5. Proszę cię przestań!
Biegłam najszybciej jak mogłam. Coraz bardziej oddalałam się od domu. Łzy paliły mnie w oczy. Włosy powiewały za mną.
Boże właśnie dowiedziałam się, że nie jestem normalna. Tak dobrze słyszycie nie jestem n o r m a l n a. Moje życie wyróżnia się od innych. Przez 17 lat żyłam z myślą, że jestem naprawdę normalna. Zresztą jak każdy nastolatek. Taka się czuję. Mam chłopaka i najlepszą przyjaciółkę. Kocham biegać i to mi wychodzi. A dziś dowiedziałam się, że mój talent do biegania zawdzięczam temu kim tak naprawdę jestem, a raczej się stanę. Tak! W dniu moich 18 urodzin zajdzie u mnie przemiana. Zmienię się na zawsze. Nie będę już tą samą Skye. Tamta ja nigdy nie wróci. Przecież to chore! Wampiry nie istnieją! Przynajmniej tak mówią. A teraz okazuje się, że moi rodzice, ciocia i wujek oraz połowa rodziny nimi są. A co najgorsze ja też będę! Mój straszy brat Max również. Jest ode mnie starszy o 5 lat, przemianę zniósł bardzo dobrze. Poznał dziewczynę, która również okazała się być wampirem. To robi się chore! Kocham Justina. To z nim chcę być, a nie z jakimś wampirem, którego poznam w mieście. Gdzieś w okolicach Londynu jest małe miasteczko. Nikt nie wie o jego istnieniu, ponieważ zostało odbudowane kilka lat temu. Jeśli do niego trafisz jesteś martwy. Wszyscy są pewni, że zostały z niego tylko ruiny, a tak naprawdę mieszkają tam wampiry. Gdy przejdę przemianę przeniesiemy się tam! Nie chcę tego! Mam tutaj wszystko czego potrzebuje. Dom, chłopaka, przyjaciółkę. I tak nagle mam to wszystko stracić? Przecież to nie sprawiedliwe.
Nagle rozlega się głos. Pulsuje w mojej głowie, wywołując jeszcze gorszy ból głowy.
- Justin? - zatrzymuje się i zaczynam szukać chłopaka. Zauważam go na samej górze. Nasz klif. Zawsze się tam spotykamy. To tu przyszliśmy na pierwszą randkę. Trafiliśmy tu przez przypadek i to tu wszystko się zaczęło. Dlaczego przybiegłam akurat tu? Co mną kierowało? Mogę mu o tym powiedzieć? Przecież się kochamy. Nie możemy mieć przed sobą żadnych tajemnic. Prawda?
Podbiegam do chłopaka. Wtulam się w niego i zaczynam szlochać
- Już wiem wszystko kochanie - wychrypiał mocno mnie obejmując.
- Nie chcę Cię stracić - rzucam zrozpaczona.
Podnoszę wzrok po czym spoglądam w to samo miejsce co chłopak. Patrzy tam jakby był nie obecny.
- Justin co jest? - zaczynam się niepokoić. Widzę jak zaciska szczękę. Wolną ręką przeczesuje grzywkę po czym muska namiętnie moje usta.
- Nie wyobrażam sobie bez ciebie żyć księżniczko, dlatego zakończę tą męczarnie. Żegnaj Skye - rzuca i puszcza moją dłoń. Dużymi krokami rusza w stronę brzegu klifu.
- Justin! Justin nie! Nie rób tego! Proszę cię przestań! Przed tobą całe życie! Boże proszę cię! - krzyczę szlochając. Stoję w miejscu, a kiedy chcę ruszyć w jego stronę ktoś łapie mnie za nadgarstek. Zaczynam się szarpać i krztusić łzami. Dopiero kiedy Justin znika w przepaści ten ktoś mnie puszcza. Szybko zaczynam biec w stronę miejsca gdzie przed chwilą stał chłopak. Zaczynam szlochać i krzyczeć. Boże to wszystko przeze mnie! To moja wina!
- Skye kochanie obudź się! - rozlega się jego zachrypnięty głos. Momentalnie czuję jak zaczynam się krztusić. Otwieram oczy.
- Boże Justin ty żyjesz! - krzyczę I wtulam się w chłopaka.
- To tylko głupi sen księżniczko - szepcze i obejmuje mnie.
Hejka. Dziś trochę krócej. Co sądzicie? Mam nadzieję, że jest okay. Do zobaczenia. Bye xx
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top