Rozdział 25
Oczami Zayna
Druga w nocy. Kolorowe światła klubu zdawały się gryźć moje oczy. Może to ten ciągły, słodki zapach unoszący się w powietrzu, a może zbyt wiele alkoholu krążyło w moich żyłach, nie wiem, wiedziałem jednak, że papierosy z mojej paczki nie smakują tak dobrze, jak kilka godzin wcześniej. Odłożyłem paczkę na oklejony słodkim drinkiem stolik. Wirowało mi w głowie. To nie był dobry znak.
Drzwi klubu otwarły się nagle. W nich, jak się spodziewałem stanął nie kto inny, jak ten skurczybyk Patrick. Wielki, jak dwie szafy, napakowany tylko u góry. Jego nogi przypominały dwie zapałki. Nienawidziłem go.
– Ty! – warknął, wskazując palcem w moją stronę.
Podszedł bliżej loży VIP i zatrzymany przez ochronę zaczął się szarpać. Jak zwykle. Nigdy nie potrafiła się zachować. Wszyscy się dziwili, skąd wytrzasnął Moon tego chłopaka.
– Czego chcesz? – zapytałem, nie podnosząc się ze skórzanej kanapy.
– Szef chce się z tobą widzieć. Kazał mi cię przyprowadzić.
– To powiedz mu, że zaraz przyjdę.
– Zaraz to on ma spotkanie z jedną z tych cudownych panienek, a teraz chce się widzieć z tobą.
Spokojnie wypiłem resztę whiskey ze swojej szklanki. Odsapnąłem, a następnie wstałem powolnie kierując się w stronę schodów na piętro.
Bandzior szedł, rzecz jasna dwa kroki przede mną, co rusz łapiąc przechodzące obok nas panienki za tyłek. Podczas naszej której przechadzki dostał trzykrotnie w twarz od kobiet, które były tylko jednymi z klientek w klubie. Był cholernie popierdzielony.
– Zayn! – usłyszałem nagle damski głos. Odwróciłem się, aby spojrzeć na Bellę, młodą dziewczynę pracującą za barem. – Kochanieńki, po trzeciej idziemy z dziewczynami na drinka, chcesz dołączyć?
Cholernie mi się podobała. Miała talię osy i ładne kształty, których zazdrościła jej nie jedna pracująca tu tancerka. Z tego co wiedziałem trenowała balet, chociaż nie było tego po niej widać. Jej jasne włosy do ramion z fioletowymi pasemkami były czymś bardzo wyróżniającym ją od reszty. To też diabelnie mi się podobało.
– Oczywiście – odpowiedziałem, zadowolony z tego, że szykuje się dla mnie udana noc. Cóż wielce mówić, Bella i jej koleżanki leciały na mnie. Jak miała więc skończyć się noc przy takiej chemii?
Wspiąłem się schodami na piętro, gdzie przy jednych z kilku drzwi stał Patrick. Burknął coś pod nosem niezadowolony z tego, że ochroniarz Moona nie zechciał wpuścić go do środka. Minąłem go więc i zamknął za sobą drzwi.
Pokój był zacieniony. Jedynym źródłem światła było ozdobne akwarium wielkości połowy ściany.
– Chciałeś ze mną rozmawiać? – odezwałem się z pewnością siebie w głosie.
Moon siedział w towarzystwie dwóch kobiet na długiej, czerwonej kanapie. Jak zwykle ubrany był w swoją marynarkę. Różowa koszula pod nią była już do połowy rozpięta.
Jego szkliste oczy spojrzały na mnie.
– Siadaj – powiedział, wskazując na fotel stojący obok kanapy.
Usiadłem w tym samym momencie, kiedy on wstał.
– Co u ciebie słychać Zayn? – zapytał. Ruszył wolnym krokiem w stronę kącika z alkoholem. – Wszystko dobrze? Jestem dumny z tego, że tak szybko znalazłeś tą dziewczynę. Po raz pierwszy mam kogo chwalić. Póki co nie miałem lepszego wspólnika.
– Dziękuję – odparłem.
– Napijesz się czegoś? Whiskey? Szkocka? Burbon?
– Nie, dzięki. Piłem. – Dostatecznie dużo, aby jutro czuć przykre konsekwencje tej imprezy.
Mężczyzna zaczął szykować sobie drinka. Rozejrzałem się po wnętrzu. Ogromna palma stała tuż przy drzwiach wyjściowych. W akwarium pływały tropikalne ryby. Nigdy nie rozumiałem, dlaczego ludzie wydawali kupę forsy na coś tak nudnego, jak to. Sztuczek nie umiało, a i zjeść się nie dało.
– Wyciągnąłeś już z tej dziewczyny to, o co cię prosiłem? – spytał.
Przygryzłem wargę. Domyślałem się, że o to zapyta. Przetarłem ręką lekko spocone czoło.
– Jeszcze nie – przyznałem, czując w żołądku niemiły ścisk.
Zachowywałem się neutralnie. Zero pokazywania strachu, zero zgrywania zbyt odważnego. Nie wolno było być zbyt pewnym siebie przy Moonie. Nie można było jednak również pokazywać swojej pięty achillesowej.
– Tak trudno z niej wyciągnąć ten adres?
– Em...
– Myślałem, że posiadasz umiejętności pozwalające na szybkie wyciąganie informacji... szczególnie jeżeli mówimy o zwykłych dziewczynach.
– Tak, tylko...
– A może powinienem ci pomóc?
– Dam radę.
– Dobrze. Więc kiedy zamierzasz podzielić się ze mną dobrą nowiną?
– Jeszcze nie wiem.
Spojrzał na mnie uważnie, niewątpliwie zaskoczony tym co powiedziałem. Przełknąłem ślinę.
– Po prostu uznałem, że torturami nic z niej nie wyciągnę – wytłumaczyłem.
Wyglądał, jak gdyby nie rozumiał co do niego mówię. Odstawił szklankę z alkoholem na stolik, patrząc na mnie z wyższością.
– To znaczy?
– Chcę spróbować zdobyć jej zaufanie.
– Nie rozumiem – zaśmiał się. – Po co ci jej zaufanie? Ma tylko podać nam adres w którym znajdziemy tego skurczybyka, który wybił nam połowę ludzi. Nie potrzebujesz do tego żadnego zaufania. Wystarczy, że przyłożysz jej pieprzony pistolet do skroni i od razu zacznie gadać. Zayn, czy naprawdę muszę pokazać ci jak to się robi?!
– Wiem, że brzmi to idiotycznie, ale jeżeli zdobędę...
– Jeden strzał w łydkę, jeśli będzie uparta. Człowieku...
– Wiem! – ryknąłem. – Wiem, jak to się robi, Moon! Ale znając adres Harry'ego nie tak łatwo go zdobędziemy. Mając za to jej zaufanie to on nas znajdzie, rozumiesz? Jeżeli Lea powie, gdzie ostatnio widziała Harry'ego, możesz mi wierzyć na słowo, że nic to nam nie da.
– Kim jest Lea?
Czy on serio o to zapytał? Wytrącony z tematu, spojrzałem na niego, jak na głupka. Zapalił papierosa. Jego wyraz twarzy wskazywał jednak na to, że on poważnie nie znał odpowiedzi na swoje pytanie.
– Lea to ta dziewczyna, którą kazałeś mi znaleźć.
– To ona tak miała na imię?
– Miała? Przecież ona nadal żyje.
– Wybacz, popatrzyłem zbyt w przyszłość – roześmiał się, odkaszlując dym papierosa, który utkwił mu w płucach.
– Bardzo śmieszne, Moon, widzę, że żarty się ciebie trzymają – odpowiedziałem, zakładając ręce na piersi.
– To był tylko żart, Zayn. Poza tym nie przejmuj się nią tak, bo jeszcze pomyślę, że twój plan ma drugie dno.
– Nie, spokojnie, nie jest w moim typie. O to nie musisz się martwić. – Nie wiedzieć czemu, w tym samym momencie do mojej głowy wleciał obraz dziewczyny w samej koszulce, stojącej na bosaka na motelowej klatce schodowej. Otrząsnąłem się prędko, czując nieoczekiwany napływ chwilowego podniecenia. – W każdym razie, mój plan jest taki, aby wzbudzić jej zaufanie do mnie. Rozumiesz? Jeśli mi zaufa, będzie mnie słuchała. Póki co omija mnie szerokim łukiem, a na każde moje pytanie wylewa na mnie wiadro ścierwu i wulgaryzmów.
– Ostra z niej laska – zaśmiał się ponownie.
– Ostra nie ostra, zapłacisz mi za nią podwójnie, Moon. – Śledziłem go wzrokiem, kiedy wracał, aby usiąść koło swoich dziewczyn.
– Czyli chcesz aby cię polubiła, tak? I co potem?
– Myślę, że potem sama pomoże nam odnaleźć Harry'ego.
– Jak niby sprawisz, aby przeciwstawiła się swojemu ukochanemu?
– Ona go tak naprawdę nie kocha. Po tym wszystkim co z nim i dzięki niemu przeżyła tylko od zewnątrz udaje twardą. Słyszę, jak całe noce płacze. Budzą ją koszmary. Ma traumę po życiu, jakie zgotował jej Harry. Będę, jak jej starszy, mądrzejszy brat i udam najlepszego przyjaciela. Będę kimś kogo tak naprawdę Lea w życiu chciała.
– Chcesz...
– Sprawię, aby myślała, że jestem najbliższą osobą w jej życiu. Wytłumaczę cierpliwie, podjudzę, a przede wszystkim udam, że rozumiem jej sytuację. Udam, że może liczyć na mnie w każdej sytuacji. Wtedy stanę się kimś o niebo lepszym, niż Harry.
– Brzmi... ciekawie. Myślisz, że to wypali?
– Z moją gadaną? – Uśmiechnąłem się triumfalnie. – To będzie dziecinie proste. Poza tym powiedziałem jej, że jeżeli nam pomoże, wypuścicie jej rodzinę.
– Mocny argument. Tylko, że wiesz, że nie zrobię tego, prawda? Ojczulek tego skurczybyka nadal winien mi jest kasę. Ukrywa się gdzieś, a my nie możemy go znaleźć. Póki się z nim nie rozliczę, nie ma opcji, abym wypuścił jej rodzinę.
– Wiem, ale ona nie musi o tym wiedzieć.
____________________________________________
Dzisiejszy rozdział oczami Zayna :) Chcecie więcej takich z punktu widzenia innych bohaterów? Czy wolicie tylko oczami Lea?
Jeżeli spodobał Wam się rozdział, zostawcie gwiazdeczkę! <3
Kolejny powinien pojawić się już we wtorek! <3
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top