Rozdział 6: „ Ball party" (part I)

            Notka: Rozdział taki sobie, nic szczególnego się w nim nie dzieje, Jin Ri to po prostu         taka typowa, niewykształcona  i prosta dziewczyna, może się momentami wydawać, że wręcz irytująca... aż do bólu :'') Jednak i ona ma swoje problemy. Akcja powoli się rozkręca, także jak ktoś chętny, to proszę wyczekiwać.

Czytasz= Zostaw śladź -> komentarz w parze z gwiazdką, to mega motywacja :) Dziękuję ^^

-SongJiji

Dedykacja: likierxd

(Narrator)

    Karam zjawił się 3 dni później, ale Jin Ri wcale na niego nie czekała.

-Hmm, spodziewałem się, że lepiej mnie powitasz.- poinformował kuzynkę.- Gwaenchanha*? – dodał.

-Mianhaeyo**- odpowiedziała.

-Mwo***?

-Mianhae!- powtórzyła głośniej.

-Stop. Za co przepraszasz?- zapytał zdziwiony.

-Za to, co ci ostatnio nagadałam >.<

-Przyszedłem tylko zobaczyć, jak sobie radzisz.

-Echm... hehe ^^'' Tobie też czasami nie wychodzi.

-Ale nie 24h na dobę!

-Nie bij >.<

-Co zrobiłaś?

-Spaliłam ścierkę, zajarała się, bo położyłam ją zbyt blisko palnika. Przy okazji zmarnowałam wszystkie opakowania galaretki.

-Zaczynam się bać..

-Przesoliłam ramen, potłukłam wszystkie jajka, przypaliłam warzywa...

-Brawo =_='

-TT_TT

-Może mam się cieszyć?

-Yah! Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że przyszedłeś- oznajmiła Jin Ri.

-A w czym ja ci teraz pomoge?

-Umm... zlituj się, głodna jestem =_='

-Nie wiem, jak mi się odwdzięczysz.

-Umm... Pomogę ci z angielskim, bo kiepsko z twoją wymową.

-Nie, to za mało.

-Hmm...zrobię wszystko, tylko ugotuj mi coś, proszę~ =P

-Na co masz ochotę?

-Nie wiem. Ugotuj cokolwiek >.<

-Prawdę mówiąc boję się wejść do kuchni.

-Karamie~

-Mwo?!

-O...-one... onegai****?

-Co? Nie słyszę cię.

-Powiedziałam 'onegai'. Czy to dobrze po japońsku?

-Tak.

-Więc...?

-W porządku. Zrobię to.

-Yeey, Karam ugotuje, Karam ugotuje~- powtarzała i skakała w tym samym czasie.

-Pomożesz mi.- przerwał jej radosne okrzyki.

-A-a-ale...

-Dobrze, więc zapomnij.

-Nie chcę >.< Ugh, zgoda. Zgadzam się, tylko proszę nie krzycz już v.v

-Znakomicie. Maszeruj do kuchni.- zarządził Karam.

* * *

(Karam)

    W kuchni nie było tak koszmarnie. Brakowało mi tylko jednej rzeczy...

-Jin Ri? Co to za firanka?- spytałem.

-Ugh, zauważyłeś = _ ='

-Nie, czekaj, nie mów. Prawdopodobnie nie chcę tego słyszeć.- oznajmiłem.- Wyciągnij z szafki makaron.

-Tak, tak szefie.

-Wyjmij garnek, ale nie za mały. Podaj mi nóż i wyjmij warzywa.

-Hmm, czekaj... za szybko.

-To ty za wolno myślisz, Jin Ri.

-Dziękuję >.<

-Popatrz i się czegoś naucz.

-Ugh >.< Czuję się jak w więzieniu.

-Przykro mi, ale chyba nie sądziłaś, że ci odpuszczę, co?

-Rób co chcesz. Nie dbam...

-„Zrobić co chcę"? Hmm...

-Chciałeś gotować, to gotuj.

-Nie chciałem. Nie chcę tylko, żebyś chodziła głodna- poprawiłem ją.

-Uhm.- przytaknęła.

-Bierzmy się za ten obiad.

-Ye~

~ ~ ~

    Gdy makaron był już gotowy, Jin Ri ostudziła go. W specjalnym naczyniu, gdzie były już ułożone warzywa i plasterki wędliny we wdzięczny wzór, przyszła pora na makaron, następnie dodatki, czyli wszystko to, czego nie wykorzystaliśmy do tej pory. Na końcu przyszła pora na rzodkiew i świeżutkie zioła.

    Po 30 minutach coś w rodzaju zapiekanki było już gotowe do spożycia.

-Wiesz... Skoro cię nie było, to byłeś zajęty?- spytała Jin Ri.

-Niezupełnie. Szczerze? Nie chciałem ci się pokazywać na oczy.- przyznałem.- A tak przy okazji za grubo kroisz warzywa.

-A-ale...

-Jasne, nie wyrzuciłem tego, nie chciałem marnować, ale lepiej nie rób tak... nigdy więcej.

-Spróbuję. A tak przy okazji dziękuję.

-Za co?

-Że znów stałeś dla mnie przy garach >.<

-Akurat z tym nie mam problemu. Ktoś musi o ciebie dbać.

-Kyaa... super~ ^^- pisnęła z radości.

-Jin Ri?

-Hm?

-Zjedzmy i będziemy robić ten 'transparent'.

-Nie zdążę ci tego do jutro zrobić >.<

-Przynajmniej dziś zaczniemy- zaproponowałem.- Nie zamierzam wracać do domu przez najbliższe 5 dni.

-Mwo?

-Jeżeli nie masz nic przeciwko to... mogę... zostać.

-Hura >.<

-Ugh, co jest?

-Nie to, że nie jestem szczęśliwa, tylko...

-Wystarczy, piggy doll. Już ci wyjaśniłem pewne sprawy...

-Uh...

-Pokaż mi w takim razie, że nie trzeba się o ciebie martwić.

-...

-Ja już skończyłem.

-A ja nie >.<

-Poczekam na ciebie. Zajmę pokój twojego brata, ogarnę się trochę.- poinformowałem ją.

~ ~ ~ ~

(Jay)

   Karam hyung nie przychodził już 5 dzień do naszego mieszkania. Wszyscy się o niego martwili. Gdy któryś hyung do niego dzwonił, on nie odbierał >.<

-Zrobimy wyliczanie***** i ten, na którego wypadnie pójdzie osobiście do Karama.- oznajmił lider.

-To...dziecinne.- stwierdził Injoon hyung.

-A masz lepszy pomysł? Jeżeli nie, to nie odzywaj się niepytany.

-Hyung, ja chcę iść- wypaliłem, zanim pomyślałem.

-Co? Teraz?- zapytał zdziwiony Hyun Min.

-Tak, chcę!- powtórzyłem.

-Czy ktoś jest na „nie"?- spytał lider. Ani Hyun Min, ani In Joon nie mieli nic przeciwko.- Dobrze, jesteś odpowiedzialny za sprowadzenie Karama.

-Hura~ <333

-Przestań się tak cieszyć. To chore >.< - upomniał mnie lider.

-To ja idę ^'^ - oznajmiłem i wyszedłem.

    Przez 20 minut szedłem. Szedłem i szedłem. Było już późno, trochę kręciło mi się w głowie. Telefon, który leżał w kieszeni bluzy zaczął wibrować.

-Nie masz nic lepszego do roboty, tylko dzwonić do mnie?- „przywitał" mnie Karam.

-Karam, poczekaj... Ja chcę... chcę się z tobą zobaczyć.

-Słyszę jakieś odgłosy w tle.

-Umm, jestem w połowie drogi.- przyznałem.

-Hmm, posłuchaj. Nie jestem w domu. I prawdę mówiąc wolałbym, abyś nie przychodził.

-Hyung, nie będę przeszkadzał. To zajmie tylko chwilę.

-Dobrze, wiesz gdzie jest...

    Powiedział mi nazwę dzielnicy. Znałem ją, często tamtędy przebiegałem ^^ Mała brama, krzywy krzak... po tym miałem poznać budynek, o którym mówił mi Karam.

Ostrożnie otworzyłem bramę, a następnie zamknąłem za sobą.

Stanąłem przed drzwiami i ostrożnie nacisnąłem dzwonek.

Nie musiałem długo czekać, lecz byłem w szoku, ponieważ to Jin Ri mi otworzyła drzwi.

-Myślałam, że to mój oppa wrócił i...- szepnęła.

-Cóż, przepraszam, że cię rozczarowałem.

-Nie mów w taki sposób, Jaehwan-ah...- powiedziała jeszcze ciszej.- Proszę, wejdź – dodała.

-Twój oppa mówił, że mam tu przyjść.- wyjaśniłem.

-To jakaś pomyłka. Mój oppa wyjechał, nie ma go już 5 dzień.

-Skoro tak, to dlaczego Karam...

-Aish! Wyrażaj się!- zwróciła mi uwagę.- Buu, jak mogłeś powiedzieć coś tak brutalnego >.<

-Mianhae, Jin Ri-sshi =_=' Myliłem się >.<'

-Wystarczy Jin Ri. Jestem tylko 4 lata starsza ;P – gdy odzyskała humor, zaczęła nawet żartować.- Karam i ja jesteśmy kuzynami.

-Umm... Jeongmal Mianhada.

-Wystarczy, nie gniewam się. Więc przyszedłeś do mojego kuzyna...

-Tak.

-Rodzice cię puścili?

-Mieszkam teraz z chłopakami z zespołu. Właściwie... to był pomysł lidera, żeby przyjść po Karama >.<

-Oh...

-I zgłosiłem się na ochotnika.

-Karam... pomaga mi robić plakat na bal. Muszę go oddać do przyszłego tygodnia- wyjaśniła Jin Ri.

-Możesz go poprosić?- zapytałem.

-Boisz się, Jihwanie? Czego i dlaczego?!?!?

-T-Twój pokój...

-Jest zwyczajny, nie obawiaj się go. Skoro kuzyn nic przeciwko niemu nie ma, to ty też spróbuj.

-No właśnie, Karam jest twoim kuzynem.- podkreśliłem.

-A ty jego najlepszym przyjacielem.

-Ugh... jak ci to wyjaśnić...

-Dobrze, zawołam go. Poczekaj w salonie.

-Poczekam tutaj.

-Aish, uparty jesteś >.< - nadęła policzki, po czym poszła, a ja czekałem w przejściu.

            *            *              *

(Karam)

    Od jakiegoś czasu szukałem inspiracji, ale za żadne skarby nie mogłem znaleźć odpowiedniego tytułu przewodniego. Ta ważna 'uroczystość'- najpierw część oficjalna, a później ta dla uczniów-absolwentów- miała się zacząć najpóźniej w przyszły piątek o 16 w szkolnym audytorium. Próbowałem poszukać czegoś w internecie, ale naprawdę nic mnie nie zachwycało.

Nagle drzwi się otworzyły.

-Masz gościa, jesteś wolny ^^- oznajmiła kuzynka.

-Co takiego?- zapytałem zdziwiony.

-Jihwanie ^^?~

-Oh-uh... Dzięki za informację. Dlaczego nie przyjdzie?

-Chyba krępuje się wejść do dziewczęcego pokoju.

-Czekaj chwilę, zaraz wracam.

-Dobrze...

-Wrócę.- powtórzyłem.

-Jesteś pewny?

-Tak, jestem. Nidzie nie ucieknę, nie martw się.

-Umm... Karam-ah...

-Hmm?

-Ugh, nieważne >.< Później ci powiem, przepraszam, że cię przetrzymuję >.<

            *                *             *              *

(Z perspektywy Jaya)

 Po 5 minutach zjawił się Karam.

-Cześć, Jay.- przywitał mnie.

-Cześć, Karam. Ugh... przepraszam, że ci przeszkadzam.

-Nie ma za co. Dlaczego nie poszedłeś na górę jak ucywilizowany człowiek?- spytał mnie Karam hyung-nim.

-Bo ta sprawa nie dotyczy Jin Ri.

-Co to za 'sprawa' ? – dopytywał się dalej Karam.

-Hyung się o ciebie martwi.- wyjaśniłem krótko.

-Lider?

-Tak.

-Chcę od niego troch odpocząć.- stwierdził Karam. – Poza tym przez ten ostatni incydent z Jin Ri, powiem ci, ale zachowaj to dla siebie...- ostrzegł mnie.

-Oczywiście.

-To naprawdę z powodu Jin Ri.- powtórzył.

-Rozumiem, to bardzo ważna osob.

-Oh, Jay. Nie bądź taki nieśmiały. Ona nie gryzie.

-Ale... ja przyszedłem tylko, żeby...

-Jay, proszę. Dlaczego mi to robisz.

-A ty, Karam hyung? Dlaczego mnie olewałeś, gdy dzwoniłem.

-Ach, to cię tak zdenerwowało.

-Tak. Chcę to wiedzieć.- przyznałem..

-Wszystkich zignorowałem, nawet Jin Ri, nie jesteś jedyny.- wyjaśnił.

-Nie mów... nadal jesteś zły na lidera Mikę?

-To też, um... zauważyłem ostatnio, że coś jest nie tak. Kiedyś tak nie było i mogłem spędzać czas z kuzynką. A od kilku tygodni nie potrafię robić nic, prócz kłócenia się z nią >.<

    Nim zdążyłem zareagować Karam zaciągnął mnie do pokoju Jin Ri.

-Jay, może ty nam pomożesz?- zwróciła się do mnie z prośbą Jin Ri.

-Erm... Co to za rodzaj pomocy?- spytałem.

-Trzeba wymyślić hasło adekwatne do motywu przewodniego balu klas trzecich.- wyjaśniła Jin Ri.

-Hmm, sądziłem, że przygotowaniem takich rzeczy powinien zająć się gospodarz klasy >.<

-Heh, ktoś mnie 'bardzo lubi'- powiedziała Jin Ri i uśmiechnęła się, ale jakoś tak... to był smutny uśmiech >.<

-Motyw przewodni balu musi wymyślić 'szkolny idol' >.< - poinformował mnie Karam.

-A, tak. Jesteś w trzeciej klasie. Ale Jin Ri...- coś mi się tu nie zgdzało.

-Ugh, ty tez nie masz pomysłów?- zapytała jin Ri, rysując coś w notatniku. Sprytna strategii zmienianie tematu.

- Nie wiem, czy mam, czy nie mam. Muszę pomyśleć. – odparłem.- Karam hyung?

-Un?

-Czy masz zamiar dziś pójść do Su Hoon hyunga?- zapytałem.

-Jej nie można zostawiać samej. O mało co nie puściła domu z dymem.- wyjaśnił sfrustrowany.

     Przyłapałem się na tym, że przyglądam się Jin Ri. Przerwała pisanie albo szkicowanie w swoim notatniku i próbowała ukryć łzy. Poczułem się dziwnie. To fakt, Karam hyung czasami umie powiedzieć coś przykrego. Ciekawe, ile razy z jego winy Jin Ri płakała?

Ugh. Dlaczego miałem ochotę ją przytulić? Z jednej strony normalne- bo była kuzynką mojego przyjaciela, z drugiej strony... to było krępujące.

-Będę już szedł.- oznajmiłem.- Karam hyung... ugh... ty... zadzwoń, gdy będziesz chciał przyjść.- poprosiłem go i szybko wyszedłem.

     Biegłem, trzymając rękę w okolicach serca, nagle przyśpieszyło pracę, zaczęło bić mocniej i mocniej. Czyżbym na coś chorował? Muszę w końcu pójść na te badania kardiologiczne, ten ból towarzyszy mi już od kilku lat. To trwa zbyt długo!

. * * *

(Jin Ri)

-O nie... Ty płaczesz...? Dlaczego?- zauważył Karam.

-Uh... chyba... chyba coś wpadło mi do oka.- odpowiedziałam mu.

Jego wyraz twarzy mówił sam za siebie. „Nie żartuj, wiem, że coś ci się stało"- prawdopodobnie to można było wyczytać.

-Wiem już! To przez mnie, tak?

-Tak... to znaczy nie... miałeś rację. To jest prawda. Potrafię do takich sytuacji doprowadzić.

-Jin Ri-ah...

-Ale wiesz co? To naprawdę limit. Ostatni raz, gdy się o mnie musisz martwić!

-No co ty, to czysta przyjemność. Nie wyobrażam sobie życia bez ciebie.

-Przestań. Wystarczy tego><- upomniałam go i wytarłam łzy rękawem bluzy.

-Co zrobisz z plakatem?- zmienił temat.

-Nie wiem. Pieprzę to. I wiesz co ? Strasznie cię przepraszam. To nie twoja bajka, nie powinnam cię w to mieszać!- krzyknęłam.

-Jin Ri...

-Przepraszam, dobra? Już nie będę ci się wtrącać w paradę. Mam gdzieś, jak mnie traktują te wszystkie dumne lala. Pieprzę to!

Tak jak teraz to się chyba jeszcze nigdy nie wkurzyłam. Ale był limit. A teraz już po. Wściekłam się.

-„Dumne lale"?- usłyszałam jego zdziwiony głos.

Nie odpowiedziałam mu. Tak bardzo byłam zła... Chyba straciłam kontrolę, bo normalnie to nie krzyczę do Karama. No ale to on 'otworzył mi oczy', koniec. Mam 17, no prawie 18 lat. Niedługo będę dorosła, za jakieś 2-3 lata i kto to widział, by równie dorosły chłopak opiekował się kimś takim jak ja?!?!

*                   *             *

(Karam)

   Nie wiem, co się z nią porobiło. Może ma gorszy dzień... taa. Ale 'to' trwa już któryś tam tydzień, miesiąc. To musi być cos poważniejszego.

   Opuściłem jej pokój i siedziałem w pokoju Min-ah.

Zauważyłem, że pojawiły się dwie wiadomości na wyświetlaczu w telefonie i dwa nieodebrane połączenia. Jedno od brata Jin Ri, a drugie z zastrzeżonego numeru. Telefon zadzwonił trzeci raz. Tym razem odebrałem.

-Czemu nie odbierasz, gdy dzwonię? Stało się coś?- usłyszałem. Czyli to jednak cały czas był Min Ki? Wiec dlaczego dzwonił nie ze swojego?

Nie mogłem mu powiedzieć prawdy, a przynajmniej nie od razu.

-Jesteś, Karam?

-Um. Jestem, Min-ah. Zamyśliłem się- wyjaśniłem dla niego.

-Moja siostra...?

   Nastąpiła długa cisza...

-Po to dzwonię, by dowiedzieć się, co robi moja niezdarna siostra. Możesz opowiadać. Na razie mam wolne.

-Czy nie chciałeś, by twoja jedyna siostra nauczyła się samodzielności? Nawet jeśli trochę marudzi... ugh... mam na myśli...

-Moi rodzice wracają jednak szybciej. Będą za 2 dni, więc musisz jakoś zmusić tą leniwą piggy doll do sprzątania. Matka jest szczególnie wyczulona na jej poczynania i brak wykazywania jakiegokolwiek zainteresowania w sprawach gospodarczych.

-Ye hyung- przytaknąłem.- Zaraz, ty też miałeś być tydzień...

-Muszę... zostać rochę dłużej.

-Yah, co to za wycieczka, co?!- podniosłem na niego nieco głos.

-O co ci chodzi, Karamie, po prostu zostaję trochę dłużej ^^'' – dlaczego śmierdzi mi to kłamstwem?

-Jasne. Miłego odpoczynku- powiedziałem i zakończyłem rozmowę.

* * *

(Narrator)

    2 dni minęły bardzo szybko. Podczas gdy Jin Ri spodziewała się tylko powrotu brata, rodzice wrócili wcześniej.

Podczas wspólnego rodzinnego grilla, Jin Ri czuła się naprawdę źle. Byli wszyscy, oprócz jej starszego brata. Nie udzielała się w rozmowie, jaką prowadzili jej i Karama rodzice.

-Idę do domu!- oznajmiła nagle Jin Ri, ale nikt nie zwrócił na nią uwagi.

Ponieważ spotkanie odbywało się w ogrodzie za domem tam, gdzie mieszkał Karam, czekał ją półgodzinny spacer w stronę jej własnego domu.

-Jak to idziesz? Jak ty się zachowujesz, Jin Ri?!- zwróciła jej uwagę mama.

-Zostaw ją, ciociu. Może ma zły dzień.- stanął w jej obronie Karam.

-Przecież zostajemy na noc, zapomniałaś Jin Ri?- kontynuowała jej mama.

-No to zostaniecie sami. Poza tym muszę skończyć coś do szkoły! >.<

-To taka dobra szkoła, a ty tyle narzekasz.. Yah! Jin Ri! Nie odwracaj się, gdy do ciebie mówię!

Jin Ri jednak dalej ignorowała swoją mamę tak jak ona czyniła to z nią. Wstała, zasunęła za sobą krzesło i zaczęła iść w kierunku bramy wyjściowej.

    Jakiś czas później dotarła do domu. Na schodkach przed drzwiami siedział Jay.

-No wreszcie jesteś ^^ - ucieszył się na jej widok Jay.

-Ugh co ty tu robisz, umm...Jay?

-Wiesz co? Pomogę ci, wiem jak ^^- przyznał, czym zszokował dziewczynę.

- - - 

*Gwaenchanha- zwrot używany po to, by kogoś zapytać, czy wszystko u niego dobrze (samopoczucie, zdrowie)

**Mianhaeyo - kor. 'przepraszam'

***Mwo? - kor. pytanie 'co?' 

****onegai - jap. pytanie ' proszę?'

***** Wyliczanki w dramach i w koreańskich teleturniejach lub challengach występują bardzo często, więc zgodnie z informacją sprzed x lat, kiedy to  zaczęłam pisać ten rozdział i szukać informacji do niego, pewnie Koreańczycy lubią te zabawy.

Min-ah - skrót od imienia Min Ki 

Emotki służą uwydatnieniu emocji, więc są celowo wplecione w wypowiedź danych postaci.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top