Rozdział 29
Tańczenie nie było moją mocną stronę. Przy trzeźwej głowie nigdy w życiu nie pozwoliłabym siebie zaciągnąć na parkiet, a tym bardziej zaproponowała komuś wspólny taniec. Teraz jednak, przy promilach krążących w moim krwiobiegu nie zaprzątałam sobie tym głowy. Bujałam się w rytmie muzyki, uwieszona na szyi Nialla, który ciągle szeptał mi na ucho głupie, brudne żarty. Podczas wspólnego tańca ciągle się śmialiśmy. Musiałam przyznać, że z kolegą Zayna rozmawiało mi się o wiele lepiej, niż z czarnowłosym.
Niespodziewanie poczułam czyjeś, obce dłonie na moich biodrach. Męski zapach perfum zawirował tuż obok mnie, nie podobny do tego, który czułam tańcząc z Niallem. Nim odwróciłam się, Zayna twarz wtuliła się w zagłębienie między moją szyją, a barkiem. Jego zarost załaskotał nagą skórę mojego ramienia.
– Stary, teraz moja kolej. Poza tym, twoja dziewczyna siedzi przy barze – zwrócił się do Nialla.
– Dziękuję za cudowny taniec – powiedział jego przyjaciel, a następnie klepiąc przyjaźnie Zayna w bark odszedł, przeciskając się przez tłum tańczących ludzi.
Teraz czarnowłosy zajął miejsce mojego partnera do tańca. Położył sobie moje ręce na swoich ramionach, a sam swoje splótł na dolnej partii moich pleców.
– A nie pomyślałeś, żeby zapytać mnie o to, czy mam ochotę z tobą zatańczyć?
– Nie widziałem takiej potrzeby.
– Doprawdy?
– Byłem pewien, że poproszenie mojego kumpla do tańca była tylko jedną z kobiecych gierek. – Triumfalny uśmieszek przyozdobił jego usta. – Chciałaś, bym poczuł się zazdrosny, prawda?
– Jesteś zbyt pewien siebie, nie uważasz?
– Nie. Nie uważam. Jestem z natury skromnym chłopakiem.
– Zarozumiałym to pewnie tak, ale skromnym nie nazwałabym cię nigdy – zachichotałam.
Uśmiechał się cały czas, zerkając co rusz na moje usta. Oblizał delikatnie językiem dolną wargę, która w błyszczącym, kolorowym świetle klubu przybrała czerwieńszej barwy.
– Nie lubię tego słowa. – Poczułam, jak jego dłonie przybliżają mnie do niego. – Wolę określenie asertywny.
Oddaliłam się ponownie, nie przerywając naszego tańca.
– Kim jest Bella? – spytałam bez wcześniejszego zastanowienia.
– Jesteś zazdrosna? – Spojrzał na mnie swoim upojonym wzrokiem, będącym mieszanką rozluźnienia, szczęścia i namiętności.
– Nie. Nie mam potrzeby – prychnęłam.
– Widzę, że twoja pewność siebie jest na porównywalnie wysokim poziomie co moja. Podoba mi się to – zaśmiał się. Chwycił mnie za rękę i obrócił wokół własnej osi w rytm płynącej muzyki.
– Nie. Nie miałam tego na myśli. Chodzi mi po prostu o to, że ja na ciebie nie lecę, tak jak tamta dziewczyna. Jesteś dla mnie zupełnie obojętny, rozumiesz?
– Obojętny? – Uniósł brwi, lekko je marszcząc. Widziałam w jego oczach krążące w nim promile. Był pijany. Spojrzał na mnie. Jego czarne tęczówki i odbijające się w nich falujące po pomieszczeniu światła sprawiły, że przygryzłam kącik ust. – Jesteś tego pewna?
Usta Zayna zbliżyły się do moich. W tej chwili był tak blisko mnie, że czułam jego oddech. Był miętowy. Cholera. Coś we mnie zadrżało.
– Tak. Jestem. – Mój głos był przykładem głosu kłamcy.
Dotyk jego ciepłych ust był czymś co wywołało we mnie emocje, które czułam tylko raz w życiu. W tym momencie jednak nie wspominałam poprzedniego razu. Alkohol rozluźnił moje ciało i rozwiał trapiące myśli. Moja głowa była niezdatna do rozpamiętywania przeszłości.
– Nadal jestem ci zupełnie obojętny?
Nie dane było mi odpowiedzieć, gdyż jego wargi ponownie spotkały się z moimi. Całował delikatnie. Jego dłonie zjechały przez połowę długości moich pleców, zatrzymując się na biodrach.
– Podobasz mi się w tej sukience – wyszeptał wprost do mojego ucha. Poczułam dreszcz przebiegający moje ciało.
Jego usta złożyły pocałunek tuż pod płatkiem mojego ucha. Kolejny dotknął skóry mojej żuchwy, a następny szyi. Leniwe całusy znaczyły drogę, aż do mojego barku.
Zamknęłam oczy, gdy Zayn obrócił mnie, przylegając ciałem do moich pleców. Szerokie ramiączko mojej sukienki zostało zsunięte niżej, aby jego wargi mogły kontynuować podniecający spacer po moim ciele.
Cały czas, nieprzerwanie bujaliśmy się w rytm dosyć spokojnej melodii, którą w tym momencie puszczał DJ. Odsunął kosmyki mojego kucyka, które niesfornie opadły na odkrytą skórę ramienia. Przechyliłam głowę, opierając ją o jego ciało, tak, aby nie przestawał składać całusów na mojej skórze. Moje serce biło szybciej, a nogi powoli stawały się, jak z waty. Nie chciałam jednak, aby przerywał.
– Cholera, podobasz mi się, wiesz? – wyszeptał.
– A co z Bellą? – zapytałam, co go wyraźnie zirytowało. Zerknęłam na niego, obracając się twarzą w twarz.
– Jej nie ma.
– Jest. Stoi przy barze i najwidoczniej nie podoba się jej, że ze mną tańczysz.
Uśmiechnął się, lecz nie spojrzał w kierunku, w który wskazałam głową. Zaczesał natomiast moje włosy za ucho, całując mnie przy tym w usta.
– Nie mam zamiaru opowiadać ci kim była, ale chcę byś wiedziała, że jej już nie ma. I nigdy nie będzie.
Nie byłam przekonana. W mojej głowie cały czas wirowała myśl w której wiedziałam, że Zayn nie ma w naturze zakochiwać się w jednej dziewczynie. To przez ten pieprzony alkohol. To on sprawił, że dzisiaj byliśmy w sobie zakochani, a jeszcze wczoraj byłam tylko zwykłą dziewczyną, którą miał za zadanie uprowadzić. Do diabła, żałowałam, że w ogóle go do siebie dopuściłam... ale te promile... piekielne promile nie pozwalały mi reagować, kiedy chwycił mnie za rękę ciągnąc za sobą ku wyjściu z klubu.
Nie reagowałam także tak jak powinnam, gdy jego usta wpiły się w moje, a jego ciało wylądowało na moim, podczas drogi powrotnej do domu. Kierowca jechał dosyć szybko, najprawdopodobniej znudzony i zniesmaczony tym co czuć było w powietrzu.
Pożądanie.
Cholera, czemu nagle tak bardzo chciałam czuć jego zapach. Perfumy Zayna pachniały teraz inaczej, tak bardziej... pociągająco.
Weszliśmy do domu, a raczej wlecieliśmy przez drzwi. Zayn kopnął je nogą, aby zamknęły się za nami. Ściągnął ze mnie swoją kurtkę, którą przed powrotem założył na moje zmarznięte ramiona, rzucając ją na kanapę w salonie.
Światła w pomieszczeniu były zgaszone, gdy wziął mnie na ręce i przycisnął do ściany. Ich chłodna powłoka rozbudziła ciarki na moich rękach. Całowaliśmy się coraz namiętniej. Nasze wargi właściwie nie odrywały się od siebie. Jego biodra były tak blisko moich, że nie powstrzymałam się przed wbiciem paznokci w jego plecy.
Wylądowaliśmy w sypialni. Jak to się stało? Nie do końca pamiętałam. Wiedziałam jednak, że nie mam zamiaru przerywać tego do czego to wszystko dążyło.
– Za chwilę wrócę, dobrze? – powiedział szeptem.
– Tylko znowu nie wracaj za dwie godziny. – Rzuciłam mu zadziorne spojrzenie.
– Postaram się – zaśmiał się.
Kiedy wyszedł, poprawiłam swoje włosy. Były lekko potargane więc doprowadziłam je do porządku. Następnie przystanęłam przy zasłoniętym grubymi zasłonami oknie. Chwyciłam w dłoń materiał jednej z nich i odsłoniłam widok rozciągający się za szkłem.
Światła miasta lśniły. Ciąg aut przemierzał ulice, a ich czerwone tylne światła malowały linie w ciemności nocy.
Tu, bliżej willi Zayna panował mrok. Tylny ogród pochłonięty był przez ciemność. Kilka metrów dalej, gdzie ogród kończył się niewielką górką mój wzrok zatrzymał się gwałtownie, widząc delikatny ruch. Przewidziało mi się?
Podeszłam bliżej dużego okna, opierając się dłońmi o jej chłodną szybę. W tym samym momencie z mroku wyszła czarna sylwetka. Zakapturzona, z rękami luźno wciśniętymi w kieszenie czarnej bluzy, którą miała na sobie. Jeden z ochroniarzy? Było to całkiem możliwe. W domu zawsze był co najmniej jeden z nich.
Sylwetka jednak zatrzymała się. Wydawało mi się, że przygląda mi się, chociaż cały czas miała lekko opuszczoną głowę. Kim była?
Kiedy w końcu uniosła głowę, zamarłam.
Moje serce przyspieszyło, a ja oddaliłam się o krok od okna, jakbym bała się, że nagle zniknie i pozostawi przed nami pustą przestrzeń. Poczułam strach.
Nie mogłam dostrzec jego zielonych oczu, czy nawet kręconych włosów ukrytych pod materiałem kaptura. Tak samo zresztą, jak niemożliwym było dostrzeżenie jego wyrazu twarzy. Lecz poza tym doskonale go poznałam. Co on tu robił? Skąd wiedział, gdzie mnie znaleźć? Do cholery, nie powinno go tu być! Był tuż przy klatce lwa. Lwa, który pragnął go dopaść za wszelką cenę, a ja... do diabła... poczucie winy zaczynało miażdżyć moje wnętrzności.
Nie usłyszałam, jak Zayn wszedł do sypialni. Poczułam za to jego dłonie, które powolnie zaczęły pozbywać się ze mnie czarnej sukienki. Usta Zayna ponownie znaczyły trasę przez szyję, zahaczając o ramiona i kończąc na moim dekolcie. Ocknęłam się dopiero, gdy materiał ubrania zawisł na moich biodrach, odkrywając czarny stanik, który miałam na sobie.
– Zayn, ja... – przerwałam, czując, że nie potrafię tego zrobić. Zerknęłam znowu na ogród. Nikogo już tam nie było. Harry zniknął. A może nigdy go tam nie było?
– Coś nie tak, piękna?
Jego kciuki wsunęły się pomiędzy materiał sukienki. Wolnym ruchem pomógł jej przesunąć się po moich biodrach, pozwalając aby sama opadła na podłogę. Doskwierało mi przez chwilę uczucie nagości, które jednak prędko przeminął, gdy goła klatka piersiowa Zayna przybliżyła się do moich pleców. Chłopak był bez koszulki. Przełknęłam ślinę. Chyba zaczynało mi wirować niemiło w głowie. Czemu nie chciałam tego przerwać? Stałam, jak sparaliżowana, ze wzrokiem wbitym w okno.
Dotyk jego dłoni na moich gołych biodrach sprawił, że zalała mnie nagła fala podniecenia. Tyle, że temu uczuciu pomógł alkohol, który jednak nie potrafił wymazać sprzed moich oczu Harry'ego. Jego sylwetka pojawiła się nagle przede mną. Moja głowa wizualizowała go sobie, stojącego bez koszulki. Czarne tatuaże pokrywały większość skóry jego ciała. Wpatrywał się we mnie z lekkim uśmiechem, a ja poczułam ogromną ochotę, aby jego gołe ramiona oplotły moje ciało. Co się do cholery ze mną działo?!
– Jest ci zimno? – wyszeptał głos, lecz nie należał on do Harry'ego.
– Ja... – Starałam się otrzeźwieć, żeby nie było za późno. Nie chciałam się godzić na coś, czego nie byłam pewna. A teraz, po tym, jak Harry zdawał się wypełnić moją głowę, wiedziałam, że nie chcę spędzić nocy z Zaynem. – Ja... Zayn... ja nie mogę.
– Wszystko będzie dobrze, piękna. Wyluzuj. – Jego usta złożyły delikatny pocałunek na moim barku.
Odwrócił mnie powolnie. Przywarł ustami do moich i ruszył przed siebie, pchając mnie prosto na łóżko. Zatrzymałam go jednak.
– Mówię poważnie, Zayn. Ja... przepraszam – powiedziałam, po czym wybiegłam z jego pokoju.
________________________________
Po krótkiej przerwie jestem z powrotem. Kto czekał na nowy rozdział? :)
***
Pamiętacie jeszcze, jak informowałam o nowym interaktywnym fanfictionie w którym to Wy decydujecie co się wydarzy? Już teraz możecie przeczytać wstęp, który znajdziecie na moim profilu! :)
Wiem, że może niektórym sama fabuła nie przypadnie do gustu, bo może wydawać się dosyć mroczna, ale spróbujcie dać jej szansę :) Z resztą to od Was zależeć będzie, jak historia się potoczy!
Pamiętajcie, aby dodać opowiadanie do biblioteki, byście wiedzieli, kiedy zostanie dodany pierwszy rozdział!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top