Rozdział 14
On i ja. Sami. Bez słowa. Cisza zdawała się obejmować nas swoimi ramionami. Od niej, aż dzwoniło mi nieznośnie w uszach. Ponownie odważyłam się na niego spojrzeć. Jego zielone tęczówki w moich koszmarach wyglądały nieco inaczej, mroczniej. Czemu więc nie tak je zapamiętała? Czemu widziałam je ciemniejsze w snach? Drapieżniejsze? Dziksze? Chętne mordu?
Zamknęłam prędko powieki.
Mój mózg zaczynał wariować. Znowu. Otrząsnęłam się, aby wrócić do rzeczywistości. Harry spoglądał na mnie, a jego twarz wyrażała teraz smutek.
Nie podziękowałam mu za to, że nas uratował. Nie podziękowałam, że wgniótł Nicka w beton... Nie Lea... co ty gadasz... przecież zrobiłaś to. Zrobiłaś, nie pamiętasz? Pisałaś z nim. Podziękowałaś. Nawet chciałaś zaprosić na spacer. Ale on nie chciał...
Teraz rozumiałam dlaczego. Chciał czekać, bał się naszego spotkania. Nie chciał, abym uciekła. Znał mnie, a ja jego. Nie kłamał. Znaliśmy się.
Ukryłam twarz w dłonie. Myśli plątały mi się w głowie. Nie potrafiłam ich poskładać. Czekałam cierpliwe, aż się wyciszą. Wzięłam głębszy wdech. Moje powieki znowu otwarły się, by na niego spojrzeć. Znowu wydawał się taki nieprawdziwy. Nie poruszał się, nawet nie drgnął. Gdyby postawili na jego miejscu sztuczną kopię, nawet bym się nie zorientowała.
– Harry, dziękuję, że wtedy zareagowałeś – odezwałam się cicho.
Przełknął ślinę, lecz nic nie odpowiedział. Nawet nie kiwnął głową.
– Nie wiem jakim cudem tam się znalazłeś – urwałam na moment, czując, że mój głos przybiera pretensjonalny ton – ale dziękuję ci.
– Nie chcę wiedzieć co by się stało, gdyby mnie tam wtedy nie było – odparł.
Odłożywszy w połowie zapłoniony herbatą kubek na blat, splotłam ręce na piersiach.
– A ja nie chcę nawet domniemać, co by się wydarzyło. – Spuściłam wzrok.
– Nie poznałaś mnie wtedy.
– Nie. Nie, aczkolwiek, kiedy ujrzałam twarz Nicka... po tym, jak... pokazałeś gdzie jest jego miejsce. Wtedy coś w mojej głowie pojawiło się...jakby wspomnienie. Wydawało mi się, a teraz przybrało to większy sens, że widziałam ciebie. W takiej samej pozycji... jak siedzisz na kimś i wbijasz jego czaszkę w podłogę. Tyle, że to co wtenczas miałam przed oczyma, było zdarzeniem, które widziałam rok temu. Wydaję mi się, że podświadomie cię tamtej nocy pod klubem poznałam.
Tym razem Harry spuścił wzrok. Przetarł dłonią oczy, a następnie pomrugał zmęczonymi powiekami.
W wejściu do kuchni pojawił się Louis. Westchnął głośno, patrząc na mnie kątem oka. Wziął z szafki czystą szklankę, nalał do niej wody i stanął blisko mnie.
– Naprawdę się w niej zauroczyłem – wyszeptał. – A teraz? – Rzucił na mnie swój wzrok. – Widzi we mnie potwora, Lea. Co ja takiego zrobiłem?
– Okłamałeś ją – powiedziałam krótko, patrząc w tym czasie na Harry'ego, który zmarszczył delikatnie brwi.
– Nie wierzy mi, że nasze spotkanie było zbiegiem okoliczności.
– Bo nie było – wtrącił Harry. – Kazałem ci do niej zagadać, stary. Wtedy w barze. Chciałem dzięki temu być bliżej Lea.
– Nie chcę tego słuchać! – przerwałam prędko. – Nie mam zamiaru znowu wysłuchiwać jak ważna jestem dla ciebie. Jak bardzo pragnąłeś ze mną być i jak bardzo starałeś, by żyło nam się dobrze. – Próbowałam powstrzymać cisnące się do oczu łzy. – Nie interesuje mnie to, co wy dwoje próbowaliście zrobić. Nie interesuje mnie w jakim celu. Czy dla własnej przyjemności, czy dla czegoś innego. Kompletnie mnie to nie obchodzi, bo to ty Harry – Wskazałam palcem na chłopaka o kręconych zwiniętych kitkę włosach. – To ty wszystko zepsułeś. To przez ciebie rok temu o mało co nie umarłam. To przez ciebie wszystko wraca.
– Co?! – zaczął głośniej, lecz na jego twarzy cały czas widziałam zmartwienie. – Ale ja...
– Kiedy ty pojawiasz się na horyzoncie, wraz z tobą przychodzą kłopoty, Harry – dodałam.
Moje łzy spłynęły po policzkach. Podciągnęłam nosem, a następnie zanim ponownie zaczął wybiegłam z kuchni. Na odchodne usłyszałam jedynie głos Louisa:
– Stary, przestań, daj jej oddychać. Najwyraźniej tego potrzebuje.
W salonie siedziała Lizzy. Łkała w chusteczkę, a jej oczy coraz bardziej puchły. Opadłam na sofę koło niej.
– Nienawidzę Louisa – wybąknęła, spoglądając na mnie. Nie odpowiedziałam. Bo niby co miałam powiedzieć? Nie byłam w humorze, aby ją pocieszać. – Co my teraz zrobimy?
– Najlepiej będzie jeśli pojedziesz do rodziny, Liz – powiedziałam. – Będziesz tam bezpieczna.
– A ty? – Otarła sobie policzki jednorazową chusteczką.
– Również wrócę do mamy i Lukasa. Muszę przekonać się, czy wszystko dobrze. Poproszę Louisa by odwiózł cię do rodzinnego miasta, ja tymczasem pojadę pociągiem.
– Em? Lea? – Zignorowałam głos Harry'ego.
– Wydaję mi się, że najlepiej będzie jeśli po feriach wiosennych wrócimy do akademika...
– Lea? – Znowu jego głos. Przewróciłam oczyma, kontynuując:
– Tam będziemy najbezpieczniejsze, Liz.
– Lea, ja muszę ci coś powiedzieć. – Uciszyłam Harry'ego dłonią.
– Myślisz, że list, który dostałaś miał z tym coś wspólnego? – zapytała rudowłosa.
Zamilknęłam na moment, wbijając wzrok w kolorowe kwiaty stojące na stoliku do kawy.
– Tak, miały. Zapomniałam ci powiedzieć, że dostałam dwa następne.
– Lea! To jest cholernie ważne! – wrzasnął Harry, czym zwrócił naszą uwagę. Spojrzałam na niego wkurzonym wzrokiem.
– Co jest, aż tak kurwa ważne Harry, byś musiał nam przeszkadzać?!
– Twoja mama i brat... Lea, tak mi przykro, ale... – Przygryzł wargę, nie potrafiąc wydusić z tego siebie. – oni zostali porwani.
Czułam, jakby ktoś zlał mnie lodowatą wodą. Moje usta mimowolnie otwarły się, oczy rozszerzyły do granic możliwości. Myślałam, że gorzej być nie może. Może rzeczywiście nie mogło. Może prawdą było, że emocje dotarły do granicy odczuwalności, gdyż zdawało mi się, że nie czuję nic. Ani smutku, ani wkurzenia, ni wewnętrznego bólu, ni żalu. Nic.
Jak w po klatkowym filmie widziałam, jak wstaję z kanapy – choć tego nie czułam – jak Lizzy zalewa się łzami, jak Louis próbuje ją objąć, jak Harry coś do mnie mówi. Nie słyszałam tego. Nie chciałam. Nie płakałam, a przynajmniej nie byłam tego świadoma. Mój organizm przestał funkcjonować.
***
Około piątej nad ranem, kiedy wszyscy jeszcze spali w najlepsze, ja po cichu wyszłam z sypialni, którą dzieliłam z Lizzy. Dziewczyna spała z głową nakrytą szczelnie kołdrą. Zeszłego wieczoru długo nie mogła zasnąć, łkając w pierzynę. Udawałam, że śpię, choć całą noc nie zmrużyłam oka.
Zeszłam schodami do rozświetlonego słońcem salonu. Było cicho i spokojnie. Śpiew ptaków docierał zza kuchennych okien przy których rosły wysokie drzewa.
Wstawiłam czajnik. Wyciągnęłam z szafki kubek i wsadziłam do niej herbatę. Kiedy odwróciłam się, aby wziąć cukier z drugiej lady tuż przed oczyma ujrzałam Harry'ego.
– Cholera! – krzyknęłam, czując, że ślina stanęła mi w gardle. Moje serce zabiło na moment, jak oszalałe. Możliwe, że gdyby nie moje żebra, to wyleciałoby z klatki piersiowej. – Czy mógłbyś mnie nie straszyć?
Nic nie odpowiedział. Wpatrywał się tylko, stojąc blisko mnie. Zbyt blisko.
– Możesz odejść chociaż na dwa kroki? – spytałam cicho.
Nie zrobił tego. Jego oczy wpatrywały się w moje. Czułam cholerne zakłopotanie. Nieśmiałość oblała moje policzki, a ich czerwień, której nie potrafiłam ukryć wywołała delikatny uśmiech na jego ustach.
– Nadal reagujesz na moją obecność tak jak kiedyś – powiedział spokojnie, a w jego oczach coś zabłyszczało.
Chciałam coś odpowiedzieć, lecz jedyne co wyleciało przez moje uchylone wargi to ciche jęknięcie. Pomrugałam niespokojnie powiekami, nie mogąc oderwać wzroku od jego zielonych tęczówek. Zdawały się mnie hipnotyzować. W sekundę sprawiły, że poczułam charakterystyczne mieszanie w żołądku. Motyle w brzuchu? Na jego widok? Niemożliwe...
Zamknęłam powieki. Nie chciałam go widzieć.
– Lea? – Poczułam jak łapie mnie za dłoń.
– Nie, Harry. Nie dotykaj mnie. – Jego długie palce silnie ściskały moją drobną dłoń. Ciepły dotyk jego szorstkiej skóry zdawał się mnie palić.
– Przepraszam cię. Przepraszam za wszystko, Lea. Chciałem...
– Pragnęłam już nigdy cię nie zobaczyć – przyznałam, choć ból, jaki poczułam w sercu przeczył temu. Jego dłoń coraz mocniej ściskała moją. Jego brwi wygięły się ku mostkowi nosa. Przez ułamek sekundy jasna zieleń jego tęczówek zdawała się być ciemniejsza. Mroczniejsza. Identyczna, jak ukazywały mi je moje sny. Poczułam, jak dreszcz przelatuję mi wzdłuż kręgosłupa.
– Puść mnie, Harry – warknęłam, obserwując jego szybką zmianę. Na powrót stał się spokojny, a ciemność opuściła jego oczy. Puścił moją dłoń, spoglądając teraz przepraszającym wzrokiem. Mamrotał coś pod nosem, lecz nie zamierzałam już tego słuchać. Nie zmienił się. Był wstanie znowu zrobić mi krzywdę.
– Chciałbym, abyś uśmiechała się na mój widok, jak wtedy, kiedy ze sobą pisaliśmy. Jak wtedy, kiedy z uśmiechem i zaciekawieniem wyjrzałaś oknem na ciemną ulicę, a twoje oczy pałały podnieceniem w nadziej, że mnie ujrzysz. Pragnę ponownie widzieć uśmiech na twoich ustach. Uśmiech, który był moją zasługą, wtedy kiedy nie wiedziałaś z kim piszesz. Teraz wiem, że potrafię go wywołać.
– Potrafiłeś, kiedy nie wiedziałam kim jesteś. Teraz, Harry... wszystko się zmieniło.
– Sama do mnie pisałaś.
– Tak, wiem, ale...
– Pisałaś, chociaż już przy naszym pierwszym spotkaniu domyślałaś się prawdy. Czułaś, że to może być prawda. Że to mógłbym być ja. Wiedziałaś o tym, a i tak pisałaś. A może właśnie dlatego to robiłaś? – Przymrużył powieki, wpatrując się we mnie hipnotyzującym wzrokiem. Nie rozumiałam co miał na myśli, więc dałam mu kontynuować. – Może właśnie te domysły skłaniały cię, aby do mnie pisać? Może wprawdzie tego pragnęłaś? – Uśmiechnął się łobuzersko. – Brakowało ci mnie.
Nie odpowiedziałam, obróciłam się na pięcie i po prostu opuściłam kuchnię. Harry wkroczył do salonu tuż za mną.
– Nie łaź za mną – burknęłam.
– Chcę z tobą porozmawiać.
– A ja z tobą nie chcę, Harry.
– Nadal pragnę byś była moja, Lea, ale...
– O Jezu... przestań już!
– Wysłuchaj mnie, proszę.
– Nie! Teraz to ty mnie posłuchaj, Harry. Ale bardzo uważnie, bo nie będę powtarzała. – Stanęłam w miejscu. Patrząc na niego groźnie. – Minął rok. Cholerny rok, który miał wreszcie coś zmienić. Miałam zapomnieć o tym co się wtenczas wydarzyło. Pragnęłam wymazać to z pamięci, modliłam się, aby wszystko popadło w zapomnienie. Łącznie z tobą. A wiesz dlaczego? – Pokręcił głową. – Bo nie było nikogo, kto by pomógł mi się pogodzić z tym co się stało. Wszystkim wydawało się, że rozumieli co przeżyłam, a jednak każdy z nich się mylił. Pomagali, ale nie tak, aby przynosiło to efekty. Nie winiłam ich za to, że nie potrafili. Bo któż mógłby powiedzieć mi jak mam dalej żyć, nie wiedząc jak wielką traumę przeżyłam? Nie czując jej na własnej skórze.
– Ja mógłbym – wtrącił cicho.
– I właśnie w tym problem. – Wbiłam wzrok w podłogę. Po dłuższej przerwie dodałam: – Ciebie wtedy nie było.
Nie odpowiedział. Możliwe, że szczere słowa, które same wyleciały z mich ust uderzyły go na tyle, że nie wiedział co powiedzieć. Skrył twarz w dłonie.
Ponownie pomieszczenie ogarnęła cisza. Głucha, w której możliwe było usłyszenie kropli łez, które spływały na podłogę po moich policzkach. Zamknęłam oczy, łapiąc głębszy oddech. Chciałam, żeby chłopak zniknął sprzed moich oczu, a jednak nawet kiedy go nie widziałam wyobrażałam go sobie w głowie. Był w niej cały czas. Istniał, a jego zjawa, która opętała moją głowę za wszelką cenę próbowała nie popaść w zapomnienie. Zresztą tak samo, jak duch Ashtona.
– Przepraszam... naprawię to.
– Jak? Jak niby chcesz to teraz naprawić? Jest gorzej, niż był wcześniej. Uprowadzili moją rodzinę! A ja do cholery nie mam pomysłu co miałabym teraz zrobić.
– Przysięgam, że nic nie stanie się twojej rodzinie, Lea. Obiecuję ci to.
– Nie obiecuj czegoś, czego nie jesteś w stanie zrobić.
_________________________________
Mam dla Was złą i dobrą wiadomość.
Zła jest taka, że niestety następny rozdział nie pojawi się tak prędko. Mam egzaminy i muszę trochę nadrobić zaległości :/
Dobra wiadomość jest natomiast taka, że nie potrwa to długo, a w tym czasie możecie zajrzeć na moje drugie opowiadanie, które będzie aktualizowane.
Jeśli jednak wolicie coś o Harrym, to zapraszam serdecznie na opowiadanie "Not Truth".
Autorki: pantunie_stalxxx
Opis:
"Mam serce
I mam dusze,
Uwierz mi, będę używał ich obu.
Stworzyliśmy początek
Był jednym z tych fałszywych, wiem
Kochanie, nie chcę czuć się samotny."
Tak więc pozostawiam Was z głupią i irytującą Leą, biednym Harrym, oraz świetnym opowiadaniem "Not Truth" , który możecie przeczytać czekając na nowy rozdział :)
Do zobaczyska <3
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top