Rozdział 40

Jasne. Zasłużyłam sobie na to. W stu procentach należało mi się takie potraktowanie. Moje podniecenie opadało jeszcze przez krótką chwilę, póki o nim kompletnie nie zapomniałam. Czułam, że on nie tak szybko pozwoli mi zbliżyć się do siebie. Może dlatego, że minęło już tyle czasu, a może dlatego, żeby mi dopiec. Czyżby role się odwróciły? Chciało mi się śmiać.

Łazienka była niewielka. Harry ściągnął koszulkę, po czym usiadł na brzegu wanny. Wzięłam do ręki nożyczki, nie do końca wiedząc, od czego zacząć. Nigdy nikogo nie strzygłam, a przynajmniej nie przypominałam sobie takiej sytuacji.

Niepewnie chwyciłam w drugą dłoń grzebień. Zmoczyłam go w wodzie i delikatnie posunęłam go po jego kręconych kosmykach.

Przypomniał mi się jeden raz, w którym moja mama poprosiła mnie o podcięcie jej końcówek. Miałam wtedy może piętnaście lat. Początkowo szło mi nawet dobrze. Sprawnie pozbywałam się rozdwojonych końcówek jej włosów, które sfruwały na podłogę naszej łazienki. Do czasu, aż drzwi do pomieszczenia otwarły się nagle. Do środka wbiegł niespodziewanie Lukas. Drgnęła mi mocniej ręka, a wraz z nią długi kosmyk włosów mojej mamy pofrunął tuż pod jej gołe stopy.  

Nie wspominałabym tego z uśmiechem na twarzy, gdyby nie tragedia, w której wszystkie wspomnienia z nią związane były dla mnie najpiękniejszymi – nawet te najgorsze.

Starłam prędko łzy, których odwrócony Harry nawet nie dostrzegł. Wzięłam głęboki wdech, próbując myśleć o tym, co jest tu i teraz. Bo to się teraz już tylko liczyło. Tylko tu i teraz.

Rozczesując kolejne loki, rozglądałam się po pomieszczeniu w poszukiwaniu nieistotnych rzeczy, które odwrócą tok moich myśli.

Zachód słońca za oknem. Ułożone kolorystycznie szampony. Czy to ja je tak ułożyłam? Nie byłam pewna. Męski miesięcznik leżący na pralce. Harry czytał takie bzdury? Czym więcej szczegółów życia codziennego, tym mniej wspomnień z przeszłości.

Jedno cięcie. Kilka kosmyków włosów Harry'ego sfrunęło na podłogę.

Śpiew ptaków na dworze. Plama na płytkach. Nie zauważyłam jej wcześniej.

Kolejne cięcie, kolejne brązowe loczki na podłodze.

Liczy się tylko tu i teraz.

Głos Harry'ego wyrwał mnie z myśli:

– Mam nadzieję, że nie obcięłaś za krótko?

– Zostawiłam ci tylko kilka centymetrów włosów, to źle?

Harry odwrócił się nagle, żeby upewnić się, że kłamię. Po ujrzeniu mojego szerokiego uśmiechu mruknął groźnie pod nosem:

– Nie igraj ze mną, księżniczko.

Widok jego szerokich ramion sprawiał, że bardzo chciałam z nim igrać.

– Myślisz, że źle byś wyglądał w krótkich włosach? – zapytałam, nie chcąc lustrować jego nagich ramion i czuć zwiększającego się we mnie podniecenia. Cholera, co było ze mną nie tak?

– Nie lubię się w krótkich – odparł krótko.

Ja też lubiłam go z kędziorkami.

– Czyli uważasz, że źle bym zrobiła, wycinając kosmyk włosów na środku twojej głowy? 

Przygryzłam dolną wargę.

– Nie waż się, bo źle się to dla ciebie skończy.

W jego głosie nie wyczułam nawet grama powagi. Chciał brzmieć groźnie, ale doskonale wiedział, że to tylko żarty. Droczyliśmy się ze sobą, a to wywoływało lekki dreszcz na moich ramionach. Nachyliłam się, by wyszeptać cichutko do jego ucha.

– Pamiętaj, kto ma nożyczki w ręku, kotku.

Kącik jego ust poderwał się ku górze. Uśmiechnął się leciutko, ale i cwaniacko, tak, jakby już wewnątrz jego głowy wykreowała się jakaś odzywka.

Ujrzałam dreszcz na jego karku. Czułam dumę i nieopisaną ekscytację.

– Chcesz się bawić w kotka i myszkę?

– To zależy, kto jest kotem, a kto myszką. – Chwyciłam większy kosmyk jego włosów i udałam, że obcinam je nożyczkami.

Harry schylił się gwałtownie przerażony wizją stracenia większej ilości kosmyków.

– Mam w ręku nożyczki, więc chyba to ty w tym momencie jesteś myszką – zachichotałam, przecinając szybko powietrze tuż nad jego głową. Znowu schylił się szybko. Zaśmiałam się, czując, że mam nad nim przewagę.

– Mam ci przypomnieć, jak kończy się pogrywanie ze mną? – wycedził głośniej przez zęby. Zmarszczyłam brwi. Jego głos nabrał niespodziewanie innego tonu. Bardziej zdenerwowanego, bardziej wkurzonego. Znanego mi przed laty. Który mówił mi, że idziemy w złym kierunku. Tak jakbym wyprowadziła go nagle z równowagi. Przed oczami ujrzałam Lukasa i Harry'ego na ogrodzie za naszym domem. W wyobraźni widziałam ten sam dzień, w którym przez Harry'ego wylądowałam w szpitalu. Wtedy towarzyszył mu dokładnie ten sam ton głosu.

Odwrócił się, patrząc na mnie kątem oka, zauważając moje natychmiastowe zawahanie. Nie byłam pewna, czy coś sprawiło, że się zezłościł, czy po prostu zbieg okoliczności chciał, żeby ostatnie zdanie wypowiedział tym właśnie tonem. Spojrzałam na niego bojaźliwie.

Odłożyłam nożyczki do zlewu, gdy poczułam jego ręce oplatające moją talię. Nie dał mi jednak długo rozpamiętywać dawnych lat.

– Przepraszam – wyszeptał do mojego ucha, mocno tuląc mnie do siebie. – Nie zdenerwowałem się na ciebie, chciałem po prostu...

Spojrzałam w jego oczy, stając o dwa kroki dalej, kiedy urwał w połowie zdania. Lustrował dokładnie moją twarz, na której z pewnością widział oznaki obawy. Mogłam kłamać, sprzeciwić się prawdzie, ale na nic to było, kiedy po tych wszystkich katastrofach w moim życiu, moje ciało samo dawało jasne sygnały strachu – już nie potrafiłam tego ukryć. Chwycił moją trzęsącą się dłoń. Uniósł ją ku swojej twarzy i złożył na jej wierzchniej części delikatny pocałunek.

– Przepraszam, Lea – wyszeptał ponownie.

– Nic się nie stało, Harry – powiedziałam cicho.

Jego ciepła dłoń wylądowała na moim policzku, a ja wtuliłam się w nią. Uśmiechnął się delikatnie, a po tym mocno przywarł ustami do moich.

Czemu godziłam się na tę relację między nami? Czemu z nim perfidnie flirtowałam, rozmawiając o kotkach i myszkach? Doskonale wiedziałam przecież, że to tak właśnie się skończy.

Podszedł o duży krok bliżej, tym samym łącząc nasze klatki piersiowe w jednym uścisku.  Był o ponad głowę ode mnie wyższy.

– Obiecuję ci, że nic ci przy mnie nie grozi, skarbie.

Oparł swoje czoło o moje, dłonią ponownie muskając mój policzek i kącik ust. Poczułam dreszcz na plecach, gdy zaczął delikatnie pchać mnie swoim ciałem. Zrobiłam kilka kroków, natrafiając na coś za moimi plecami. Oparłam się o pralkę, gdy Harry ucałował moje usta, a następnie złożył kilka pocałunków na mojej żuchwie, by kolejno zejść niżej na szyję. Moje palce mimowolnie mocniej chwyciły się jego barku.

Energicznie uniósł mnie, skłaniając bym, usiadła na pralce. Nim zdążyłam się wsunąć głębiej i wygodniej usiąść, on stanął pomiędzy moimi nogami i silnie chwycił mnie w objęcie, całując coraz agresywniej. Oplotłam go rękami wokół karku, czując, jak jego dłonie wślizgują się pod materiał mojej koszulki. Mój oddech ugrzązł w gardle, kiedy jego chłodne palce rysowały drogę po moim rozgrzanym już ciele. Wiedziałam, jak to się skończy. Czułam, że przekroczyliśmy granicę, po której przejściu nie ma już powrotu. Ze szczerością też musiałam stwierdzić, że nie żałowałam tego. W tym momencie pragnęłam tego, pragnęłam go i pragnęłam nas.  

Wplotłam dłonie w jego świeżo podcięte włosy, kompletnie nie spodziewając się tego, że sekundę później nagły trzask spadających w kuchni naczyń zniszczy atmosferę, którą zdążyliśmy stworzyć.

__________________________

Witajcie ponownie! :) 

I wybaczcie, że znowu rozdział kończy się nie tak jak powinien :P 

Ale po prostu, no trzeba czasu na takie rzeczy... ;) 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top