Deep Story
Tydzień po ostatnich wydarzeniach Rae dalej żyła własnym rytmem. Zauważyła pewne zmiany w zachowaniu Zena i pozostałych. Bardziej się o nią martwili i dopytywali o jej przeszłość. Nie widywała się zbyt często z V w siedzibie Mint Eye. Z jednej strony to dobrze, ale miała dziwne przeczucia, że mężczyzna coś kombinuje w jej sprawie.
- Rahe? Może tym razem to ja bym cię odwiózł do domu? - zaproponował Zen wyrywając ją z zamyślenia. Spojrzała na niego szukając jakiegoś dobrego wyjaśnienia.
- Nie trzeba. Zanim wrócę do domu muszę jeszcze jechać do Sevena... - odpowiedziała uśmiechając się do przyjaciela. Ten prychnął cicho i objął ją ramieniem.
- Mogę cię do niego podwieźć a potem do zawieźć do domu. Co ty na to? Nie daj się prosić - powiedział chcąc ją przekonać słodką miną. Zaśmiała się cicho widząc aktora z takim wyrazem twarzy.
- Nie trzeba na prawdę. Poza tym dyrektor chciał się z tobą spotkać po występie, zapomniałeś? - odparła spokojnie. Jasnowłosy chwycił się za głowę przeklinając pod nosem.
- Czemu akurat teraz kazał mi zostać? Następnym razem nie wymigasz się ode mnie, rozumiesz? Nie uda ci się mnie tak łatwo pozbyć - puścił jej oczko i zniknął w korytarzu pełnym ludzi. Westchnęła z ulgą i ruszyła do wyjścia gdzie na zewnątrz czekało na nią auto, które zawozi ją pod kawiarnie. Potem pieszo dochodzi do domu hakera, daje mu zdjęcia, rozmawia z nim i z Vanderwoodem. Dzisiaj nieco dłużej siedziała u chłopaków, ponieważ zaczęli rozmawiać na bardziej szersze tematy.
- Założę się, że Vanderwood nigdy się nie zakochał! Prawda?! - Seven szybko wskazał palcem na ciemnowłosego. Wyraźnie podirytowany miał ochotę skoczyć hakerowi do gardła i porazić go paralizatorem, ale powstrzymał się tylko ze względu na kobietę.
- A ty? Może ty opowiedz nam o swoim życiu uczuciowym - mruknął wściekły agent. Rae siedziała między nimi z kubkiem herbaty w dłoniach. Spojrzała na Sevena, który wyraźnie rozbawiony sytuacją przyjął poważną twarz.
- Moje życie emocjonalne jest bardzo trudne. Moja ukochana jeszcze nie wie o tym, jakie darze do niej uczucia, ale chyba to właściwy moment, aby jej o tym powiedzieć... - powiedział na co dziewczyna zaczęła się śmiać pod nosem a Vanderwood prychnął coś pod nosem.
- A któż to taki, co? - westchnął agent w momencie w którym rudzielec zbliżył się do Rae podnosząc palcami jej brodę, aby spojrzała mu w oczy. Obaj wzdrygnęli się widząc inne obliczę Sevena a Rae o mało co nie wylała herbaty na swoje nogi i podłogę.
- Rahe, nie mogę tego dalej w sobie kryć... Jesteś dla mnie bardzo ważną osobą... Ja... Ja cię chyba... - Saeyoung nie przestawał się do niej zbliżać, aż stykali się nosami. Dziewczyna zaczęła się cofać przerażona całą sytuacją. Udało jej się położyć bezpiecznie kubeczek.
- Seven? To nie jest zabawne... - powiedziała uśmiechając się zakłopotana dalej się odsuwając. Już niemal leżała na Vanderwoodzie, lecz postanowiła wreszcie zakończyć ten cyrk. Chwyciła poduszkę z ziemi i wtuliła ją w twarz rudego odpychając go od siebie. Aby się nie przewróciła razem z ciemnowłosym za sobą ten ją chwycił za ramiona.
- Rahe... Mnie odtrąciła?! - okularnik wziął poduszkę ze swojej twarzy i ze zdruzgotaną duszą spojrzał na jasnowłosą.
- Daję ci sekundę na ucieczkę, albo cię zabije! - warknął Vanderwood wydostając się spod dziewczyny chcąc dopaść agenta 707.
- Aaaa, czy udało mi się wywołać u kogoś zazdrość? - spytał zbierający się do ucieczki haker. Gdy Rae bardziej się przyjrzała zauważyła na policzkach Vanderwooda lekki rumieńce. Wiedziała już. Czas się stąd ewakuować. Wstała z kanapy i korzystając z nieuwagi chłopców wyszła z mieszkania niezauważona. Wsiadła do samochodu, które szybko odjechało. Skulona na siedzeniu lekko się uśmiechała rozbawiona końcową sceną całego wydarzenia.
Ostatecznie kiedy dojechała do Mint Eye jej uśmieszek zniknął i znowu zastąpiła go powaga. Dzisiaj wyjątkowo Ray nie czekał na nią przy wejściu. Zaniepokojona jeszcze szybciej weszła do środka zmierzając do pokoju przyjaciela. Podejrzewała, że pracował zbyt długo i zasną, lecz kiedy weszła do pomieszczenia zdała sobie sprawę jak bardzo się pomyliła. Wewnątrz czekała na nią Rika. Wyraźnie zdenerwowana miała na ustach tajemniczy uśmiech.
- Witaj. Pora na twoje leki, nieprawdaż? - spytała blondynka wyciągając w dłoni tabletki i zastrzyki Rae. Dziewczyna nie czuła się pewnie kiedy zielonooka tak po prostu jej to dawała. Zrobiła krok w jej stronę, lecz Rika szybko uniosła dłoń do otartego okna i była gotowa wyrzucić leki jasnowłosej.
- Rika proszę, nie rób tego! Wszystko, ale nie to... Co tym razem zrobiłam? - pytała chcąc ratować swoje leki. Blondynka uśmiechnęła się do niej i wybuchnęła śmiechem.
- Nie ukrywaj tego. Zawsze po pracy z Zenem jeździsz do Sevena, prawda? Wiem to od dawna, ale Ray... Też to teraz wie i nie jest z tego powodu zadowolony - powiedziała jasnowłosa z satysfakcją. Rae wciągnęła do płuc powietrze.
- Rika... Obiecałaś, że się nie dowie o tym. Dlaczego on ma cierpieć? - obok zbawiciela stanął we własnej osobie Ray. Serce dziewczyny zabiło szybciej.
- Jaką kare powinnam jej zadać, Ray? Okłamywała cię. Cały czas zadawała się z Sevenem i mówiła o twoich posunięciach w sprawie RFA dlatego masz takie trudności z przedostaniem się do ich systemu - odparła śmiało blondynka.
- Co? Nigdy mu nie mówiłam o tym, co robisz! Nawet nie wspomniałam o tobie - mówiła błagalnym głosem. Białowłosy wyglądał na bardzo zmieszanego. Nie wiedział komu ma wierzyć. Rika była dla niego autorytetem lecz z drugiej strony cenił sobie także Rae.
- Ray... - wyszeptała dziewczyna i podeszła do przyjaciółki chłopaka popychając ją na ziemię i kopiąc. Z usta zaczęła jej cieknąć po jakimś czasie krew a w niektórych miejscach jej skóra popękała ukazując więcej czerwonej cieczy. Zasłanianie się rękoma nic nie dawało i tak wiedziała, że nie uniknie siniaków i ran. Ten ból nie miał końca. Ray stał i przyglądał się temu ze strachem i niepewnością w oczach. Stoi nad cierpiącą dziewczyną, którą traktuje jak własną siostrę i nic z tym nie robi.
- Rika... Przestań... Proszę... Proszę! - krzyczała z bólu białowłosa czując, że zbliża się do swojego limitu. Blondwłosa nie przerywała i dalej raniła podwładną śmiejąc się z tego. Kiedy Rae zkrzyżowała spojrzenia z Rayem coś w nim pękło. Wyciągnął w stronę bijącej rękę, aby ją odciągnąć od ofiary.
- Zbawicielu, proszę już przestać. To jej wystarczy - zapewnił drżącym głosem. Rozwścieczona Rika chciała go odtrącić, ale wpadła na lepszy pomysł. Odwróciła się i wyrzuciła leki poszkodowanej przez okno do starej, brudnej fontanny.
- Nie! - zdruzgotana niebieskooka jedynie wyciągnęła dłoń w stronę okna. Znikąd zgasło światło i prąd. Nastała ciemność i wielkie poruszenie wśród Riki i Raya. Zakrwawiona nawet się nie ruszyła, ale w jednym momencie usłyszała skrzypnięcie drzwi i uczucię silnych ramiona otulających jej kruche ciało po czym straciła na dobre przytomność.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top