14. On na Ciebie nie zasługuje Skye
Wszystkie dni wyglądają tak samo...
Justina nie ma i prawdopodobnie nigdy już nie będzie. Ciekawe czy jest szczęśliwy? A może ma dziewczynę i zakochał się od początku? Dlaczego to musi tak boleć? Jake jest naprawdę cudownym przyjacielem i wspiera mnie zawsze gdy tego potrzebuję. Wtulona w niego próbuję ułożyć w głowie co powiem Justinowi jak spotkam go już jutro. Tak wreszcie mogę pojechać do Londynu. Podobno jestem już na to gotowa. Oczywiście muszę bardzo uważać, ponieważ rozeszła się plotka, że jestem bardzo chora, a nawet już martwa. Pff żałosne.
- A co jeśli ma inną? - pytam cicho.
- To jest zwykłym chamem i tyle - rzuca chłopak wtulając twarz w moje włosy.
- Jake, boję się - dodaję mocno trzymając jego dłoń.
- Nie ma czego księżniczko - puszcza mi oczko, a ja uśmiecham się mimowolnie.
- Trzymam Cię za słowo - szepczę i zamykam oczy.
Justin
Od miesiąca Ellie wraz ze swoimi rodzicami odwiedzają nas co kilka dni. Nasi rodzice bardzo się zaprzyjaźnili, dlatego muszę się dostosować. Ellie jest naprawdę miłą dziewczyną, ale to nie moja Skye. Nigdy nią nie będzie. A co jeśli nigdy więcej się nie zobaczymy?
Nagle rozlega się pukanie, a chwilę później drzwi otwierają się, a w nich staje dziewczyna.
- Hej Justin - uśmiecha się lekko. - Mogę wejść?
- Jasne - posyłam jej wymuszony uśmiech, a następnie robię jej miejsce obok.
- Co u Ciebie? - pyta. Serio? Przecież widzieliśmy się wczoraj.
- Chyba okay, a u Ciebie? - czuję, że ta rozmowa robi się coraz bardziej nudniejsza.
- Okay, ale czuję, że nasi rodzice coś knują. Coś się szykuje i ja to wiem. A mam do Ciebie pytanie. Poszedłbyś może jutro rano na zakupy? Nie znam jeszcze dokładnie wszystkich dróg i rozkładów metra i autobusów - twarz dziewczyny przybiera tą swoją uroczą minę.
- Niech będzie - zgadzam się, po czym podnoszę się z łóżka i wychodzę.
Ehh czym on będzie tak mnie męczyła przez resztę życia?
✏✏✏
Skye
Gdy na zegarze wybija 10:00 żegnam się z Jake'em po czym chowam telefon. Szybko wkładam czarną kurtkę, a następnie zbiegam na dół. Widzę, że rodzice są już gotowi. Mama posyła mi uśmiech po czym pyta:
- Gotowa?
- Tak - odwzajemniam gest i zajmuję swoje miejsce w samochodzie. Wkładam słuchawki do uszu po czym zaczynam wyobrażać sobie przeróżne scenariusze. Niektóre są tak okropne, że rezygnuje z tego. Okay za niecałe dwie godziny zobaczę się z Justinem. Nie mogę się doczekać. Mam nadzieję, że spodoba mu się ta niespodzianka. Tak Jay nie wie o tym, że go odwiedzę. Kiedy wjeżdżamy do Londynu nie mogę usiedzieć w miejscu.
- My jeszcze wystąpimy do sklepu, ale tobie nie będziemy zabierać czasu. Wysadzimy Cię przecznicę przed okay? - pyta mama, a tata skręca i zatrzymuje się.
- Jasne nie ma problemu. Do zobaczenia później - rzucam na odchodne po czym zaczynam iść przed siebie. Już za chwilę go zobaczę. To minuty, sekundy, chwila. Kiedy dom pojawia się w polu mojego widzenia zauważam jak samochód Justina właśnie parkuje przed domem. Uśmiecham się lekko i ruszam w stronę domu. Nagle z samochodu chłopaka wysiada jakaś dziewczyna. Czuję jak zastygam. Szybko chowam się za drzewem po czym przyglądam się sytuacji. W tym.samym momencie wysiada blondyn. Nogi robią mi się jak z waty. Cholera jaki on idealny... Niestety już chyba nie jest mój... Czekam i czekam, aż chłopak otwiera bagażnik i wyciąga torby z zakupami. Nieznajoma posyła mu nieśmiały uśmiech, a następnie rusza w jego stronę. Zaczynają wymieniać między sobą parę zdań, ale nie chcę ich podsłuchiwać. Nie wykorzystam tych umiejętności. Poczekam. I tak nie mam gdzie iść. W tym momencie ta brunetka obejmuje Justina za kark po czym wpija się w jego wargi. Łzy napływają mi do oczu... Jestem głupia. Tak bardzo głupia. Torby wypadają z dłoń chłopaka po czym wędrują na ramiona dziewczyny. Zapłakana zaczynam biec w przeciwnym kierunku. Nogi niosą mnie same. Dopiero po chwili orientuję się, że jestem na klifie. Siadam na jego krawędzi i spuszczam nogi w dół. Płacząc przypominam sobie te wszystkie szczęśliwe wspomnienia. Wszystkie dni spędzone z Justinem. Jay zawsze poświęcał mi tyle czasu ile tylko mógł. Czasami nawet siedzieliśmy tu godzinami. Boże wszystko się rozpadło. Ta głupia przemiana rozwaliła moje życie... Zburzyła wszystko nad czym pracowałam przez tyle lat.
Po spędzeniu godziny podnoszę się i biegiem ruszam w stronę bram. Moja wizyta kończy się wcześniej, niż myślałam, ale skoro on znalazł sobie inną nie mam.prawa mieszać mu w życiu. Zmarnowałam tylko wizytę. Ehh no trudno czasu nie cofnę. Przekraczając bramy żegnam się ze wszystkim co miałam w Londynie. Czas to skończyć. Zacząć coś nowego. Nie pójdę teraz do Jake'a. Nie ma mowy. Zaczynam biec w stronę domu przyjaciółki. Kiedy pod niego docieram pukam do drzwi, a one otwierają się od razu.
- O Boże Skye kochanie co się stało? Nie miałaś być dziś w Londynie? - pyta jednocześnie zaskoczona jak i zmartwiona.
- Mogę wejść? - pytam wycierając mokre od łez policzki.
- Jasne, że tak - rzuca i zamyka za mną drzwi. Siadamy na jej sofie, a ja wychucham płaczem.
Po opowiedzeniu całej historii dziewczynie wysyłam wiadomość do rodziców, a Sophie idzie zrobić mi coś do picia. W tym samym momencie kiedy moja przyjaciółka stawia napoje na stole rozlega się walenie do drzwi. Spoglądam na nią zaskoczona, na co ona tylko wzrusza ramionami dając mi do zrozumienia, że również nie wie kto to. Blondynka otwiera drzwi, a ja zauważam Jake'a. Cały przemoknięty stoi przed drzwiami z zaciśniętymi pięściami.
- Jest Skye? - pyta zaniepokojony. Sophie rusza głową na potwierdzenie po czym odsuwa się na bok. Spoglądam na chłopaka z oczami wypełnionymi łzami.
- Zostawię was samych - rzuca dziewczyna po czym zamyka drzwi i rusza na górę. Brunet siada obok mnie po czym mocno przytula mnie do siebie.
- Mmmaaa...innnąą - łkając obejmuję go najmocniej jak tylko potrafię.
- Nie płacz...nie warto. To zwykły cham. Nie wie co właśnie stracił - szepcze głaskając mnie po plecach.
- Boże jaka ja byłam głupia - szepczę zrozpaczona.
- Nie prawda Skye. Nie byłaś - zaprzecza obejmując mój policzek. Spoglądam na niego po czym podnoszę się z sofy.
- To moja wina! Zostawiłam go! Nic dziwnego. Potrzebował kogoś kto go pocieszy! - krzyczę i zaczynam walić w ścianę.
- Skye uspokój się - rzuca ze spokojem w głosie Jake po czym mocno mnie chwyta i przyciąga do siebie. W tym momencie nasze ciała stykają się ze sobą, a moja dłoń wędruje do jego policzka. Muskam go opuszkami palców, po czym poprawiam, mokrą czarną jak węgiel, grzywkę opadającą mu na czoło.
- On na Ciebie nie zasługuje Skye - szepcze brunet, a następnie załącza nasze usta w pocałunku...
Hejka. Wreszcie dodaję rozdział...bardzo was za to przepraszam. Okay więc co sądzicie? Z kim powinna być Skye? Justin odwzajemnił pocałunek? Tego dowiecie się już niedługo. Do zobaczenia xx 💖
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top