Rozdział 47
+ 18 :)
Długo wpatrywałam się w jego tęczówki, nie potrafiąc rozgryźć jego zamiarów. Chyba nie chciał mnie skrzywdzić... nie... na pewno nie.
Chyba.
Było w nim coś zagadkowego. Od samego początku był tajemnicą, która wbrew pozorom bardzo mnie intrygowała. Od zawsze. Od naszego pierwszego spotkania. Chociaż nie chciałam tego nigdy przyznać.
W końcu zamknęłam powieki. Zaufałam mu. Poczułam dłonie na swoich barkach, a chwilę później jego dłoń zakryła moje oczy.
– To tylko dla pewności, że nie podglądasz. – Jego głos przy moim uchu, to było coś, co szczerze uwielbiałam. Poprowadził mnie najpierw prosto, później kazał skręcić. Poczułam na sobie gęste gałęzie. Igły zaczęły kłuć moje ramię. Harry odgarniał je, każąc mi się nie zatrzymywać. – Zaraz będziemy na miejscu.
Przebicie się przez gęste zarośla nie należało do najprzyjemniejszych, cieszyłam się, więc kiedy wreszcie powiedział:
– No i jesteśmy na miejscu.
– Mogę otworzyć oczy? – spytałam zaciekawiona. Poczuła, jak jego dłoń znika z mojej twarzy. Uchyliłam wpierw jedną powiekę, nie będąc pewna, czy będę zadowolona tym, co zobaczę. Prędko jednak otwarłam drugą, by upewnić się, że dobrze widzę.
Przepiękne jezioro usytuowane w niezbyt głębokim dole, skryte wśród gęstej roślinności było czymś, o czym nawet teraz nie marzyłam. Zieleń wody błyszczała się na słońcu, a ja nie mogłam uwierzyć, że taka drobnostka, prosta rzecz, delikatna zmiana poprawiła mi tak humor.
– Możemy tu przychodzić, Harry? – upewniłam się. Wzruszył ramionami.
– Znalazłem to miejsce już kilka dni temu. Chciałem ci je pokazać, ale jakoś nie było okazji...
– Mogłeś pokazać bez okazji. Mam dosyć naszego domku. Wszystko jest dla mnie fantastyczną rozrywką, o ile nie jest tą drewnianą chałupą – jęknęłam. – Wykąpiemy się?
– Jeżeli chcesz – zaśmiał się.
Nie było żadnego pomostu, który umożliwiłby zbliżenie się do jeziora. Ściągnęłam z siebie buty i skarpetki. Rzuciłam je w trawę. Podeszłam bliżej brzegu. Chłodna woda jeziora dotknęła moich nagich stóp, a ja poczułam, jak nagły dreszcz atakuje moje ciało. Woda była chłodna, ale chęć wykąpania się w niej jeszcze większa.
– Idziesz? – spytałam go, odwracając głowę za siebie. Stał luźno oparty o pień niskiego drzewa, którego gałęzie malowniczo zwisały nad taflą błyszczącej wody. Chwyciłam za swoje jeansy, które powolnie zsunęłam ze swoich nóg.
Kiedy to zrobiłam, odwróciłam się do niego. Jeansy wylądowały na trawie tuż obok butów, a on spojrzał na nie z lekkim uśmiechem. Potem jego spojrzenie wróciło na mnie.
Jego oczy zabłyszczały, kiedy złapałam za krawędź swojej koszulki. Kącik moich ust lekko uniósł się, gdy oblizał dolną wargę, widząc, jak powolnie unoszę materiał bluzki. Nie poruszał się, stał tam w cieniu, racząc się widokiem, który chyba mu się podobał. Ściągnęłam koszulkę przez głowę, a później rzuciłam ją w stronę reszty moich ciuchów.
Róż przyozdobił moje policzki, kiedy obdarował mnie spojrzeniem takim samym, jak zeszłej nocy. Pożądliwym, zachłannym, jakby chciał, ale nie mógł opanować chęci zbliżenia się do mnie. Nie ruszył się jednak. Wytrwale stał, tylko patrząc.
Zmierzyłam go pewnym siebie spojrzeniem i odwróciłam, cały jednak czas patrząc na niego przez bark. Chwyciłam za zapięcie mojego stanika, a jego uśmieszek lekko zbladł. Przygryzłam zadziornie wargę, chcąc się z nim droczyć. Odpięłam sprawnie zapięcie, po czym zsunęłam wpierw jedno ramiączko, a później drugie.
Uwielbiałam widzieć wyraz twarzy, którym mnie obdarowywał. W jakiś sposób od zawsze czułam się piękna w jego oczach.
Chwyciłam stanik w prawą dłoń i pomachałam nim, rzucając w trawę. To samo zrobiłam z majtkami.
– Wszystko dobrze, Harry? – zapytałam zalotnie. Zmierzył mnie swoimi zielonymi tęczówkami. Wziął głębszy oddech i przełknął głośno ślinę. Nie odpowiedział. Przytaknął pospiesznie, co jeszcze bardziej wzbudziło we mnie pewność siebie.
Wolnym krokiem zaczęłam wchodzić do jeziora. Jego wzrok przez cały czas śledził każdy mój ruch. Woda okryła mnie i mój wstyd, który czułam gdzieś w środku. Kiedy zakryła mnie ponad pas, kucnęłam, kryjąc się w jej chłodzie i odwróciłam, chcąc upewnić, że Harry idzie moim śladem.
Zaszedł aż do brzegu i zatrzymał się. Tym razem to ja obserwowałam jak, zsuwa z siebie jeansy i pozbawia się koszulki. Mięśnie na jego brzuchu lekko zadrżały, kiedy zaczął brodzić po kostki w wodzie.
– Chyba, o czym zapomniałeś – powiedziałam cicho. Obrócił delikatnie głowę, jak szczeniak nierozumiejący komendy. – Ja jestem całkowicie naga, a ty...
Wsadził kciuki za materiał swoich bokserek i szybko się ich pozbył.
Jego dłonie były tak samo chłodne, jak woda, a jednak ich dotyk sprawiał, że gorąco rozlewało się po mojej skórze. Zaplotłam ręce na jego karku, a on swoje dookoła mojej talii. Jego usta w przeciwieństwie do dłoni były wręcz gorące. Zaczęły zostawiać ślady na mojej szyi, na mokrych barkach i dekolcie. A później po prostu z wolna wszedł we mnie, powodując tym samym, że cichy jęk wydostał się z moich ust. Zamknęłam oczy, pragnąc, aby ta chwila trwała w nieskończoność. Oplotłam nogi wokół jego pasa, racząc się jego dotykiem. Jego silnym, prawym ramieniem, który ściskał mnie w pasie, abym nie była w stanie się od niego oddalić. Jego skórą na mojej skórze. Lekkością, z jaką poruszaliśmy się w wodzie. Pocałunkiem tak namiętnym, o jakim nawet nie śniłam.
Przyspieszone bicie naszych serc wydawało mi się w tamtej chwili jedynym słyszanym dźwiękiem. Zdawało mi się, jakby świat przestał nagle istnieć. Jakby teraz był tylko on i ja. Nikt i nic więcej. A jednak niedługo później w mojej głowie zaczęły trapić mnie nieznośne myśli. Oparłam się czołem o jego czoło.
– Harry? – odezwałam się szeptem pomiędzy krótkimi jękami.
– Tak, skarbie? – odpowiedział równie cicho.
– Co będzie potem? – spytałam. Nie wiem, czemu musiałam zadać to pytanie właśnie w takim momencie.
– Kiedy potem?
– Kiedy to wszystko się skończy – sprecyzowałam. – Kiedy wrócimy do rzeczywistości? Co wtedy będzie?
Przestał się nagle poruszać. Oddalił głowę i spojrzał na mnie, marszcząc brwi. Lustrował moją twarz, jakby chciał na niej coś znaleźć.
– Kiedy wrócimy do rzeczywistości? – zdziwił się. – Co masz na myśli? Przecież to jest nasza rzeczywistość.
– Mam na myśli, kiedy już opuścimy to miejsce.
– A nie jest nam tu dobrze? – Uśmiechnął się. – Przecież możemy robić, co tylko chcemy i kiedy chcemy. Każdy chciałby takiego życia, kochanie.
– Nie wiem, czy ja...
Przerwał mi pocałunkiem i silniej pchnął biodra, sprawiając, że głośniej jęknęłam. Może rzeczywiście nie był to temat na taką chwilę. Wplotłam palce w jego mokre kosmyki włosów, kiedy przyspieszył tempa. Nie chciałam o tym myśleć. Rozmyślanie na ten temat tworzyło w mojej głowie coraz więcej niewiadomych. Chciałam móc nie myśleć o tym. Chciałam wierzyć, że nie przyjdzie mi już zmierzyć się z prawdziwym życiem, ale wiedziałam, że nadejdzie ten moment i nie mogłam wyobrazić sobie, jak będzie on wyglądał. Bo bez nich – bez Lukasa i mamy – to nie było już to samo życie.
_________________________
Sielanka trwa nadal. :)
Jeszcze kilka rozdziałów nas jednak dzieli przed końcem tej historii :)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top