Rozdział 39
Śniadanie kolejnego dnia było dla mnie niezwykłą odmianą. Pół nieprzespanej nocy nie sprawiło, że obudziłam się w dobrym humorze. Wręcz przeciwnie, trzaskałam drzwiami od łazienki, tupałam nogami, żeby zwrócić na siebie uwagę sypialnianych kłębków kurzu latających po kątach pomieszczenia, no i bluźniłam pod nosem, na wszystko, co nie szło po mojej myśli.
Nie winiłam za to Harry'ego. Wczorajszy wieczór i noc była najszczerszą jaką kiedykolwiek z nim łączyłam. Nasza rozmowa w jakiś nadnaturalny sposób sprawiła, że nazajutrz moje serce bolało ciut mniej niż wczoraj.
Zeszłam na dół. W salonie nikogo nie było. Dopiero wpadając do kuchni dostrzegłam Harry'ego pochylającego się przy gazówce.
Nie odzywałam się. Nie chciałam dawać mu swojej negatywnej energii. Nie chciałam też burknąć mu czegoś niemiłego. W końcu nie zasłużył na to. Wolałam więc trzymać się tego dnia z dala, a przynajmniej do czasu napicia się drugiej kawy.
Stanęłam na palcach, aby dosięgnąć opakowania sypanej kawy, kiedy Harry odezwał się:
– Stoi na stole.
Dwa kubku świeżo zaparzonej kawy stały już na brązowych podstawkach z korka. Usiadłam bez słowa, racząc się gorącym napojem. Chwilę później na stole pojawiła się jajecznica i cieplutkie tosty z serem.
– Smacznego – rzucił uśmiechnięty i zaczął jeść.
– Jemy razem śniadanie – zauważyłam.
Spojrzał na mnie znad talerza z miną niewyrażającą wielu emocji. Też zabrałam się za jedzenie.
– To źle? – zapytał.
– Chyba nie. Miło mi, że chciało ci się wcześniej wstać, by to wszystko uszykować.
– Nie śpię w nocy, chyba dobrze już o tym wiesz.
– Wiem, słyszę cię chodzącego po korytarzu. – Odgłos jego kroków w ciemniej nocy był dla mnie jedynym realnym dźwiękiem wśród mroku koszmarów nawiedzających mnie w śnie.
– Ostatnimi przespanymi nocami były te, kiedy spałem u ciebie w sypialni – zaśmiał się cicho. – Wtedy nie krążyłem tak, bo nie chciałem cię budzić.
Uśmiechnęłam się.
– Jeżeli tego potrzebujesz, może nadal nocować ze mną... – Uniósł brew ku górze, prawdopodobnie zaskoczony moją niezwykłą propozycją. – Znaczy się na podłodze. Bez urazu, ale ja nie dzielę się łóżkiem.
Poczułam, jak wewnętrznie się rumienię. W sumie łączenie łóżka może też nie było by takie złe?
– Jasssne. Zero bliskości. Zrozumiałem.
Skrobałam przez chwilę widelcem po talerzu, przerzucając jedzenie z jednej na drugą stronę. On także wrócił do wpatrywania się w porcje swojej jajecznicy.
– Tego nie powiedziałam – wypaliłam po chwili.
– Czyli chcesz być ze mną blisko? – rozpromienił się.
– Zależy co przez to rozumiesz. – Ucisk w żołądku jasno dał mi do zrozumienia, żeby czym prędzej kończyć tę rozmowę. Schodziła na niewygodny tor, z którego ciężko byłoby mi się później wyplątać.
Poczułam, jak pod stołem jego noga dotyka mojej. Niby przypadkiem, a jednak wiedziałam doskonale, że zrobił to specjalnej.
– Zależy co TY przez to rozumiesz. – Wyprostował się nagle. Oparłszy się o oparcie drewnianego krzesła, założył ręce na piersi.
– Em... Nie przeszkadzasz mi. Wręcz przeciwnie, twoja obecność tutaj sprawia, że nie czuję się samotna. – Wzruszyłam nieśmiało ramionami. Nie wiedząc co więcej mówić, zerknęłam na niego. Jego głowa delikatnie schylona była ku prawemu ramieniu, a lekko triumfalny uśmieszek wisiał na jego ustach.
Nie powstrzymałam się od tego, żeby zmierzyć go wzrokiem. W takiej pozycji, z rękami na piersi, jego barki nabierały siły. Wyglądał bardzo dobrze, a kolejne ściski w żołądku były dowodem na to, że wpatrywanie się w niego źle na mnie działało.
Dokończyłam śniadanie i pomyłam po nas talerze. Teraz po tym, jak powoli wychodziliśmy na prostą, musiałam wziąć jakieś obowiązki na siebie. Dom nie był duży, ale od wielu dni dbał o niego tylko Harry – na tyle na ile jego samopoczucie mu pozwalało. Zdecydowałam więc uprzątnąć łazienkę i pokoje sypialniane na piętrze, kiedy Harry zajął się kuchnią i salonem.
Sprzątanie zaczęłam od swojego pokoju, później przeszłam do łazienki, a skończyłam na pokoju Harry'ego. Ten sam w sobie był czysty. Wystarczyło odkurzyć podłogę i ułożyć na miejsce poduszki, które leżały poza łóżkiem.
Sięgnęłam jedną. Pachniała jego wodą kolońską. Uporczywy ścisk znowu rozlał się po moim wnętrzu. Poczułam, jak motyle rozlatują się po całym moim brzuchu. Strzepnęłam poduszkę, ułożyłam na łóżku i schyliłam się po drugą. Ta również nim pachniała. Zaciągnęłam się jej cudownym zapachem.
– Co robisz? – usłyszałam nagle za plecami. Odwróciłam się, czując narastające zażenowanie. – Wąchasz moje poduszki?
Śmiał się, oparty o framugę drzwi. Jego czarna koszulka opinała jego ramiona.
– Nie. Nie jestem dziwna – rzuciłam obronnie.
Chciałam jak najszybciej opuścić pokój, ale ręka Harry'ego zagrodziła mi przejście. Zerknęłam na niego, unosząc twarz ku jego zielonym tęczówką. Uśmiechał się, przymrużając powieki, jakby chciał wyczytać z moich oczu, czy mówię prawdę.
– Nie wąchałam twoich poduszek – powtórzyłam dosadniej. – Naprawdę.
Nie odpowiedział. Jego ręka wylądowała na mojej talii, druga zaś musnęła skórę mojego policzka. Przygryzłam wargę. Jego wzrok hipnotyzował mnie, sprawiając, że nie mogłam się poruszyć. Zapach, który jeszcze przed chwilą wdychałam przyciskając do swojego nosa jego poduszki, teraz wirował koło mnie i byłam nim wręcz otoczona.
Powolnie jego dłoń z talii przeszła na dolną partię moich pleców. Poczułam, jak przybliża mnie do siebie. Moja klatka piersiowa prawie opierała się o jego tors, kiedy obrócił swoją głowę i schylił się, aby mnie pocałować.
Jego gorące usta wzburzyły falę motyli, która niczym tsunami przeszła przez mój organizm. Całował odważniej niż dzień wcześniej. A ja czułam, że pragnę go mocniej niż wczoraj. Wplątałam dłoń w jego kręcone brązowe włosy, aby nasze pocałunki były jeszcze czulsze. Jego dłoń masowała moje plecy. Jeździła po biodrach, haczyła zadziornie o pasek moich spodni, aż nieoczekiwanie zjechał na okrytą materiałem pupę. Nie przerwałam pocałunku. Chciałam tego. Pragnęłam jego bliskości, chociaż było to dla mnie nieracjonalne.
Objęłam ramionami jego kark, kiedy wziął mnie na ręce. Jego duże dłonie trzymały moją pupę, gdy szedł ze mną w stronę swojego świeżo pościelonego łóżka. Oplotłam nogami jego pas, a kiedy wylądowaliśmy na jego pięknie pachnących poduszkach poczułam, jak moje ciało zalewa fala podniecenia.
Całował bez przerwy. Jego gorące wargi składały silne całusy na moich, a później zaczęły swój spacer po obojczykach, ramionach, dekolcie. Jego biodra raz po raz, delikatnie ocierały się o mnie, a ja coraz bardziej popadałam w szaleństwo. Czułam się idealnie. Nie myślałam o złych rzeczach. Endorfina panowała w moim organizmie, a ja kochałam ten stan.
Ucałował mnie w czoło, abym otworzyła oczy, które od dawna miałam zamknięte, aby móc w pełni czerpać bliskość z tej chwili. Przejechałam palcem po jego policzku, żuchwie, a następnie po dolnej wardze. Wpatrywałam w jego zielone tęczówki, licząc, że będziemy kontynuować naszą bliskość.
– Mógłbym cię o coś poprosić – wyszeptał, stykając się nosem z moim.
– Oczywiście. O wszystko, Harry.
Długo się we mnie wpatrywał z lekkim uśmiechem. Z nadzieją na kontynuację tej sytuacji czekałam, aż wreszcie powie to co leżało mu na języku. A przynajmniej powie to, co liczyłam, że na nim leży.
Jego pytanie jednak sprawiło, że wszystkie silne emocje nagle ze mnie uleciały.
– Zetniesz mi włosy?
Przez sekundę nie dowierzałam w to co usłyszałam. Pomrugałam energicznie powiekami, aż on wybuchnął śmiechem.
– Musisz zobaczyć teraz swoją miną – śmiał się.
– Mówisz serio? Mam ci obciąć włosy?
– Nie sądzę, żeby gdzieś w tym lesie przyjmował fryzjer. Musisz więc ty nim zostać, księżniczko.
Ucałował mnie ostatni raz w nos i wstał.
_____________________________________________________
Kochani <3
To jeszcze nie koniec tego opowiadania. Brakuje nam jeszcze do końca kilka rozdziałów, które niestety nie będą pojawiały się często (tzn. nie codziennie. Ani nie co dwa dni).
Teraz, trochę brakuje mi czasu na pisanie, więc robię to dla przyjemności w wolnych chwilkach :) Więc kolejny rozdział pojawi się w następnym tygodniu :)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top