Deep Story
Rae zdjęła z głowy wianek przygotowany wcześniej przez Saerana, aby zamaskować bandaże na głowie. Z roztrzęsionymi dłońmi czekała na telefon od V. Kiedy wyjrzała za okno nie zobaczyła jego sylwetki w ogrodzie. Zaniepokojona usłyszała pukanie do drzwi. Wzdrygnęła się i schowała telefon w kieszeni białej koszuli.
- Proszę - powiedziała siadając na łóżku. Drzwi otwarły się a do środka weszła blondynka. Spięta jasnooka śledziła ją wzrokiem w ciszy. Rika stanęła kilka metrów od niej przy oknie. Oparła się o nie i wyglądała na zewnątrz.
- Ray się martwił o ciebie. Jak się czujesz? - spytała nie patrząc na Rae. Ta zaczęła rozglądać się po pokoju, aby nie patrzeć na zbawce.
- Chyba... Lepiej. Coś się stało? - w tym momencie serce Rae zabiło szybciej z powodu nagłego telefonu. Wibrująca komórka oświeciła się pod materiałem kieszonki. Zaciekawiona blondynka podeszła bliżej. Niebieskooka szybko sięgnęła po telefon i mocno go trzymała w dłoniach przed Riką. Wiedziała kto dzwoni. V.
- Hm? Nie chcesz mi pokazać kto dzwoni? Chyba nie wpadłaś na jakiś dziwny pomysł? - spytała chcąc sięgnąć urządzenia, ale Rae jeszcze mocniej przycisnęła go do siebie. Rika przestała na nią naciskać i zaczęła świdrować jej oczy swoimi.
- To nic ważnego... - mruknęła białowłosa kiedy połączenie się zakończyło. Blondynka westchnęła i uderzyła dziewczynę w policzek z otwartej dłoni. Rae chwyciła się za czerwone miejsce.
- Jesteś obrzydliwa. Nie rozumiem co ty tutaj jeszcze robisz i dlaczego przyjęłam cię do mojego raju - syknęła jadowicie jasnowłosa mierząc swoją ofiarę wywyższającym wzrokiem. Rae jedynie siedziała wpatrzona w kołdrę z przerażeniem na twarzy.
- ... Czy... V tutaj jest? - spytała półszeptem. Rika pochyliła się do niej i zmusiła ją do spojrzenia sobie w oczy. W dziewczynie coś pękło. Ten strach jaki przed chwilą czuła zmalał. Patrzyła z jakimś rodzajem odwagi prosto w zielone oczy Riki.
- Kto? - mruknęła wyraźnie zirytowana.
- V. Jihyun Kim... Twój narzeczony, którego opuściłaś dwa miesiące temu popełniając samobójstwo - odpowiedziała starając się brzmieć bardziej pewniej. Jasnowłosa chwyciła ją mocno za szyję i przycisnęła do ściany. Uścisk był coraz większy. Rae traciła kontakt ze światem, lecz w ostatniej chwili kopnęła Rike w kolano przez co została uwolniona.
- Ty niewdzięczna...! - krzyknęła Rika chcąc złapać wstającą Rae, jednak ta zdążyła uniknąć jej rąk. Stanęła pewnie przed Riką z ogromną złością w oczach.
- Jest tutaj, prawda? Jest tutaj i ogromnie przez ciebie cierpi, prawda?! - podniosła wzrok wskazując na blondynke palcem. Dobrze znała prawde. Słyszała dość szeptów wiernych na korytarzach. Zaskoczony nagłym krzykiem Rae Rika nie była w stanie drgnąć.
- Co się tutaj wyrabia? - do pokoju wszedł znikąd Ray stojąc między kobietami. Rae widząc go przed sobą chwyciła jego rękę patrząc gniewnym wzrokiem na Rike.
- Ray, nie zbliżaj się od teraz do niej. To nie jest bezpieczne - prychnęła jasnowłosa prowadząc białowłosego do wyjścia, który posłusznie wykonał jej zadanie. Rae została sama, jednak widziała, że Ray był zmieszany tą sceną. Przez chwilę zastanawiał się czy ma iść czy zostać z Rae. Zdziwiłoby ją gdyby z nią został. Sprzeciwiłby się wtedy Rice co jest mało prawdopodobne.
Od tamtego incydentu mijały kolejne dni. Nic dziwnego nie wzbudziło w RFA podejrzeń na temat Rahe. Zachowywała się normalnie, odwiedzała Sevena, pracowała z Zenem i pisała na chatach. Jumin i V faktycznie otwarli temat o Rae stając się bardziej chętnymi do uzyskania pomysłów od reszty gdzie może być dziewczyna.
W domu Jumina panował dzisiaj wielki niepokój. Han pokłucił się z właścicielem mieszkania. Oczywiście poszło o jego siostrę. Denerwowały go znalezione przez Jumina karteczki i obsesja biznesmena na ich punkcie.
- Dlaczego nie chcesz odnaleźć swojej siostry? - pytał Jumin podirytowany zachowaniem nastolatka.
- Ona nie żyje a to są fałszywe dowody! Zostawiła mnie, ciebie i Jihyuna! Zostawiła nas aby odejść w samotności a teraz wreszcie zapomnijmy o niej i tyle! - krzyczał czerwony od złości chłopak. Jumin wstał z kanapy i podszedł do niego wbijając w jego oczy zabójczy wzrok.
- Rae żyje i prosi nas o pomoc. Jakbyś się czuł na jej miejscu, co? Gdy twoje rodzeństwo nie wierzy w twoje istnienie i wypiera się ciebie - mruknął chcąc panować nad sobą, co okazało się trudniejsze niż podejrzewał.
- Ale nie jestem! I nigdy nie będę, bo nie mam zamiaru postępować jak ona. Rae jest dla mnie martwą debilką - syknął, po czym został szarpnięty za kołnierz. Patrzył na wyprowadzonego z równowagi Jumina jak na inną osobę.
- Opamiętaj się wreszcie i przejżyj na oczy. Ona żyje. Po co ktokolwiek robiłby te kartki ze wskazówkami, co? Dla zabawy? Dla porwania mnie? Po co? - pytał resztą spokoju.
- Aby udowodnić ci jak zaślepiony miłością jesteś. Tylko ślepo zakochany pies podąża za martwym właścicielem, aby w końcu spaść z wielkiej wysokości - powiedział Han wyszarpując się starszemu i wychodząc z domu trzaskając drzwi. Opuścił dłonie chowając je w kieszeniach spodni. Myślał nad tymi durnymi słowami brata Rae. Był wściekły, ale nagle przyszło mu coś do głowy. Pies i skrzypce. Czyżby... Szybko chwycił komórkę i spróbował zadzwonić do V, który tym razem na szczęście odebrał.
- Jumin? Analizowałem te graffiti, o których mówiłeś i myślę, że wiem co to znaczy - odezwał się pierwszy fotograf.
- Pies Rae. Chodzi o jej dom, bo tam znaleźliśmy go martwego, pamiętasz? - spytał ciemnowłosy szukając karteczek. Spodziewał się, że może być tam kolejna z następną częścią układanki.
- Tak... Pamiętasz gdzie mieszkała, prawda? - spytał.
- Oczywiscie i zaraz tam jadę. Ty też jedziesz? - spytał Jumin. V zaśmiał się nerwowo.
- Jestem na wyprawie... Nie dam rady, wybacz - odpowiedział speszony. Jumin westchnął i zrozumiał, że będzie musiał działać sam. Zapewnił V, że będzie go o wszystkim informował i wyruszył do celu podróży.
Jihyun cały czas przebywał w siedzibie Mint Eye, gdzie codziennie widywał Rahe. Dziewczyna starała się go unikać, lecz on nie był na tyle głupi, aby tego nie zauważyć. Niedawno zauważył coś niepokojącego. Pewnego razu ponownie postanowił ją śledzić, aby dowiedzieć się, gdzie jest jej pokój. Udało mu się to zrobić i zauważył przez przypadek jak Rahe połyka jakieś tabletki i wstrzykuje sobie jakiś płyn dożylnie. Jednak nie miał zbyt dużo czasu na patrzenie, ponieważ dołączył do niej Ray zamykając drzwi pokoju. Od tamtej pory ma ją na oku. Jeśli to faktycznie Rahe to musi ją uratować.
- Przepraszam - nawet nie zauważył kiedy ktoś w niego wbiegł i został szturchnięty. Zakapturzona osoba przeprosiła i ruszyła dalej.
- Poczekaj - mruknął łapiąc osobę za ramię zatrzymując ją. Odwrócił ją do siebie aby ujrzeć twarz Rahe. - Jakie... Jest twoje imię? - spytał cicho wpatrując się w jej niebieskie oczy.
- Wybacz, nie mam czasu - odparła wyrywając się z jego dłoni. Zaczęła kaszleć i wyraźnie źle się czuła, ale nie zdołał jej już dogonić. Kierowała się do Riki. Możliwe, że to ona miała leki a tamte się już skończyły, ale mimo to dalej nie wyczuwał niczego dobrego.
- Dam ci leki dopiero gdy wrócisz do siedziby - powiedziała Rika gdy została sama w pomieszczeniu z Rae. Ta spojrzała na nią błagalnie dysząc i trzymając się za serce.
- Daj mi teraz... Jeśli ich nie wezmę na pewno będą coś podejrzewać - wydyszała kompletnie bezsilna. Blondynka uśmiechnęła się. Czuła się teraz kompletnie wywyższona od Rae. Podobało jej się to, że dziewczyna jest od niej całkowicie uzależniona.
- Zasłuż sobie na nie - odparła i kazała wyjść dziewczynie z komnaty. Zdruzgotana ostatecznie wyszła i skierowała się do wyjścia gdzie stał już po nią samochód. Jeśli Zen zacznie coś podejrzewać może trafić do szpitala, a tego nie może uczynić.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top