4
Harry's P.O.V
- Ty idioto, wygląda jak martwa! Mogłeś dać jej jeść! – krzyknął Louis, patrząc na bladą twarz Caroline, którą po kilku godzinach znaleźliśmy nieprzytomną w środku lasu. Moi przyjaciele z lekka się przestraszyli, ja jednak miałem byłem zbyt na nią zły, aby myśleć o jakimkolwiek współczuciu.
- Dałbym jej, gdyby nie zachowywała się jak suka – powiedziałem, wchodząc z nią w końcu do domu i położyłem na kanapie w salonie.
- Skończy się zachowywać jak dupek! Jesteś teraz wielce wkurwiony, bo przyłożyła Ci dziewczyna?! – ciągnął dalej Louis, klękając obok jej nieruchomego ciała.
- A ty co, zabujałeś się w niej, że tak ją bronisz? – prychnąłem.
- Skończ pierdolić i przynieść szmatę i wodę – warknął mój przyjaciel, klęcząc nad bladą Caroline. W tamtym momencie mało co obchodził mnie jej stan. Ponieważ byłem chorobliwie wkurwiony na tą nieznośną dziewczynę.
No i nie miałem uczuć i serca.
Z niechęcią wykonałem polecenie Louis'a, po chwili wracając z rzeczami, o które mnie prosił. Po chwili materiałem ocierał jej twarz, drobne ramiona i szyję. Cała reszta przyglądała mu się, wyczekując ocknięcia Caroline. Usiadłem na dużym fotelu i od niechcenia przeglądałem newsy na facebooku. Czy zależało mi na tym, aby ona się wybudziła?
Tak, tylko po to, abym dał jej za to wszystko nauczkę.
W sumie, Caroline była całkiem urodziwa. Gdy byłem dzieckiem naprawdę mi się podobała. Lecz po wyprowadzce i dorośnięciu miałem wiele kobiet. Uwielbiałem takie życie : każda była moja i robiłem z nimi wszystko co chciałem. Wystarczył uśmiech, a dziewczyny lgnęły do mnie jak magnes. Przynamniej jedno udało się moim rodzicom : byłem niezwykle przystojny i cwany.
Z biegiem czasu moja złość na Caroline malała i co raz bardziej niepokoiło mnie to, że nie odzyskiwała przytomności. Nie wiedziałem ile minut lub godzin minęło. Musieliśmy ją porządnie wykończyć.
- I jak z nią Louis? – zapytałem bruneta, który nadal przy niej był i opiekował.
- Obchodzi Cię to? – prychnął.
- Łaska normalnie odpowiedzieć? – odpowiedziałem równie wrogo.
- Jest cieplejsza i kilka razy się już poruszyła. Niedługo wróci do nas.
- Świetnie – udałem radosnego i podniosłem się z fotela.
- Gdzie idziesz? – zapytał Niall, patrząc na mnie sennie. Widzę, że nie tylko ja się nudziłem.
- Wrócę za godzinę, Jo na mnie czeka u siebie.
- Jo? Nie miałeś kogoś lepszego do zaliczenia? – zaszydził Louis.
- Wór na głowę i za ojczyznę stary – parsknąłem śmiechem. – Caroline tak prędko mi nie ulegnie, do tej pory muszę sobie jakoś radzić – wzruszyłem obojętnie ramionami, zarzucając na siebie skórzaną kurtkę.
- Jeśli chcesz w końcu złapać grzyba na tego swojego niewyżytego kutasa to droga wolna – machnął ręką i wrócił do okładania szmatą ciała Caroline. Ostatni raz przed wyjściem spojrzałem na dziewczynę i opuściłem posiadłość. Dom Jo znajdował się pół godziny drogi samochodem od miejsca, gdzie mieszkaliśmy z chłopakami. Bywałem u niej dosyć często. Jo była we mnie niezwykle zakochana i robiła wszystko, abym był u niej jak najczęściej. Otwierała przede mną za każdym razem, gdy powiedziałem tylko słowo.
Co za dziwka.
Jechałem do niej dosyć wolno, nigdzie mi się nie śpieszyło. Za pewne nawet bym o niej nie pomyślał, gdyby nie fakt, że Caroline była nieprzytomna i byłbym zajęty jej niańczeniem. Ale zachciało się tej ładnej blondyneczce uciekać i bawić się z nami. Musiałem przyznać, że nigdy dziewczyna nie podniosła na mnie ręki. Żadna nie miała na to tyle odwagi i skrupułów. Może dlatego tak mnie ona zainteresowała.
Lecz na chwilę zapominając o Caroline, wróciłem myślami do Jo. Zaparkowałem auto pod jej domem. Świeciło się światło. Oczywiście, bo czekała na mnie. Naklejając zadziorny uśmiech na twarz wysiadłem z pojazdu i podążyłem w kierunku niewielkiego budynku. Nawet nie musiałem pukać w drzwi. Otworzyła mi je niska brunetka o krótkich, kręconych włosach i samym satynowym szlafroku, który odsłaniał jej dosyć dorodne ciało.
Nie wiedziałem dlaczego, ale próbowałem sobie wyobrazić jak wygląda Caroline bez ubrań.
- Witaj Harry – odezwała się aksamitnym aż do przesady głosem Jo, która posłała mi zawadiacki uśmiech i w zachęcającym geście kiwnęła palcem w moją stronę. Bez słowa przywitania wtargnąłem do środka, kopniakiem zatrzaskując za sobą drzwi i przyparłem dziewczynę do ściany, zamykając jej usta pocałunkiem. Potrzebowałem się wyżyć, musiałem się pozbyć narastającego ciśnienia.
Które spowodowała mała blondi...
Caroline's P.O.V
- Jezu, moja głowa – wystękałam, z ogromnym trudem otwierając oczy.
- No nareszcie – powiedział ktoś z boku, jakby stał się cud. Zdezorientowana chciałam odwrócić głowę, lecz promieniujący ból wzdłuż karku powstrzymał mnie od tego pomysłu.
- Kurwa – zajęczałam.
- Spokojnie młoda, bez pośpiechu – ponownie odezwał się ten głos. Kątem oka udało mi się rozpoznać Louis'a. – Jak się czujesz?
- Cudownie, skaczę z radości – prychnęłam ironicznie.
- Widzę humorek wraca, na całe szczęście – parsknął Louis, wkładając ręce pod moje plecy by pomóc mi się trochę podnieść do góry, bym mogła się wygodnie oprzeć o kanapę. – Masz, jak będziesz chciała więcej, to Ci zrobię – Louis odwrócił się na chwilę, by sięgnąć po coś leżącego na stole. Okazało się to być tacą z dużą ilością jedzenia i picia. Na sam widok kurczaka nadziewanego warzywami i serem, mój żołądek zaczął się ściskać. Louis położył mi tacę na kolanach. Chwilę później zaczęłam konsumować wszystko, co mi dano. – Chyba naprawdę byłaś głodna.
- To normalne jak się kogoś nie karmi od dobrych dwóch dni – zaszydziłam z pełnymi ustami.
- Gdyby nie ten idiota, wszystko byłoby w porządku – odparł obojętnie. – Jak już będziesz w stanie, wszystkie potrzebne dla dziewczyn rzeczy czekają na Ciebie w łazience, byś mogła się odświeżyć. Liam powinien jutro ogarnąć Ci trochę ubrań i takich tam.
- Dziękuję... chyba – powiedziałam niepewnie, biorąc kilka łyków soku pomarańczowego. – Dlaczego jesteś dla mnie taki miły? – zapytałam chłopaka bez ogródek.
- Bo ja w przeciwieństwie do Harrego, jestem człowiekiem – zaśmiał się ponuro. – Ale z tą ucieczką przegięłaś.
- Nie chce tu być, proste – przyznałam.
- Myślisz, że mi się chce siedzieć z dzieckiem w domu, zamiast w barze i wyrywać foczki?
- Dzieckiem?! – oburzyłam się.
- Masz przynamniej osiemnaście lat? – zmrużył zabawnie oczy.
- Tak – skłamałam, na co spojrzał na mnie wymownie. – Prawie.
- Właśnie, więc mogę nazywać Cię dzieckiem – odparł. – Dziewczyno, ty to masz spust – powiedział z aprobatą, obserwując mój pusty talerz. – Chcesz jeszcze?
- Nie, najadłam się – powiedziałam. Louis zabrał ode mnie tacę i odstawił na stół z powrotem.
- Jesteś śpiąca? – pokiwałam głową. – Przyniosę Ci leki przeciwbólowe i coś do picia, abyś mogła je wziąć przed snem.
- Okay – uśmiechnęłam się nieśmiało. – Ale nie musisz udawać dla mnie aż takiego miłego.
- Nie udaję, po prostu jestem niepoprawnym gentlemanem – stwierdził, podnosząc się i pomógł mi wstać. Moje kończyny były straszliwie ciężkie i ledwo nimi poruszałam. Potrzebowałam snu, o wiele więcej. Czułam się jak trup. – Dasz radę się wtoczyć na górę? Muszę iść pogadać z chłopakami o paru kwestiach.
- Jakich kwestiach? – spytałam.
- Sprawy dorosłych – skwitował puszczając mi oczko.
- Strasznie zabawne – burknęłam, zmuszając się do ruchu. Wchodziłam na górę całą wieczność, na co Louis śmiał się. – Kutas – mruknęłam pod nosem, nareszcie dochodząc do pokoju Styles'a. Myślałam, że po przebudzeniu się to Harry zamiast Louis'a będzie siedział koło mnie.
Śmieszna jesteś Caroline, że w ogóle brałaś taką opcję pod uwagę.
W końcu doszłam do łazienki, w której tak jak mówił Louis, czekała na mnie siatka ze wszystkimi damskimi rzeczami dla mnie : różne płyny do kąpieli, szampon, odżywka do włosów, szczoteczka do zębów z pastą, a pod reklamówką czekał na mnie bialutki ręcznik. Obserwując swoje obrzydliwe odbicie w lustrze, pozbyłam się wszelkich ubrań i bielizny, po czym wskoczyłam pod prysznic. Jęknęłam z zadowoleniem, gdy ciepła woda spadła na mnie z góry. Moje mięśnie natychmiastowo się rozluźniły, a ja zaczęłam się odprężać. Zamknęłam oczy i zaczęłam powoli układać wszystko w swojej głowie co do tej pory mnie spotkało.
Zostałam porwana.
Byłam usypiana chloroformem i głodzona.
Miałam już za sobą dwie próby ucieczki.
Genialnie.
Odetchnęłam głęboko, przeczesując swoje mokre włosy palcami. Prysznic powoli orzeźwiał mnie i stawiał na nogi. Gdybym znajdowała się u siebie w domu, pod własnym prysznicem i za chwilę we własnym łóżku, byłoby idealnie. Z jękiem dezaprobaty wyszłam spod prysznica, gdy dokładnie cała się umyłam, owijając swoje mokre ciało ręcznikiem. Chłodne powietrze uderzyło moją skórę i dostałam małych drgawek. Ponownie spojrzałam na siebie w lustrze. Moja twarz wyglądała okropnie : Potrzebowałam minimum osiem godzin snu, abym wróciła do normalności. Gdy w końcu oswoiłam się z temperaturą wytarłam swoje włosy i zaczęłam szukać czegoś do ubrania na tę noc.
No tak, nie miałam ubrań.
- Niech to szlag – przeklęłam, sięgając do swojej bielizny, która póki co musiała mi wystarczyć. Wiedziałam, że śpiąc w samej bieliźnie narażałam się na Harrego i jego bezczelne łapska, ale nie miałam wyboru. Układając kosmetyki wokół umywalki i po odwieszeniu ręcznika na haczyk, bezszelestnie wyszłam z łazienki. Na całe szczęście, pokój był nadal pusty. Szybko wskoczyłam pod metaliczną kołdrę. Nim okryłam się nią po samą brodę, wzięłam leki, które czekały na mnie na szafce nocnej. Po przełknięciu wygodnie się ułożyłam i po zgaszeniu lampki, niemal od razu odleciałam w krainę snu, gdzie tylko tam miałam spokój.
Harry's P.O.V
Wróciłem do domu, czując się niczym młody Bóg. Dałem upust swoim wszelakim emocjom, przez co na pewno Jo nie będzie mogła chodzić przez najbliższe kilka dni.
- Siemanko – przywitałem się z chłopakami siedzącymi w salonie. Zdziwiłem się, gdy nie było z nimi Caroline. – Gdzie ona jest? – zapytałem rozglądając się po salonie. Ani śladu po blondynce.
- W pokoju – powiedział Louis nie odrywając wzroku od telewizji.
- Sama? Czy was posrało? – prychnąłem.
- Jest nieźle poturbowana, śpi od dobrych dwóch godzin. Nie byłaby w stanie uciec – odparł.
- Obyś miał rację, jeśli znowu uciekła, to ty oberwiesz – ostrzegłem go.
- Idź też lepiej spać, ty jutro cały dzień zajmujesz Caroline, bo my jedziemy załatwić interesy w mieście.
- Świetnie – warknąłem, w kilku susach pokonując schody, by znaleźć się na piętrze i po chwili w swoim pokoju. W moim łóżku leżała drobna dziewczyna, z włosami rozrzuconymi po poduszce i ze spokojem wypisanym na twarzy. Drgnął mi kutas gdy zobaczyłem, że śpi w samej bieliźnie. Podczas snu wyglądała niewinnie i dosyć... słodko.
Tfu.
Była zmęczona, jej buzia to zdradzała. W dalszym ciągu pozostawała blada i sina od zimna. Gdy w końcu udało mi się oderwać od niej wzrok, zdjąłem z siebie wszystkie ubrania, pozostając w samych bokserkach i położyłem się na drugim krańcu łóżka. Oczywiście, nie powstrzymałem się od tego, aby zobaczyć jaką bieliznę miała na sobie Caroline. Czarne koronkowe figi i stanik o tym samym materiale. Westchnąłem zirytowany przez fakt, że znowu zaczął mi stawać.
- Nie poruchasz, stary – mruknąłem do niego i skrzyżowałem ręce pod głową, patrząc w sufit. Wsłuchując się w ciche oddychanie swoje i Caroline, zacząłem powoli zasypiać. W pewnym momencie Caroline drgnęła i obróciła się twarzą do mnie. Zarzuciła rękę przed siebie, natrafiając na mój tors. Zadrżałem, gdy poczułem jej dotyk. Chyba nieświadomie, dziewczyna przybliżyła się do mnie maksymalnie. Czułem jej cycki na swoim boku. Spojrzałem na nią – wtuloną we mnie. Powinienem ją odepchnąć od siebie, bo od przytulania była poduszka, a nie ja. Lecz coś powstrzymało mnie w tej decyzji. Zamknąłem oczy i po dłuższej chwili odleciałem i ja.
*****
Halo, jest tu ktoś w ogóle? Bo mam wrażenie, że wieje pustkami i bez sensu to piszę -.-
XOXO.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top