4. Conversation
Wpatruje się na ceramiczny wazon, który jest postawiony naprzeciwko mnie. Pamiętam, gdy razem z rodzicielką kupowałyśmy go na pchlim targu ustalając wówczas, że to będzie jedyny przedmiot w domu, który będzie tworzył całość w nowym miejscu. Tandetne i takie nie prawdziwe, bo nic nie pomogło. Jak nasze szczęście ma zależeć od przedmiotów? Dalej jest tak jak było przez te wszystkie lata. Bez żadnych zmian. Staram się nie słuchać i być niedostępna dla ludzi, którzy mnie teraz otaczają. Chce spokojnie zjeść swój obiad, który składa się z ryżu i taniej surówki kupionej z marketu tuż za rogiem ulicy. Nie potrafię skupić się na jedzeniu, gdy słyszę kolejne krzyki Ojca, który ma jak zawszę problemy. Tak naprawdę to dawno już go nie powinno być w naszym małym świecie. Matka powinna już go dawno zostawić, bo i tak robi większość rzeczy zupełne sama. A jednak siedzi po mojej lewej stronie z rządami jak król. Wzdycham biorąc kolejną porcje sałatki do buzi, żałując, że w domu panuje żelazna zasada zjedz, a wtedy odejdziesz od stołu.
Czasami zastanawiam się, dlaczego tutaj jestem? Ciągłe kłótnie, które ostatnimi czasami towarzyszą w moim życiu jedynie wnoszą tylko chaos i nieład. Nic dziwnego, że jestem wrakiem człowieka, który płacze każdego dnia, bo każda cząstka mnie się rozpada na drobne kawałeczki. To prawda, że co pewien czas mam nadzieje i motywacje stawiania się tym wszystkim negatywnym emocjom. Jednak prawda jest taka, że za każdym razem mimo dobrego samopoczucia z rana ono zawsze znika gdzieś w połowie dnia. W cale się tym nie dziwie, bo wiem, że wszystko otacza mnie negatywną energią, a ja nie umiem znaleźć sensu. Niezamknięte rozdziały i myśli tylko bardziej uświadamiają mnie w tym owym przekonaniu, a gdy do tego dochodzi, padam i już nie mogę się podnieść. A gdy się podnoszę to i tak zaraz upadnę z powrotem.
Mówię ciche dziękuje zostawiając niedbale pusty talerz. Zasuwam krzesło i odchodzę. Nie interesuje mnie to, że zebrani w pokoju nawet nie zwracają na mnie uwagi, ponieważ są zajęci sobą i udowadnianiem, kto z nich ma racje. Gdybym nawet wyszła przed skończeniem jedzenia nie zwróciliby by uwagi. Jedynie dostało by mi się, kiedy skończyliby ową kłótnie za to, że nie zjadłam posiłku, a tego chciałam za wszelką cenę uniknąć.
Kierując się do swojego pokoju spoglądam na zdjęcie, gdzie przywieszone jest na przeciwko drzwi wejściowych na korytarzu. Ukazuje mnie wraz z rodzicami uśmiechniętymi od ucha do ucha. Stoimy na piasku, a w oddali zachodzi słonce, które kąpie się w morzu zostawiając po sobie jasno pomarańczowo-różową smugę na niebie. Mimowolnie się uśmiecham wspominając tamtą chwile beztroskości i przede wszystkim szczęśliwej rodziny, jaką kiedyś byliśmy. Wszystko jednak się szybko kończy, bo to tylko ulotne chwilę. Zamykam oczy, które zaraz otwieram i wypuszczam powietrze, które trzymałam w płucach. Było i minęło zostawiając po sobie tylko wspomnienia. To prawda, że ludzie żyją zbyt długo tym, czego już nie ma głupio wierząc, że to wróci. Tak naprawdę nie wróci. Te zdjęcia już dawno powinno być ściągnięte i zastąpione jakimiś tandetnymi obrazkami przestawiające jakiś krajobraz.
Wchodząc do swojego pokoju wyciągam telefon z tylniej kieszeni spodni. Na ekranie widnieje czarno białe zdjęcie mnie razem z moim przyjacielem. Zrobiliśmy je sobie, gdy po raz pierwszy w życiu wymknęłam się z domu by chodź chwile pobyć ze swoimi znajomymi. Były wtedy święta, a ja nie chciałam ich przesiedzieć w domu pełnym zjazdu całej mojej rodziny. To prawda, że gdy za każdym razem odblokowuje telefon widzę ten obrazek czuje różne emocje, ale jest to jedne z moich ulubionych chwil i nie chce go zapomnieć.
Do Johanna
Mam ich wszystkich serdecznie dość. Dość mam słuchania tych wszystkich kłótni, które ciągle mi towarzyszą. Nie wytrzymuje tej presji, która mnie otacza i tego, że tak naprawdę nic się nie stało.
Od Johanna
Mam przyjść do ciebie? Jedna wiadomość, a będę u ciebie w przeciągu 15 minut ;)
Do Johanna
NIE!
Do Johanna
To znaczy pewnie masz trening nie chce ci przeszkadzać. Jednak muszę powiedzieć ci tylko jedno, Cieszę się z tego, że jadę na konkurs razem z tobą. To chyba pozwoli mi chwile odpocząć i odizolować się od pewnych spraw.
Wysyłam wiadomość ocierając łzę z policzka. Zabieram notatnik z biurka i rzucam go na łóżko z dużą frustracją. On jedynie odbija się od ściany i ląduje na satynowych niebieskich poduszkach. Warczę sama do siebie i siadam na swoim małym legowisku, na którym mogłabym przesiadywać godzinami w swoim pokoju. Tu czułam się bezpiecznie i przede wszystkim odizolowana od wszystkiego.
Poprawiam podgłówek, który niekomfortowo wbijała mi się w żebra. Kładę się i zaczynam wpatrywać się w biały sufit. Nie czuje nic i o niczym nie staram się myśleć. Pustka. Kolejne łzy spływają nie kontrolowanie po policzkach. Zamykam oczy i od razu ukazuje mi się wczorajszy dzień, gdy stałam bezsilnie na krawędzi budynku. Ten chłopak. On, który uratował mnie w jednej sekundzie.
- Proszę to twoja torebka – przekazuje mi moją rzecz, o której całkowicie zapomniałam. Stoimy przed budyniem. Wpatruje się w jego niebieskie oczy szukając jakiegoś znaku, który powie mi, że to kolejna zła osoba w moim małym świecie. Nic nie znajduje w nich, co bardzo mnie szokuje, bo jak ludzie z pasją, wyzwoleni od myśli samobójczych posiadają pusty wzrok?
- Dziękuje – zawieszam torebkę na ramieniu.
Stoimy w milczeniu, chce coś powiedzieć, przynajmniej może podziękować, ale zastanawiam się czy to będzie słuszne, przecież nie pozwolił mi skoczyć. Każde jego słowa imponowały mi, co z każdą sekundą oddalałam się od pierwotnych myśli. Zastanawiałam się czy to jednak słuszne czy też nie.
- Nie wiem czy mam ci dziękować czy jednak być wkurzona, chodź już i tak wystarczająco cię wyzywałam tam na górze. – Odzywam się, jako pierwsza on jedynie spogląda się z pod rzęs i uśmiecha się.
- Nie musisz mi dziękować, po prosu byłem w odpowiednim momencie. Może tak miało być? – Podchodzi do mnie bliżej – Może w tamtej chwili byłem twoim aniołem, który w końcu postanowił się ujawnić i pokrzyżować ci lekko twoje plany?- Zakłada mi kosmyk włosów za ucho, które wcześniej postanowiły spać niestwornie na policzek. Gdy jego skóra spotyka się z moją przechodzą mnie dziwne ciarki, których jeszcze nigdy nie doświadczyłam. Patrzę ponownie w jego oczy, lecz jego spoglądają gdzieś w dal. Oddycham głęboko chcąc opanować swoje ciało jednak to nie pomaga - Pamiętaj, że życie jest czasami popierdolone, ale są momenty, dla których warto żyć - lekko się uśmiecha i nagle odchodzi zostawiając mnie w szoku.
Jeszcze raz studiuje dokładnie każde jego wypowiedziane słowa wczorajszego wieczoru szukając jakiegoś sensu. Jedynie, co w tym wszystkim odnajduje to tylko same pytania. Dlaczego po wypowiedziani tych słów zostawił mnie i odszedł? Dlaczego bezpiecznie mnie nie odprowadził do domu? Czy naprawdę przejmował się wtedy tym, że chciałam popełnić samobójstwo? A może grał tylko heroicznego bohatera?
Nie ukrywam złości do tego człowieka. Zniszczył moją chwile, która była zaplanowana pod wpływem emocji. Mogłam spełnić swoje marzenie o nieistnieniu wraz z pustką, która by mnie wypełniała. Radość przed końcem. Moje emocje również są ukierunkowane na tor, w którym to on uratował mnie. Nie podszedł obojętnie do sprawy. Ma serce. Mogłam trafić na człowieka, który po prostu patrzył by na to jak umieram. Tak po prostu. Wielu ludzi by tak zrobiło.
Obracam się i teraz leże na brzuchu. Spoglądam na telefon, który świeci się sygnalizując, że ktoś dzwoni. Odbieram.
- Słucham? - Mimo, że wiedziałam, kto dzwoni jak zawszę zaczynałam rozmowę tym zdaniem.
- Emma?! Właśnie skończyłem trening zaraz będę u ciebie to pogadamy dobrze? - Kiwam głową tym samym orientując się, że chłopak tego nie widzi
- Czekam
Czekam, ale nie wiem ile wytrzymam. Kilka godzin. A może parę dni? I skocze, w końcu skocze żegnając się ze wszystkimi. Zobaczę drugą stronę. W końcu ją ujrzę. Będzie pięknie ja to wiem.
>>>***<<<
- Johan proszę cię nie jestem w nastroju na jakieś pieprzone zabawy z tobą - siadam na krawędzi łóżka tyłem do chłopaka
Jestem poirytowana jego zachowaniem i tym jak bardzo czasami dzieciny potrafi być. Wiem, że chce żeby życie dla mnie wyglądał kolorowo, ale nie dzisiaj, nie w tej chwili. Mam dość, że wszyscy na siłę chcą mnie uszczęśliwić i pokazać ze to gówno może być takie, jakie piszą w tych wszystkich wspaniałych książkach. Nie może być i nigdy nie będzie. Świat rzeczywisty nie może być podobny do świata książek. Zrozumcie to.
- Em przepraszam - kładzie głowę na moim ramieniu - Wiem, jestem wkurzający - przyznaje mu i kiwam głową - Wiesz, że czasami tak rozładowuje swoje emocje. Jeszcze raz przeprasza.
- Nie to ja przepraszam - odkręcam się w jego stronę, a on siada po turecku unosząc brew - Ciągle to tylko ja i ja. Chodzisz koło mnie jak przy dziecku, którym trzeba się ciągle opiekować. Do tego nic nie dostajesz od tego tylko wiecznie moje fochy. Przepraszam, że nawet czasami nie zapytam jak to Ty się czujesz - spuszczam głowę i zaczynam bawić się pierścionkiem.
- Ale ja nie mam ci tego za złe. Ja to wszystko rozumiem.
Rozumiesz? Nie jesteś mną nie możesz. zrozumieć, co czuje i jak funkcjonuje moja psychika. Nawet nie wiesz, co chciałam zrobić, na pewno być mi tego nie wybaczył
Kładę się na łóżku obracając się twarzą do chłopaka.
- Wiec jak się dziś czujesz? Wiem, że coś się stało wiec nic nie ukrywaj - spoglądam na niego on jedynie tylko kręci głową i z niesmakiem się uśmiecha.
- To prawda. Na treningu było okropnie. Jutro konkurs, a Niemcy depczą nam po pietach. Jeszcze ten Wellinger i Fraitag, którzy ostatnio są ciałkiem dobrzy - wywraca oczami - Tylko nikomu nie mów, ale o mało nie poszarpałem się pożal się boże ze wspaniałym Wellingerem.
- O co? - Wtrąciłam
- Tak naprawdę o nic. - Patrzże na niego błagalnie - No dobra nie chciałem podać mu piłki, którą rzucali po całym placu.
- Poważnie? - śmieje się - Tylko o to jesteś wkurzony? - Kiwa głową twierdząco.
- Ty nie wierz jak tam jest. To czasami wygląda jak walka o mięso - wzdycha - Aż boje się ciebie jutro tam zabierać, żebyś tylko nie znienawidziła tego cudownego sportu po jutrzejszym. Faktycznie są chwile gdzie traktujemy się jak wielka rodzina, ale nie zawsze tak to wspaniale wygląda.
Mała cząstka mnie cieszę się, że poznaj jego świat. To będzie inne doświadczenie, które może pomoże mi się wyleczyć? Śmieje się w duchu, bo wiem, że to żart, a ja nie powinnam nawet o tym myśleć. Gdy myślę zawsze o pozytywnych rzeczach to one psują się i tylko zostawiają po sobie kolejne ślady, które nigdy nie będą zadeptane. Świat się wtedy otwiera na rzeczywistość i nagle nic nie jest takie jak wszyscy to opisują.
Wzdycham spoglądając na chłopaka. On jedynie kładzie się na drugiej poduszce. Nie wiem ile mija minut, gdy tkwimy w tym stanie, ale wiem na pewno, że to w jakiś sposób mnie uspokaja. Uspokaja mnie cisza panująca pomiędzy nami. Mimo, że zawszę tak świetnie się dogadujemy czeto pomiędzy nami jest taka pustka, która obydwoje rozumiemy. Bez niej to jak żyć bez powietrza...
Nie możesz wziąć powietrza, dusisz się i umierasz...
____
Wstawiam dość późno dziś rozdział, ale jak obiecałam w środę tak jest, ale dość późno xD
Czy wam też wydaje się, że akcja toczy się dość powoli? W sumie nie wiem czy to dobrze czy też źle. Myślę, że w jakiś sposób możecie się bardziej dowiedzieć czegoś o naszych bohaterach.
Co myślicie o nowej okładce? Narobiłam ich tak dużo do tego opowiadania, że nie mogłam wybrać potem, która mi się podoba najbardziej, ale chyba ta była najlepsza. Lepsza od poprzedniej czy nie?
Również dziękuje wszystkim za wszystkie gwiazdki i komentarze, a szczególnie za komentarze, bo uwielbiam je czytać. Mam do was próbę ludzie którzy zostawiali wcześniej gwiazdki możecie napisać jakiś komentarz chce poznać waszą opinie na temat tego ff. A ludzie którzy komentują nie obrażę się za kolejny komentarz :D
Z góry przepraszam za jakiekolwiek błędy czy powtórzenia, ale połowę rozdziału poprawiałam dziś, a bardzo chciałam go wstawić, bo wam obiecałam, a jestem bardzo zmęczona wiec mogą być jakieś błędy.
Do następnej środy <3
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top