Decyzja
- Już ci lepiej?
- Pytasz o to już po raz piąty, odkąd wyszliśmy z ogrodu. Proszę cię, przestań.
Onieśmielona nastolatka zwiesiła głowę, czując jak rumieniec wypala jej twarz. Ale no mógł zrozumieć że na prawdę się przestraszyła że coś sobie zrobił!
Bo kto normalny omal siebie nie ogłuszył przez zwykłe słowa do cholery?!
Szli teraz korytarzem, w stronę pokoju klubu robotyki. Było już po lekcjach, a każde z ich dwójki mieli je dzisiaj skrócone, gdyż nie było pani Lenz, a osoba z którą trzecia klasa miała matematykę była chora od początku tygodnia. Tym samym koniec zajęć mieli zgrane w tym samym czasie.
A jednak zamiast iść do domu, Zacharius mnie prowadzi na jakieś spotkanie. I wychodzi na to, że mam tam być obowiązkowo.
Jak bardzo mam przejebane tym razem?
Szli w milczeniu. No prawie, bo co rusz młodsza dziewczyna dopytywała starszego kolegę czy z nim na pewno wszystko w porządku. Odnosiła wrażenie że zaczynały go te pytania już irytować.
Chyba ich zadałam aż za dużo. Może faktycznie nic mu nie jest?
Jęknęła cicho, odbijając się od czegoś równocześnie miękkiego, a także twardego. Rozmasowując nos, zobaczyła że wpadła nim w plecy idącego przed nią Mike, a ten teraz patrzył na nią ze spokojem.
Ja i mój talent wpadania na wszystko co istnieje.
- Żyjesz? - spytał, wywołując prychnięcie ze strony srebrnowłosej.
- To ja ciebie się pytam czy żyjesz. Po tym jak sam siebie omal nie znokautowałeś i nie złamałeś sobie nosa - wzruszyła ramionami, nadal trzymając rękę na nosie, przez co gadała śmiesznie - Ja tylko wpadłam w twoje plecy, i to jakoś niezbyt mocno. Nic mi nie jest.
- Ale to nie ja dopytuję się o stan co pięć minut.
Nastolatka wydała z siebie coś na dźwięk warczenia pomieszanego z jękiem.
- Ja się po prostu martwię, to tak trudno zrozumieć?
- Ciężko zrozumieć, kiedy tak na niego warczysz.
Oboje momentalnie spojrzeli w bok na czarnowłosego chłopaka który wystawał zza drzwi, gdzie Zoya siedziała wczoraj z resztą przyłapanych. Przyjrzała mu się dokładniej, stwierdzając z grymasem że jest kolejna osobą która jest od niej wyższa.
Nosz cholera, kolejny. Czy wszyscy tu muszą być wyżsi ode mnie?
A nie, czekaj. Jedyna Historia jest ode mnie niższa. Przynajmniej ona. Uff.
- Co się tak gapicie jak mucha w gówno? Ducha widzicie, czy co?
Zoya mrugała cały czas, patrząc na chłopaka. Nie, nie chłopaka. Na mężczyznę, który przez ostatni czas pilnował ją, Mishę, Marlo i Hitch w sprzątaniu.
On też jest w to zamieszany. Słynny Levi Ackermann, Najsilniejszy Człowiek Ludzkości stoi przede mną i patrzy się na mnie i na Mike jak na debili.
Ale nie kojarzę żeby sobie tak żartował. Chociaż udało mi się go chyba rozbawić, albo miałam wtedy zwidy.
A no tak. Przecież ja zapomniałam wszystko. Kretynka ze sklerozą oraz amnezją co do poprzedniego życia, genialnie.
- Wszystko gra Levi. Po prostu nas zaskoczyłeś - odezwał się blondyn, postanawiając przerwać ciszę - Wszyscy już są?
- Victora brakuje.
Petrov w ostatniej chwili się nie skrzywiła. Jeśli miało teraz tak być, że cała ich trójka miała się rozmijać, to już wiedziała że będzie ciężko. I że w domu będzie jeszcze gorzej. Tym bardziej że... no cóż, jej brat jak coś postanowił to był w tym tak samo uparty jak ona.
Cecha rodzinna Petrovów jak nic.
- Wchodzicie czy nie? Bo jakoś nie uśmiecha mi się wietrzenie sali i gadanie z wami przez próg. Podobno to przynosi pecha.
- Od kiedy ty w przesądy wierzysz? Przecież ty człowiek racjonalny, a nie bogobojny!
- Cicho siedź. Nie masz prawa głosu do odwołania, Czterooka - mruknął głośno Ackermann, nawet się nie odwracając za siebie - Zwłaszcza po wczorajszym. Wchodzicie, czy wolicie zapuścić mi korzenie?
Woląc się oboje nie wykłócać z niskim chłopakiem, szybkim krokiem weszli do pomieszczenia. Zdziwiona Petrov zobaczyła że nie tylko Levi i Hanji tu byli, ale również Erwin, osoba o krótkich blond włosach, Eld, Oluo, Gunther i Petra , Moblitem. Ostatni majstrował coś przy komputerze, którego srebrnowłosa widziała wczoraj, czwórka przyjaciół jej brata siedzieli na ławkach i patrzyli na nią z uśmiechem, Erwin stał wyprostowany przy Moblicie, a blondwłosa osoba przyglądała jej się z zaciekawieniem swoimi szarymi oczami. Hanji natomiast grzebała coś przy szafkach, stojąc do nich odwrócona tyłem.
- Myślicie żeby poczekać jeszcze na Victora? Jakby nie patrzeć, jest jej starszym bratem. No i jest pod jego opieką.
- Doceniam zamysł, ale możemy bez niego zacząć. Bądź co bądź, Zoya to już nie pięcioletnie dziecko.
Jak miło. Myślą o mnie jak o dorosłej osobie.
- Uważam jednak Erwin, że jeśli nie Victor, to chociaż Dimitry powinien tu być. Gdzie on jest?
- Zoya? Gdzie jest twój bliźniak? - spytała postać o krótkich blond włosach. Dobrze że Zoya powstrzymała się przed opluciem swojej buzi, gdy usłyszała że ten ktoś ma w jakimś stopniu damski głos.
TO JEST KOBIETA?!
Petrov przyjrzała się bardziej temu komuś. I stwierdziła że faktycznie ma przed sobą kobietę. Jej klatka piersiowa może była mała, ale jednak się odznaczała, nawet jeśli mało. Przeniosła wzrok na jej szyję, nie dopatrując się jabłka Adama na gardle. Podnosząc spojrzenie wyżej, zobaczyła męską, jednak z delikatnymi rysami, twarz.
Zoya westchnęła, wyciągając z torby etui na okulary, otworzyła je, po czym założyła leżące w nich brązowo-kremowe oprawki okularów.
- Od kiedy ty nosisz okulary?! - wrzask siedzącego na ławce Oluo nie był znośny dla uszu, na co kilka osób w pomieszczeniu zamknęło oczy. Niektórzy nawet zasłonili ucho, które akurat było po stronie najbliżej Bossarda.
- Oluo, przestań krzyczeć - upomniała go Ral, patrząc na niego z pełną powagą - Wszyscy cię doskonale słyszą, nie trzeba się drzeć jakby cię ze skóry obdzierali.
- Tym bardziej że Oluo mi przerwał - odezwała się nadal nieznana Zoyi osoba, która okazała się być kobietą - Poza tym że Zoya jeździła po mnie wzrokiem, to nadal mi nie odpowiedziała. Więc? Gdzie jest Twój brat, Yurio?
Zoyi momentalnie się zrobiło głupio. Nie dość że została przyłapana na gorącym uczynku, czyli na "obczajaniu" koleżanki przed sobą, to jeszcze osoba którą obczajała to zauważyła i dała innym ludziom w pomieszczeniu o tym znać.
Kocham swoje szczęście do przypału...
- Nie mam pojęcia gdzie teraz jest. Unika mnie dzisiaj cały dzień, a jak nie robi tego, to morduje wzrokiem Victora.
I w sumie trochę mu się nie dziwię.
Zoya potrafiła zrozumieć zachowanie brata. Jednego i drugiego. W końcu jak mogła tego nie rozumieć, skoro spędziła z nimi wszystkie dotychczasowe lata jej życia? Jak mogła nie rozumieć tego, skoro mieszkała z nimi pod jednym dachem?
Jak mogłaby nie rozumieć choć trochę swojego rodzeństwa?
No dobra, czasami zdarza mi się nie rozumieć Victora. Ale to dlatego że dosyć często zdarza mu się mnie zbywać.
Dimitry po prostu zawiódł się na własnym bracie. Wściekłość przysłoniła mu słowa tego, że on zrobił to specjalnie. Albo wściekłość została bardziej podbudowana tym że pomimo wyjścia pewnych faktów na jaw, jej najstarszy brat postanowił dalej trzymać buzię na kłódkę. Każde z nich nie brzmiało dobrze.
Ja jestem zła tylko o dalsze zatajanie prawdy, ale Dimitry... Jego wściekłość sięga głębiej.
Natomiast Victor zawsze był skryty jeśli chodzi o własne samopoczucie. Mógł ukrywać że coś go boli, nie pokazywać stresu, czy smutku. I czasami bolało to jego siostrę, że tak dobrze się maskuje z tym, przez co nie wszyscy są w stanie mu pomóc. I jeszcze teraz się okazało, że w poprzednim życiu dokonał największego poświęcenia. I nie chciał powiedzieć o swoich pobudkach nic.
Victor, jestem twoją siostrą. Młodszą, ale jednak. Ile masz zamiar ukrywać się z bólem?
On na serio cały czas zapomina że nie mam pięciu lat. I że może mi powiedzieć o wszystkim. Mi i Dimitryjowi.
- Czyli obaj przepadli nam dzisiaj? Nie ma opcji, żeby ich tu ściągnąć?
Zoya wzruszyła ramionami. Kochała swoich braci, ale nie będzie ich przecież kontrolować. Mają wolną wolę, a od niańczenia ich była ich mama, ale to wtedy gdy byli mali.
- To daj numer do Dimitryja, zadzwonię do niego to może się odezwie.
- Nanaba, mówiłem już, nie trzeba - ponowił swoją wypowiedź Erwin - Nie ma potrzeby się rozklejać nad nią, wszyscy tu wiedzą że nie nie trzeba się nad nią trząść.
Czyli ma na imię Nanaba.
Zoya usłyszała obok siebie ciche parsknięcie, jednak postanowiła to zignorować. Jednak mówiąc że chciała, a jednak to zrobić, w tym przypadku to zupełnie dwie inne rzeczy. I tym oto sposobem odwróciła się za siebie. Tylko po to by zobaczyć Mike, który zakrył twarz ręką, a którego zdradzały rozbawione oczy pełne słonych kropelek łez.
Nastolatka nadymała policzek, po czym ponownie spojrzała po zebranych, specjalnie by nie zwracać uwagi na chłopaka za nią.
Jeśli myśli że się później będzie chciał wycwanić na ładne oczy i przystojną twarz, to lepiej niech szykuje plan awaryjny.
- Może i nie trzeba, ale nie zapominaj że ona jest nastolatką, w dodatku z amnezją o poprzednim życiu. Chyba warto żeby ktoś bliski był przy niej takiej chwili?
- Nie trzeba - odezwała się w końcu Zoya, zwracając na siebie uwagę dwójki kłócących się trzecioklasistów - Erwin ma rację, nie jestem już dzieckiem żeby cały czas nade mną wisieć. Ale doceniam że się tak o mnie martwisz, choć nie znamy się dobrze, Nanaba.
Blondynka zrobiła wielkie oczy, po czym wybuchnęła krótkim śmiechem, zasłaniając twarz rękami. Uspokoiła się po chwili, ocierając z oka małą łzę rozbawienia.
- Matko, ale ty siebie samej teraz nie przypominasz. Gdzie się podział ten mały pierdolec z syndromem do prowokacji i pakowania się w jakiekolwiek kłopoty?
- Nanaba, myślę że w obecnej sytuacji nie za bardzo powinnam kogokolwiek prowokować, a co dopiero pakować się w kłopoty - powiedziała młodsza nastolatka, czując zawstydzenie.
- Niecodziennie się zgadzam z Yurio, ale teraz ma rację. W końcu powiedziano coś mądrego! - odezwał się Bossard, zakładając nogę na nogę i podpierając się o Gunthera jak jakiś król - Może już nie będziesz musiał- ZNACZY musiała tak świrować, i będzie spokojniej?
W tym samym momencie spojrzał na Zoyę, a widzac jej twarz, na której wykwitł diabelski wręcz uśmieszek, omal nie krzyknął. Jednak przypłacił to ugryzieniem się w język, dlatego że miał już otwarte usta. Zapomniał jednak że miał język na wierzchu, a zamykając usta zrobił to za szybko. Każdy w pomieszczeniu momentalnie się wzdrygnął.
- Oluo, znowu ugryzłeś się w język? - odezwała się Petra, wyciągając ze swojej torby chusteczki higieniczne, które podała przyjacielowi - Kiedyś osłabniesz od utraty krwi w ten sposób, słowo daję.
- Moglabyś być dla mnie milsia! - odezwał się z przyłożoną do ust chusteczką - A pozia tym, tfo nje byla moja wjina! Tfo onja zrobiła tfę sztraszną mjine!
- No jasne, zwal całą winę na Zoyę - marudziła Petra pod nosem - Ty się chyba nigdy nie nauczysz żeby nie zadzierać nosa, co?
- Cfo?! Że nibhy ja zadzieram nosza?! - oburzył się Oluo - A ona tfo cfo? Lefpsza? Szama zadziera szwój zadfarty już i tak nosz, że jeszcze chwiła, i będzie pszypominał pszyklejony do twaszy księszyc!
- Nie drzeć się, bachory - zabrał swój głos Levi. Momentalnie zapadła cisza, jak po kontroli czystości przez pana Kapitana Gosposię Domową Ackermanna - Wystarczy że zrobił się niezły bałagan przez ten eksperyment Wariatki i jest o to wrzask że bez zgody Zackly'ego było to zrobione. Nie chcę słyszeć kolejnych do cholery.
- Levi, jakbyś tylko wyjął ten kij z du... - Hanji nie dokończyła, gdyż niewiadomo kiedy Ackermann pojawił się obok niej i dał jej w głowę, z taką siłą że momentalnie się zamknęła i omal nie zaryła twarzą o podłogę.
- Co ja mówiłem? Zamknij się, Czterooka - uciął krótko, po czym usiadł na ławce koło Moblita, gdy Zoe próbowała się podnieść do pionu mimo bólu.
- Jak zawsze oszczędny w słowach... - mruknęła niemrawo Hanji poprawiając okulary, które jej się przekrzywiły od uderzenia.
I pomyśleć że to kiedyś było dowództwo Zwiadowców. I oni dawali radę przez kilka lat. Podziw wręcz bierze dla nich.
- Dobrze zatem, skoro nikogo nie ma w roli opiekuna Zoyi i ona sama mówi że może dać sobie radę w pojedynkę, myślę że możemy zacząć. Mike, będziesz tak miły i zamkniesz drzwi?
Słysząc szum zasuwanych drzwi od razu wszyscy jakby stali się poważniejsi, drugoklasiści usiedli na ławkach normalnie, a sam Moblit, który do teraz był zajęty komputerem, podniósł znad niego wzrok, lekko go przymykając. Każda z przebywających tu osób była skupiona na jednym punkcie. Tym jednym punktem był Erwin, który schował ręce z tyłu i stanął przed wszystkimi.
Zupełnie jakby dowództwo znowu obmyślało jakiś tajny plan który ma na celu uratować ludzkość, lub zmniejszyć straty w nadchodzącej wyprawie poza mury.
- Dziękuję wszystkim którzy się tu pojawili za przybycie - odezwał się Erwin, przemawiając oficjalnie do grupy osób przed nim. Zoya nie wiedziała czy powinna usiąść, jednak wyręczył ją w tym Mike, który pociągnął ją na jedyną wolną ławkę, gdzie akurat nie siedzieli przyjaciele jej brata. Jednym podciągnięciem znalazła się na blacie ze sklejki obok Mike, podkulając kolana pod siebie - Jak pewnie wiecie po wczorajszym, Hanji udało się utworzyć program, który wprowadza osobę w pewien stan, pokazujący mu wspomnienia z przeszłości. Jak się okazało, jest to bardzo przydatne, zwłaszcza przy pewnym przypadku który występuje u jednej z uczennic, Zoyi Petrov, która jest tutaj teraz z nami - spojrzał na wspomnianą dziewczynę, szybko jednak wracając do swojego przemówienia - Jej amnezja co do wspomnień z poprzedniego życia jest co najmniej podejrzana, tak samo jak to że ma trudności z tym, by sobie przypomnieć swoje poprzednie życie.
- Jednak tym co nas najbardziej w tej chwili również interesuje, jest to że mamy nowego wroga -wtrącił swoje trzy grosze Levi, również zabierając głos - Nie znamy jego tożsamości, ukrywa się pod ciemnymi ubraniami, a dodatkowo nie idzie go nigdzie wyłapać na kamerach. Tak szybko znika, jakby rozwiał się w parze jak ciało Ludzi Tytanów. Widziało go kilka osób, jednak nie wiemy jak wygląda jego oblicze, oraz kim on jest. Twarz jest zasłonięta, a głosu nie można porównać z nikim, ponieważ jest zmieniony. Z tego co mówił Jean, prawdopodobnie jest komputerowo, podobnie twierdził Dimitry.
Czyli to też przedyskutowali? Kiedy oni o tym zdążyli porozmawiać?
- Wczoraj nie dość, że wyszło na jaw co ja za wynalazek razem z Moblitem wymyśliliśmy, to jeszcze Connie się wygadał odnośnie tego co się stało kilka tygodni temu.
Connie...
- Potwierdził też, że ta osoba również zna rozkład naszych pułapek, a w dodatku wykorzystała to, by pozbyć się pościgu w postaci Springera i Braus - dokończył Ackermann, opierając się biodrem o ławkę koło Moblita - Chociaż w ich przypadku nie potrzeba wiele, żeby się pozbyć dwójki idiotów.
Levi jest taki jak go opisywali. Szczery do bólu, że aż posrać się można.
- Jakieś wnioski? - zwrócił się do reszty przebywających tutaj osób.
- Ktoś zrobił dobre rozeznanie w terenie?
- Najprostsza możliwa opcja, całkiem dobra. Jednak myślę że to nie tylko to - pochwalił Gunthera jego kapitan sprzed wieków - Jednak myślę że to nie tylko to. Macie jeszcze jakieś propozycje?
- Może jakoś zdobyli te informacje? Ktoś je wykradł?
- Musiałby mieć dostęp do tego, co jest trudne do zdobycia, a o włamaniu się tam w ogóle nie wspomnę. A nikt poza naszym profilem nie ma do tego pozwolenia, chyba że jest pracownikiem kadry nauczycielskiej. Więc odpada na razie.
- Na razie - podkreślił siedzący koło Zoyi Mike, od czego sama wspomniana lekko się przestraszyła - Może faktycznie mamy tutaj kreta w naszych szeregach? To też jest całkiem możliwe Levi.
- Wolałabym żeby tak nie było - westchnęła Hanji, zdejmując okulary i przecierając jedno oko - Zdrady, intrygi, kolejne ryzykowne plany... wolałabym żeby to się skończyło.
Zoyi momentalnie zrobiło się głupio. Wiedziała w jakich czasach oni żyli. W jakich czasach ona żyła. I ile cierpienia było przez lata w których służyli w wojsku. Utrata najbliższych towarzyszy, utrata miejsc których nazywali "domem", i wielkie widmo zagłady tego świata. Ciągła walka, jak nie z tytanami to z władzą, jak nie z władzą to walka z całym światem, a jak nie z światem, to własnymi towarzyszami. To ostatnie bolało wszystkich najbardziej. Bo w końcu, ile można walczyć i zabijać? Ile można oglądać twarze osób, które zginęły z twojej ręki? A jak nie z twojej ręki, to sposób w jak się poświęcili, oddając swoje serca dla sprawy? Albo jeśli nie ty byłeś tym który zadał cios, ale posłał ich wszystkich na śmierć jako dowódca?
Odpowiedzialność jako żołnierza za swoich towarzyszy jest najgorsza. A odpowiedzialność jako dowódca jest jedną z najgorszych. Choć to i tak nic przy odpowiedzialności jako głowa tego wszystkiego, jak chociażby głowa państwa.
A teraz mieli wrócić ze swojego spokojnego życia, które mieli od trzech czy dwóch lat, bo znowu zostali zaatakowani. W dodatku atak został wymierzony w osobę, która nawet nie miała pojęcia dlaczego została zaatakowana, ponieważ miała pieprzoną amnezję. A to niczego nie ułatwiało, wręcz przeciwnie.
- Chcę jeszcze dodać, że dzisiaj ktoś wypisał groźbę na ścianie sali gdzie mają pierwszaki. W dodatku że kogoś zabije. Nazwał tego kogoś "Prawdziwą Królową". Ktoś ma jakiś pomysł o co może chodzić?
Cisza. Zapadła ona momentalnie po pytaniu. Zupełnie jakby nikt nie miał zielonego pojęcia o co chodzi.
Dopóki ktoś nie podniósł ręki, a tym kimś była Zoya.
- Zoya? Wiesz coś na ten temat? - odezwał się Erwin, patrząc na nią ze zmarszczonymi brwiami. Reszta osób przebywająca w pomieszczeniu momentalnie się odwróciła w jej stronę, jednak starała się tym nie zrazić.
- Dzisiaj, jak zobaczyłam ten napis co go zostawili na ścianie, pojawiło się pewne wspomnienie w mojej głowie... - zaczęła, jednak przerwała na chwilę by przełknąć ślinę. Ze zdenerwowania czuła jak gardło jej wyschło, i bynajmniej nie od alergii na kurz - Chyba dzień po tym, jak został zniszczony Mur Maria...
- Czyli kontynuowałaś wspomnienia z zeszłego wieczora i udało ci się to zrobić samej?! - wykrzyknęła gwałtownie Hanji, przerywając młodszej koleżance. Tyle dobrego że nadal siedziała na swoim miejscu, trzymana przez spojrzenie Levi'a, które mogło zabijać - Muszę to gdzieś zapisać! Dajcie mi mi mój dziennik!
- Czy ty rozumiesz słowo "przymknij się"?
- To są dwa słowa Levi - zauważyła zgrabnie Hanji, dostając w końcu dosyć gruby, skórzany zeszyt w swoje ręce i pióro wieczne - A poza tym, nie jesteś naukowcem albo wynalazcą, więc nie zrozumiesz.
- Czego? Twojego bzika na punkcie wynalazków i testowania ich na ludziach?
- Mojego geniuszu nie zrozumiesz. Z resztą ciężko żebyś zrozumiał, będąc ledwo metr i sześćdziesiąt centymetrów od ziemi.
- Ty cholerna... - już miał unieść ponownie pięść by uderzyć Zoë, jednak powstrzymał go Erwin.
- Moglibyście? Mamy inne goniące nas sprawy, które trzeba omówić.
- Weź coś zrób ze swoją dziewczyną. Nic tylko jej pobłażasz za każdym razem, jak tylko mi ubliża. To irytujące, nie mówiąc już o tym że jesteś pod tym względem niesprawiedliwy.
- Uwielbiam widzieć wasze kłótnie - Erwin uśmiechnął się kącikiem ust, jednak jego spojrzenie pozostało niezmienione, co ze strony obserwującej ich wyglądało komicznie.
- O czym ty teraz pierdzielisz, staruchu? Weź się przewietrz, bo chyba brak tlenu i wdychanie gówna od tej wariatki źle na ciebie oddziaływa.
Oni się kłócą niczym stare małżeństwo.
- Dobra, dobra, Levi. I tak wszyscy wiemy że tęskniłbyś za naszymi sprzeczkami, jak wtedy przed odrodzeniem, Kurdupelku.
- W twoich snach okularnico - zamknął oczy gdy to mówił, po czym odwrócił głowę w stronę okna. Dało się słyszeć westchnięcie, zanim ponownie się odwrócił i spojrzał ze spokojem na Hanji - Nie wyobrażaj sobie niewiadomo czego Czterooka.
- Leeeevi, widziałam toooo... - specjalnie przedłużone litery brzmiały zabawnie. Tym bardziej zachowanie Hanji, która się uśmiechała z ustami ułożonymi w uroczy koci pyszczek - Widziałam ten mały uśmiech pod nosem...
- Okulary wymień, Wariatko. Przywidzenia już masz - odparował tylko Levi. Hanji chciała coś powiedzieć, jednak zostało im to przerwane. A konkretniej przerwane przez Mike, który znowu niespodziewanie się odezwał.
- Możecie? - odezwał się ostro Mike, momentalnie uciszając oboje przyjaciół z klasy. Jego ostrzejszy głos zwrócił uwagę nawet Nanaby i Erwina, nie wspominając o drugoklasistach, biednym Moblicie i Zoyi, a co dopiero większa powaga jaką się wykazywał w tym momencie. Oczy natomiast pociemniały, przypominając kolorem burzowe chmury, którym niewiele trzeba by się zarwały i wywołały ogromną ulewę z piorunami.
To zupełnie inna osoba niż ta którą poznałam jeszcze nie tak dawno. Czemu aż tak spoważniał?
- Mike - odezwał się Erwin - Uspokój się. Już - przerzucił spojrzenie w bok, jakby dawał jakiś niewerbalny znak swojemu przyjacielowi. Momentalnie Zacharias się uspokoił, co prawda w małym stopniu, ale jednak. Pozostało gdzieś jednak uczucie jakby miał nastąpić wyładunek elektryczny, mogący wywołać sporo zniszczeń.
Zoya rozprostowała niezauważalnie palce u swojej ręki. Nie wiedziała nawet kiedy ją zacisnęła, a czuła jak paznokcie u jej rąk się wbiły dosyć boleśnie w wewnętrzną stronę dłoni. Czuła jednak na sobie czyjeś spojrzenie. Jednak nie wiedziała do kogo ono należało, i nie chcąc na siebie zwracać uwagi , ignorowała to.
- Dajcie kontynuować Zoyi. Nie zdążyła nawet dokończyć, a wy znowu zaczynacie się kłócić.
Dziwnie się zachowuje. O co mu chodzi?
Levi i Hanji się uspokoili, a oboje, nawet Ackermann, spojrzeli się na niego z dziwnym zrozumieniem. A uspokojenie się samej Hanji jest w ogóle dziwne, zahaczając o niemożliwe. Ale żadne z nich się nie odezwało pod tym względem, co najwyżej Levi rzucał zirytowane spojrzenie na przyjaciółkę. Dali też dziewczynie znak żeby kontynuowała.
- Pamiętam że byłam wtedy bardzo mała, a obudziłam się obok czwórki dzieci. Goniłam jakiegoś zwierzaka, znalazłam się przez to w punkcie gdzie dawali jedzenie. Po jakimś czasie pojawił się... chyba mój wujek? Wyglądała ta osoba jak mój wujek od strony matki.
- Aleksiej Plisetsky? - spytał Erwin dla pewności.
- Tak... - przynała na głos, jednak po chwili ugryzła się w język żeby nie spytać skąd wie. On to chyba wszystko o wszystkich wie - Wpadłam w niego zapłakana, przez co musiał mnie przez dłuższą chwilę uspokajać. I potem mu opowiedziałam o tym co się stało w Shinganshinie... o wyłomie w murze i co stało się tam u nas w domu... wtedy powiedział coś właśnie o szlamach...
- Szlamy? Znaczy, dzieci arystokracji i pospólstwa?
- Tak... I że podobno ja i Dimitry jesteśmy kimś tego pokroju. Ale nie wyjaśnił mi w tym wspomnieniu o co chodzi. Chyba wyjaśnił mi to kiedy indziej, ale nie tutaj.
- Wszystko to jest ciekawe... - zaczął Erwin, drapiąc się w zamyśleniu po brodzie. Zoya dopiero teraz zobaczyła że ma ciekawie wymodelowaną twarz, jednak nie była na w jej typie. Nie, Erwina Smitha można była nazwać przystojnym, ale nie był do końca w jej typie - Ale co to ma do rzeczy?
- Już dokańczam. Potem powiedział coś w stylu "Prawdziwa Królowa musi podążać za swoim królem, i nie może się sprzeciwiać" - dokończyła. Przełknęła ślinę powoli, czując jak zasycha jej w gardle. Nawet nie wiedziała dlaczego - Ale więcej nic nie wiem, bo Mike wybudził mnie ze wspomnień.
I się zaczęło małe piekło, znane jako wkurzona Hanji Zoë.
- JAJA SOBIE ZE MNIE ROBICIE?! - jej wrzask z pewnością ściągnąć i policję z drugiego końca miasta w tej chwili. Nawet Petrov, czy siedzący koło niej Zacharias podskoczyli przez decybele jakie wydobyła z siebie ko... dziewczyna.
Teraz jest dziewczyną niewiele ode mnie starszą. Nie jest jeszcze tak sporo starszą kobietą jak w poprzednim życiu.
- MIKE, MUSIAŁEŚ WTEDY JĄ OBUDZIĆ?!
- Możesz nie krzyczeć? Skąd miałem wiedzieć że akurat przypominała sobie coś takiego?
- WIDZIAŁEŚ PEWNIE ŻE WSPOMNIENIA JEJ WRACAJĄ! TRZEBA BYŁO POZWOLIĆ JEJ SAMEJ SIĘ Z TEGO WYBUDZIĆ, A NIE W TAKIM MOMENCIE PRZERYWAĆ!
- Sprawdzałem czy wszystko z nią w porządku. Stała prosto, nawet się nie ruszając, co miałem zrobić twoim zdaniem?
- NAWET JEŚLI, TO CO?! MOŻE PRZYNAJMNIEJ- chwila, co ty powiedziałeś?
- Sprawdzałem czy wszystko z nią w porządku?
- Nie nie nie nie, to trochę później.
- Stała prosto, nawet się nie ruszając?
Twarz brązowowłosej spoważniała w jednym momencie, a wokół zapadła cisza. Tylko nikt nie wiedział czy spodziewać się kolejnej burzy czy wręcz przeciwnie.
- Czyli odblokowała swoje wspomnienia, nie mdlejąc, ani nic?! - zaczęła znowu krzyczeć Hanji, ale tym razem ciszej niż poprzednio. Możliwe że gardło zaczęło ją boleć, albo wyczuła skierowane w nią mordercze intencje od Levi'a - Kiedy zamierzaliście mi powiedzieć, co?!
- Przecież ci powiedzieliśmy. Dosłownie przed chwilą. O co ci chodzi - powiedział spokojnie Mike. Nie zdając sobie chyba sprawy jak bardzo wkurza nimi swoją przyjaciółkę z klasy.
- O co mi chodzi?! O co MI chodzi?! - teraz już ryknęła wkurzona niemal do granic możliwości Zoë, która omal nie rozwaliła ławki, uderzając dłońmi w jej blat - Ja tu od początku zajmuję się sprawą Zoyi z przywracaniem wspomnień, a ty mi tego nie powiedziałeś od razu?!
- Hanji - zabrzmiał ostrzej głos Erwina, uciszając kłótnię między nimi - Później, proszę.
Hanji wydała z siebie dźwięk podobny do warczenia psa, ale się uspokoiła. W duchu Zoya podziękowała za to Erwinowi. Polubiła ją za jej charakter, ale nawet ona miała dość tych wrzasków, chociaż sama sporo potrafiła krzyczeć, chociażby z ekscytacji. Niemniej głowa zaczynała powoli ją boleć. Możliwe że przez nadmiar wrażeń z ostatnich dwóch dni, ale trudno było jej teraz o tym myśleć. Miała już powoli dość.
- Wracając do tematu - odezwał się Erwin ponownie - Mamy Zoyę bez pamięci, która stara sobie wszystko przypomnieć. Jakąś maszynę która może pomóc z przywracaniem wspomnień. A dodatkowo kolejne tajemnice i jakiegoś psychola co ma ochotę nas pozabijać. I coś odnośnie jakiejś "Prawdziwej Królowej".
- Oraz zero pomysłu o co może chodzić. Chociaż sam uważam że z "Prawdziwą Królową" równie dobrze może chodzić o Historię.
Historię? Ale że o Historię z mojej klasy? Czemu...
Aaaaaa, no tak. Historia Reiss. Królowa Murów. Czemu wcześniej na to nie wpadłam?
- Możliwości mamy wiele. Pytanie która z nich jest prawdziwa?
- Musimy się tego dowiedzieć. Inaczej zginie niewinna osoba, a nawet nie znamy jej tożsamości. Musimy wiedzieć, kto jest celem morderstwa, żeby uniknąć niepotrzebnej śmierci. Dość już niepotrzebnych ofiar.
Wszyscy tylko zgodnie kiwnęli głową. Nawet Zoya, która zrobiła to mechanicznie. Ale czuła że powinna to zrobić. Przyszło jej to naturalnie, jak oddychanie. Jakby takie zebranie nie było pierwsze, na jakim przebywa. Ani pierwsze, ani ostatnie.
Czemu to takie znajome?
- Zoya - zabrzmiał głos Erwina, od którego omal nie pisnęła, jednak się powstrzymała. Nie mogła sobie pozwalać na takie zachowania wśród starszych - Twoja pomoc jak widzisz, będzie tutaj nieoceniona. Jednak muszę mieć twoją zgodę na to.
- Tym bardziej że zależy nam też na tym, by przywrócić twoje wspomnienia - odezwał się Levi - Zresztą nie tylko nam. Tobie chyba też bardzo zależy na tym, by się dowiedzieć kim jesteś, prawda?
Zoya wtedy po prostu wstała po zakończeniu przez niego wypowiedzi. Miała tylko jedną odpowiedź na tą propozycję. Zresztą, to nie tak, że miała jakiś lepszy wybór. Ten był najlepszy.
Lepsze przypominanie sobie po kolei, w dodatku z pomocą sprzętu, niż samej, przypominając sobie wszystko byle jak, nie wiedząc co było pierwsze.
Uniosła swoje fioletowe oczy na całą grupkę zebranych, patrząc pewnie i ze znaną im determinacją w nich. Uśmiech ozdobił twarz wszystkich, jak i najniższą dziewczynę i osobę tutaj, gdy mówiła trzy słowa, kluczowe w tej sytuacji.
- Wchodzę w to.
***
No i mamy to!
Ta wiem.... *słyszy cykanie świerszczy w oddali* ostatni rozdział był tutaj z dobre pół roku temu, jeśli nie wcześniej, muszę dokładnie sprawdzić historię zmian...
Ale mam jednak nadzieję że cieszycie się z mojego powrotu tutaj na obecną chwilę! W końcu, po tak długim okresie, udało mi się zrobić rozdział, który wynagradza wam te braki w aktualizacji!
Postaram się wrócić do pisania, ale będzie to trudne, mam nadzieję że uda mi się to zrobić, trzymajcie za to kciuki!
Wiele się wydarzyło, a wyjaśnienie całego tego wszystkiego zajęło by mi sporą część tego rozdziału, a nie chcę was zanudzać.
Mogę wam w skrócie powiedzieć, że w jakiś sposób poszłam do szkoły policealnej z początkiem grudnia, kierunek technik usług kosmetycznych, co odjęło mi ponownie sporo czasu wolnego niż miałam przez pracę, bo miałam też i zawalone weekendy, co nadal będę miała, ale od października, byłam w cholerę zmęczona życiem, dostawałam niekiedy załamania nerwowego.
Z resztą, moja psychika została wystawiona na bardo ciężką próbę, z której jeszcze nie do końca wyszłam, ale jestem już blisko końca.
Więc jeśli jest tu jakakolwiek duszyczka która jeszcze to czyta, to od razu ci mówię, dziękuję że ze mną tu jesteś. Że nadal to czytasz, chociaż nie było mnie tutaj długo. Dziękuję że czytasz jeszcze tego fanfica.
Niestety, nie zrobię podsumowania rozdziału dzisiaj, dlatego że nie mam niestety ochoty tego robić, bo zwyczajnie długo pisałam ten rozdział, a to dużo zajmie, samo klecenie go było katorgą, pewnie przez powagę sytuacji jaka dosięgnęła nasza bohaterkę, ale też przez to że czuję zwycięstwo z ukończenia go, co jest ogromnym dla mnie wynagrodzeniem, po tak długim okresie niepisania.
I z całego serca chcę tu podziękować swoim kochanym dziewczynom, które robiły może niewiele w ich mniemaniu, ale odciągały moją uwagę od najgorszego, widząc mnie w najgorszych momentach, jak już sama miałam dość wszystkiego. Nie wspomnę ich tutaj, one same będą wiedziały o co chodzi.
Dziękuję wam z całego serca za wsparcie i miłe słowa podczas tej katorgi z pisaniem tego rozdziału. Dla was to może mało, ale to że cierpliwie znosiłyście moje wysyłanie wam zdjęć poszczególnych części rozdziałów, moje marudzenie i chwile radości z napisania czegokolwiek, dawanie kopniaków z chęciami żeby pisać, znaczą wiele. Dziękuję wam z całego serducha.
Ale też dziękuję tym, którzy nadal chcą ze mną rozmawiać, mimo że wiele razy często brzmi cisza z mojej strony, ale gdy już się odzywam, albo ktoś potrzebuje żeby wysłuchać, to jestem.Tak Garnko, chodzi mi tutaj o ciebie! Dziękuję że mimo mojego gównianego nastawienia i słabego odzywania i po tym co odwaliłam w zimę, jesteś.
No to by było na tyle, oczywiście wielkie podziękowania dla mojej grupy korpusowej, która też działa, chociaż działa mniej niż ostatnio, to dziękuję za pisanie. Odciąganie mnie pisaniem od tego kurwidołka było zbawieniem, za co wam dziękuję kochani.
Co mogę jeszcze rzec? Na pewno że zacznie się małe przygotowanie dla Zoyi. W końcu, trza podnieść formę do tej jaką się miało kilka tysięcy lat wcześniej.
Dobrze, nie będę wam już truła siedzenia dzisiaj, czeka mnie już dzisiaj tylko edycja poszczególnych części i idę spać, bo już minął mój urlop, jutro do pracy.
Trzymajcie za mnie kciuki!
Mam nadzieję że rozdział się podobał, i ahoj kamraci! Widzimy się w następnym rozdziale!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top