10. Jadę do ciebie
Justin
Odkąd wyjechała czuję się samotny. Zerwałem kontakt ze znajomymi. Zamknąłem się przed światem. Nie chcę żyć bez niej. Udaję, że wszystko jest okay, ale tak naprawdę kogo ja oszukuję? Tak! Cholernie za nią tęsknię! Gdybym mógł chciałbym wykrzyczeć to całemu światu. Niestety to niemożliwe. Jeszcze ta szkoła za dwa dni. Boże wszystko się wali, a do tego dochodzi ta nauka. Nie wiem jak dam z tym radę. Ale trzeba próbować. Przecież nic innego mi nie pozostało. Jeszcze dziś popołudniu muszę iść na zebranie do szkoły, ale od razu po tym idę na klif. Chcę pomyśleć w spokoju. Potrzebuję tego. Odkąd jej nie ma nie miałem nawet na to czasu. A na dodatek ten szantaż, że jak się nie ogarnę to zacznę chodzić na terapię. Boże gdzie tu sprawiedliwość!
Poznałem prawdę, której nikt nie miał prawa przede mną ukrywać! Może chciałem przejść tą przemianę i być już ma zawsze ze Skye?! Przecież ona jest sensem mojego życia do cholery! Dlaczego? Pytam się dlaczego? Gdyby nie to wszystko byłoby łatwiejsze. Ale po co?! Przecież dam sobie radę. Kogo chcę okłamać? Chyba siebie samego. Dobra trzeba zacząć się szykować.
* * * * *
Przez całe spotkanie nie potrafiłem skupić się na słowach nauczyciela. Ciągle myślałem o niej. O mojej małej, drobnej blondynce, zagubionej w tym dziwnym i ogromnym świecie. Chciałbym być teraz obok niej i pomóc jej odnaleźć siebie, ale kiedy nie ma jej obok ja sam nie potrafię odszukać siebie. Nie wiem kiedy tak bardzo się zmieniłem. Nim ją poznałem byłem kimś zupełnie innym. To ona mnie zmieniła. Pokazała jak być lepszym. Ile bym dał by teraz ją przytulić. Rozmyślałem też nad tym czy po prostu nie wstać i nie wybiec. Nawet wyobrażałem to sobie, ale kiedy przypomniałem sobie o terapii zrezygnowałem. Niespodziewanie zebranie się kończy. Z ulgą podnoszę się z krzesła i ruszam przed siebie.
- Bardzo nam przykro z powodu twojej straty - rzuca nauczyciel kiedy mijam go.
Jakiej straty do cholery?! Udaję, że wiem o co chodzi po czym odwracam się na pięcie i ruszam ze spuszczoną głową wzdłuż korytarza. Chcę jak najszybciej stąd wyjść. Nagle wpadam na kogoś. Moim oczom ukazuje się drobna brunetka.
- Sofia? - spoglądam na nią zaskoczony.
- Cześć Justin - rzuca i ociera łzy.
Co się tu dzieje?! Dlaczego wszyscy zachowują się, jakby ktoś zmarł?! Coś mnie ominęło?
- Przepraszam, ale muszę iść - tłumaczy dziewczyna, ale w porę chwytam jej łokieć po czym ciągnę ją na bok.
- Sofia powiesz mi w końcu co tu jest grane do jasnej cholery? - pytam spoglądając na jej twarz. Dziewczyna zaczyna płakać. Przyciągam ją do siebie po czym obejmuje. Brunetka wtula się we mnie cicho szlochając.
- Skye - szepcze, a moje serce przyśpiesza.
Coś się stało mojej Skye?
- Co ze Skye? - pytam głaszcząc ją po plecach.
- Ona nie żyje - wyrzuca to z siebie. Czuję jak moje serce się zatrzymuje.
- Co?! Poczekaj kiedy zmarła? - spoglądam na nią zrozpaczony.
- Dziś nad ranem. Podobno popełniła samobójstwo - tłumaczy mi.
- To nie możliwe - szepczę sam do siebie.
- Przykro mi Justin, ale ona odeszła. Zostawiła nas. Dlaczego to zrobiła? - pyta dziewczyna licząc na to, że jej odpowiem.
- Muszę iść. Spotkajmy się jutro rano w parku - rzucam na odchodne i szybko wybiegam ze szkoły. Wykorzystuje to, że rodzice są w pracy i zabieram kluczyki od swojego samochodu. Klif będzie musiał dziś poczekać. Nie odejdę dopóki nie upewnię się, że moja Skye jest cała i zdrowa. Nie wierzę w jej śmierć. Nigdy by mi tego nie zrobiła. Znam swoją Skye. Najszybciej jak potrafię odpalam silnik i zamykam za sobą garaż. Okay wiem, że dam radę. Robię to w końcu dla niej. Misto Cieni podobno znajduje się na gdzieś na obrzeżach Londynu. To chyba nie będzie takie trudne.
Skye, kochanie jadę do ciebie...
Hejka. Co sądzicie? Tak prezemtuje się kolejny rozdział. Miałam dodać go wcześniej, ale niestety usunął się. Ehh, ale co poradzić. Mam nadzieję, że ten również wam się spodoba. Do zobaczenia. Bye xx
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top