z moim. Jego ręce cały czas silnie mnie trzymały.

–Jak cie widzę to mi się rzygać chcę – wyznałam. 

 – To dziwne, z reguły każda na mnie leci. 

–I nie myśl, że nie powiem o wszystkim Ianowi – zignorowałam jego zbyt wysokie mniemanie o sobie. 

–Chcesz na mnie kablować? –zezłościł się i w jednym momencie zmienił pozycję. Teraz ja leżałam pod nim, a on na czworaka pomiędzy moimi nogami, które mocniej rozchylił. Kolanem jednej nogi zaczął zbliżać się do mojego miejsca intymnego. Chciałam się wysunąć, jednak ściana za mną uniemożliwiła mi to. 

– Nie, nic nie powiem, ale proszę odsuń się, chociaż na metr.

Świetnie, teraz zostanę wymolestowana przez mojego przyszłego przyrodniego, psychicznego brata. Zawsze o tym marzyłam.   

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top