Rozdział 24

Po śniadaniu siedziałam w biurze Zayna, czekając na jego przyjście. Pomieszczenie, jak reszta innych było przepięknie urządzone. Musiałam przyznać, że pranie brudnych pieniędzy wychodziło w tym wypadku na dobre. Dom był po prostu niesamowity, ale i pewnie niesamowicie drogi.

Zayn wszedł do biura chwilę później. Ignorując moją osobę, zajął miejsce za biurkiem i od razu zaczął przeglądać jakieś dokumenty. Nie odzywałam się, sądząc, że za moment on sam zacznie rozmowę. Obserwowałam, jak wsadza papiery do szuflady. Później wyciągnął je ponownie, popatrzył uważnie na czarne litery tworzące zdania i podpisał stronę. A chwilę później następną i jeszcze kolejną. Stawiał swój podpis, lecz każdy z nich różnił się od siebie. Na jednym wyglądał, jak szlaczek, na innym wyraźnie zaznaczał nazwisko „Malik". Nie rozumiałam tego, ale w sumie nie koniecznie mnie to interesowało. Czekałam. W końcu, wszystkie dokumenty ponownie wsadził w głąb szuflady biurka.

– Ładnie mieszkasz – zaczęłam zniecierpliwiona tym, że omijał mnie wzrokiem.

– Dzięki – odparł krótko.

– Czy możemy już porozmawiać?

– Ta, już chwila.

Czytając jakąś kartkę, wstał. Podszedł do niewielkiego barku z alkoholem i pochwycił w dłoń dużą karafkę z whiskey. Nalał jej do szklanki i wrócił do biurka. Usiadł wygodnie na fotelu i nie spuszczał wzroku z papieru.

– Jeżeli nic ode mnie nie chcesz, to może po prostu wyjdę główną bramą i pójdę do domu? – Założyłam ręce na piersi, opierając się luźniej o wygodny, skórzany fotel, na którym siedziałam.

Nie odpowiedział, zbyt skupiony nad tekstem, który czytał. Zmarszczyłam brwi, kiedy i on je zmarszczył, najwyraźniej zdziwiony tym co wyczytał z papieru.

Odpalił papierosa. Dym na moment zakrył jego skupioną minę. Choć wypuszczał go w lewo, duszące substancje i tak dolatywały do mnie. Nie lubiłam papierosów, chociaż przyznać musiałam, że widok tego chłopaka palącego działał mi na wyobraźnię. Otrząsnęłam się, kiedy moje myśli zeszły tam gdzie nie powinny.

Byłam już znudzona czekaniem. Kiedy więc papieros wylądował na moment w popielniczce, ja prędko pochwyciłam go i wcisnęłam prosto w szklankę z whiskey. Zasyczał cicho z chwilą zetknięcia się ze schłodzonym, złotym płynem, tak samo zresztą, jak Zayn, którego brwi wygięły się wściekle ku sobie.

– Czy teraz zechce szanowny pan wreszcie ze mną pogadać?

Wpatrując się we mnie wilczym wzrokiem, odłożył kartkę na biurko. Oblizał dolną wargę, przygryzając ją na sekundę.

– Nie musiałaś tego robić – burknął, odkładając szklankę na komodę obok biurka.

– Najwyraźniej musiałam, bo w innym razie nie zechciałbyś nawet na mnie spojrzeć.

Przez dłuższą chwilę nie spuszczał ze mnie swojego wzroku.

– Mam teraz trochę ważnych rzeczy do zrobienia, mała.

– To może wyjdę? Przyjdę później, co? Albo w ogóle? Tylko do cholery otwórz tą pieprzoną bramę i powiedz swoim gorylom, aby zamknęli oczy na minutę. – Przerwałam na moment, wpatrując się w niego. – Gadasz ze mną teraz, albo nigdy, Zayn.

– Nie podoba mi się twój ton. – Odchrząknął, unosząc lekko głowę, aby pokazać swoją wyższość. Nie przejęłam się tym zbytnio. 

– A mi nie podoba się, że muszę czekać...

Odsapnął głośno, ewidentnie dusząc w sobie emocje, które w nim szalały. Pragnął wybuchnąć gniewem, ale coś go blokowało. Sięgnął po paczkę papierosów. Odpalił prędko drugiego, zaciągając się nim głęboko. Gdy dym opuścił jego płuca, powiedział:

– Potrzebuję od ciebie informacji o...

– To już wiem – wtrąciłam.

– Zakleję ci zaraz te ciągle pieprzące usta. Zaczynasz mnie wkurwiać – warknął groźnie. Choć dreszcz przebiegł mi po plecach, starałam się tego nie pokazywać. – Wracając... chciałbym żebyś powiedziała mi, gdzie znajdę Harry'ego.

– Interesuje cię miejsce pobytu Harry'ego? – Przytaknął. – I to tyle? O to tyle szumu? A po co właściwie ci to wiedzieć?

– Muszę się z nim spotkać.

– Mówiłeś, że wasze drogi się rozeszły. Po co więc chcesz się z nim widzieć?

– Muszę z nim porozmawiać – odpowiedział spokojnie, lecz czułam, że spokój ten jest wymuszony. Wewnątrz kipiał z poirytowania.

– To nie masz do niego telefonu, czy coś?

– Nie odbiera ode mnie. – Wyglądał na coraz bardziej zdenerwowanego.

– No, to najwyraźniej on nie chce z tobą rozmawiać. Uszanuj to.

– Doprowadzasz mnie do szału, kobieto.

– Wytłumacz mi, dlaczego chcesz się z nim spotkać, a może powiem ci, gdzie go znajdziesz.

Nie był przekonany. Mordował mnie wzrokiem, a ja cieszyłam się w duchu, że dzięki mnie ma zły dzień.

– Jeszcze podczas tej całej afery z tobą przed kilkoma laty. Kiedy mi uciekłaś z auta, szukaliśmy cię po lesie – zaczął. – A później, kiedy zdaliśmy sobie sprawę, że zwiałaś nam na dobre, Harry wziął sobie znowu za cel odnalezienie ciebie. Przez cały czas winił mnie, że wypuściłem cię specjalnie. Ubzdurał sobie, że tak naprawdę kazałem ci się gdzieś ukryć i że przez ten cały czas spotykaliśmy się ukradkiem. Znienawidził mnie przez jego popieprzone, wyimaginowane scenariusze. Wtedy, gdy cię złapali, to ja powiedziałem mu, gdzie cię wywożą. To ja mu powiedziałem, gdzie cię znajdzie. Chciałem pomoc mu cię uratować. Ale zaczął mnie winić i wmawiać mi, że współpracuję z tamtymi, którzy ścigają jego ojca. Wkopał mnie.

– To znaczy? – Słuchałam jego słów w totalnym skupieniu.

– Siedziałem pół roku w więzieniu za współudział podczas tamtego wypadku w waszym domu. Oczywiście wyszedłem po tym, jak przyznali mi niewinność. Ale jednak to trwało.

– Harry cię wkopał? Jak?

– To już dłuższa historia. Ważne jest to, że muszę wiedzieć, gdzie się teraz znajduje.

– Ale nadal nie rozumiem dlaczego? Co chcesz mu zrobić?

– Nie ja, Lea.

Moja mina nabrała przerażenia. Otwarłam usta łapiąc haust powietrza i prawie krztusząc się nim.

– Nie powiesz mi chyba, że zacząłeś z nimi... Zayn... cholera...

– Nie miałem wyjścia. Harry zniszczył całe moje życie. Straciłem przez niego wszystko.

– Ale to był twój przyjaciel! – krzyknęłam.

– Właśnie! Ale czy przyjaciele tak się zachowują, Lea? Czy wkopałabyś swoją przyjaciółkę? – Oparł się na przedramionach, tym samym zbliżając do mnie.

– Nigdy. – Pomyślałam o Lizzy. Miałam nadzieję, że jest bezpieczna. – Proszę cię, Zayn. Czy nie da się tego załatwić w inny sposób?

– Nie. – Jego czarne oczy wpatrywały się w moje. – Wiem, Lea, że wiesz, gdzie go znajdę.

Potrząsnęłam głową.

– Nie wiem. Naprawdę nie wiem.

– Nie musisz wiedzieć dokładnie. Potrzebny mi tylko adres miejsca w którym widziałaś go ostatnio.

Na myśl przyszło mi moje miasto. Wielokrotnie go tam spotykałam. Raz uratował nas przed Nickiem. Innym razem zostawił przesyłkę na wycieraczce tuż przy drzwiach mojego mieszkania. Chociaż nie byłam pewna, sądziłam, że przez jakiś czas mieszkał nieopodal mnie. Później, oczywistym ostatnim adresem jego pobytu był dom Louisa.

– Nie wiem. Nie widziałam się z nim, naprawdę – skłamałam.

– Wiem, że go chronisz, Lea. Wiem i rozumiem. Zależy ci na nim.

Potrząsnęłam ponownie głową.

– Nie wiem, gdzie jest Harry.

Zayn przełknął ślinę. Spuściłam wzrok, gdyż jego lustrowanie mojej twarzy zaczęło mnie zawstydzać. Szukał na niej oznak kłamstwa, a ja starałam się pozostać jak najbardziej neutralna.

– Mówiłem ci, że mam też coś dla ciebie, pamiętasz? Informację, która może przydać się tobie. Nie jest to dosłownie informacja, jest to raczej propozycja. – Spojrzałam na niego. – Jeżeli pomożesz mi odnaleźć Harry'ego, ja mogę obiecać, że wypuszczą twoją rodzinę całą i zdrową. 




_____________________________________________________


Ok, kto się spodziewał takiego obrotu sprawy? 

Wiem, że nowy rozdział miał pojawić się jutro, ale jutro nie miałabym czasu dodać, tak więc jest dzisiaj, a nowy będzie w niedzielę! 

Jak myślicie? Lea zgodzi się na tą propozycję? Czy nie? :o 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top