16. Jay to ty...

Od tamtego feralnego dnia minął miesiąc. Jestem szczęśliwa z Jake'em. Czasami wspomnieniami wracam do Justina. To nadal boli, ale już nie tak bardzo. Od kilku dni Jake mówi mi, że chyba wie co się wydarzyło. Według niego ta dziewczyna, nijaka Ellie zrobiła to specjalnie. Zauważyła mnie i chciała mnie załatwić. Nie wierzę w to. Przynajmniej nie chcę.
- Już jesteśmy - z przemyśleń wybudza mnie głos bruneta.
- Dlaczego jesteśmy u Sophie? - pytam idąc tuż za nim. Chłopak obejmuje moją dłoń po czym szepcze:
- Chcę Ci pomóc - tłumaczy i ciągnie mnie za sobą. W drzwiach wita nas już dziewczyna.
- Możecie powiedzieć mi do cholery co jest grane? - pytam lekko podenerwowana.
- Wiesz, że chcę dla Ciebie jak najlepiej prawda? - pyta zaniepokojony.
- Jake coś się stało? - wtulam się w niego.
- Cały czas się coś dzieje kochanie. Ja i Sophie mamy swoje podejrzenia. Musimy to sprawadzić. Wiem, że nadal go kochasz, a ja nie chcę, żebyś cierpiała. Nie pozwolę na to Skye - tłumaczy na co ja spoglądam na niego zaskoczona.
- Przecież jesteśmy ze sobą. Nie chciałeś tego? - w moich oczach pojawia się zaskoczenie.
- Oczywiście, że chciałem, ale nie kosztem miłości twojej i Justina. Chcę Twojego szczęścia Skye. Niczego więcej - uśmiecha się i muska czubek mojej głowy.
- Załatwiłeś ten dzień wolny? - pyta Sophie.
- Niestety najwcześniej mogę wyjść dopiero za dwa dni - dodaje brunet.
- O nie. Nie ma mowy. Nie będziesz marnował swojego jedynego dnia nie nie wiadomo ile Jake - protestuję.
- Skye kochanie ja nie wyjeżdżam z miasta od pięciu lat - rzuca śmiejąc się.
- Jaki jest wasz plan? - spoglądam na nich lekko zaciekawiona.
- Myślę, że dwa dni wystarczą. Musisz wejść w jego sny - tłumaczy mi.
- Chyba oszalałaś - wyrywam się z objęć chłopaka i siadam na sofie.
- To jedyny możliwy sposób na poznanie prawdy. Przykro mi kochanie, że nie ma innego wyjścia - szepcze Sophie i siada obok mnie.
- Ja nie potrafię - mruczę pod nosem.
- Nie martw się nauczymy Cię. Już nie raz to robiliśmy - pociesza mnie chłopak i sadza mnie sobie na kolanach.
- Znaliście się już wcześniej? - spoglądam na nich lekko zszokowana.
- Jasne głuptasie - blondynka uśmiecha się i podaje mi książkę.
- Co to? - otwieram ją na przypadkowej stronie.
- Musimy wziąć się do pracy. Czym szybciej zaczniemy tym szybciej skończymy. - chłopak wstaje, a ja razem z nim. - Usiądź na sofie i odpręż się.
Dobra zaufam mu. W końcu tylko raz się żyje. Siadam na sofie po czym podciągam kolana do brody. Zamykam oczy i wyrzucam wszystkie myśli z głowy. Wdech wydech.
- Okay, teraz pomyśl o Justinie. Wróć do wszystkich wspomnień. W trakcie ich myśl tylko o tym, o czym mógłby teraz myśleć. A na samym końcu, gdy dotrzesz do ostatniego waszego wspólnego wspomnienia wyobraź sobie go takiego jakiego chciałabyś go teraz zobaczyć. A następnie otwórz oczy.
- A jak mam wrócić? - pytam spanikowana.
- Spokojnie to jest najłatwiejsze - uśmiecha się. - Kiedy sen się skończy ty również się obudzisz. Nie martw się cały czas będę obok - szepcze i siada obok mnie. Wtulam się w jego ramiona, a następnie wykonuję wszystkie czynności.
- Jest gotowa. Przez te dwa dni będzie musiała sprawdzać jego sny. Jeśli będzie śnił o niej wkraczasz do akcji - to ostatnie słowa jakie słyszę.

- Jesteś gotowa kochanie? - rozlega się pukanie do drzwi od łazienki.
- Już prawie - rzucam przyglądając się sobie w lustrze. Nie wierzę. Moje oczy nadal są niebieskie. Szybko dotykam miejsca, gdzie znajduje się serce. Cholera ono nadal bije! Otwieram drzwi jak najszybciej po czym rzucam się w objęcia chłopaka.
- Jay to ty - szepcze powstrzymując łzy.
- Dlaczego miałbym nie być sobą? - pyta lekko się śmiejąc.
- Nie ważne - szepczę wtulając twarz w zagłębieniu jego szyi.
- To co możemy iść w takim razie? - chłopak spogląda na mnie z uśmiechem.
- Jasne - udaję, że wiem dokąd idziemy.

Po chwili znajdujemy się już jak się okazuje pod domem Sofii. Czy tak wyglądałoby moje życie gdybym nie przeszła przemiany?
Blondyn obejmuje moją dłoń i prowadzi mnie do środka. Gdy przekraczamy próg nie dziwi mnie już mój ubiór. Czarna obcisła sukienka sięgająca do ud. Są tu naprawdę skąpsze stroje.
- Skye! Justin! - na powitanie wybiega nam moja przyjaciółka. Boże jak ja jej dawno nie widziałam. Tak bardzo za nią tęsknię. Mocno przytulam dziewczynę, a następnie spoglądam na chłopaka opierającego się o ramę drzwi. To przecież Blake.
- Ach zapomniałabym. Skye, Jay to jest mój chłopak - uśmiecha się i podchodzi do bruneta, który przytula ją do siebie. Jak bardzo bym chciała, żeby to wszystko było prawdziwe.
-Zatańczymy? - proponuje Justin po czym wyciąga dłoń w moją stronę. Uśmiecham się po czym ją obejmuję. Już po chwili wtuleni w siebie poruszamy się w wolnym tępie po parkiecie. Przymykam oczy i próbuję zapamiętać tą chwilę na zawsze. Nasze ciała i tak dzieliły milimetry, ale mimo to było to jedno z najcudowniejszych wspomnień, choć tak naprawdę nigdy do niego nie doszło. Nagle muzyka ulega zamianie. Staję się energiczna i szybka. Spoglądam na osoby otaczające nas. Ich ruchy są nie do opisania. 
- Jeśli nie chcesz nie musimy teraz do tego tańczyć. Nie martw się - szepcze mi na ucho, po czym zaczynam się wycofywać. Wiem, że przede mną miał tysiące dziewczyn, z którymi robił dużo więcej, niż ze mną. Jestem inna i czasami nie da się tego nieodczuć. Chwytam jego nadgarstek i pociągam w swoją stronę. Blondyn zatrzymuje się lekko zaskoczony. Podchodzi do mnie po czym obejmuje moją twarz.
- Nie musimy tego robić. Skye mamy przed sobą całe życie. Zdążymy jeszcze przyjść na podobną imprezę - mówiąc to patrzy mi prosto w oczy.
- Ale ja chcę - protestuję i robię to co dziewczyny dookoła mnie. Przyciągam chłopaka jak najbliżej siebie. W tym momencie nasze ciała stykają się ze sobą w każdej części. W każdym miejscu. Justin oplata moje biodra rękami, a następnie muska czubek mojej głowy. Powoli zaczynamy ruszać się w odpowiednim rytmie. Nie należę do najlepszych tancerzy, za to Jay jest idealny we wszystkim. Naprawdę nie wiem jak to możliwe. Nasze ruchy stają się coraz pewniejsze. Moje dłonie powoli zaczynają badać jego ramiona, każdy ich mięsień, każdy element. Potem przenoszą się wzdłuż jego ciała. Idealnie wyrzeźbione ciało chłopaka przykuło uwagę nie jednej, ale on jest mój i nigdy nie będzie należał do nikogo innego. Czuję jak dłonie chłopaka zsuwają się po moich placach. Zatrzymują się dopiero przed odcinkiem lędźwiowym. Justin nachyla głowę tak by móc szeptać mi do ucha.
- Kocham Cię Skye - szepcze lekko przygryzając płatek mojego ucha.
- Ja Ciebie również Jay - dodaję obejmując jego kark.
Czuję jak jego wargi zaczynają błądzić po mojej szyi zostawiając na niej mokre pocałunki. Uśmiecham się lekko, a następnie załączam nasze usta w pocałunku. Nasze ciała dalej poruszają się w rytm muzyki natomiast usta oddają sobie pocałunek za pocałunkiem.
- Tak bardzo za Tobą tęsknię kochanie - szpeczę mu na ucho i wtedy wszystko ucicha. Zrywam się na równe nogi i wtedy zdaję sobie sprawę z tego co tak naprawdę się wydarzyło.
- Skye wszystko jest w porządku - szepcze Jake i przytula mnie do siebie.
- Jake on nadal mnie kocha - tłumaczę mu.
- Wiem to kochanie, ale jeszcze przez dwa dni będziesz musiała szpiegować jego sny, dla pewności.
- Okay, a teraz muszę odpocząć - rzucam i muskam jego policzek po czym wbiegam na górę i zamykam się w swoim chwilowym pokoju...

Hejka. Co sądzicie? Przepraszam was,.że dodaję rozdział tak późno, ale musiałam załatwić jeszcze parę spraw. Piszcie co myślcie i do zobaczenia. Bye xx ❤

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top