-𝟝𝟝-
𝕏𝕏𝕏
𝕋ℍ𝔼 𝕋𝔸𝕃𝕂
𝕏𝕏𝕏
— Pójdę, ale w zamian ty zrobisz coś dla mnie — powiedział Saul, uważnie przyglądając się Issalvii.
Dziewczyna pokiwała głową mimo, że nie miała zielonego pojęcia, o co mógł poprosić ją Silva.
— Co takiego? — zapytała, powoli podchodząc do nauczyciela. Pomysł Saula dotyczący matki wprawił ją w tak dobry nastrój, że była pewna, iż nie wymyśli niczego, co mogłoby pogorszyć jej nastawienie. — Sprawdzić kartkówki, czy coś tam?
— Nie próbuj się ze mnie naigrywać, bo ci nie wychodzi, marudo — odpowiedział mężczyzna, przyciągając do siebie dziewczynę.
— Tylko się droczę. — Wzruszyła ramionami, zbliżając się, aby musnąć usta nauczyciela. — To co mam zrobić?
— Porozmawiaj ze Sky'em — westchnął Silva. Jego uścisk nieco się poluzował, a Iss wykorzystała to, by odrobinę się cofnąć. Nie zrobiła jednak zbyt dużego kroku, bo Saul nie zamierzał jej puścić. Dobrze wiedział, że sytuacja między tą dwójką jest napięta, ale szczerze mówiąc, nie widział innego wyjścia. Poza tym, był gotów złapać się każdej możliwości, by tylko pomóc przybranemu synowi.
Sky'a wciąż bolała śmierć Andreasa niezależnie, jak bardzo starał się to ukryć. Via natomiast była jedną z najbliższych blondynowi osób. Jedną z niewielu, które do czasu do czasu słuchał.
— To nie jest dobry pomysł, Saul... — przyznała szczerze, spuszczając na chwilę wzrok. Ostatnia rozmowa, a właściwie próba, skończyła się fiaskiem. Sky nie chciał z nią rozmawiać i podkreślał to na każdym kroku. Po co więc na siłę cokolwiek próbować?
— Iss, straciłaś Terrę... trudno mi to mówić, ale poza Sky'em i... i Rivenem...
— Próbujesz mi udowodnić, że za chwilę zostanę sama, jak palec, tak? — upewniła się Via, unosząc brew. Nie, żeby czuła się jakoś specjalnie obrażona, ale mogła. Silva w końcu sugerował, że nie ma przyjaciół.
Nie chciała tego przyznać, ale coś było w jego słowach. Maze i Rue pozostawały dobrymi koleżankami, Leth podobnie - był jej dobrym duchem, ale jeśli komukolwiek ufała w stu procentach, to właśnie Sky'owi, Rivenowi, Musie i do niedawna także Harvey.
Uśmiechnęła się smutno, po czym westchnęła, wtulając się w klatkę piersiową nauczyciela.
— Jeśli wrócę z podbity okiem wiedz, że to twoja wina...
Saul prychnął.
— Nie mówię, że się pobijemy... ale jeśli zacznie wysławiać Andreasa, moja pięść może tego nie wytrzymać...
— Iss! — syknął Saul, tym razem odsuwając od siebie dziewczynę na długość ramienia. Przyjrzał się jej karcąco zupełnie tak, jak miał w zwyczaju gdy kończył swoje nauczycielskie pogadanki. — Chcę, żebyś z nim porozmawiała, a nie przestawiła nos. Naprawdę bardzo mi na tym zależy... martwię się o niego.
— Wiem, wiem... — odetchnęła Iss, rozglądając się w poszukiwaniu swetra. Podeszła do kanapy, gdy zauważyła go na oparciu. Ubrała się, poprawiła włosy i uśmiechnęła się szeroko do Silvy. — Spróbuję po raz siedemset osiemdziesiąty trzeci, profesorze.
Silva zacisnął wargi, opierając ręce na biodrach. Nie lubił, gdy Iss tak go mianowała, jednak w obecnym stanie nie miał zamiaru narzekać. W końcu zgodziła się, by porozmawiać ze Sky'em.
— Wiem, że ci się uda... — zapewnił Saul pozwalając, by Via złożyła krótki pocałunek na jego policzku.
— Obyś się nie przejechał na tej niezłomnej wierze, przystojniaku — mruknęła, łapiąc za klamkę. — Do zobaczenia później...
— Iss?
— Hm?
— Kocham cię.
— Ja ciebie też — szepnęła, uśmiechając się do Saula po raz ostatni. Tuż potem wyszła z pokoju i z dużo lepszym nastawieniem ruszyła do pokoju Sky'a i Rivena.
Po drodze zamierzała wystukać jeszcze szybkiego SMS-a do bruneta z zapytaniem, czy znajdzie Sky'a w pokoju. Gdy chciała wysłać wiadomość, na końcu korytarza dostrzegła znajomą twarz. Zablokowała telefon i z uśmiechem podbiegła do Rivena, która zaczął machać, gdy tylko zorientował się, że to Via.
— Cześć piękna, gdzie lecisz? — zapytał, przytulając dziewczynę na powitanie.
— Szukam Sky'a — przyznała szczerze starając się, by Riv nie zauważył zmiany w tonie jej głosu. W końcu brunet jako jedyny nie wiedział jeszcze o słodkim kłamstewku Iss i Saula. Oczywiście Via zamierzała mu powiedzieć, ale dopiero wtedy, gdy ich relacje wrócą na normalny tor i... będzie miała Sky'a po swojej stronie. — Jest u siebie.
— Tak. — Kiwnął głową Riven, poprawiając doczepiony do pasa sztylet. — Odprowadzał gdzieś Bloom, dosłownie przed chwilą wrócił. Chciał się wykąpać, więc powinnaś go złapać.
— Super — uśmiechnęła się Via, wyraźnie podniesiona na duchu. Jeśli Sky faktycznie się kąpał, mogła to wykorzystać i gadać do niego przez zamknięte drzwi. W ten sposób nie mógłby jej uciec i musiałby ją wysłuchać. — To ja... — Wskazała bliżej nieokreślony kierunek dając znać Rivenowi, że musi lecieć, jednak coś ją zatrzymało. Zlustrowała wzrokiem strój chłopaka. Dlaczego był w pełni ubrany, gotowy do ćwiczeń? — Masz wartę?
— N-nie...
Iss uniosła brew, gdy tylko rozpoznała nutkę zakłopotania w głosie chłopaka. Skrzyżowała ręce na piersi, zwężając niebezpiecznie oczy. Riv wiedział, że jego przyjaciółka nie popuści, dopóki nie dowie się prawdy.
— Co to za wahanie w twoim głosie? Hm?
— I-idę... idę trenować Musę.
Iss zmarszczyła brwi, przez dłuższą chwilę nic nie mówiła. Riven nawet chciał zażartować, że zapisze w kalendarzu dzień, w którym na tak długo udało mu się uciszyć dziewczynę, jednak po chwili namysłu, zrezygnował. Zamiast tego w napięciu czekał na słowa Vii.
Naturalnie wiedział, że tym razem nie zrobił nic złego. Po prostu chciał pomóc niemagicznej koleżance utrzymać się w szkole. Poza tym było już po zajęciach i mógł robić cokolwiek mu się podobało. A przynajmniej tak sobie wmawiał.
— Słuchaj, zanim coś powiesz... Musa czuje się źle... bez magii i... prosiła Silvę, żeby pozwolił jej zostać Specjalistą, ale... on nie jest przekonany, zresztą nie ma się co dziwić... Musa prosiła, żebym ją trochę podszkolił i... rozumiem, że masz obiekcje, ale...
— Dlaczego mam mieć obiekcje? — zdziwiła się Via, łącząc spojrzenia z Rivenem. Wzruszyła ramionami, zupełnie już rozluźniona. Po jej wcześniejszym szoku nie było śladu. — Fajnie, że jej pomagasz. Utrata mocy pewnie ją podłamała, więc...
— I nie masz nic przeciwko?
— Dlaczego miałabym mieć?
— Ona... — Riven pokręcił nosem czując, że sam zgubił się w swoich przemyśleniach. — Jest twoją przyjaciółką.
— A ty przyjacielem. — Iss kiwnęła głową, wciąż nie tracąc uważnego spojrzenia z Rivena. Nie nadążała za chłopakiem.
— Via, żebyśmy mieli jasność... — westchnął brunet, drapiąc się nerwowo po karku. — Po tym, co się między nami stało... nie chcę, żebyś myślała, że... chcę ci zabrać przyjaciół, czy...
Iss roześmiała się, tym razem poklepując chłopaka po ramieniu. Był nawet uroczy, próbują się tak nieudolnie tłumaczyć, jednak Via nie mogła zrozumieć, jakim cudem wpadł na tak durnowaty pomysł.
— Spokojnie, Riv. Jestem dużą dziewczynką, nie dwunastolatką. Między nami jest już dobrze i nie chcę, żebyś myślał, że w jakiś sposób musisz... odpracować naszą przyjaźń, okej? Cieszę się, że pomagasz Musie. Zasługuje na to.
✮
— Czy to naprawdę nie może poczekać? — westchnęła Rosalind, nie przerywając szperania w swoich księgach. Nawet nie odwróciła się, by spojrzeć na Saula.
— Gdyby mogło, nie przychodziłbym do ciebie wieczorem, tylko jutro za dnia.
Kobieta wywróciła oczami, jednak profesor nie mógł tego dostrzec. Zaraz jednak znalazła księgę, której szukała od dłuższej chwili. Wyciągnęła ją z regału i zadowolona usiadła za swoim biurkiem, natychmiast otwierając pokaźnych rozmiarów tomisko.
— Jestem zajęta. Przygotowuje materiały dla Bloom...
Tym razem Saul powstrzymał się od wywrócenia oczami.
— Mamy również innych uczniów, nie tylko Bloom.
Rosalind westchnęła, na chwilę przerywając czynność. Już domyśliła się, z jaką sprawą przyszedł do niej Saul.
— Masz wieści na temat innej wróżki, która ma może Smoczy Płomień i potrafi go użyć, nie spalając przy okazji wszystkiego dookoła?
Silva prychnął cicho, krzyżując ręce na klatce piersiowej. Naprawdę ostatnimi czasy coraz bardziej brakowało mu Farah. Czasami rozmyślał nawet o tym, by nie zacząć jej szukać, ale ostatnie sprawy ze Zgarniaczami, śmierć Andreasa, Sky i Iss... wszystko powodowało, że miał mało czasu na ewentualne śledztwa. Zwłaszcza wróżki, która prawdopodobnie nie chciała, by ktokolwiek ją znalazł.
— Nie — przyznał w końcu. — Ale mam pytanie dotyczące wróżki, która dobrowolnie oddała swoją moc, a jej macocha pozostaje królową tego kraju.
Silva nie czekając na reakcję Rosalind, zajął miejsce po drugiej stronie biurka. Uśmiechnął się szeroko do dyrektorki, która tym razem nie mogła udać niewzruszonej. Zatrzasnęła książkę i oparła się wygodniej o fotel, czekając cierpliwie na słowa Saula.
— Pytaj. Ale nie twierdzę, że będę...
— Co wiesz na temat matki Issalvii? — zapytał Silva, uważnie wpatrując się w oczy kobiety.
Rosalind milczała przez dłuższą chwilę, usiłując odnaleźć właściwe słowa. Wiedziała. Wiedziała dość sporo, jednak nie była to dobra chwila na wyjawianie czegokolwiek, a już na pewno nie dyrektorowi Specjalistów. Dyrektorka spuściła na chwilę wzrok, tym ruchem dając Silvie pewność, że coś wie.
— Nie jestem właściwą osobą, Saul. To nie jest moja sprawa i twoja też nie. Dobrze ci radzę, nie drąż w tym, bo...
— Bo co? Doniesiesz królowi? — warknął Silva, na chwilę tracąc nad sobą panowanie. Zdecydowanie nie przemyślał wtedy swoich słów.
— Nie — odpowiedziała chłodno kobieta, wciąż wbijając jasne tęczówki w mężczyznę. — Ale czysto hipotetycznie... gdybym była w zażyłej relacji z kimś pokroju tej dziewczyny, węszyłabym dużo ostrożniej, niż ty to robisz, Saul.
Silva zamarł na krótką chwilę, desperacko usiłując odnaleźć odpowiedź, która mogłaby zaspokoić ewentualne podejrzenia Rosalind. Niestety, nic nie przychodziło mu do głowy. Miał pusty umysł i tylko serce kołatało się rozpaczliwie w piersi. Nie wiedział skąd, nie wiedział jak, ale dyrektorka dowiedziała się o jego związku z Iss.
— Nie wiem, o czym do mnie mówi...
— Myślę, że wiesz, Saul. Żebyśmy mieli jasność sytuacji; nie obchodzi mnie, co jest między tobą, a tą uczennicą tak długo, jak nie ma to wpływu na sprawy Solarii i moje interesy z koroną. Wiedz jednak, że pytania o Elis nie przyniosą nic dobrego, tylko sprowokują Radiusa, co będzie wyjątkowo niekorzystne dla tej dziewczyny tak długo, jak pozostaje pod jego władzą.
— To jej matka... — szepnął Saul, gdy nie znalazł już żadnego, logicznego argumentu, który mógł skłonić Rosalind do współpracy.
Dyrektorka odetchnęła, przecierając nerwowo czoło.
— Kilka tygodni, Saul.
Nie rozumiał. Zmarszczył pytająco brwi, na co Rosalind wyrzuciła ręce w górę, wyraźnie zirytowana.
— Niech Issalvia zjawi się u mnie w dniu zakończenia szkoły.
✮
Kochana Gwiazdeczko!
Jak się czujesz? Nie rozmawialiśmy od dnia wykonania wyroku, nie piszesz, ani nie dzwonisz. Rozumiem Twoją frustrację, ale mam nadzieję, że i Ty postarasz się zrozumieć mnie. Wszystko, co kiedykolwiek robiłem, robiłem dla dobra Twojego i Stelli. Nie chcę, abyś kiedykolwiek wątpiła w to, jak jesteście mi drogie.
Stella wspominała, że między Wami się poprawiło. Nawet nie wiesz, jak bardzo się z tego powodu cieszę. Wiedziałem, że staniesz na wysokości zadania i zaopiekujesz się siostrą.
Piszę do Ciebie z jeszcze jedną sprawą, która spędza mi sen z powiek.
Zakończenie roku szkolnego zbliża się wielkimi krokami. Dobrze wiesz, że miejsce w naszej armii na Ciebie czeka, jednak zewsząd dochodzą mnie słuchy, że Ty tego po prostu nie chcesz. Sytuacja, która miała miejsce podczas mojej wizyty w szkole dodatkowo mnie zaniepokoiła.
Drugą część listu piszę więc nie jako Twój ojciec, a król. Osoba z Twoimi umiejętnościami skazana jest na sukces, Issalvio. Ufam, że podejmiesz właściwą decyzję mimo rozterek, które ostatnio pojawiły się w Twoim umyśle. Nie wiem, z czego wynikają, ale wiem, że jesteś rozważną, inteligentną młodą kobietą, która podejmie najlepszą dla siebie decyzję. Moi żołnierze z niecierpliwością czekają, aż będzie im dane z Tobą współpracować. Zakończenie Alfei to tylko formalność.
Naturalnie, jeśli będziesz chciała znaleźć miejsce dla kilku swoich przyjaciół, również absolwentów, coś wymyślimy. Nie mogę się doczekać Twojego powrotu.
Kocham,
Tata
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top