3. Looking for life
Idę wąską uliczką słuchając mocnych brzmień na słuchawkach. Z każdą sekundą melodii oczyszczam w ten sposób siebie. Czuje spokój, opanowanie oraz całkowitą pustkę, którą chciałem poczuć od dłuższego czasu. Jedyna rzecz pomagająca mi wyczyścić umysł ze wszystkich toksycznych myśli, które ostatnimi godzinami niemiłosiernie się kumulowały w głowie powodując ból. Podobno ból jest dobry, ale nie jestem tego absolutnie pewien. Faktycznie z czasem się do niego przyzwyczajamy, obraca się wówczas w nasze ukojenie. Pomyłką jest jednak chwila, gdy w ten sposób uzdrawiamy swoją duszę nie pamiętając o tym, że w niczym to nam nie pomaga, nie rozwiązuje problemów, z którymi się borykamy.
Wdzieram się do małego domku od razu witając się żółwikiem z Richardem i Andreasem. Nawet nie odrywają wzroku od telefonu oglądając jakiś śmieszny filmik któregoś z udziałem w roli głównej. Siadam na swoim stałym miejscu, które zajmuje już od paru dni. Jestem dumny z tego, że chłopaki wiedzą o tym, że nie powinni zajmować moich miejsc, które wcześniej zaklepałem. Zawszę, gdy łamią ustalone regułę kończy się to moją złością, a w rezultacie dochodzi do tej jednej i tej samej nudnej rozmowy z trenerem.
Działam tak jak zawsze rutynowo. Bez żadnych emocji zakładam kombinezon. Wiąże solidnie buty. Gdy wstaje by wziąć swój filetowy kas do środka wchodzi trener wraz z Markusem, a na samym końcu leniwie ociąga się Stephenem, który zamyka drzwi mocno trzaskając. Wzdrygam się, a po moim ciele przechodzą ciarki. Nie byłem przygotowany na tak głośny hałas, jaki panuje teraz w pomieszczeniu. Wszystkie negatywne emocje gdzieś naglę wyparowały, kiedy na ich twarzach widnieje rozbawienie. Unoszę brew zaciekawiony czując gdzieś w środku kucie zazdrości. Mimowolnie tłumie to je tłumacząc sobie, że nie zawszę muszę być taki jak oni. Nie mogę być na samym szczycie. Jednak to nic nie pomaga, bo jeszcze bardziej się dołuje. Jak wyłączyć ten głos w środku, który mówi mi, że jestem beznadziejny?
Wspominam ostatnie dni i jedną osobę, przez którą jakiś czas czuje, że marnuje swój potencjał. Stwierdzam, że mógłbym być już dawno na samej szczycie tej cudownej hierarchii stojąc na podium, co zawody i słysząc piski tych wszystkich fanek. To doświadczenie jest kurewsko cudowne i daje kopa. Tym samym również motywuje.
Niestety świat jest tak zbudowany, że nie wszystko jest takie kolorowe jak tęcza, a życie traktuje nas z góry stawiając na naszej drodze tysiące porażek, z którymi musimy się ostatecznie zmierzyć.
- Ja wiem, że to tylko trening przed kwalifikacjami - otrząsam się i spoglądam na trenera - Musicie dać z sobie wszystko nawet teraz. Nie będę wam owijał w bawełnę warunki nie są wyśmienite. To jednak powinno was zmotywować i udowadniając wszystkim oraz pokazując, że można osiągnąć dużo nawet wtedy, gdy wiemy z góry, że jesteśmy skazani na porażkę - wszyscy zebrani kręcą twierdząco głową wraz ze mną, lecz myślę zupełnie inaczej. Ta motywacja jest słaba, a oni w to głupio wierzą. Jak to wszystko ma zależeć od tego?
- Trenerze damy sobie radę. Pokażemy wszystkim, że nasza drużyna jest naprawdę dobra - Richard wstaje akcentując ostatnie słowo wraz z nim pozostali.
Patrzę się na nich tępo, gdy robią małe kółeczko swoimi ciałami. Słyszę stłumiony śmiech. Naglę czuje się nie na miejscu i taki pusty w środku, że nie powiano mnie tutaj w cale być. Dostrzegam pragnienie by ktoś pociągną mnie mocno w dół bym mógł znowu wrócić na odpowiedni tor. Bez żadnych problemów, które tylko ciążą i tylko zostawiając smugę cierpienia. Podobno problem jest jak drogowskaz by pokazywał nam drogę, którą powinniśmy iść. Czy jednak jest to prawdą? Bo jeśli tak to ja w to nie wierze, bo jak to nam ma pokazać, jaką ścieżką mamy iść? Skąd będziemy wiedzieć, że ta droga to ta, która jest nam przeznaczona?
Pomieszczenie wypełnia się śmiechem, a ja się ponownie tego dnia wzdrygam, uświadamiając tym samym sobie, że nie pamiętam, kiedy to, chociaż się uśmiechałem. Wstaje, kiedy trener przerywa radość chłopaków kląskając.
- Zbierajcie się. Wystarczy wam tego dobrego – trener wskazuje na drzwi - Andreas poczekaj musimy coś omówić - staje bez ruchu wpatrując się w niego, on jedynie siada na obrotowym krześle jakby nigdy nic. Czuje spięcie każdego mięśnia. Słuchanie muzyki poszło w cholere - Jak się czujesz? - pyta kładąc ręce na biurku w charakteryzujący sposób.
- Trenerze - podchodzę do niego by mógł słyszeć moje każde słowo wyraźnie, żeby nie było jakikolwiek nie porozumień pomiędzy nami - Czuje się dobrze. - biorę głęboki wdech - Z dnia na dzień jestem coraz lepszej dyspozycji udowodniłem to na olimpiadzie. Każdego dnia wstaje z większą motywacją do działania oraz z myślą, że dzisiejszy dzień jest moim dniem.
Patrzy na mnie uważnie skanując moje ciało w poszukiwaniu, jakiegokolwiek znaku kłamstwa. Prostuje się by być jeszcze bardziej wiarygodnym. Podobno gesty werbalne mają dużą moc.
- Dobra powiedzmy, że ci wirze, ale mam dla ciebie propozycje, którą nie możesz odrzucić. Rozumiesz?
- Tak jest - salutuje i biorę swoje narty do rąk z myślą, że to koniec rozmowy, lecz po chwili uświadamiam sobie, że nie wiem, co tak naprawdę mam zrobić - Co to takiego jest? - pytam odwracając się do niego. Mam wrażenie, że Werner tylko na to czekał, bo tylko się uśmiecha i wstaje.
- Razem z paroma innymi skoczkami pojedziesz na terapię zajęciową tak na wszelki wypadek przed konkursem. To ci pomoże zresetować swój umysł. Nabierzesz nowego myślenia. Uważamy, że to dobre rozwiązanie, które może wam pomóc.
Wzdycham zrezygnowany wiedząc, że żadne argumenty przeciw tego wspaniałego pomysłu nie pomogą uratować mojej dupy. Ten człowiek chce mi pomóc za wszelką cenę bym mógł odzyskać siły po ostatnich zdarzeniach, ale im bardziej się stara tym bardziej ma popierdolone pomysły. Nawet nie wie, że jest lepiej niż myśli.
- Dobrze - wypowiadam bezsilnie i wychodzę.
>>>***<<<
Wchodzimy do pomieszczenia wraz z Kraftem śmiejąc się z Gregora, który postanowił udawać swojego trenera. Naprawdę uwielbiałem jego grę aktorską, a była ona naprawdę profesjonalna.
- To przecież wam pomoże to tylko jedna terapia! - wyrzuca ręce w powietrze akcentując ostatnie słowo - Będziecie jak nowo narodzeni - krzywi się - Czasami mam dość jego i to jak nas traktuje - przytakuje.
- Werner jest tak samo upierdliwy. Nie wiem chłopaki, kto ma gorzej wy czy ja - ściągam czapkę oraz kurtkę czując fale ciepła w pomieszczeniu.
- Myślisz, że są tutaj sami psychiczni chorzy ludzie? - pyta Stefan, który niefartem wpada w otwarte drzwi. Krzywi się i zaczyna masować obolałą cześć ciała.
- Żartujesz? Wysłaliby nas tutaj, bo jesteśmy chorzy psychicznie? - prycham - Stary, za dużo filmów się na oglądałeś - klepie go po plecach, a on tylko syczy z bólu - A to chyba jest tego dowodem.
- To będzie zwykła przygoda, która i tak nic nie wniesie do naszego życia.
- Musisz się na to przecież otworzyć! - śmieję się z ich głupoty i siadam na wolnym krześle, które są ustawione w idealnym kręgu.
Kilka ludzi już ze spokojem czeka z grobową miną na twarzy. Mam wrażenie, że każda para oczów, które postanowiły się na nas spojrzeć mówi tylko „nienależycie tutaj". Poniekąd jest to szczera prawda. Bez wyjątku każdy z nas otwarcie stwierdzi, że żadna terapia nam nie jest potrzebna, lecz zgodziliśmy się na nią jedynie, dlatego żeby trenerzy dali nam spokój. Odbębnimy swoje i na tym koniec.
By być jeszcze większym dupiem na sali również zaczynam głupio patrzeć na nich. Duża cześć szybko odkręca wzrok nie wytrzymując presji, którą im nakładam. Za każdym razem wygrywam do momentu, gdy wchodzi dziewczyna i siada naprzeciwko mnie.
Od razu dostrzegam w niej coś zupełnie innego od tych wszystkich ludzi. Nie potrafię określić, co to jest, ale wiem tylko jedno, odmienność ją wyróżnia. Wiesza staranie swoją kurtkę w kolorze khaki. Po chwili spogląda na każdego z osobna, ale za chwile jej wzrok skupia się na małej dziurce w panelach w sali, którą już wcześniej dostrzegłem. Bawi się niezdarnie pierścionkiem przekładając z prawego wskazującego do lewego, kręcąc go, co chwila na palu. Jestem zadziwiony jej postawą uświadamiając sobie tym samym, że odróżnia ją negatywna cecha życia.
Są ludzie, którzy powoli zapominają jak to jest być człowiekiem.
Klaskanie wyrywa mnie z rozmyślenia. Spoglądam skąd dochodzi owy dźwięk. Okazuje się, że do sali weszła z dobrym nastawieniem terapeutka. Od razu spoglądam na chłopaków, którzy tylko kręcą głową i już wiem, co chcieliby mi powiedzieć. Pewnie myśli, że tak pocieszy tych wszystkich biednych zgromadzonych członków. Kolejny raz tego dnia prycham stwierdzając, że to najgłupsze zajęcia, na których będę. Rozsiadam się wygodnie, bo to będę najdłuższe dwie godziny mojego życia. Już nigdy nie namówię się Wernerowi na taką głupotę.
Wychodząc z budynku jestem zmęczony oraz jeszcze bardziej przytłoczony tym gównem, które nazywa się terapią zajęciową. Te dwie godziny były najokropniejsze w moim życiu. Jak ludzie chodzący na jej zajęcia wytrzymują jej perspektywę na świat? Tą osobę zdecydowanie powinno się zmienić na kogoś bardziej wykwalifikowanego i profesjonalnego niż ona. Wnosi tylko chaos mówiąc, że owy świat jest szczęśliwy, gdy to my jesteśmy szczęśliwi. Totalna bujda. Co ma to do naszego szczęścia? Nic! To my powinniśmy znaleźć nasze ukojenie zmierzając się z tym, z czym mamy problem pokonując go. Pokazać ludziom, jacy to my jesteśmy silni nie przejmując się nimi. Oto cała prawda.
- Jak myślicie pomogło to wam coś? - Gregor śmieje się zakładając czapkę.
- Oczywiście czuje się jak nowo narodzony – kłamię. - Wiecie, co dogonię was, a jeżeli nie skłamcie, że musiałem zostać dłużej - mówię po chwili zatrzymując się w połowie schodów.
- Co znowu Wellinger wykombinowałeś? Czyżby Pani terapeutka ci tak wpadła w oko? - Gregor jednoznacznie unosi brew
- Fuj - wzdrygam się - Nigdy. Nawet głęboko zastanawiałbym się czy w ogóle kogokolwiek ma w swoim jak to szczęśliwym życiu.
- Zdecydowanie czytasz mi w myślach - Kraft kręci głową
- Muszę sprawdzić jedną rzecz - mówię by dalej nie ciągnąc tematu - Cześć widzimy się później - odwracam się słysząc tylko krótkie okej.
Wychodząc dostrzegłem wejście na dach budynku. Nie byłbym sobą gdybym zaprzepaścił taką cudowną okazje nie pójścia tam i zrobieniu paru zdjęć do swojej małej kolekcji.
Widzę zachodzące słonce na horyzoncie na tle Oslo. Wyciągając aparat z plecaka myśląc, że zima jest najpiękniejszą porą roku do robienia takich oto zdjęć. Pierwsze ujęcie naprawdę mi się podoba, a to jest rzadkością, bo chce być jak najbardziej profesjonalnym w tym, co robię. Profesjonalny tak jak w sporcie.
Wzdycham odstawiając na bok negatywne myśli by skupić się na obecnej chwili i cieszyć się tym pięknym widokiem. Jednak niedane mi było nacieszyć się tym na długo, bo skacze z przerażenia, gdy słyszę trzaśnięcie drzewami. No to teraz kurwa mam przesrane. Chowam się za kominem dziękując Bogu, że ludzie stworzyli coś takiego na tym świecie. Kątem oka dostrzegam dziewczynę, która rzuca swoją torebkę. Podchodzi do końca budynku i stoi wpatrując się w przestrzeń. Mam nadzieje, że nie będę świadkiem czyjegoś samobójstwa, ale gdy tylko widzę, że wyciąga nogę w przód bez mniejszego zawahania chce uratować jej życie. Nawet z wiedzą, że będzie na mnie zła za to, że odebrałem jej jedyną szanse na zakończenia żywota.
- Co ty robisz!? - pytam głupio chwytając ją w pasie ramionami. Mimowolnie z jej ust słyszę krzyk. Nagle dziewczyna wbija w moją skórę paznokcie. Syczę z bólu.
- Co tu robisz!? - Puszczam ją dopiero wtedy, gdy oddaliliśmy się od krawędzi budynku na bezpieczną odległość. Spoglądam na swoje poranione dłonie. Jak ja to teraz wytłumaczę to cholerstwo Welnerowi?
Gdy nieznajoma odkręca się, by z powrotem powrócić do wcześniejszej czynności ja dostrzegam ta samą dziewczynę, która kilka minut temu wyróżniała się na tle tych wszystkich gorzkich i smutnych ludzi. Samotna i pełna bólu. Już wiem, dlaczego. Ona planowała to od dużego czasu.
>>>><<<<
Tak wiec jak powiedziała tak robię nowe rozdziały będą pojawiały się co środa. Troszeczkę tak późno, ale do poduszki w sam raz...
Jak myślicie perspektywa Andreasa również będzie ciekawsza czy jednak mniej? No i czy chcecie więcej rozdziałów z jego perspektywy?
Mogłabym poprosić o jakiś komentarz z waszej strony? Tak wiem wymuszam od was komentarze, ale naprawdę chciałabym wiedzieć co myślicie o tym opowiadaniu plus Uwielbiam je czytać nawet gdy piszecie mi negatywną opinie :D
Za jakiekolwiek błędy z góry przepraszam!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top