Rozdział 24
Ścisk w brzuchu doskwierał mi na tyle mocno, że nie potrafiłam się poruszyć. Stałam oparta o parapet z otwartymi ze strachu ustami. Dwóch mężczyzn z drwiącymi na ustach uśmieszkami pomału wkroczyli głębiej, idąc powolnie w moją stronę. Jak gdyby nigdy nic na luzie rozglądali się po pomieszczeniu. Moje serce łomotało w klatce piersiowej. W mojej głowie plątały się myśli.
– Gdzie twój przyjaciel? – odezwał się nagle czarnowłosy, zaś w jego tonie głosu dało wyczuć się rozbawienie. Chłopak wyglądał na dobrze zbudowanego, jego ciemny zarost dodawał mu lat, chociaż z pewnością nie miał więcej, niż 25. Jego czarna koszulka opinała się na jego torsie. Na nogach miał zwykłe czarne, jeansowe spodnie i najzwyklejsze szare trampki. Jego towarzysz, brunet o krótko ściętych włosach stał w wejściu opierając się o framugę drzwi. Co jakiś czas nerwowo wyglądał na motelowy korytarz.
– I co? Nie wiesz, gdzie jest? – Uśmiechnął się i podszedł jeszcze bliżej. Oddaliłam się, zaciskając w zdenerwowaniu zęby. O co w tym wszystkim chodziło? Czego oni od nas chcieli?
Chłopak wyjrzał przez okno, opierając się swoimi dużymi dłońmi o parapet obok mnie.
– Aaa... już idzie tu do nas – zauważył i odszedł. Czarnowłosy rozsiadł się na łóżku i wyciągnął z kieszeni paczkę papierosów. Wyciągnął jedną sztukę i wsadził między swoje usta. Bacznie mu się przyglądałam, a strach jaki czułam nadal nie pozwalał mi się poruszyć. Powoli czułam, że chce mi się płakać i najchętniej wybiegłabym prędko z tego pomieszczenia i pobiegła do Iana, który nadal czekał na dole. Sądziłam, że to swego dziwnego rodzaju pomyłka. Jakiś głupi żarcik.
– Tu nie można palić – odezwał się po raz pierwszy jego kompan. Młody chłopak z ciemnym zarostem rzucił na niego wściekły wzrok, na co jego brązowowłosy kolega wskazał na czujnik dumy uwieszony na suficie. Ciemnowłosy wyciągnął papieros z ust i włożył go sobie za ucho. W złości założył ręce na piersi i siedział tak w bezruchu dopóki do pomieszczenia nie wszedł Harry. Nie poruszyłam się aż do tego czasu. Miałam nadzieje, że wszystko się zaraz wyjaśni. Jednak reakcja Harry'ego zdziwiła mnie jeszcze bardziej. Chłopak wszedł i jak gdyby nigdy nic powitał tych ludzi lekkim skinięciem głowy i cichym „hej, hej".
Przełknęłam ślinę. Czekałam, aż Harry spojrzy na mnie, lecz ten ignorował mnie odkąd pojawił się w pokoju. Zaczął latać po pomieszczeniach jak szalony, zbierając śmieci po nas i lekko ogarniając otoczenie. Czarnowłosy dostrzegł moje zmieszanie i zaczął mi się przyglądać z rozbawieniem.
– Jedziemy? – rzucił Harry, otrzepując dłońmi koszulkę, którą miał na sobie. Spojrzał na dwóch swoich towarzyszy, których ewidentnie znał od dawna, jednak mnie ponownie ominął wzrokiem. Powoli wyjrzałam przez okno. Auto Iana nadal czekało na parkingu.
– Ona też jedzie? – spytał czarnowłosy.
– No kurwa, przecież wiesz – zdziwił się Harry. – To właśnie o nią chodziło.
Chłopak siedzący na łóżku zaśmiał się.
– To może jej wytłumaczysz to, bo ona nie wygląda, jakby była tego świadoma.
Patrzyłam to na Harry'ego, to na jego kumpla. Kompletnie nie wiedziałam o co chodzi. Stałam w bezruchu, póki Harry łagodnie i z uśmiechem nie powiedział:
– Zamieszkamy teraz razem. – Mówiąc to zatoczył ręką koło włączając w to mnie i jego znajomych.
– Ale, że... że jak?! – warknęłam, oddalając się w stronę bocznej ściany. – Jak razem?! A co z Ianem?! Mamą?! Moim bratem!
– Zapomnij o nich – rzucił krótko i ruszył ku wyjściu. – Zayn, Louis, idziemy, bo Ian zacznie coś podejrzewać.
Skurcz w moim żołądku zwiększył się, a ja nie potrafiłam złapać powietrza. Poczułam, że zaraz zwymiotuję. Nie mogłam zebrać myśli, aby móc sobie to logicznie wyjaśnić. Nie rozumiałam dlaczego. I po co? Wszystko zdawało się nie mieć sensu. Dopiero co uwolniłam się z koszmaru, a nagle wpadłam w ręce innych psycholi z którymi miałam nagle mieszkać? To wszystko brzmiało, jak głupi żart. Zaśmiałam się pod nosem.
– Ja nigdzie z wami nie jadę – odezwałam się, na co Harry gwałtownie się odwrócił w moją stronę.
– Jak to nie? – spytał z nutką wkurzenia. Znałam ten ton głosu.
– Nie. Idę na dół do Iana i mojego brata. A ty rób co chcesz. – Odważnie ruszyłam na przód, popychając przy tym z barku Zayna, czarnowłosego kolegę Harry'ego. Minęłam również samego Harry'ego, który stał jak zamurowany.
– Przepraszam – powiedziałam groźniej, kiedy Louis stanął mi w wejściu, uniemożliwiając mi przejście. – Chciałabym przejść.
Chłopak rzucił wzrok na Harry'ego, który nie zezwolił na przepuszczenie mnie.
– Posłuchaj – zaczął. Jego dłoń chwyciła mój nadgarstek i pociągnął mnie, abym spojrzała na niego. – Chciałaś księżniczko, abym uratował cię z tego koszmaru. Robię dla ciebie wszystko. Zorganizowałem ucieczkę, abyś wreszcie z tego koszmaru mogła się uwolnić. Uwolnimy się razem. Będziemy wreszcie szczęśliwie żyć razem. Tego chciałaś prawda?
– Nie! Nie, Harry, ja tego nie chciałam!
– Nie prosiłaś, abym uwolnił cię z tego koszmaru? – wtrącił.
– Prosiłam, ale tamtego koszmaru. Tego co było w domu, od tamtych ludzi co zburzyli nasz dom, ale nie od ogólnego mojego życia. Poza tym nie chcę z tobą mieszkać. Ty jesteś drugim takim koszmarem!
Zayn zaśmiał się, opierając o ścianę tuż obok nas. Denerwował mnie fakt, że obydwoje koledzy Harry'ego wpatrywali się w nas, jak w film w telenowelę puszczaną w telewizji.
– Słuchaj, była umowa. Zresztą ty księżniczko sama się na to zgodziłaś
– Jaka kurwa umowa? Ja na nic się nie zgodziła.
– Powiedziałaś, że jeśli uratuje twojego brata i ciebie to oddasz mi się. Teraz przychodzi czas na to drugie, twój brat jest wolny i bezpieczny. Obiecałem ci to, a teraz już chodź, bo zaraz nasze uwolnienie się nie uda.
Harry prędko pociągnął mnie za rękę i wyszedł z pokoju. Zaczęłam się wyrywać i na siłę próbowałam chwytać się ściany, aby utrudnić mu ciągnięcie mnie.
– Czy możesz nie zachowywać się, jak dziecko?! – warknął, wpychając mnie na tylną klatkę schodową. Zayn i Louis szli tuż za nami, śmiejąc się pod nosami.
– Nigdzie z wami nie idę! I jeśli mnie nie puścisz zacznę krzyczeć o pomoc.
– Ah tak? Zayn, weź ją wpakuj do auta, a ja oddam klucze od pokoju. – Jego zielone oczy wściekle wpatrzyły się we mnie, póki silne ramię jego kolegi nie oplotło się mojej tali, a drugą dłonią prędko nie zakneblował mi ust. – Tylko zbyt jej nie dotykaj, bo oberwiesz.
Harry odszedł, a ja zostałam wręcz zniesiona schodami na parter. Próbowałam kopać i drapać, jednak powoli brakowało mi sił. Psychicznie byłam tak wykończona, że jedyne czego pragnęłam to rozpłakać się.
Wreszcie zostałam na siłę wciśnięta do auta zaparkowanego na tyłach motelu. Łzy powolnie zaczęły spływać po moich policzkach. Drzwi zostały zablokowana, a ja ostatkami sił waliłam pięściami w przyciemniane okno.
– Ostrzegam cię młoda, że porysujesz mi szybę, a ci wpierdolę – odezwał się Zayn, siadając za kierownicą. – Gdzie do kurwy nędzy jest ten Harry?
Po chwili znajomy mi chłopak wybiegł tylnymi drzwiami.
– Jedź już! – wrzasnął zdenerwowany. Zayn odblokował na moment tylne drzwi, aby chłopak mógł wskoczyć tuż obok mnie. – Jedź! Jedź! Ian domyślił się co robimy! Jedź do kurwy nędzy!
Zayn ruszył z piskiem opon i prędko wjechał na autostradę, wymuszając pierwszeństwo, co spotkało się z kilkoma głośnymi klaksonami.
_____________________
Dawno nie było rozdziału, wiem. Wchodzę, a tu tyle nowych czytelników ! :) Cieszę się, że Was zainteresowało moje opowiadanie! Nowy rozdział już niedługo! <3
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top