-𝟛𝟜-
𝕏𝕏𝕏
𝕊𝕆𝕃𝔸ℝ𝕀𝔸ℕ𝕊
𝕏𝕏𝕏
Zgodnie z rozkazem Silvy, Specjaliści ruszyli, by przeszukać teren szkoły. Mieli upewnić się, że żaden Spalony nie pozostał w Alfei. Dyrektor dobrał także oddział, który miał udać się na zewnątrz.
— Jesteście pewni, że nie chcecie kilku wróżek? — zapytała Farah, zerkając na Silvę.
Dyrektor pokręcił głową, spoglądając z dumą na swoją najlepszą dziesiątkę. Nie miał wątpliwości, że ci młodzi sobie poradzą.
— Damy radę — zapewnił i odszedł w stronę swojego oddziału, któremu zamierzył przewodniczyć.
— Riven zniknął — powiedziała znów Via, gdy wraz z innymi Specjalistami ruszyła za Saulem.
— Pewnie chodzi gdzieś z wróżkami — mruknął Sky, nie zaszczycając przyjaciółki spojrzeniem.
Via zagryzła wargę, by tylko nie powiedzieć czegoś, czego może żałować. Sky wciąż był na nią obrażony i mogła to znieść, ale nie, gdy wisiało nad nimi niebezpieczeństwo. Byli żołnierzami i powinni odrzucić na bok niesnaski, które znacząco obniżały morale zespołu.
Issalvia zgodnie z rozkazami Silvy, rozglądała się w poszukiwaniu jakiegokolwiek obiektu zagrożenia. W tym wszystkim jednak, gdzieś z tyłu głowy wciąż miała Rivena. Coś podpowiadało jej, że zniknięcie jego i Dane'a ma sporo wspólnego z Beatrix, która wciąż się nie odnalazła. Solarianka nie chciała w to wierzyć, łudziła się, że Riven przecież nie zdradziłby przyjaciół, Dowling, Silvy...
Zostawiła zupełnie swoje rozterki, gdy dostrzegła łunę światła niedaleko lasu.
— Za mną! — krzyknął Silva, zwracając tym uwagę wszystkich Specjalistów. Z sercami w gardłach, pobiegli za dyrektorem.
Gdy Specjaliści dotarli na miejsce, przywitała ich jedynie nieco zmęczona Bloom. Dziewczyna stała dokładnie pośrodku pola walki, z jej dłoni unosiły się dwa, niewielkie płomienie. Dookoła spoczywały ciała Spalonych.
— To koniec.
✮
Alfea powoli wracała do normy. Rosalind gdzieś zniknęła, podobnie jak Beatrix. Uczniowie nie odczuwali zbyt wielkich zmian poza tym, że Bloom stała się jeszcze sławniejsza ze względu na transformację, którą przeszła.
— Sky zauważył, że Riven dziwnie się zachowuje — powiedział cicho Saul, delikatnie odsuwając się od Iss.
Dziewczyna oblizała wargi, spuszczając wzrok. Od tygodnia starała się zebrać w sobie i porozmawiać z Rivenem. Oczywiście nie zakładała, że będzie to proste, jednak chwilami wydawało się, że to wręcz a wykonalne. Riv dosłownie jej unikał. Po treningach jakby zapadał się pod ziemię, od czasu uwolnienia Rosalind ani razu nie spędził z Vią chwili sam na sam. Pojawiał się tylko na grupowych posiłkach, ale rzadko się odzywał.
— Wiem, że... — zaczęła dziewczyna, wzdychając. Sądziła, że Saul znów poruszy temat tego, że Iss wciąż oficjalnie nie zakończyła związku chłopakiem. Otóż tym razem Solarianka się przeliczyła.
— Dodał, że wiemy tyle, że... na pewno nie płacze po zabitym ojcu...
Via zacisnęła wargi.
Saul pod wpływem niepewnej chwili wyznał chłopakowi prawdę. Powiedział mu, że Andreas zginął z jego ręki. Oczywiście wyjaśnił też całą sytuację, ale blondyn nie był wyrozumiały. Via nawet mu się nie dziwiła. Wolała nie myśleć, jak bardzo nienawidziłaby człowieka, który zabiłby jej ukochanego ojca. Nieważne, w jakich okolicznościach. Potrzebowałaby czasu, aby wszystko sobie na nowo poukładać.
— Ironia w wykonaniu Sky'a jest ciężka — przyznała po chwili, uśmiechając się niemrawo.
Silva posłał jej wymuszony uśmiech.
— Potrzebuje czasu, Saul... daj mu go... cała sytuacja jest ciężka i...
Silva pokręcił głową, wstając. Podszedł do okna, przecierając twarz. Chciał dać Sky'owi czas, ale dobijała go ta cała sytuacja. Właśnie tego obawiał się, gdy wyzna mu prawdę. Odrzucenia, złości... nienawiści.
— On mnie nienawidzi... — szepnął, ukrywając twarz w dłoniach. — Czasami żałuję, że...
— O nie! — sprzeciwiła się natychmiast Via. Podeszła do Saula i zmusiła, aby oderwał dłonie od twarzy. Dostrzegła w kącikach jego oczu łzy.
Serce dziewczyny rozpadało się na kawałki, gdy tak patrzyła na Silvę. Silnego, odważnego dyrektora Specjalistów, tak kruchego w tamtej chwili. Zniszczonego, pełnego poczucia winy.
— Saul, broniłeś się. Andreas zabiłby cię bez mrugnięcia okiem. Miałeś pełne prawo się bronić, słyszysz?
— A co jeśli by się zawahał? — drążył Silva, wpatrując się szarymi oczami w dziewczynę.
— Był tym, który jako pierwszy podniósł rękę... Sky cię kocha i kiedyś to zrozumie... teraz jest wściekły, ale przyjdzie czas, że zrozumie, ile ci zawdzięcza...
Saul westchnął ciężko, przytulając się do Iss.
Dziewczyna pozwoliła sobie na jedną, malutką łzę, choć do jej oczu cisnęło się o wiele więcej. Saul łkał cicho, wciąż nie odrywając się od Iss. Minęło tyle lat, a on wciąż przeżywał śmierć Andreasa, jakby to działo się wczoraj. Nie mógł sobie wybaczyć i prawdopodobnie nigdy nie wybaczy tego, co zrobił. Na jego rękach była krew ojca Sky'a. Nawet wychowanie małego chłopca, opieka nad nim... nic nie mogło zrekompensować Sky'owi braku jednej z najważniejszych w życiu osób.
— Kocha cię Saul... — szepnęła Via, wplątując palce w ciemne włosy nauczyciela. — Kocha cię bardziej, niż możesz to sobie wyobrazić...
Po długich minutach milczenia Issalvia zdołała zmusić mężczyznę, by na nią spojrzał. Otarła mokre od łez policzki i ucałowała go. W czoło, nos, policzki, w końcu w usta.
— Ja też cię kocham — dodała, siląc się na uśmiech. — Bardziej, niż możesz to sobie wyobrazić...
— Jak mogłem być takim kretynem i cię odtrącić? — szepnął Saul, choć było to pytanie skierowane bardziej do niego samego, niż do Iss.
Dziewczyna wtuliła się w nauczyciela, biorąc głęboki oddech. Jego zapach przyjemnie podrażnił jej nozdrza.
— Zgłodniałaś?
— Potrafisz zmienić temat — roześmiała się Solarianka, unosząc wzrok na Saula. — Ale nie... ostatnio czymś się zatrułam, wymiotowałam trzy dni i... wolę uważać na to co jem... poza tym Terra napisała, że za chwilę wracają od Bloom i... muszę pogadać ze Stellą... na osobności i...
— Pomijając to, że sugerujesz, że po moich naleśnikach będzie ci niedobrze... — przerwał Saul, uważnie wpatrując się w Iss. Pogładził jej policzek, uśmiechając się lekko. — Dlaczego nie powiedziałaś, że wymiotowałaś?
— Zwykłe zatrucie, nic wielkiego... — Machnęła ręką. — Albo stres.. może przez Rivena, nie wiem...
— Może powiem Benowi? Zbada cię i...
— Daj spokój! — zawołała Via, łapiąc twarz Saula w obie dłonie. Przyciągnęła go do siebie w szybkim pocałunku. — Ben musi teraz dbać o Sama... a ty przestań panikować i odprowadź mnie na dziedziniec.
Silva nie wydawał się przekonany, jednak pozwolił, by Via pociągnęła go w stronę wyjścia. I tak zamierzał pogadać ze Sky'em.
✮
Issalvia odwróciła się, gdy brama Alfei otworzyła się. Rozpoznała pięć przyjaciółek, które cały weekend spędziły u Bloom, w Pierwszym Świecie. Solarianka nie tracąc czasu, ruszyła w stronę machających w jej stronę dziewcząt. Zanim jeszcze zdążyła do nich dotrzeć, uśmiechnęła się szeroko do Saula i Sky'a, którym przecięła drogę.
— Iss patrz pod nogi! — zawołał za nią Silva powodując, że roześmiała się głośno.
— Dobrze panie Silva! — odkrzyknęła, po czym dopadła do Terry, przytulając dziewczynę.
Wróżka ziemi odwzajemniła uścisk, gotowa opowiedzieć przyjaciółce o wszystkim. Relacje między dziewczynami zdecydowanie się poprawiły. Terra postanowiła nie wracać do tematu romansu Vii z Silvą, a sama Issalvia nie chciała znów tego poruszać. Poza tym, oficjalnie wciąż była z Rivenem, z którym zamierzała jak najszybciej zerwać. Może jeszcze tamtego wieczora.
— ... i rodzice Bloom to tacy wspaniali ludzie! Mili, serdeczni... — kontynuowała Terra, jednak spojrzenie Issalvii powędrowało za wróżkę. Dostrzegła coś, przez co ciarki przeszły jej po plecach. Kolumna samochodów.
Zbyt dobrze znała te samochody, zbyt dobrze wiedziała, że zwiastują tylko kłopoty.
— Solarianie? — szepnęła, zwracając tym uwagę pozostałych Wróżek.
Terra przerwała swoją opowieść, odwracając się podobnie, jak przyjaciółki.
— Co oni tu robią? — zapytała Stella, zerkając nerwowo na siostrę.
Issalvia wzruszyła ramionami.
Następne wydarzenia rozegrały się w kilka sekund. Z aut, które nawet nie zdążyły się zatrzymać wyskoczyli żołnierze. Jeden samochód podjechał natomiast pod same drzwi szkoły. Wyszła z niego królowa Luna w towarzystwie jakiejś kobiety, mężczyzny i Beatrix.
Gdy tylko Via dostrzegła rudowłosą wiedziała, że będą kłopoty.
Jednak to, co dostrzegła potem spowodowało, że nie była w stanie się ruszyć. Beatrix podeszła do Rivena, który nie wiedzieć skąd, pojawił się na dziedzińcu z resztą Specjalistów, w tym z Dane'em. Luna natomiast zwróciła się do Silvy i Sky'a, którzy zostali otoczeni przez żołnierzy.
— Saul Silva — zawołała kobieta, wbijając ostre spojrzenie w mężczyznę. — Aresztuję cię za usiłowanie zabójstwa... Andreasa z Heraklionu...
Issalvia rzuciła się biegiem w stronę Saula. Nie panowała zupełnie nad instynktem, nad swoim ciałem. Nad sercem, które rwało się do Silvy.
To niemożliwe... niemożliwe.
Powtarzała sobie w duchu, że to niemożliwe.
— Terra zatrzymaj ją!
Usłyszała krzyk Stelli gdzieś za sobą. Sekundę potem jej nogi ugrzęzły. Nie mogła się ruszyć, nie mogła biec. Mogła tylko stać w miejscu i patrzeć, jak dwóch żołnierzy podchodzi do Saula.
— Musa zmniejsz jej emocje! Już!
Pustka. Tuż potem ból. Serce ściskało się boleśnie, całe ciało drżało. Widziała go, łzy płynęły po policzkach, jednak nie mogła się ruszyć. Nie mogła podbiec i odciągnąć żołnierzy. Nie mogła wziąć miecza do ręki.
Dostrzegła twarz Stelli. Blondynka znalazła się tuż przed Issalvią, szepcząc coś cicho. Ocierała mokre od łez policzki Iss. Specjalistka nie potrafiła rozróżnić słów, pochodzących z ust siostry. Wiedziała tylko, że coś mówiła.
Potem ją przytuliła.
Issalvia widziała, jak prowadzą Saula do samochodu. Ich oczy spotkały się tylko na chwilę. Dostrzegła, jak mężczyzna zdecydowanie kręci głową. Jej serce rozkruszyło się boleśnie, nie mogła złapać tchu. Oddychała płytko, łaknąc tlenu. Wciąż tulona przez Stellę, łkała błagając, by siostra ją puściła.
— Puść mnie... on jest niewinny... niewinny Stello...
— Cii, Via... wiem... wszystko wiem... — szeptała Stella, krzyżując spojrzenie z siostrą.
— Puśćcie mnie... muszę...
— Nie pomożesz mu teraz, Via... jeśli zdradzisz waszą relację, już nic nie wskórasz... bądź rozsądna, błagam cię...
— Stello... — jęknęła znów Issalvia, gdy Saula zamknięto w jednym z samochodów.
— Błagam cię Via... nie zdradź się...
Issalvia uniosła zbolałe spojrzenie na siostrę. Obok niej dostrzegła Musę, której oczy wciąż świeciły intensywnym fioletem. Dopiero wtedy Via zrozumiała, że Empatka wciąż ogranicza jej emocje, by magia nie wybuchła, niszcząc przy okazji wszystko dookoła.
Zrozumiała, że gdy moc Musy przestanie działać, ból w jej sercu zwiększy się.
Wyjrzała gdzieś poza Stellę. Spojrzenie skierowała na Lunę... mężczyznę, który podawał się za Andreasa... później na Beatrix, która tak po prostu rozmawiała z Rivenem.
I wtedy dziewczyna zrozumiała.
Riven ją zdradził. Ją, Saula, Alfeę.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top