3. Mundurki?

Już 1 sierpnia przejdę przemianę. Jeszcze tego samego dnia, mamy przenieść się do tego miasta. Miasta w którym miłość między człowiekiem, a wampirem nie istnieje. To chore! Dlaczego musimy się przenosić do jasnej cholery? Nie moglibyśmy po prostu zostać tutaj?! Boże czuję się taka bezsilna. Na dodatek Sofia co pięć minut wrzuca zdjęcia z tym pozerem. Gdyby nie on mogłabym powiedzieć jej całą prawdę, ale nie mogę. To irytujące. Za dwa tygodnie urodziny Justina. Nie mam pojęcia co mu kupić. Nie mam pojęcia jak się na nich zachować. To tak jakbym miała umrzeć, nigdy nie wrócić. Po prostu zapaść się pod ziemię i zniknąć z jego życia od tak. Boże! Szybko schodzę na dół i zjadam śniadanie.
Po przemianie nie będę jeść. Nawet spanie mi odbiorą! Podobno w "Mieście Cieni " - tak nazywa się to miasto - w dzień pracuję się i chodzi do szkoły, a w nocy imprezuje. Przy granicach często pojawiają się patrole. Nie ma jak stamtąd uciec. Kontakty z człowiekiem są zakazane. Każdy nastolatek może raz na dwa miesiące wrócić do swojego miasta na jeden dzień. Jeśli nie wróci przed czasem zostanie surowo ukarany. Jeśli natomiast nie wróci wcale, natychmiastowo wysyłają po niego patrole. Kiedy go znajdą zostaje spalony na stosie. Podobno kiedyś kobieta wymknęła się na spotkanie ze swoim ukochanym, chociaż wykorzystała już swój dzień. Złapali ją. Powiedzieli jej, że jeśli powie, że nigdy więcej nie pójdzie na spotkanie z tym człowiekiem i wyrzeknie się miłości do niego, zostanie oszczędzona. Niestety kobieta nie spełniła ich warunków. Dzień po tym umarła na stosie, krzycząc, że nadal go kocha i ich miłość nigdy nie zniknie. Będzie trwała nawet jeśli jej już tu nie będzie. Popłakałam się kiedy to przeczytałam. Okay dasz radę. Szybko zabieram torbę i wybiegam z domu. Biegnę prosto do domu Justina. Nie wchodzę do środka. Nie dałabym rady spojrzeć jego mamie w oczy. Uwielbiam jego mamę. Jest cudowną kobietą. Przyjaźni się z moją mamą, ale co z tego? I tak niedługo znikniemy.
- Hej piękna - rozlega się głos. Czuję jak moje serce przyśpiesza. Dlaczego ta jego cholerna chrypa dodaje mu uroku?
- Hej przystojniaku - zmuszam się na uśmiech i wtulam w niego. Chłopak obejmuje mnie ramieniem i zaczynamy iść w stronę centrum handlowego.
- Wiesz tak pomyślałam, że skoro mnie nie będzie to Bella wreszcie będzie miała szansę u ciebie - rzucam wyobrażając sobie mojego chłopaka z największą lafiryndą w szkole.
- Śmieszna jesteś - zaczyna się śmiać. Udaje. Wiedzę jak mocno zaciska szczękę. Wolną rękę wsadził do kieszeni, żebym nie widziała jak zaciska ją w pięść. Kocham go. Ale co z tego? I tak mam go stracić. Chłopak oblizuje wargi po czym spogląda na mnie. - Coś nie tak? - pyta.
- Nie. Po prostu chcę się napatrzeć - tłumaczę. Zauważam jak zamyka na chwilę oczy by zwalczyć łzy. Chociaż ma na nosie okulary przeciwsłoneczne i tak wszystko wiedzę. Od kilku dni mój wzrok stał się bardziej wyostrzony. Dlatego zauważam nawet te niewidoczne dla innych szczegóły. Bierze wdech.
- Chcesz kupić parę ciuchów do nowego miasta? - pyta spoglądając na mnie.
- Nie. Tam nie będę mogła nosić swoich ubrań w dzień. W nocy owszem.
- Mundurki? - przenosi wzrok przed siebie. Widzę jak zaczyna oddychać coraz szybciej.
- Coś w tym stylu. Czarne skórzane kurtki i czarne spodnie. Nic nowego.
- Wpasowali się w twój styl - uśmiecha się lekko.
- Tak. Ale co z tego? Będę mogła odwiedzać cię raz na dwa miesiące - rzucam.
- Zawsze coś - jego głos powoli się łamie. - Ciekawe kim będzie twój nowy chłopak.
Kiedy wypowiadał te słowa poczułam jak jego mięśnie się napinają. Jakby za chwilę chciał stanąć w mojej obronie, gotowy by zasłonić mnie swoim ciałem. Spoglądam na jego ręke. Od nadgarstka do łokcia pokryta jest tatuażami. Justin obiecał mi, że kiedyś powie mi co znaczą. Mam nadzieję, że zdecyduje się na to przed moim wyjazdem.

Hejka. Kolejny rozdział. Co sądzicie? Piszcie śmiało. Do zobaczenia. Bye xx

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top