your control

Alkohol znacznie zmienił tony rozmów i postawy poszczególnych osób. Kilka kropel trunku więcej, a języki same rozplątywały się na najbardziej strzeżone sprawy. Możliwe, że nie do końca, mimo wszystko pewne szczegóły wystarczały niekiedy by uzyskać pełniejszy obraz sprawy. Wszystko wirowało między przepychem, a zapachem procentów, oraz słodkich jaki i wytrawnych dań. Bankiet rządził się swoimi prawami, już od momentu w którym puszczono bardziej odważną muzykę. Brzmienia stały się cięższe, kieliszki napełniało się szybciej, a dłoń Jimina na udzie Jungkooka zaciskała się bardziej stanowczo.

Czego szatyn nie umiał zupełnie ignorować, w przeciwieństwie do wszystkich dookoła.

- Podoba ci się? – zapytał po chwili blondyn z wyraźnym uśmiechem, co wprawiło Jungkooka w chwilowe skołowanie, bo pytanie brzmiało raczej nie jednoznacznie, biorąc pod uwagę to, co mężczyzna robił mu pod powierzchnią jednego ze stolików.

- Byłoby lepiej z mniejszą ilością ludzi – stwierdził, nie mając zamiaru wkładać w te słowa żadnych sugestii.

A przynajmniej tak mu się zdawało.

- Tak uważasz? Wolisz kameralne klimaty? – dopytał go Park, ujmując kieliszek z taką gracją, że szatyn przez sekundę poczuł absurdalną zazdrość wobec szklanej powierzchni.

- Można tak powiedzieć – wyjaśnił. – Tutaj... nie wiem, wszystko jest tak przytłaczająco wyszukane. Jakby nikt nie widział niczego poza własnym nosem – dodał ciszej, jako, że nie byli sami w rozgadanym już towarzystwie.

- Pilnuj swoich słów chłopcze, każdemu tutaj mimo to należy się szacunek – stwierdził Jimin z lekką nutą upomnienia. – Nawet jeśli pochłonęło ich bogactwo jakie sami stworzyli.

- Wybacz, po prostu... - uciął szatyn, lekko zawstydzony własną postawą. – Nie widzę w tym nic przyjemnego. W takim przybieraniu maski złożonej ze swojego statusu majątkowego.

- Czasami to niezbędna praktyka, by przetrwać w tym środowisku – odpowiedział mu tylko.

- Zdążyłem zauważyć – stwierdził Jungkook po chwili.

- Skąd to spostrzeżenie? – usłyszał od razu, a pytanie to kazało mu milczeć.

Ale nie zrobił tego.

- Bo... nie jesteś wyjątkiem – żałował już w momencie tworzenia zdania, ale z drugiej strony, dlaczego nie miałby tego stwierdzić? Przecież wiedział, jaki był Jimin. Widział go dzisiaj i nie tylko dzisiaj. To wszystko, co sobą reprezentował w konkretnych sytuacjach.

Czysty chłód i profesjonalizm.

Kiedy w końcu zerknął na blondyna, dostrzegł tylko jego ciemniejące tęczówki, spojrzenie, które się wyostrzyło oraz rozchylone w lekkiej irytacji usta. Jungkook czuł, że przekroczył jakąś granicę. Ale nie zamierzał kryć tego, co w sobie miał.

Skoro już grali przed sobą szczerych.

- I nigdy nim nie będę – otrzymał odpowiedź po chwili, jednocześnie czując brak dłoni drugiego na sobie. Zimno, jakie po sobie zostawiła prawie go zabiło, ale co miał zrobić, w momencie, kiedy powiedział, co myślał.

Co wiedział, prawdę.

- Tu nie chodzi o to, by odkrywać się przed każdym – kontynuował dalej, zmieniając ton na bardziej łagodny. – Widzą cię tylko ci, którzy na to zasługują – dodał jeszcze, kierując wzrok na oczy Jungkooka, pozwalając mu na sekundę zrozumieć.

I zrozumiał.

- Więc nie oczekuj, że będę prawdziwym sobą przed każdą osobą w tym pokoju. W moim życiu. Bo tu nie o to chodzi – mówił dalej, znów kładąc dłoń na spodniach chłopaka, czyniąc go na powrót lekko spiętym, ale i po cichu szczęśliwym, iż nie zepsuł wieczoru im obojgu. – Nawet przed tobą taki nie jestem, chłopcze... - szepnął mu bliżej ucha, krusząc mu powierzchnię serca na setki pajęczynek – Choć jednocześnie ty znasz chyba najbardziej realną wersję mnie – dodał, składając tą powierzchnię w całość.

A to wszystko w ciągu zaledwie paru sekund, przedstawiając przed nim zupełnie nowe pojęcie emocjonalnego chaosu.

- Chcesz może zmienić otoczenie? – usłyszał brunet chwilę później, gdy Jimin znów powrócił do posiadania między nimi w miarę bezpiecznej do oddechu odległości, pozwalającej mu na moment ukoić myśli. – Skoro to najwyraźniej nie zbyt ci odpowiada? – dodał, próbując zakryć swoje zamiary odpowiednim wyjaśnieniem.

Jungkook widział jednak w jego oczach znajomy błysk i nie byłby sobą, gdyby go nie odwzajemnił, dając drugiemu wyraźną odpowiedź, skwitowaną z jego strony krzywym uśmiechem, będącym jednocześnie obietnicą i groźbą.

Szatyn nie mógł się doczekać obydwóch z nich.

Wstał więc zaraz po Parku, nie zdając sobie sprawy, że zebrani przy stoliku goście wcale nawet nie zerknęli na ich poczynania, zbyt zajęci sobą. Nikt nie oczekiwał nawet krótkiego „przepraszam", dającego znać, iż wychodzą. Wszystko rozgrywało się w jakimś niepisanym pakcie, o którym Jungkook miał niewielkie pojęcie. Nie zastanawiał się jednak nad tym zbyt długo, skupiony na dłoni Jimina zaciśniętej po paru minutach na jego nadgarstku, prowadząc go przez recepcję hotelu aż do windy.

Której metalowe drzwi finalnie odcięły ich od wszystkiego innego.

- Gdzie jedziemy? – zapytał naiwnie szatyn, widząc, jak Jimin wciska przycisk ostatniego piętra – tego, na którym znajdowały się ich apartamenty. Jeden prezydencki dla Parka, oraz drugi, nieco mniejszy dla szatyna, zarezerwowany właściwie jedynie z czystej formalności, o czym szatyn nie miał jeszcze pojęcia.

- Na górę. Mam ochotę na odrobinę relaksu po całym dniu jeżdżenia w tę i we w tę – stwierdził w odpowiedzi, zerkając na szatyna przelotnie, acz intensywnie. – Mam nadzieję, że masz jakąś dodatkową bieliznę.

Jungkook przełknął ślinę. Zdanie wyrażało zbyt wiele nie wymówionych sugestii, o których pełnym przekazie wolał obecnie nawet nie myśleć, gdyż już odczuwał lekki dyskomfort założonych na siebie spodni, a technicznie Jimin nawet go jeszcze nie dotknął.

Wiedział jednak od dawna, że nie musiał. Wystarczyły same słowa, gesty. Gra, która kazała się poddawać jego ciału i mieć je na każde zawołanie.

- A to czemu? – zapytał w końcu, przy akompaniamencie dźwięku otwierającej się windy, ukazującej im bogato acz nie niesmacznie wystrojony korytarz, jakiego ogólny wygląd zdołał już poznać.

- Zobaczysz chłopcze – usłyszał jedynie, patrząc, jak blondyn szybko opuszcza przestrzeń i przechodzi w dół korytarza, co uczynił pośpiesznie również Jungkook, próbując nie dać się zupełnie opleść tym słowom. – Bądź gotów za piętnaście minut – dowiedział się jeszcze, nie dostając żadnych innych wytycznych.

Pozostawił go samemu sobie pod drzwiami pokoju, znikając po chwili za swoimi. Kreując jeszcze większe skołowanie w jego głowie.

Choć jednocześnie utwierdzając go tylko w przekonaniu, na co miał się szykować.

***

Nie tego się spodziewał.

Właściwie, gdyby miał być szczery – cała idea przeszła jego najśmielsze oczekiwania. Od momentu wejścia do apartamentu, pełnego bieli, czerni, oraz chłodnych szarości z odrobiną złota, wiedział, że ten wieczór nie będzie należał do zwykłych.

I się nie mylił, ale pewnych scenariuszy nie umiał przewidzieć.

Na przykład widoku Jimina bez koszulki, w samych spodniach od garnitury, które wciąż oplatały się niezwykle wręcz dobrze w okolicach jego bioder, tworząc niemalże grzeszny kontrast z kolorem jego skóry, oświetlonej jedynie przyćmionym światłem niektórych lamp w pomieszczeniu. Włosy miał w większym nieładzie, stopy bose, wyglądał jakby miał go zaraz uczynić niegodnym boskiego przebaczenia.

I Jungkook nie mógłby błagać o to mocniej.

- Ji... - urwał, nie wiedząc, czy tak naprawdę zamierzał wyrzucić z siebie jakikolwiek dźwięk. Sam wciąż miał na sobie ubrania, które nosił na przyjęciu, zmienił jedynie koszulę i rozpiął jej kilka guzików, by nie musieć się męczyć w lekko sztywniejszym materiale.

Ale również po to, by wyeksponować to, co chciał. Najwyraźniej jednak ktoś postarał się mocniej.

- Hm? Zabrakło ci słów? – zaśmiał się perliście do siebie blondyn, podchodząc w kierunku szatyna z takim spojrzeniem, że ten nie miał nawet siły unieść klatki do góry, aby nabrać niezbędnego do życia oddechu.

Bo czy potrzebował go w jego obecności?

- Ja... to nie... - znów nie mógł złożyć zdania, zupełnie zatracony w obojczykach mężczyzny, jego ustach, wzroku i kosmykach. W jego palcach, wciąż przyozdobionych pierścionkami.

Boże, co on mu robił.

- Co? Powiedz mi – mruknął głębiej, ujmując dłonią szyję Jungkooka i narażając wrażliwą skórę na kontakt z chłodnym metalem, który wywołał dreszcze na jego ciele. – Bo ja również nie mam określeń na twoją prezencję – dodał, odsuwając nieznacznie biały materiał i pozwalając sobie podziwiać ramię, oraz kawałek klatki chłopaka, ale tylko przez moment.

W końcu nie zamierzał psuć planów.

- Po prostu... zaskoczyłeś mnie – rzekł wreszcie, cicho, drżąco, nie poznając siebie samego, bo czy to nie on zawsze miał wszystkich owiniętych dookoła palca, zdolnych być na każde jego skinienie?

Kiedy stanął po drugiej stronie? I od kiedy oddawał się Jiminowi z taką żarliwością, jak gdyby chciał spędzić w jego ramionach każdą noc i poranek?

Nie wiedział dokładnie, ale rozumiał, że już nie będzie w stanie z tego wyjść, że to, co obecnie tworzą, stawało się integralną częścią rytmu jego serca i gdyby odszedł, wyrwałby je sobie zza żeber i pozostawił siebie samego bez życia.

- Myślałem, że to zadziałało raczej odwrotnie – stwierdził z lekkim uśmiechem Jimin, z satysfakcją obserwując stan Jungkooka, jego odpowiedzi ciała.

Uwielbiał je. Adorował niemalże.

- Najwyraźniej nie ja jeden sprostałem dzisiaj temu zadaniu – stwierdził szatyn składniej, kiedy drugi finalnie odsunął się od niego nieco, zmniejszając temperaturę między nimi, doprowadzając go tym samym do jako takiej trzeźwości.

- Miło mi słyszeć – odparł jeszcze Park, napinając nieco mięśnie brzucha, przy jednoczesnym odgięciu szyi i Jungkook naprawdę nie miał już sił ukrywać, że wszystko w nim pogrążone było w błaganiu, w krzyku o coś więcej, niż przelotny dotyk i kilka wypowiedzianych słów.

Domyślał się jednak, że nie będzie tak prosto.

- Chodź, zaznamy trochę odpoczynku – stwierdził drugi po chwili, odwracając się do niego plecami. – Preferujesz wino czerwone, czy białe? – zapytał jeszcze, dochodząc do drzwi wychodzących na balkon.

- Chyba... białe – odpowiedział mu Jungkook niepewnie, chociaż wiedział, że je lubił. Sam przy tym pokierował swoje kroki za Jiminem, wychodząc na letnie powietrze otaczające miasto tej nocy. Miliony świateł błyskało w oddali, za odległymi o dobre piętnaście metrów barierkami balkonu, a wszelakie oświetlenie gwarantowane było jedynie neonami położonymi wzdłuż ścieżki do jacuzzi.

Które samo w sobie również zdobiło się odcieniami fioletu i różu.

- O Boże – wyrwało mu się, nie zbyt kontrolowanie, bo nie był zupełnie gotowy na taki zbieg wydarzeń. – Czy my... - nie zdołał nawet skończyć, gdyż przerwał mu głębszy ton Jimina, który znajdował się nieco dalej, bliżej wody, czekającej na ich dwójkę.

- Nie musimy, jeśli nie chcesz – stwierdził, rozpinając spodnie w znaczący sposób, sugerujący szatynowi, że nie ma już dla niego ratunku i jeżeli miał nad sobą jeszcze jakąkolwiek kontrolę, to właśnie ją stracił. – Ale wolałbym, żebyś się zgodził – zakończył, gdy materiał spodni garniturowych spadł na kafelki.

Pokazując ciemne bokserki mężczyzny z wyszytym białym logiem Calvina Kleina.

Wystarczyło jedno zerknięcie. Jedno spojrzenie. Sam podszedł w jego kierunku, nie zdając sobie sprawy, kiedy właściwie znalazł się tak blisko, że mógłby upaść na kolana i najlepiej zająć sobie czymś usta na najbliższe minuty.

Bo nic innego nie przychodziło mu do głowy.

- Pomóc ci? – zapytał blondyn i nie czekając na jakąkolwiek odpowiedź, począł rozpinać koszulę szatyna, pozostawiając go częściowo w szoku, częściowo w zupełnym olśnieniu.

Bo było coś niezbadanie intymnego w odpinaniu mu ubrań przez Jimina. Coś delikatnego i uplecionego z kruchych emocji, które obecnie czuli, tworzących razem coś niezwykle wręcz prawdziwego.

Poczekał więc, aż lekko żylaste, wciąż jednak miękkie i łagodne dłonie drugiego nie pozbawiły go całego materiału, który sam zsunął się po jego ciele aż na powierzchnię pod nim. Złączyli spojrzenia jedynie na kilka sekund, nim Jimin sięgnął palcami do rozporka chłopaka.

Jungkook ledwo zniósł fakt, że drugi już wiedział doskonale o jego stanie, co wywołało u niego chwilowe zaćmienie się tęczówek. Nic jednak ponad to. Kontrolował się tak dobrze, że szatyn nie miał już pojęcia, czy czasem sam nie nadaje sytuacji zbyt wielkiej ilości linijek podtekstu wplecionych między to, co chowali za wachlarzami rzęs.

Z drugiej strony miał do tego prawo, znając nieco to, jak Jimin lubił postępować i co za każdym razem działo lepiej, niż najlepiej.

- Chyba wystarczy, co? – stwierdził jeszcze, patrząc na odkryte ciało chłopaka z taką mieszanką we wzroku, że szatyn mógłby się w niej utopić o wiele skuteczniej, niż w wodzie jacuzzi robiącej nieduży szum tuż obok nich.

Jungkook nie potrafił zrobić nic poza kiwnięciem głową, spojrzeniem na mężczyznę lekko zamglonymi tęczówkami i rozchyleniem zapraszająco ust, które drugi obdarował jedynie krótkim pocałunkiem, prawie, że muśnięciem, a gdy szatyn nachylił się po więcej, poczuł nieprzyjemny chłód i usłyszał kolejne nuty śmiechu blondyna.

Nie tym razem.

- Poczekaj odrobinę – stwierdził, unosząc brew i znów wędrując po chłopaku wzrokiem. – Uwierz, że mi też nie jest łatwo – dodał jeszcze z nieco głębszym tonem, wchodząc do wody powolnie i nie odwracając się nawet, póki nie zajął miejsca po drugiej stronie, korzystając z ciepła i masażu zapewnionego przez system bąbelków łaskoczących jego skórę.

Szatyn nie wiedział nawet, w czym właściwie uczestniczy, ale miał przekonanie, że najwyraźniej nie miał łatwo otrzymać tego, czego tak potrzebował.

A przecież widać po nim było jak żałośnie desperacko reagował, jak mocno potrzebował czegokolwiek od drugiego, który najwidoczniej zamierzał to wykorzystać i specjalnie przedłużać wszystko, zamiast wziąć go, najlepiej ostro, od kiedy tylko przekroczył próg jego apartamentu.

Poszedł więc w ślady Jimina i również zajął miejsce w jacuzzi, tuż obok niego, starając się nie poświęcać jego mokremu ciału zbyt wielkiej ilości uwagi, co jednak graniczyło z cudem.

Był definicją rozproszenia.

- Oczy mam tutaj, perełko – mruknął blondyn przeciągle, napotykając błądzące po nim spojrzenie Jungkooka, który od razu zareagował na nie słyszane już od jakiegoś czasu przezwisko, którego sylaby wciąż miał wyraźnie wyryte we własnych myślach.

Z czasów, kiedy to on pogrywał sobie z Jiminem, a przynajmniej wydawało mu się, że to robił. Teraz sprawy wyglądały zgoła inaczej i to on pozostawał stroną kierowaną dotykiem, słowami i kolejnymi pocałunkami. Stroną, która nie miała w oczach nic innego, jak słodką wizę utracenia w dłoniach drugiego.

W całym nim.

- Nie nazywaj mnie już tak – wypowiedział jedynie, choć w zdaniu tym skrywał zdecydowanie zbyt dużą ilość nieskładnych emocji, przepełniających go boleśnie.

- Coś z tym nie tak? – Jimin momentalnie zabrzmiał odrobinę zatroskanie, jakby pobudzony do wzmożonej ostrożności stwierdzeniem chłopaka. Nie chciał bowiem w żadnym stopniu go urazić, ani przypominać o słodyczy minionych dni, kiedy jego imię jeszcze nie istniało – a cała jego osoba bywała czasami po prostu kimś zupełnie innym.

Ku przyjemności innych.

- Znaczy... - zaczął powolnie, pozwalając się sobie rozluźnić w ciepłej wodzie, która coraz mocniej docierała do jego mięśni. – Wolę, jak mówisz do mnie po imieniu – dokończył, czując rumieniące się policzki.

- Naprawdę? – zapytał blondyn z lekko uniesioną brwią i ciepło-pożądliwym uśmiechem na ustach. – W takim razie będę się pilnował – stwierdził jeszcze, patrząc chwilowo na obojczyki szatyna. – Poza tym... również lubię swoje imię wypowiadane przez Twoje wargi – dodał, obniżając ton i sprawiając, że Jungkook prawie poczuł zawroty głowy.

Bo wiedział doskonale, że drugi robił to celowo, nawet, jeśli jego słowa były szczere.

- To akurat było dla mnie oczywiste – stwierdził Jungkook w nagłym przypływie pewności, podejmując ton rozmowy. Trochę przez stare nawyki, trochę z faktu, że niezwykle interesowało go, jak długo będą mogli to prowadzić.

Póki któryś z nich się nie podda. A przecież tego tak naprawdę chciał. Żeby woda dookoła niego zamieniła się w palce blondyna, wodzące po całym jego ciele.

- Ah tak? – mruknął Jimin, z nieco ostrzegawczym wzrokiem, który jednak nie krył w sobie ani krzty jakiejkolwiek groźby.

Był taki na pokaz. Jeszcze.

- Mhm – potwierdził szatyn, przyciskając nieco usta, by potem pozwolić im ponownie stać się wydatnymi i słodkimi.

- Nie sądziłem, że to aż tak mocno widać – dodał, nie zmieniając tonu. – Ale tak, przyznaję, lubię ten dźwięk. Te kilka sylab z twoimi nutami głosu – doprecyzował, znów zabierając drugiemu całe powietrze. – Nie ma lepszej mieszanki.

- Z tym się nie zgodzę – stwierdził od razu Jungkook, lekko się uśmiechając i sprawiając tym samym, że Jimin miał tylko większą ochotę scałować tą udawaną aroganckość oraz pewność z jego skóry, chociaż tak bardzo kręcił go jej widok na drugim. – Istnieją lepsze.

- Na przykład? – naciskał, ale czemu nie miałby, skoro oczy szatyna wyraźnie co chwilę natrafiały na rzeźbienia jego brzucha?

- Daj mi moment – przedłużył, lekko niegotowy na powiedzenie tego, co w jego myślach brzmiało jak scenariusz idealny. Obecnie jednak bał się, że po prostu się wygłupi. – Zaraz coś...

- Wiem, co chcesz powiedzieć – stwierdził Jimin, przybliżając się do chłopaka, mając gdzieś jakiekolwiek niepisane zasady, niepewność, czy grę, którą sam ustanowił. – I podzielam to zdanie – dodał, obdarowując drugiego takim wzrokiem, że miał ochotę jęknąć.

Tak bezwstydnie, że ledwo się poznawał, choć przecież kiedyś nie miałby z tym najmniejszego problemu.

- Skąd jesteś taki pewien? – zapytał, ledwo, ale zapytał, złożył słowa w coś, co miało sens i mógł teraz już tylko kruszyć się pod nieoczkiwanymi opuszkami Jimina na jego nagim ramieniu.

- Właśnie stąd – zaśmiał się blondyn, przenosząc drugą dłoń na szczękę chłopaka i przesuwając kciukiem po jego dolnej wardze. – Z każdego najmniejszego drgnięcia, jakie zrobiłeś od kiedy tutaj wszedłeś – skończył, wciąż nie łącząc ich ust, ale ostrożnie je informując, że zapewne nie będą musiały długo czekać.

- Nie sądziłem, że to aż tak mocno widać – odparł szatyn z westchnieniem wplecionym w cytowaną z premedytacją wypowiedź, gdyż miał już dosyć gorących punktów od palców, które tak słodko przesuwały mu się po skórze.

Blondyn odpowiedział mu jedynie krzywym uśmiechem, doskonale zdając sobie sprawę, co zrobił chłopak. I sekundę przed pocałunkiem, jaki zmusił Jungkooka do przymknięcia oczu i przyspieszonego oddechu, finalnie wyczekiwanego szybszego bicia serca, odsunął się od chłopaka i wszedł na powierzchnię, opuszczając ciepło, pozwalając swojej skórze pozostać wyeksponowanej na powietrze nocy, oraz subtelność spływających po niej kropel.

Szatyn miał wrażenie, że to jakiś nierealny scenariusz.

- Zostajesz? – powiedział zaczepnie Park, patrząc na sarnie oczy chłopaka, przepełnione odrobiną skołowania i prostej chęci – pójścia za drugim gdzie tylko chciał.

Jednocześnie mając w sobie nieco buntu.

- Nie zamierzam – uciął krótko, również opuszczając wodę i stając przed drugim momentalnie, nie dając już sobie rady z tym, jak wyglądał mokry.

A przecież nie raz go takim widział.

- Miło słyszeć – skwitował, wędrując wzrokiem po Jungkooku, nie wiadomo który już raz tego wieczora – nie miał jednak dość, ani na sekundę, żadnego z skrawków jego ciała. Wszystkie one bowiem odwracały mu pojęcie piękna do góry nogami i kazały adorować się w każdy możliwy sposób.

Co miał niebawem uczynić, nie po raz pierwszy ani ostatni.

Po tych słowach szatyn poczuł jedynie znajomy dotyk dłoni drugiego na swoim nadgarstku, prowadzący go z powrotem do środka apartamentu, nie robiąc sobie nic z zamknięcia drzwi balkonu, czy ubrań pozostawionych na kafelkach na zewnątrz.

Gdy już przerwał kontakt od razu nalał Jungkookowi obiecanego białego wina, nie zwracając za mocno uwagi na to, z jakimi iskierkami go obserwował, jakby był najpiękniejszym istniejącym dziełem.

I możliwe, że dla niego akurat takowym był. Z wzajemnością.

- Proszę, podobno lubisz – stwierdził, nawiązując do ich rozmowy i wywołując tym samym ulotny uśmiech na twarzy chłopaka. Ten objął palcami kieliszek, po czym skosztował trochę, nie mogąc wyjść z podziwu, jak odpowiednio słodko-gorzki był trunek.

Idealnie wywarzony.

- Z jakiej to okazji pijemy? – zapytał, po odłożeniu wciąż w pół wypełnionego kieliszka na niewielki stolik.

- Tak po prostu. Dla nas samych – odparł Jimin od razu, zbliżając się do szatyna. – Musi być okazja? – dodał, wodząc opuszkiem po mięśniach brzucha chłopaka, jakby te tylko na to czekały.

Po części właśnie tak było.

- N-nie – sapnął Jungkook, kiedy dłoń Parka znalazła się przy krawędzi jego mokrej wciąż bielizny. Nie miał pojęcia, czy to była kolejna zagrywka, nie miał siły udawać, że nie chciał jednego od samego początku, od kiedy tylko dłonie Jimina wylądowały na jego talii w sali, pokazując wszystkim, czyj był.

Do kogo należał w pewien sposób.

- Dobrze, że się zgadzamy – mruknął Jimin, muskając ustami szyję szatyna, nie dając sobie jednak ani sekundy by naprawdę jej posmakować. – Nawet nie wiesz, jak słabo się przy tobie powstrzymuję – dodał jeszcze chwilę potem, przekraczając granicę materiału i skóry chłopaka.

Wywołując u niego głębszy oddech.

- Co ja mam powiedzieć? – zapytał ledwo Jungkook, by potem jęknąć przeciągle, gdy Jimin jednocześnie zatopił delikatnie zęby w skórze nad jego obojczykami i wsunął palce w bokserki szatyna, natychmiast łapiąc za jego twardą już od pewnego czasu męskość.

Tak bardzo desperacko błagał o spełnienie, że blondyn prawie tracił nad sobą kontrolę.

- Ty nic, twoje ciało mówi samo za siebie – szepnął, głosem zamroczonym pożądaniem i czystą potrzebą, by Jungkook poczuł się jak podziwiana rzeźba anioła, jak idealne odzwierciedlenie artystycznej wizji. Miał już w głowie każdy detal, każdy gest, choć wiedział, że nie może niczego przewidzieć przy tym chłopaku.

W końcu za mocno związał się z nim by móc cokolwiek planować, zwłaszcza przyjemność.

Jungkook zamilkł na to zdanie, nie wiedząc, co tak naprawdę chciałby w ogóle powiedzieć, urzeczony wizją, że Jimin po prostu będzie mu cały czas powtarzał podobne rzeczy, a on zamieni się w bałagan jęknięć i westchnień pod jego wodzą.

Chciał. Tak mocno chciał.

- Pozwolisz mi? – mruknął Jimin, wracając ustami w górę szyi Jungkooka, by potem złożyć na jego ustach dłuższy pocałunek, przepełniony wszystkim tym, czego szatyn tak potrzebował.

Każdym zapewnieniem na jakie czekał, każdą obietnicą.

Przestał na moment, wyczekując odpowiedzi. Dostał jednak tylko ciszę, przerywaną głębszymi oddechami chłopaka. Uniósł wzrok, łącząc go z tym drugiego, zamglonym i nieobecnym, a jednak wciąż skupionym, zupełnie świadomym.

Pragnącym, tak słodko pragnącym.

Zamiast słów, Jungkook chwycił po prostu palcami nadgarstek Jimina i zaczął poruszać jego dłonią po swojej długości, prawie płacząc, bo był już tak bardzo na skraju. Musiał poczuć cokolwiek, a jego wrażliwość również miała swoje granice.

Które Jimin widział właśnie po raz kolejny, urzeczony ich widokiem.

- Dziękuję za „tak" – powiedział tylko, tuż przy jego uchu, zaprzestając ruchów, wyjmując dłoń i wyrywając się z uścisku chłopaka. Spojrzał w jego zakłopotane oczy jeszcze tylko na urywki sekund, nim ruchem jednej dłoni popchnął go na łóżko, natychmiastowo znajdując się nad nim i kontynuując wszystko, z udem między tymi chłopaka, dłonią na jego bokserkach i ustami zajętymi jego.

Wprawiając go w cielesny zachwyt.

Nie dawał mu nawet chwili na oddech, wciąż zabierając mu tlen swoimi posunięciami. Ich mokre ciała zdawały się poznawać na nowo z wilgocią je pokrywającą z kroplami, które mieszały się między sobą, tworząc afrodyzjak nie do zniesienia.

Byli tacy nieperfekcyjnie perfekcyjni.

Nie minęło długo, kiedy Jimin finalnie pozbył się żałosnego już w tym momencie skrawka odzieży, jaki miał na sobie Jungkook, rzucając ciemny materiał gdzieś na podłogę. Był spragniony i odrobinę tylko niecierpliwy, choć całość ściągał wręcz niebotycznie powoli.

Sprawiając, że każde drżenie chłopaka było tym bardziej wyczuwalne, kiedy trzymał jego nogę lekko w górze, by wszystko ułatwić.

- Na co masz ochotę? – zapytał, zupełnie bezwiednie, jakby miał zamiar dowiedzieć się o wczorajszą pogodę. Jednocześnie wciąż pozwalał swoim biodrom przesuwać się falowo przy tych Jungkooka, doprowadzając go daleko poza własne granice.

Jungkook jęknął tylko na wciąż narastającą w nim frustrację powodowaną kolejnymi ruchami mężczyzny, jego bliskością, odległością od tego, czego tak wyczekiwał.

- Na ciebie – stwierdził ostatecznie. – Na całego ciebie – dodał, ledwo kontrolując oddech i łącząc wzrok z Jiminem na urywki sekund. – I błagam... - stwierdził jeszcze, obserwując, jak tęczówki drugiego powoli zachodziły ciemnością przez ton jego głosu. – Nie powstrzymuj się – zakończył ostatecznie, odchodząc od zmysłów.

I sprawiając tym samym, że blondyn również porzucił swoje, stawiając kropkę po zdaniu w postaci pocałunku, długiego, głodnego i w pewien sposób wolnego w swojej ekspresji, jednocześnie nie omieszkawszy utopić dwójki palców we wnętrzu chłopaka.

Pragnąć usłyszeć tej nocy najbardziej bezpruderyjną kompozycję, jaką tylko mogli razem stworzyć, mając świadomość, że żadna ze ścian nie była nieodporna na dźwięk.

Mogli więc dać się ponieść artyzmowi własnych jęknięć, imion wymawianych z desperacją i zaciskających się palców, zarówno na pościeli, jak i na skórze, znaczących tylko tyle, że oboje nie zamierzali przestać, że dzieliła ich wieczność od znalezienia ulgi w swojej bliskości.

Mieli jednak całą noc by to osiągnąć i zamierzali z tego skorzystać, pochłonięci w sobie nawzajem, zapachu nocy oraz odległych nutach miasta, wygrywającego najbardziej brudne utwory, jakie istniały, jedynie po to, by ich splot uczuć czynił je czystszymi.

Przynajmniej z wierzchu, gdzie nie istniało jeszcze pełne pojęcie kochania, czekające na akceptację od ich obu.

***

Podczas gdy w innym mieście dwójka zagubionych dusz odnajdywała ukojenie we własnym języku namiętności, Yoongi popijał czerwone wino, posiadając na sobie tylko bokserki i rozpiętą, białą koszulę, będąc przy tym całowanym przez Hoseoka po szyi, która i tak posiadała na sobie już wyraźne, fioletowe ślady wyeksponowane dla każdego.

Głównie jednak dla nich nawzajem. W końcu kogo innego obchodziło co robili i z kim.

- Zastanawiało cię może... - zaczął, patrząc na widok miasta, który nigdy go tutaj nie zawodził. W swoim mieszkaniu mógłby jedynie pomarzyć o czymś takim, chociaż wcale nie miał go usytuowanego w złej lokacji – wręcz przeciwnie – nie posiadało ono jednak takiego obrazu miasta za taflą szyb. – Kim my właściwie dla siebie jesteśmy? – dokończył, a wraz z ostatnią sylabą poczuł nieprzyjemny chłód na lekko rozpalonej na ponów skórze.

Cholera. Może mógł nie pytać. Nie miał jednak nic innego w myślach, poza tym, pił już drugi kieliszek, miał prawo do rozpatrywania takich rzeczy, czy tego oboje chcieli czy nie.

- Partnerami, kochankami... - szepnął mu w końcu Hoseok, kierując dłoń pod materiał koszuli mężczyzny, badając po raz setny gładką skórę. – Nazywaj to jak ci się podoba – dodał, zajęty płatkiem jego ucha, co kazało Yoongiemu przymknąć powieki i westchnąć nieśmiało.

Zupełnie niekontrolowanie, ale mało co miał w garści, kiedy Hoseok znajdował się obok.

- Nie o to mi chodzi – przerwał po chwili, kiedy drugi finalnie pozwolił mu na ponowny oddech. – Po prostu... nie wiem, pewnie myślę zbyt dużo, ale, załóżmy, że kiedyś – przerwał na moment, chcąc napić się wina, przy okazji trzymając uwagę rudowłosego na uwięzi, w pełnej gotowości. – Moglibyśmy tworzyć coś w rodzaju związku – zakończył ostatecznie, spoglądając w oczy Hoseoka, jak w coś, co stawało się dla niego coraz mocniej rodzajem domu.

Dziwnego ukojenia w codziennym chaosie.

- Ty tak na serio? – stwierdził rudowłosy, zaskoczony tokiem myślenia mężczyzny, choć częściowo wiedział, gdzie zmierzał w swoim tonie, którego nie mógłby pomylić z niczym innym. Słowa te odrobinę dotknęły bruneta, choć tego nie okazał, zamiast tego odwrócił wzrok natychmiastowo.

- Dobra, nieważne – skwitował szybko, odkładając kieliszek na stół i tworząc tym samym chwilowy dystans między sobą a rudowłosym. – Zapomnij, za dużo wypiłem.

- Po pierwsze – zaczął Hoseok, ujmując dłonią podbródek Yoongiego i nakierowując go na siebie, by ten nie miał nawet możliwości uciec wzrokiem, czy przerwać. Chciał, żeby go widział, żeby dostrzegał każdy detal tego, co zamierzał powiedzieć. - Wiem, kiedy wypijesz zbyt wiele. I zdecydowanie się wtedy nie przyznajesz, że to zrobiłeś – stwierdził z filuternym uśmiechem, który na moment udzielił się również brunetowi, śledzony wywróceniem oczami. – Po drugie, nie wiem, czy zdajesz sobie z tego sprawę, ale ta wizja... - uciął, nie mając do końca pewności, jak ująć to odpowiednio. Jak opakować swoje myśli w jak najbardziej trafny sposób. – Jest dla mnie czymś niezmiernie cudownym – stwierdził ostatecznie, tnąc powietrze słodką łagodnością swojego tonu.

- Co ty mówisz – Yoongi zmarszczył brwi. – To nonsens. Wyobrażasz sobie nas w czymś takim? Bo ja...

- Przestań – przerwał mu Hoseok tym razem. – To ty zacząłeś i wiem, że miałeś to na myśli. Więc już nie przecz sam sobie – dodał, obdarzając bruneta dłuższym spojrzeniem, mającym w sobie trochę sensualizmu, trochę prośby i odrobinę żalu. – Nie uważam, żeby to nie miało kiedyś szansy stać się właśnie tym, jeśli oboje byśmy tego chcieli. Jasne, oboje jesteśmy trochę... - zamilkł. – Trudni. Nie sądzę jednak, żebyśmy nie dali rady być ze sobą – zakończył, przesuwając dłoń bardziej na policzek bruneta.

- Jesteś niepoprawnym optymistą – stwierdził tylko Yoongi ze śmiechem, nieoczekiwanie kosztując warg drugiego, różowych od poprzednich, długich pocałunków, jakie dzieli jeszcze w sypialni. – Po prostu tak rzuciłem i tyle. Ale to w pewien sposób miłe, że tak myślisz – stwierdził, zupełnie szczerze, nie miał bowiem żadnego powodu, by chować się przed rudowłosym.

Już nie.

- Domyślam się – potwierdził Hoseok. – Kto by nie chciał słodkiej przyszłości z domem, psem, dwójką dzie...

- Dobra, nie zapędzaj się – Yoongi znów się uśmiechnął, tuż przy ustach drugiego, jednocześnie popychając go leciutko na kanapę i z każdą sekundą znajdując się coraz bardziej nad nim. – Wolę już to nasze skromne „kiedyś" – dodał, bardziej przy uchu Hoseoka.

- W porządku, ja również – potwierdził, z leniwym uśmiechem, pozwalając Yoongiemu śledzić wargami każdy skrawek własnej szyi, który pozostawał odsłonięty pod ciemnogranatową koszulą, zapiętą tylko na kilka losowych guzików, bo tylko to udało mu się osiągnąć po ich długim zbliżeniu tego wieczora, kiedy postanowili wyjść z łóżka na lampkę wina.

- Mam nadzieję – potwierdził jeszcze brunet głębszym tonem. – A teraz... - mruknął jeszcze, wędrując dłonią po torsie mężczyzny i odsuwając się nieco, by móc na niego spojrzeć i wpleść palce jednej dłoni w jego włosy – Chcesz może wszystko powtórzyć?

Hoseok nie odpowiedział mu, tylko zerknął z pełnią skrywanych namiętności na wargi Yoongiego i pocałował go czule, acz z odrobiną zadziorności wyrażonej w zębach, którymi lekko chwycił dolną z nich na moment.

Mówiąc, że zdecydowanie mogą sobie przypomnieć każdy szczegół tego, co robili jeszcze ponad pół godziny temu, nadzy na bladym prześcieradle, znający tylko pot i swoją bliskość.

Nie znający pragnień własnych serc. 




p.s czy unhook nie jest za mocne? pytam dla kolegi ofc


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top