Rozdział 30

Dla Lukasa i dla mamy byłam w stanie zrobić wszystko – a przynajmniej miałam taką nadzieję. W piątkowy wieczór, krótko po 21 zatrzymaliśmy się autem przy jednym z tych luksusowych klubów w mieście. Był to jeden z tych do których wpuszczali same szychy i gdzie drink przy barze kosztował więcej, niż moja wypłata.

– Nie rozumiem – powiedziałam, wysiadając z auta. Moja długa sukienka z rozcięciem zahaczyła się o drzwi pojazdu. Musiałam ją wręcz wyszarpnąć. – Myślałam, że jedziemy na jakąś uroczystość. Mówiłeś o wielkim przyjęciu, a nie klubie.

Zayn podszedł do mnie. Ubrany w czarny garnitur wyglądał naprawdę nieźle. Zaczesał dłonią swoje czarne włosy i poprawił kołnierzyk koszuli, która wystawała mu spod marynarki.

– Mówiłem przyjęcie, nie mówiłem gdzie, słonko. Mężczyźni właśnie tak teraz świętują sukcesy – oznajmił.

Spojrzałam na niego z obawą w oczach. Nie chciałam tego robić. Nie wiedziałam jak. Poza tym nigdy nie byłam dobra w poznawaniu nowych ludzi. Krępowałam się rozmową z obcymi, a teraz oczekiwali ode mnie, że wejdę w grono nieznajomych i będę duszą towarzystwa, która podstępem wyciągnie potrzebne im informację.

Zacisnęłam powieki.

– Spójrz na mnie. – Dłonie Zayna wylądowały na moich biodrach.

Zrobiłam to, pragnąc aby dodał mi otuchy.

– Uwierz mi, że w tej czerwonej sukience i makijażu wszyscy będą chętni do rozmowy z tobą. Wyglądasz w niej niesamowicie.

– Biorąc pod uwagę, że to nie mój styl...– Wybąknęłam, spuszczając głowę.

– Nie twój styl? Sukienka wygląda, jakby została stworzona specjalnie dla ciebie. – Ucałował mnie w usta. Uśmiechnęłam się słabo. – Nikt ci się nie oprze.

Weszliśmy do klubu. Ten tutaj całkowicie różnił się od klubu prowadzonego przez Nialla, kumpla Zayna. Był bardziej ekskluzywny i zarezerwowany tylko dla wybranych. Czyli był miejscem całkowicie sprzecznym z moimi ideałami.

Wydawało mi się, że ludzie gapią się na nas, kiedy wolnym krokiem przemierzaliśmy główną salę. Piękne filary ozdabiały jej wnętrze, a ogromna lada baru ciągnęła się na całej długości tylnej ściany. Dodatkowo ozdobne światła pokrywały niektóre części ścian, co dodawało tajemniczego klimatu. 

Zayn znał wiele ludzi. Witał się z niektórymi, przedstawiając mnie, jako swoją dziewczynę. Jego ręka przez cały czas oplatała mnie ciasno w talii. Czy przeszkadzało mi to? Nie. A przynajmniej tak mi się wydawało.

Zajęliśmy miejsce przy jednym z kilku okrągłych stolików stojących po bokach sali. Elegancko ubrany kelner podszedł do nas, aby podać nam po smukłym kieliszku szampana.

Wielu gości tańczyło. Kobiety wręcz lśniły w drogich sukniach i bogatych makijażach zdobiących ich twarze. Wiele z nich miało materiał z błyszczącymi cekinami – czyżby taka moda w wyższych sferach? Nie znałam się. Moja sukienka, wybrana tym razem w pełni przeze mnie, była klasyczna. Czerwona, równie co moja szminka na ustach i dosyć ciasna, aby podobać się Zaynowi. Czy zrobiłam to specjalnie, aby mu się przypodobać? Może...

Cholera, nie dało się ukryć, że Zayn był atrakcyjny. Choć poprzedni wieczór niekoniecznie poszedł po jego myśli, chłopak nie złościł się na mnie. Ponadto, nad ranem, siedząc przy wspólnym śniadaniu przeprosił za to, co wydarzyło się dnia poprzedniego. Nie czułam urazu. Nie miałam powodu. Tamten wieczór prawdopodobnie potoczyłby się zupełnie inaczej, gdyby nie moja schizofreniczna wyobraźnia, która stworzyła przed moimi oczami Harry'ego. Harry był zdolny do wielu rzeczy, ale po dłuższym przemyśleniu śmiać mi się chciało z faktu, że mogłam pomyśleć, że chłopak stoi nocą na ogrodzie Zayna i mnie obserwuje.

Wiele kobiet na sali odwracało się w kierunku Zayna. Był kimś kto ewidentnie przykuwał uwagę swoim wyglądem. Jego ramię, jednak oplatało moją talię, a ja czułam się piekielnie dumna z takiej postaci rzeczy.

– Dobrze się bawisz? – zapytał, zerkając na moją znudzoną minę. Siedzieliśmy ponad godzinę przy stoliku, rozmawiając z kolejnymi obcymi mi ludźmi o drogich pierdołach. Nie byłam obeznana w tych tematach. Miało więc prawo mi się nudzić.

Wzięłam w dłoń kieliszek szampana, delikatnie zaprzeczając głową.

– Nie. Chciałabym już wyjść, ale wiem, że najgorsze przede mną.

– Też bym chciał, tym bardziej, że twój tyłek w tej sukience jest niezwykle seksowny, skarbie.

Zaśmiałam się cicho. Chciał mnie pocałować. Zatrzymałam go jednak, muskając jego wargę palcem i mówiąc:

– Szminka.

– No tak. Musisz wyglądać idealnie. Ale później. – Zbliżył się, aby wyszeptać w prosto do mojego ucha. – Będę pieprzył fakt, że masz ją na sobie.

Przygryzłam wargę, czując, jak rumienią mi się policzki.

– O ile ci na to pozwolę.

– Zobaczymy, skarbie. – Puścił mi oczko.

– Pamiętaj po co tu jesteśmy, Zayn – upomniałam go ze śmiechem, popijając szampana. Upicie się nie było dobrym pomysłem, ale czułam, że muszę mieć więcej promili, aby wykonać zadanie, które na mnie czekało.

– Tak, tak wiem. Póki co Iana kumple jeszcze nie pojawili się na sali. Dochodzi 23.

Miałam nadzieję, że w ogóle się nie zjawią. Miałam nadzieję, że Ian nie był taki głupi i uprzedził ich przed potencjalnymi wrogami.

– Masz ochotę potańczyć? – zaproponował, lecz nie czekał na odpowiedź. Wziął mnie za rękę i pociągnął na parkiet.

Bez upojenia alkoholowego nie było łatwo mi się rozluźnić. Próbowałam znaleźć rytm, ale kompletnie mi to nie wychodziło. Dwukrotnie nadepnęłam Zayna, a następnie wpadłam na niego, o mało co nie wywracając nas obydwóch.

– Spokojnie. Nie denerwuj się – szeptał mi do ucha.

Wydawało mi się, że wszyscy komentują mój beznadziejny styl tańca. Rozejrzałam się po gościach, ale były to tylko moje wyimaginowane przypuszczenia. W prawdzie nikt, a nikt na mnie nie spoglądał. Każdy zajęty był swoim życiem. Jedni rozmawiali, inni tańczyli, kolejni popijali kolejnego z rzędu drinka. Praktycznie żadne obce spojrzenie nie komentowało mojego tańca łamańca. Prócz jednego.

Oparty o marmurowym filar, w cieniu klubu, ukryty wśród gęstego tłumu elegancko ubranych gości stał chłopak, którego widok sprawił, że zachłysnęłam się powietrzem. Wściekły wzrok łupał na mnie groźnie. Jego zielone oczy utkwione we mnie wydawał mi się palić mnie od środka. Miał na sobie czarny, dobrze dopasowany garnitur. Nigdy w życiu nie widziałam go w takim stroju. Cholera, dobrze w nim wyglądał. Zbyt dobrze... 

______________________________________

Tak, wie ten rozdział jest strasznie krótki :/ Ale następny będzie już tym na który wszyscy czekacie :D A pojawi się za kilka dni :)

Miłego tygodnia! 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top