Rozdział 45

Nie słyszałam, kiedy wszedł do kuchni. Zrobił to bardzo cicho, a może po prostu zbyt skupiłam się na własnych myślach. Jego kolejny krok w przód sprawił, że oparłam się o kuchenkę za swoimi plecami, o mało nie wywracając garnek z mlekiem. Jego ręka w ostatniej chwili złapała naczynie, ratując większość cieczy przed wylaniem się na podłogę.

– O mały włos, co? – powiedział cicho, a zapach jego miętowego oddechu zawirował mi w nosie. Odstawił garnek w bezpieczne miejsce na kuchennej ladzie, gdzieś za moimi plecami. Wstrzymałam oddech, kiedy jego pierś zetknęła się z moją podczas tej czynności. Był tak blisko mnie, że nie mogłam oddychać. Zadrżałam, gdy oparł swoje czoło o moje, a jego ramiona, którymi podparł się o blat, uniemożliwiły mi drogę ucieczki.

Chociaż po raz pierwszy nawet o niej nie myślałam. Nie wiem co się ze mną działo, ale pragnęłam czuć jego zapach, pragnęłam jego dotyku i pragnęłam jego całego. Nie odrywając swojego czoła, trącił mnie nosem. Nasze usta były już niebezpiecznie blisko siebie, praktycznie ledwie wyczuwalnie muskały się, ale żadne z nas nie odważyło się zrobić kolejnego niewielkiego dzielącego nas kroku, tak jakby jeden nie chciał przekroczyć granicy drugiego, ale jednocześnie tylko cienka nitka nas przed sobą trzymała. 

Powietrze między nami stało się niezwykle ciężkie. Patrzyłam na niego z otwartymi lekko ustami, nie mogąc opanować chęci przywarcia do jego ust. Jego zielone, błyszczące się od emocji oczy zdawały się zdradzać wszystko, co miało nastąpić lada moment. Kącik jego ust uniósł się w lekko triumfalnym uśmieszku, kiedy zwilżył językiem swoje wargi. Czy on się po prostu ze mną bawił?

Zmarszczyłam brwi, gdy nagle odsunął się ode mnie na pół kroku. Uważnie patrzył mi w oczy, a jego krnąbrny uśmiech nie schodził z jego ust. Bawił się ze mną. Teraz byłam tego pewna. Prychnęłam pod nosem, poniekąd pokazują mu swoje niezadowolenie. Założyłam ręce na piersi, chcąc zbudować między nami więcej przestrzeni. Poczułam, jak jego dłoń sięga za mnie i gasi kuchenkę za moimi plecami. Wykorzystałam ten czas i wiedząc, że nie mam na co liczyć, wyślizgnęłam się z jego uścisku.

Trochę zła, trochę zażenowana ruszyłam do salonu, lecz nim zdążyłam rozsiąść się na kanapie, poczułam oplatające mnie w talii ręce.

– Pozwoliłem ci odejść, skarbie? – zadrżałam, czując jego oddech tuż obok ucha. – Nie, prawda? Nie pozwoliłem...

Chłodne palce zaczęły znaczyć ślady na moim ramieniu. Materiał mojej bluzki, a także ramiączko stanika powolnie zostało zsunięte, by zrobić miejsce jego ciepłym wargą, które delikatnie zostawiały pocałunki na mojej nagiej skórze. Jego dotyk doprowadzał mnie do nieznanych mi wcześniej emocji. Do skrajnych uczuć, których w życiu nie doświadczyłam. Jego druga dłoń, którą dotychczas trzymał na moim biodrze, chwyciła za zamek i guzik od moich spodni, prędko pozbywając się mojej dolnej odzieży. Odetchnęłam głębiej, czując jego nagły dotyk na udzie. Następnie jego palce zaczęły bawić się krańcem mojej koszulki.

Delikatnie podwinął materiał, wolno wślizgując się pod niego.

Gdy jego palce gładziły skórę mojego brzucha, leniwie wspinając się coraz wyżej, usta znaczyły drogę przez szyję, żuchwę, aż do kącika ust. Zamknęłam powieki, czując oblewające mnie gorąco.

Obróciłam głowę, aby na niego spojrzeć. Na moment oderwał wargi od mojej skóry, aby posłać mi swój uśmiech.

– Powiedz, jeżeli mam przestać. – Wpatrywał się przez dłuższą chwilę, jakby czekał na jakiś znak ode mnie. Pomrugałam energicznie powiekami, co prawdopodobnie wziął za lekką obawę z mojej strony. Zetknął swój nos z moim. – Przy mnie jesteś bezpieczna, Lea. Ale jeżeli...

Przywarłam gwałtownie do jego ust, nie pozwalając mu dokończyć zdania. Nie chciałam, żeby kończył. Czułam się bezpieczna. I czułam, że zwariuje, jak zaraz nie poczuje smaku jego ust. Jego osoba mnie onieśmielała. Nigdy, przy nikim nie czułam się tak skrępowana, a jednocześnie przy nikim nie czułam się tak prawdziwie.

Chwilę później chwycił mnie za włosy i pociągnął, wpijając się mocniej w moje wargi, jak gdyby czekał na ten moment latami. Motyle w moim żołądku zaczęły latać, jak szalone owady nocą wokół rozpalonej żarówki. Wypuściłam mocniej powietrze, kiedy jego dłoń ścisnęła delikatnie moją pierś, a jego usta ponownie zaczęły obdarowywać pocałunkami moją szyję. Kawałek po kawałku, z każdym kolejnym pocałunkiem schodził coraz niżej do kołnierza mojej koszulki.

Obróciłam się nagle, pragnąc ponownie go poczuć. Nasze wargi znowu połączyły się w namiętnym pocałunku. Trzymając mnie ciasno w swoim uścisku, poprowadził mnie przez pokój i usiadłszy na kanapie, zachęcił, abym usiadła na jego kolanach. 

Lewy rękaw mojej koszulki, a później prawy zniknął z moich ramion. Materiał powędrował do góry przez głowę, na moment zakrywając mi widoczność. Dreszcz przeszedł mi po ciele, gdy poczułam, jak biodra Harry'ego lekko się unoszą. Chłód na skórze i gęsia skórka pojawiły się tylko na sekundę, gdy bluzka wylądowała gdzieś na podłodze, jednak prędko zniknęły przez podniecenie, które zalewało moje ciało.

Czując napływ pewności siebie, odwdzięczyłam się i chwytając za kraniec materiału, pomogłam pozbyć mu się górnej odzieży.

– Chyba nie będzie ci to potrzebne – wyszeptałam, na co on uśmiechnął się lekko.

– Mogę to samo powiedzieć o tym, księżniczko. – Poczułam na plecach jego dłoń, która sprawnie pozbyła się ostatniego górnego materiału. W tej samej chwili obrócił nas tak, aby spojrzeć na mnie z góry. Uśmiechnięty, jak nigdy, badał mnie wzrokiem przez moment, jak ktoś, kto wreszcie doczekał się czegoś wartościowego. 

W mroku pomieszczenia niewiele było widać, nawet przy palącym się nadal kominku, ale pomimo tego poczułam, że muszę zakryć się rękami. Zawstydzenie oblało moje policzki, które od razu zostały wycałowane przez Harry'ego. Jego palce zahaczyły się na materiale moich majtek. Sprawnie zsunął je ze mnie, a następnie przez wirujące uniesienie, nawet nie spostrzegałam, kiedy pozbył się dolnej części swoich ciuchów. 

Okropne wspomnienia pełne krwi i śmierci przepełzły nagle przez moją głowę, i niczym dym rozproszyły się, pozostawiając jedynie smród.

Moje ciało zamarło nagle. Ze strachem spojrzałam w połyskujące pożądaniem oczy Harry'ego. Zmarszczył delikatnie brwi, gdy przełknęłam głośno ślinę. Uśmiechnął się, prawdopodobnie domyślając się moich obaw. Położył się między moimi nogami i chwycił moje trzęsące się dłonie, które szczerze ucałował.

– Nie chcę robić niczego wbrew tobie, rozumiesz? – Dłonią odgarnął kosmyk, który lekko wszedł mi na twarz.

Wiedziałam to. Wiedziałam, a jednak czułam, jak strach przed zbliżeniem mnie paraliżuje. Zacisnęłam powieki, by odgonić okropne obrazy z przeszłości.

– Ja... po prostu... przypomniało mi się, że...

– Nie myśl o tym. –  Poczułam, jak całuje moją twarz. – Spójrz na mnie, księżniczko. Jesteś ze mną bezpieczna. Jesteśmy tu tylko ty i ja.

Otwarłam oczy, z których wyleciała pojedyncza łza. Harry starł ją pospiesznie, dodając szeptem:

– Nikt już więcej nigdy cię nie skrzywdzi. Nie pozwolę na to, Lea.

Przytaknęłam, czując również, jak na nowo odzyskuje czucie w swoim ciele. Posłał mi uśmiech, po czym pocałował raz za razem, żeby mnie rozweselić, a później oparłszy swoje czoło o moje, naparł na mnie. Najpierw delikatnie, wpatrując się uważnie w moje oczy, jak gdyby chciał być pewien, że na czas dostrzeże w nich grymas jakiegokolwiek bólu, po chwili mocniej doprowadzając mnie tym do linii startu mojego prawdziwego podniecenia i przeprowadzając nas aż do mety. 


____________________________
To musiało wreszcie się wydarzyć :p 

Do zobaczyska w następny rozdziale! <3

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top