-𝟝𝟚-
𝕏𝕏𝕏
𝕆 ℍ, ℝ 𝔼 𝔸 𝕃 𝕃 𝕐 ?
𝕏𝕏𝕏
Issalvia powoli przyzwyczajała się do myśli, że Andreasa już nie ma. O ile ona była w stanie do tego przywyknąć, gorzej było ze Sky'em, który wciąż błąkał się po szkole nieco nieobecny. Dziewczyna nawet mu się nie dziwiła, w końcu odzyskał prawdziwego ojca po to, by po kilku miesiącach go stracić. Nie mogła do końca zrozumieć podejścia blondyna, który każdorazowo zdawał się wyładowywać swoją złość na Saulu.
Specjalistka próbowała znaleźć sposób, żeby odciągnąć myśli Silvy od Andreasa i ostatnich wydarzeń, jednak nie za bardzo jej to wychodziło. Jeśli dyrektor nie rozmyślał o śmierci przyjaciela, to stwierdzał, że sprawdzi co u Sky'a - i tak trwał w błędnym kole.
Jedyną, pozytywną rzeczą, która wydarzyła się niedawno był powrót Iss do treningów. Silva po wielu prośbach i błaganiach zgodził się, by dziewczyna wróciła na zajęcia Specjalistów.
Było kolejne, ciepłe popołudnie, podczas którego Specjaliści trenowali. Tamtego dnia Via zdecydowała się poświęcić trochę czasu na sparing z Leithem. Niestety, jej myśli co chwila odbiegały od walki. Zwłaszcza, gdy na horyzoncie dostrzegała Saula, wtedy mimowolnie rozpamiętywała to, co się wydarzyło.
— VIA!
Dziewczyna odwróciła się, gdy usłyszała znajomy głos. W oddali dostrzegła zbliżającego się Rivena. Uśmiechnęła się machając wesoło, jednak jej rozproszenie postanowił wykorzystać Leith, których natychmiast podciął dziewczynę powodując, że opadła plackiem na trawnik.
— Kurwa... — syknęła, odruchowo łapiąc się za tył głowy. Uderzyła tak mocno, że na chwilę ją przyćmiło. Porażona nagłym bólem, leżała przez chwilę w oczekiwaniu, aż trochę ustąpi. Nie zdążyła nawet wstać, bo tuż po chwili dostrzegła nad sobą głowy Rivena i Leitha.
— Nie żadna kurwa, Riv wystarczy — wyszczerzył się Leith, poklepując bruneta po ramieniu.
Iss nie mogła powstrzymać się od uśmiechu, gdy Riven trzasnął Leitha w łeb.
— No co? — oburzył się czwartoklasista. — Bronię cię!
— Ależ Riven, żadna praca nie hańbi... — mruknęła Via, machając chłopakowi przed nosem, by się odsunął.
Brunet wywracając oczami, posłusznie cofnął się kilka kroków pozwalając, by dziewczyna usiadła.
— Przyćmiło mnie na moment... — przyznała cicho.
— To mój blask — wyszczerzył się Riven powodując, że Leith wybuchł głośnym śmiechem.
— Ostrzegam cię! — zawołał Riv, doskakując do chłopaka.
Przyjaciele zaczęli się przepychać, głośno się śmiejąc. Via natomiast, mimo obolałej głowy i obawy, że jej nerki znalazły się w innym miejscu niż powinny być, uśmiechała się szeroko, widząc chłopców w tak dobrym humorze.
Dawno nie widziała ich tak szczęśliwych, do tego razem. Przez jej kłótnię z Rivenem, Leith trochę zdystansował się co do młodszego Specjalisty. Zmuszony był wybierać, czy danego dnia spędzi czas z Iss, czy z Rivenem. Na szczęście te dni dobiegły końca, a Via nie mogła nacieszyć się widokiem uradowanych przyjaciół.
— Dobra, pomóżcie mi wstać, bo... — westchnęła, wyciągając pretensjonalnie rękę przed siebie. — Nerki mi chyba wpadły do łydek.
Riv ostatni raz rozszadził włosy Leitha, który zmruczał coś o palących debilach, po czym pomógł Iss wstać.
— Przestań, to po prostu lenistwo — mlasnął Riven, unosząc znacząco brew. Zadowolony wsunął ręce do kieszeni, wykrzywiając usta w uśmiechu.
— Ach tak? — Via zrobiła krok w stronę chłopaka.
Brunet pokiwał zdecydowanie głową, wciąż szczerząc się głupkowato. Dobrze wiedział, że takimi tekstami szybko wyprowadzi dziewczynę z równowagi. I szczerze - tylko na to czekał. Iss doskoczyła do niego, prześlizgując się między brunetem, a Leithem i wskoczyła nieco zdezorientowanemu Rivenowi na plecy.
— O kurde, co jadłaś na kolację, konia z kopytami?!
— Zaraz zrobię pożytek z mojego kopyta i tak cię kopnę, że...
— No już, już... — przerwał Grey, powoli podchodząc do zgromadzenia. Skrzyżował ręce na piersi, przyglądając się całemu zajściu. — Zanim się pozabijacie, Silva kazał przejść się po korę wierzby. Skończyła się.
— My wszyscy jesteśmy potrzebni do wzięcia tej kory? — zdziwił się Riv, poprawiając Iss, która wciąż tkwiła na jego plecach. — Ile jej chce? Cztery tony?
— Właściwie, to nie — przyznał Grey, kierując wzrok na Vię. — Miałem wziąć ze sobą tylko Issalvię.
Mina Vii natychmiast zrzedła, gdy tylko dziewczyna pomyślała o tym, kogo najpewniej zastanie w Szklarni. Poza Florą i nową nauczycielką, mogła tam przebywać Terra. Zwłaszcza odkąd Musa straciła moc i wróżka ziemi stwierdziła, że pomoże jej ją odzyskać.
Sytuacja między Terrą i Vią wciąż była napięta. Dziewczęta nie odzywały się do siebie, mijały na korytarzach bez słowa. Nie wytrzymywały ze sobą w jednym pomieszczeniu dłużej niż minutę i co najgorsze, żadna z nich nie spieszyła się, by cokolwiek sobie wyjaśnić.
Riven natomiast poczuł, jak Iss zacieśnia uścisk na jego szyi. Przez myśl przeleciały mu ostatnie wydarzenia, jeszcze sprzed powrotu Silvy, gdy zastał Vię i Terrę kłócące się w szklarni. Domyślał się, że cała sytuacja nie została przez nikogo wyjaśniona i Specjalistka najprawdopodobniej obawia się spotkania z Terrą.
— Dobra, to idziemy. Leith, miło było, ale się skończyło... — powiedział Riven, ruszając w stronę szklarni.
— Zaraz, Riv... — odchrząknęła Iss, poklepując chłopaka po ramieniu. Nie zamierzała spełnić prośby Saula i wybierać się po durną korę, durnej wierzby. Jedyne, co chciała, to zeskoczyć z pleców Riva i wrócić na sparring z Leithem. Spotkanie z Terrą natomiast nie było szczytem jej marzeń. Ani tamtego dnia, ani w najbliższej przyszłości.
— Żadne Riv. Dzisiaj jestem twoim dwukopytnym szoferem — kontynuował chłopak, podążając wraz z Grey'em w wyznaczone miejsce.
— Od kiedy jesteś taki miły, co? — zdziwiła się Via, czując coraz większy stres. Niebezpiecznie zbliżali się do szklarni, a serce dziewczyny łomotało z każdym krokiem. — Poza tym, puszczaj mnie... nigdzie nie idę...
— Przestań pajacować.
— To ty przestań... Riven! — warknęła Iss, gdy jej próby zejścia z pleców chłopaka nie przyniosły rezultatu. Nie chciał pozwolić jej zeskoczyć na ziemię, przez co wyglądali nieco komicznie. — Riven do cholery!
— I jesteśmy na miejscu! — zaświergotał radośnie brunet, tuż przed wejściem do Szklarni zrzucając Iss na ziemię. Dziewczyna złapała równowagę w ostatniej chwili i wylądowała na dwóch nogach.
Sekundę później odwróciła się na pięcie, gotowa odejść mimo sprzeciwu Rivena.
— To był rozkaz — przypomniał Grey.
— Jestem całkiem dobra w ich łamaniu — uśmiechnęła się pięknie Issalvia. — Powodzenia, panowie.
Tym razem żadna siła nie była w stanie przekonać jej, żeby weszła do Szklarni. Nie czuła się gotowa na próbę naprawy relacji z Terrą i szczerze wątpiła, że kiedykolwiek uda jej się tego dokonać. Pocieszała się tym, że przecież miała innych przyjaciół. Choć tęskniła za wróżką musiała przeboleć fakt, że ich przyjaźń nie przetrwała próby czasu.
✮
— Mam nadzieję, że zeskakując z Rivena nie uszkodziłaś sobie drugiej łopatki?
Issalvia nie pytała, czy Saul jest zazdrosny. Wyczuła to już po jego wzroku, dziwnej próbie ignorowania, a zadane pytanie nie pozostawiło cienia wątpliwości. Uśmiechnęła się szeroko, niczym ostatnia kretynka i podeszła do nauczyciela, zabierając mu z rąk jakieś kartki. Rzuciła je w stronę biurka, jednak w połowie drogi wylądowały na podłodze.
— I czego się szczerzysz? — zapytał, patrząc na dziewczynę z góry. Skrzyżował ręce na klatce piersiowej, gdy zatrzepotała rzęsami.
Mężczyzna był poirytowany tym, co widział na treningu. Kilka dni temu Issalvia ledwo odzywała się do Rivena, a dziś zachowywali się, jak najlepsi przyjaciele, którymi niegdyś byli. Może i Silva nie reagowałby na ich bliskość aż tak negatywnie, gdyby nie fakt, że kiedyś byli parą. Co prawda ich relacja posypała się szybciej, niż ktokolwiek przypuszczał, ale Saul wciąż wolałby nie patrzeć na Issalvię szczebioczącą radośnie ze swoim byłym chłopakiem.
— Jesteś zazdrosny — powiedziała, zaplatając ręce za plecami. Zaczęła kiwać się na piętach, oczekując spokojnie na odpowiedź Silvy.
Ta jednak nie nadeszła. Mężczyzna bez słowa przesunął się i zaczął zbierać kartki z podłogi. Via zagryzła wargę, gdy Saul stanął tyłem do niej i miała okazję podziwiać go z tej drugiej strony.
— Mówił ci ktoś, że masz seksowny tyłek? — zagadnęła, stając tak blisko Silvy, że gdy odwrócił się nagle, stali twarzą w twarz.
— To nie jest śmieszne — syknął, a w jego oczach Via nie dostrzegła ani cienia rozbawienia.
Reakcja Silvy nieco zbiła ją z tropu. Dobry humor nieco się zmniejszył i postanowiła zmienić podejście.
— Cieszyłeś się, że Riven i ja dochodzimy do porozumienia... — mruknęła. Odsunęła się i sięgnęła po trzy pozostałe kartki. Wstała i bez słowa podała je Saulowi.
Silva dostrzegł niepewną minę dziewczyny i zaczął żałować, że tak nagle wybuchł. Mógł na spokojnie z nią porozmawiać i powiedzieć, dlaczego zareagował w ten sposób. Odebrał od Vii papiery i cały komplet odłożył na biurko.
Podszedł do Iss i przyciągnął ją do siebie.
— Ja... nie zrozum mnie źle. Cieszę się, ale... wolałem, żebyś dogadała się z Terrą.
— Terra to przeszłość, Saul — ucięła Via. — Nie jest nam po drodze i nie zamierzam próbować naprawiać czegoś, co i tak nie ma racji bytu. A Riven... z Rivenem jest inaczej... jest mi jak brat i...
— I były chłopak — dodał Silva, zanim zdążył ugryźć się w język. W oczach Issalvii dostrzegł iskierki gniewu. Już wiedział, że zabrnął za daleko.
— Nawet nie zaczynaj tego tematu... — poprosiła Specjalistka, wzdychając ciężko. Mimo, że przez chwilę rozważała odsunięcie się od Saula, zrobiła coś zupełnie przeciwnego i zaplotła dłonie na jego karku. — Sam pchnąłeś mnie w jego stronę. Poza tym zupełnie nam nie wyszło. I Riven i ja jesteśmy zdania, że nasza relacja jest jak... jak ta brata i siostry...
— Stelli też wskakujesz na plecy?
Iss uśmiechnęła się, przypominając sobie sytuację z poranka.
— Chcesz, żeby jej dysk wypadł? — prychnęła, ale na twarzy Silvy ponownie nie dostrzegła rozbawienia. — Saul, Riven jest dla mnie jak... jak Dowling dla ciebie.
Silva zmarkotniał na sam dźwięk nazwiska przyjaciółki. Przez ostatni czas starał się nie myśleć o tym, że zniknęła. Wpadł w wir zajęć i tylko czasami przyłapywał się na tym, że brakowało mu jej obecności.
— Iss... chodzi mi o to, że... nie chcę... ja... znaczy...
— Wydusisz to przed zachodem słońca?
— Nie chcę widzieć cię uwieszającej się na szyi Rivena, gdy... — Saul znów się zająknął niepewny, jak przekazać dziewczynie to, jak czuł się w tej całej sytuacji. Prawdą było, że kilka miesięcy temu sam pchał dziewczynę w ramiona młodszego Specjalisty. Na szczęście uczucie Issalvii do niego było dużo silniejsze, jednak nie zmieniało to faktu, że Riv mógł cieszyć się mianem byłego chłopaka dziewczyny.
— Gdy co? — szepnęła, głaszcząc czule policzek Silvy. Uśmiechnęła się widząc, jak na chwilę przymyka powieki, wyraźnie zrelaksowany.
Zacisnął wargi, wyraźnie walcząc z tym, co chciał jej powiedzieć. Nie chciał wyjść na zazdrosnego gówniarza. W końcu był dorosłym człowiekiem i darzył Iss zaufaniem. Rivena natomiast niekoniecznie.
— Jesteś moja — szepnął w końcu. W jego głosie było coś, co spowodowało, że nogi Issalvii ugięły się i miała ochotę rzucić się na niego dosłownie w tamtej chwili. Nie chodziło tylko o to, z jakim zaangażowaniem wypowiedział te słowa, ale o to, jak bardzo był przekonany do swojej racji. — Jesteś tylko moja, a ja nie mogę mu tego pokazać. Wciąż pałęta się po szkole i myśli o tobie jako o swojej byłej dziewczynie, przyjaciółce, siostrze Stelli, ale nie wie, że jesteś też moja...
— Jestem twoja, Saul... — powiedziała Via, całując nauczyciela w usta, później w policzek, żuchwę, szyję. Serce zakuło ją nieprzyjemnie, próbowała pozbyć się tego uczucia pokazując Silvie, że pragnie go tak bardzo, jak on jej. Że byłaby w stanie wykrzyczeć całemu światu, jak bardzo go kocha, jak bardzo jej na nim zależy. — Tylko twoja. Riven nie stanie pomiędzy nami. Nikt nie jest w stanie nas rozdzielić, rozumiesz?
Silva uśmiechnął się smutno, opierając czoło o czoło Iss. Nie mógł pozbyć się wrażenia, ze chwilami zachowywał się, jak głupi nastolatek. Jednak co miał zrobić, gdy z każdym dniem przekonywał się, jak bardzo szalał za tą dziewczyną.
— Jeszcze tylko kilka tygodni, Saul... Kilka tygodni i będę cię całować na powitanie nie tylko tutaj, ale na szkolnym korytarzu, na podwórku, w otoczeniu uczniów... nawet przed oczami Rosalind. To tobie będę wskakiwać na plecy...
— Nie obiecuję, że będę cię łapać.
— Lepiej żebyś się postarał, bo inaczej będziemy rozmawiać.
— Ach tak? — Silva uniósł brew, na co Via pokiwała powoli głową.
— Tak.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top