60

Zephyr

Wszedłem z Adorą na scenę. Cóż, scena to może za dużo powiedziane, ale w końcu poczułem się tak, jakbym znalazł się we właściwym miejscu o właściwej porze. Wiedziałem, że lepiej być nie mogło. Od dziś nasze życie miało zmienić się na lepsze i byłem wdzięczny, że byli tutaj wszyscy, których obecność niezmiernie sobie ceniłem.

Stojąc na scenie, patrzyłem na wszystkich, którzy byli mi bliscy.

Widziałem Wendy i Morbiusa. Moich przyjaciół, za których oddałbym życie. Widziałem stąd także Alice, Olivera i ich przybraną córkę Daisy. Byli tutaj również Finley i Iorwerth. Nie zabrakło Tamary oraz Kylena. Mój synek Caspian zajmował miejsce w pierwszym rzędzie. Jego oczy błyszczały. Dziś bowiem miał zostać księciem i byłem pewien, że nie mógł się doczekać swojej nowej roli w królestwie Arphisów.

Były król stał obok sceny. Miał spuszczoną pokornie głowę i nie mówił nic na temat tego, że wprowadziłem go do wioski w kajdanach. Dzięki temu zamierzałem pokazać swoim przyszłym poddanym, że miałem wszystko pod kontrolą.

Mimo, że na początku z całego serca chciałem, aby król Weston cierpiał, to teraz nie miało to dla mnie takiego znaczenia jak wcześniej. Czułem jego energię i zrozumiałem, że doszedł do tego, jak wiele zła wyrządził. Wierzyłem, że czuł wstyd i to było dla mnie najważniejsze. Poza tym po prostu nie chciałem, aby przez resztę swojego istnienia gnił w celi. Wiedziałem, że na to właśnie zasłużył, ale źle bym się ze sobą czuł, gdybym pozwolił na coś takiego.

Dlatego wymyśliłem dla niego pracę. Może nie należała do ważnych, ale zamierzałem jakoś mu pomóc. Tak, pewnie nazwiecie mnie teraz idiotą. Może nim byłem, ale nie mogłem zostawić Westona w celi. Wierzyłem, że dzięki temu, czym się będzie zajmował, pomoże innym i przynajmniej w jakiejś części postara się odpokutować za swoje grzechy. Aby jednak do tego doszło, przed oficjalną koronacją zamierzałem podzielić się wieściami ze wszystkimi poddanymi, a także Westonem, którego ta sprawa przecież dotyczyła.

Spojrzałem w oczy Adorze. Jej spojrzenie pełne było nadziei. Nadziei na to, że będzie lepiej. Nadziei na to, że wszystko się ułoży.

- Kocham cię, serduszko. Wiesz o tym, prawda?

Skinęła głową, gdyż wzruszenie ścisnęło ją za gardło.

- Mam nadzieję, że mi ufasz. Ach, ty już przecież powiedziałaś, że mi ufasz. W takim razie wierzę, że się na mnie nie zezłościsz, gdy przed koronacją powiem, jaka będzie nowa rola Westona w naszej krainie.

- Ufam ci. Wierzę, że podejmiesz właściwą i mądrą decyzję.

Nic więcej nie potrzebowałem. Dlatego odchrząknąłem i postanowiłem przemówić do tych, którzy zebrali się tu dzisiaj, aby towarzyszyć nam w tym wyjątkowym momencie. W tej chwili, która na wieki miała zapisać się w świecie Arphisów, ale nie tylko ich.

- Kochani! - zacząłem, unosząc w górę łapę, w której trzymałem rękę Adory. - Wiem, że zebraliśmy się tu dzisiaj, aby wziąć udział w koronacji. Nie martwcie się. Ona się oczywiście odbędzie. Tyle tylko, że pewnie widzicie naszego niespodziewanego gościa. Jest nim były król. Weston.

Arphisy i byli niewolnicy Westona wydali z siebie pomruki pełne niechęci i niepewności.

- Westonie, wejdź na scenę. Przecież sam ją wzniosłeś, prawda?

Weston posłusznie wkroczył na scenę. Nie spodziewałem się, że gdy tutaj wejdzie, padnie na kolana. On jednak to zrobił. Posłusznie uklęknął u mych stóp, a ja poczułem się jak pan i władca.

- Jak pewnie wiecie, Weston był okrutnym królem - kontynuowałem, gdy on pochylał głowę tak, aby nikt nie musiał patrzeć w jego pełne cierpienia oczy. - Weston podjął wiele trudnych decyzji, które poskutkowały tym, że jego życie nie wyglądało dobrze. Sam jednak był sobie winien. Pobłądził i skrzywdził wiele niewinnych istnień, ale te czasy już minęły. To wcale nie znaczy, że mamy mu przebaczyć. To się nigdy nie stanie. Weston zasłużył na karę i możecie mi zaufać, że zrobię wszystko, aby stosownie go ukarać. Uważam jednak, że siedzenie w celi przez wieczność nic by nie dało. Dlatego postanowiłem, że Weston przysłuży się naszemu królestwu i coś dla nas zrobi.

Weston nie wiedział jeszcze o moim planie. To, jak drżał, doskonale świadczyło o tym, że się obawiał.

- Nasz były król będzie moim strażnikiem - oznajmiłem, na co Arphisy i ludzie zgromadzeni w centralnym punkcie wioski westchnęli ze zdumienia. - Jako król, potrzebuję strażnika. Wiem, że nic złego mi się tutaj nie stanie. Wy ufacie mnie, a ja ufam wam. Mimo wszystko, aby dobrze to wyglądało, potrzebuję strażnika. Poza tym, Weston będzie sprzątał wioskę. Zajmie się dbaniem o to, aby wszystko było tutaj schludne i czyste. Nie musicie martwić się o to, że Weston wam coś zrobi. Jak widzicie, nosi magiczne kajdany i obrożę. Nie stanowi więc dla was niebezpieczeństwa. Na noc będę zamykał go w domku, który za pomocą magii wzniosę specjalnie dla niego. Nie wyjdzie z niego bez mojej zgody. Czy zgadzacie się na takie rozwiązanie?

Arphisy i ludzie zgromadzeni na placu początkowo nie byli zachwyceni. Z czasem jednak, gdy każda kolejna istota zaczęła wyrażać aprobatę, dotarło do mnie, że było dobrze.

- Skoro się zgadzacie, pozostaje mi tylko zapytać Westona. Chcesz służyć miastu czy wolisz tkwić w pałacowej celi przez resztę swojego istnienia?

Weston podniósł na mnie wzrok. Po jego policzkach bezlitośnie spływały łzy.

- Westonie...

- Nie zasłużyłem sobie na taką dobroć z twojej strony, Zephyrze. Powinieneś chcieć mnie zabić.

- Kto powiedział, że tak nie jest? - zapytałem, śmiejąc się z wyższością. - Wciąż cię nienawidzę. To się nigdy nie zmieni. Wiem jednak, że zostawienie cię w celi nie miałoby żadnego sensu. Dlatego proponuję ci pomoc dla naszej krainy.

- Oczywiście, że się na to zgadzam - oznajmił, padając mi do stóp, aby na oczach zgromadzonych je pocałować. - Nie zmarnuję szansy, jaką mi dałeś. To mogę ci szczerze obiecać. Wam również, poddani króla Zephyra i królowej Adory, oznajmiam, że zatroszczę się o was najlepiej, jak potrafię. Rozumiem, że mi nie ufacie. Macie pełne prawo mną gardzić za to, co zrobiłem. Przysięgam, że będę starał się nie wchodzić wam w drogę. Będę dzielnie wykonywał obowiązki, jakie powierzy mi para królewska.

Przekazałem Morbiusowi wzrokiem, aby zabrał Westona ze sceny. Na odchodne były król spojrzał na mnie z wdzięcznością, a po chwili zniknął w tłumie. Cóż, skoro ta sprawa była już za nami, mogliśmy zająć się tym, co naprawdę ważne w tym wyjątkowym dniu.

Spojrzałem na Adorę. Obawiałem się, że na jej pięknej twarzyczce zobaczę szok, ale widziałem tam tylko wdzięczność. Miałem wyjątkową kobietę i każdego dnia swojego życia zamierzałem dziękować za to wszystkim bogom.

- Kochanie, nie jesteś na mnie zła?

- Ależ skąd. To było z twojej strony urocze.

- Urocze? Cóż, dziękuję.

Adora parsknęła śmiechem. Odwróciła się do Wendy, która zgodnie z tym, co ustaliliśmy wcześniej, weszła na prowizoryczną scenę z dwiema szmaragdowymi poduszkami. Znajdowały się na niej korony. Jedna delikatniejsza, dla Adory, i jedna solidna, dla mnie.

Początkowo myślałem nad tym, że powinienem zrezygnować z tych insygniów królewskich. Potem jednak dotarło do mnie, że koronacja bez udziału koron nie mogłaby nazywać się koronacją. Nie musieliśmy przecież nosić koron na co dzień. To miały być tylko elementy potrzebne w koronacji.

Wziąłem do rąk mniejszą koronę. Zważyłem ją w dłoniach i dokładnie obejrzałem. Była śliczna i idealnie miała pasować do mojej ukochanej.

- To niemal jak ślub - zażartowałem, na co poddani parsknęli śmiechem. - Na ślub z moją królową przyjdzie jednak jeszcze pora. Mamy na to całą wieczność, ale dziś chcemy skupić się właśnie na tym. Na koronacji.

Tłum radośnie wiwatował. Czułem się uskrzydlony. Wiedziałem, że gdziekolwiek życie nas zaprowadzi, będzie nam tam dobrze.

- Adoro. Moje serce.

Dziewczyna przycisnęła dłonie do piersi tak, jakby zaraz miała się rozpłakać. Rozumiałem, że dla niej także była to wyjątkowa chwila.

- Chwilę temu powiedziałem, że nie jest to ślub, ale jako, że nie znam dokładnych procedur koronacyjnych, pozwól proszę, że poprowadzę to najlepiej, jak potrafię. Przy wszystkich chciałbym przyznać, że z pewnością nie zasługuję na taką wyjątkową kobietę jak ty. To, jak się poznaliśmy, nie należało do wspaniałych chwil, ale ty i tak dałaś mi szansę. Pokazałaś mi, że mimo, iż przez lata siebie nienawidziłem, to jednak jestem coś wart. Dałaś mi wspaniałego syna i pokochałaś mnie, choć tak bardzo się od siebie różnimy. Twoja akceptacja jest dla mnie jak najcenniejszy skarb, Adoro. Wiem, że razem będziemy władać tym światem najlepiej, jak to możliwe. Zrobimy dla tej krainy wszystko. Aniołku, kocham cię i dziękuję ci za wszystko, co dla mnie zrobiłaś. Jesteś dla mnie jak marzenie, ale na jawie.

Wsadziłem koronę na głowę Adory. Wyglądała w niej zachwycająco. Prezentowała się jak bogini. Miałem ochotę paść przed nią na kolana i wyznawać jej miłość raz po raz, robiąc przy tym niegrzeczne rzeczy. Na to jednak musieliśmy jeszcze trochę zaczekać.

- Zephyrze - zaczęła Adora, biorąc do ręki koronę, która spoczywała na poduszce trzymanej przez jej najlepszą przyjaciółkę. - Jesteś kimś, kogo nie spodziewałam się pokochać. Gdy cię poznałam, byłam przerażona. Bałam się ciebie i tego, co na mnie czeka. Moje życie zmieniło się nieodwracalnie. Nie byłam na takie zmiany gotowa, ale udowodniłeś mi, że życie jest szalone i czasami warto zrobić coś dziwnego. Poddałam ci się, ale tego nie żałuję. Jest wręcz przeciwnie. Kocham cię i wierzę, że będziemy dobrymi władcami dla krainy Arphisów. Od teraz nie jest to tylko kraina Arphisów, ale również ludzi. Cieszę się, że mogę reprezentować Alice, Olivera, Wendy, Finleya i wszystkich tych, którzy tutaj zginęli. Wiem, że życie ma dla nas w zanadrzu jeszcze wiele niespodzianek, a ja nie mogę się doczekać, aby spełniać swoje sny z tobą.

Pochyliłem się, aby Adora mogła wsadzić mi koronę na głowę. Jej słowa mnie poruszyły, ale w najlepszym tego słowa znaczeniu.

Na koniec przyszła pora na naszego synka. Tym razem to Morbius wkroczył na scenę z poduszką, na której spoczywała mniejsza, ale równie piękna korona.

Caspian wszedł na scenę i odwrócił się w stronę poddanych. Uniósł w górę ręce, a wszyscy zaczęli krzyczeć radośnie. Nasz synek miał być niezłym księciem. Wiedziałem, że da nam wszystkim popalić, ale tylko w najlepszym sensie.

- Nie wiem, co mam powiedzieć - przyznał nasz synek, robiąc się zawstydzony.

- Nie musisz nic mówić, kochanie - odparłem, drapiąc go po główce. - Po prostu wiemy, że będziesz idealnym księciem i będziesz z całych sił starał się, aby ta kraina działała sprawnie i wszyscy byli szczęśliwi.

- To na pewno - przyznał, ochoczo potakując.

- W takim razie nie ma na co czekać. Caspianie, mianuję cię księciem naszej krainy.

Włożyłem na głowę syna koronę. Adora pogłaskała Caspiana po głowie i nie hamowała łez. Ta chwila była wzruszając dla nas wszystkich. Nie tylko dla naszej małej rodzinki, ale również dla naszych przyjaciół i poddanych. Sam nie chciałem postrzegać Arphisów i ludzi jako poddanych. Byli po prostu istotami, którym zobowiązałem się pomóc. Pozycja królowej i króla była ważna i niosła za sobą mnóstwo obowiązków.

Tłum wiwatował. Po koronacji zeszliśmy do naszych przyjaciół i przyjęliśmy od nich gratulacje. Wszystko było pięknie. Po koronacji miała odbyć się uczta, a potem całonocna zabawa. Nie mogłem się tego doczekać, ale najpierw było coś, co musiałem zrobić.

Weston stał na samym końcu. Wyglądał na smutnego, ale nie zamierzałem mu współczuć. Ten Arphis dokonał wielu okropnych czynów i zasłużył na to, co go spotkało. Kara, którą mu wymierzyłem, i tak była łagodna. Nie powinienem być dla niego taki łaskawy, ale moje serce doszło do głosu i zrobiłem to, co zrobiłem.

Kiedy już zamierzałem podejść do Westona, nagle zobaczyłem zbliżających się do niego Finleya i Iorwertha. Zatrzymałem się w miejscu, aby im nie przeszkadzać. Spodziewałem się, że Finley zacznie krzyczeć na Westona i go wyzywać, ale zaskoczył mnie tym, że przeprowadzał z nim dorosłą i spokojną rozmowę. Uznając, że wszystko było pod kontrolą, odszedłem od nich i podszedłem do Adory.

Moja ukochana otoczona była przez wszystkich, na których jej zależało. Jako królowa promieniała. Wyglądała jak gwiazda i nią dla mnie właśnie była. Oszalałem na punkcie tej dziewczyny i byłem niezmiernie wdzięczny, że dała mi szansę. Nie zasługiwałem na nią. Absolutnie na nią nie zasługiwałem, ale byłem cholernie szczęśliwy, że ze mną była i dała mi coś, na co było wspaniałe.

Spojrzałem w niebo i zobaczyłem spadającą gwiazdę. Po niej spadła kolejna. Przechyliłem głowę na bok i zamruczałem z zaciekawieniem. Nie spodziewałem się tego, ale domyślałem się, że moi rodzice dawali mi znak, że tu z nami byli i nad nami czuwali.

Zadowolony podszedłem do Adory i objąłem ją od tyłu.

- Pozwolicie, że porwę moją ukochaną.

Wendy zaśmiała się, a Morbius trzymał za ręce Caspiana i Xandera. Nie miałem pojęcia, kiedy synek Wendy i Morbiusa nauczył się chodzić, ale dzieci Arphisów dorastały o wiele szybciej niż ludzkie dzieci.

Wziąłem Adorę na bok. Podszedłem z nią w ustronne miejsce. Mieliśmy stąd doskonały widok na tłum naszych przyjaciół, którzy przy magicznym szampanie i przekąskach świętowali to, że ich kraina miała nowych władców. Takich, którym faktycznie zależało na dobru mieszkańców.

Adora objęła łapami mój łeb. Spojrzała mi głęboko w oczy. Uśmiechała się cudownie, a moje serce ściskało się z miłości do niej. Szalałem na jej punkcie i wiedziałem, że razem zawojujemy świat.

- Kocham cię, Zephyrze. Jestem ci wdzięczna za to, co zrobiłeś dla Westona. Nie spodziewałam się tego po tobie, ale teraz jeszcze bardziej cię kocham.

Parsknąłem śmiechem. Wiedząc, że nikt na nas nie patrzy, złapałem Adorę za tyłek. Ścisnąłem jej pośladki, a Adora mruknęła.

- Ja też cię kocham, Adoro. Będziemy wspaniałymi władcami.

- Ach, tak?

- Masz co do tego wątpliwości, królowo?

Zaśmiała się radośnie, a moje serce zmiękło.

- Nie mam żadnych wątpliwości, mój panie - odrzekła, wtulając głowę w moją pierś. - Kocham cię i wiem, że razem poradzimy sobie ze wszystkimi. Wiele razy udowodniłeś mi, jak wyjątkowym mężczyzną jesteś. Spełniasz wszystkie moje oczekiwania, a nawet je przewyższasz. Jesteś dla mnie wszystkim. Przyszłość stoi przed nami otworem i wiem, że razem dokonamy wspaniałych rzeczy.

- Co ty na to, abyśmy zaczęli dokonywanie wspaniałych rzeczy od zrobienia kolejnego dziecka? Caspianowi przydałoby się rodzeństwo.

Adora śmiała się jak szalona. Nie był to jednak śmiech kpiący, a szczerze radosny.

- Czemu nie?

- Naprawdę? - spytałem, otwierając szerzej oczy. - Zgodziłabyś się?

- Jasne, że tak! Twój kutas mnie przekonał! Myślisz, że możemy wymknąć się z własnego przyjęcia, aby zrobić dziecko?

Dałem jej klapsa, goniąc ją tym sposobem do domu.

- Myślę, że królowej i królowi wszystko zostanie wybaczone.

***
Dziękuję Wam bardzo za przeczytanie „Underworld"!
Zapraszam Was do moich dwóch nowych powieści, których pierwsze rozdziały są już dostępne na moim profilu ;)

1. Angelic Nostalgia - Rising Together to koreański zespół, który osiągnął dużą popularność w ostatnich latach. Jego lider, Sookie, zmaga się jednak z własnymi problemami. Skrywa się za maską uśmiechniętego chłopaka, choć w rzeczywistości niezmiernie cierpi. Jakby Sookie miał mało problemów, pewnego dnia dostaje list od stalkera. Nie ma jednak pojęcia, kto rzeczywiście stoi za otrzymywanymi przez niego listami. Gdy chłopak się tego dowie, jego życie runie w gruzach. Nikt nie jest gotowy na koniec Rising Together, ale czy to naprawdę musi być koniec?

2. „Nymph" - Abbie, księżniczka Abraxos, zostaje wydalona ze swojego królestwa przez własnego ojca. Trafia do królestwa Notorius, czyli królestwa, które od lat walczy z Abraxos. Przerażona i zdradzona przez własną rodzinę dziewczyna spotka tajemniczego Nympha o imieniu Naveen. Chłopak znajduje zranioną dziewczynę w lesie i postanawia jej pomóc. Szybko jednak okazuje się, kim tak naprawdę jest Naveen.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top