39
Wendy
Adora żyła.
Moja przyjaciółka umarła w świecie ludzi, ale żyła tutaj. Co więcej, miała wspaniałego mężczyznę. W dodatku miała dziecko i była szczęśliwa. To liczyło się dla mnie najbardziej.
Kiedy zostałam zaciągnięta do sali jadalnianej, nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Kątem oka widziałam Adorę, ale zostałam zmuszona, aby na nią nie patrzeć. Król Weston nie dał mi pozwolenia, abym mogła spojrzeć na swoją przyjaciółkę. Na szczęście mogłam z nią porozmawiać, chociaż tylko przez pięć minut. Ten czas był dla mnie jednak na wagę złota. Dzięki tym pięciu minutom dowiedziałam się, że Adora czuła się dobrze. Nic innego nie było dla mnie ważne.
Spojrzawszy na mężczyznę Adory, Zephyra, poczułam w brzuchu ukłucie zazdrości. Oczywiście cieszyłam się z tego, że Adora miała pięknego Arphisa przy sobie, ale ona nie lubiła tych stworzeń. Nie wierzyła w ich istnienie i uśmiechała się do mnie z politowaniem, gdy mówiłam jej o Arphisach.
Nie powinnam w ten sposób myśleć. Nie powinnam być zazdrosna o Adorę i jej związek z Zephyrem, ale w głębi serca czułam zazdrość. Było mi przykro, że to nie ja wylądowałam w tym świecie jako pierwsza. Chciałam być jedyną ludzką istotą tutaj. Szybko znalazłabym sobie jakiegoś Arphisa i miałabym z nim urocze dzieciaczki. Niczego więcej nie potrzebowałam do szczęścia, ale stało się inaczej.
Los postanowił ukarać mnie za to, że wtedy w lesie nie pomogłam przyjaciółce. Zostawiłam ją samą na pastwę stworzenia, o którym wiedziałam wiele. Mogłam uratować Adorę, ale odezwało się we mnie tchórzostwo i zwiałam. Zachowałam się karygodnie, ale stało się. Nie mogłam cofnąć czasu i nie chciałam zastanawiać się nad tym, "co by było, gdyby".
Po tym, jak Adora, Zephyr i ich śliczny synek Caspian opuścili pałac, zostałam przetransportowana do jednej z sypialni króla. Finley, Alice i Oliver mieli spać dziś w innym pokoju, ale ja miałam nocować tutaj. Domyślałam się, że nie miałam spać tu sama. Jak się szybko okazało, nie myliłam się.
Leżałam na plecach. Wcześniej jeden ze strażników przykuł mi ręce kajdanami do wezgłowia łóżka. Natomiast moje nogi ugiął w kolanach tak, że uda miałam przyciśnięte do piersi. Nogi miałam rozłożone szeroko i za pomocą lin przywiązane do haków umieszczonych na suficie. Przez to musiałam mieć cały czas rozłożone nogi, czekając na to, aż przyjdzie do mnie mój "pan".
Nie musiałam długo czekać na króla Westona. Kiedy do mnie przyszedł, zaczęłam jednak drżeć. Zamknęłam oczy, nie chcąc dostać od niego kary. Dziś rano zlał mi tyłek za to, że nie chciałam wylizać mu stóp. Upokorzył mnie na oczach Finleya, wymierzając mi klapsy, a na koniec musiałam uklęknąć między nogami króla i ssać jego penisa tak długo, aż mu się znudziło. Trochę to jednak zajęło, gdyż król tak szybko się nie poddawał.
Kiedy król do mnie podszedł, uklęknął na materacu między moimi nogami. Położył łapy na moich udach i owiał swoim oddechem moją cipkę. Drżałam niemiłosiernie.
Nie tak powinien wyglądać związek moich marzeń. Czułam jednak, że to wszystko było karą dla mnie za to, że nie uratowałam Adory, gdy potrzebowała pomocy. Ona dostała pięknego, kochającego i czarującego Arphisa, a ja miałam zostać niewolnicą sadystycznego króla.
Nie, nie miałam nią zostać.
Ja już nią zostałam.
- Cieszysz się, że spotkałaś swoją przyjaciółkę, gwiazdeczko?
Nie odpowiedziałam. Zacisnęłam wargi w wąską kreskę, zmuszając się do milczenia, ale krzyknęłam, gdy król uderzył mnie w pierś.
Spojrzałam w jego żółte oczy. Król zawisnął nade mną, podpierając się jedną łapą po boku mojej głowy. Drugą ręką bawił się moją piersią.
- Wendy, zadałem ci pytanie.
- Panie, proszę. Nie znęcaj się nade mną. Dziś już więcej nie zniosę.
- Ależ ja wcale się nad tobą nie znęcam, cukiereczku - odparł, ściskając mój sutek tak, że syknęłam. - Powinnaś okazać mi wdzięczność za to, że nic nie zrobiłem Adorze i Zephyrowi. Cały czas jednak myślę nad tym, jak pięknym widokiem byłoby to, gdyby Zephyr padł przede mną na kolana.
Król wysunął język i polizał mnie nim po policzku. Nie ruszyłam się.
Pozwoliłam, aby po moim policzku spłynęła samotna łza. Nie chciałam płakać, aby nie pokazywać władcy Arphisów słabości, ale jakby na to nie patrzeć, miałam już wszystko gdzieś.
- Bardzo się mnie boisz, gwiazdeczko. Nie podoba mi się to. Musimy coś z tym zrobić.
- Panie, proszę...
- Wendy, spójrz mi w oczy.
Zrobiłam to. Nie chciałam patrzeć w jego ślepia, ale wolałam nie dostać kary.
Król potarł palcami mój podbródek. Potem zsunął dłoń na moją pierś i pazurem zaczął lekko drapać mój sutek. Celowo mnie prowokował, a mi nie podobało się to, co działo się z moim ciałem. Poczułam bowiem podniecenie. W tej pozycji byłam bezbronna i odsłonięta, więc król z pewnością widział i czuł wilgoć wypływającą z mojej cipki. Moje własne ciało obróciło się przeciwko mnie. Gorzej już być ze mną chyba nie mogło.
- Poddaj się, gwiazdeczko. Wtedy będzie ci lepiej.
- Nie poddam się. Nie mogę.
- O co więc chcesz walczyć? Przecież nie wrócisz już do domu. Twoje życie na Ziemi dobiegło końca.
Miał rację. Wiedziałam, że ją miał, ale i tak nie chciałam przyjąć tego do wiadomości. Nie wierzyłam w to, że nigdy więcej nie pójdę na zajęcia na studiach i nie znajdę pracy. Nie wierzyłam w to, że nigdy więcej nie pójdę na randkę i nie spotkam mężczyzny, z którym chciałabym iść przez życie. Nie wierzyłam także w to, że to był po prostu koniec.
- Jestem królem. Wiem, że pragniesz być w związku z Arphisem. Czuję to, ale nie pozwolę ci być z nikim innym. Nie ma takiej możliwości.
- Królu, proszę. Dam ci wszystko, co mam. Ja...
Władca złapał mnie brutalnie za podbródek i lekko odchylił moją głowę do tyłu.
- Ty już nie posiadasz nic, Wendy. Odebrałem ci wszystko.
Zapłakałam. To była prawda, ale wciąż łudziłam się, że zostało mi cokolwiek. Nie miałam już jednak nawet godności, więc nie było o czym mówić.
Król Weston zniżył się i przycisnął łeb do mojej cipki. Polizał ją jednym długim liźnięciem, po czym zaczął szaleńczo poruszać językiem. Trzymał łapami moje uda, abym się nie ruszała. Nie podobało mi się to, że przejmował nade mną taką kontrolę, a ja nie mogłam nic z tym zrobić.
Zamknęłam oczy, ulegając mu. Wiedziałam, że musiałam to zrobić. Nie miałam innej opcji. Nikt by mi tutaj nie pomógł. Nikt by mnie nie uratował. Moi rodzice nie pamiętali o moim istnieniu, a Adora miała swoje życie. Nawet nie prosiłabym jej o to, aby mnie stąd uwolniła. Nareszcie mogła cieszyć się życiem, a ja dostałam za swoje. To była moja kara za fantazjowanie o niegrzecznych rzeczach ze stworzeniami, w których istnienie powątpiewałam aż do ostatniej chwili.
Zacisnęłam dłonie w pięści, gdy poczułam, jak coś zaciska się w moim podbrzuszu. Drżałam, ale już nie ze strachu, tylko z pragnienia. Chciałam dojść, więc z własnej woli zaczęłam ujeżdżać czaszkę króla Westona. Potem miałam tego żałować, ale żyłam chwilą. Jeśli mogłam dostać cokolwiek z tej traumatycznej chwili, to mógł być to chociaż orgazm. Na więcej przecież nie mogłam liczyć.
- Dlaczego ja?!
W mojej głowie znajdowało się wiele emocji naraz. Chciałam płakać, krzyczeć i kląć, na czym świat stoi. Miałam wszystkiego dość, ale jednocześnie chciałam więcej. Co było ze mną nie tak?
- Czy to moja wina?! Czy naprawdę sobie na to zasłużyłam?!
Krzyczałam, gdy dochodziłam. Zaciskałam się na długim języku króla, osiągając spektakularny orgazm. W pewnej chwili król wsunął w moją dziurkę dwa palce zakończone ostrymi pazurami. Pocierał mnie energicznie. Nie minęła chwila, a poczułam kolejną falę podniecenia. Skończyła się ona na tym, że doszłam z kobiecym wytryskiem. Wytrysnęłam na łeb króla Westona i na pościel, na której leżałam. Król parsknął śmiechem, a ja poczułam się zażenowana. Było mi wstyd, że pozwalałam na takie rzeczy, ale przecież ja na to nie pozwalałam! Nie mogłam po prostu kontrolować swojego ciała! To nie była moja wina!
Nagle król zmienił pozycję. Uklęknął między moimi nogami i wziął do ręki swojego penisa. Potarł go kilka razy, ale nie musiał się wcale starać, gdyż jego kutas stał na baczność.
Kiedy zobaczyłam, jak król przyciska czubek fiuta do mojej mokrej dziurki, zaczęłam się wić. Krzyczałam tak, jakby ktoś mógł mnie uratować. Nie, ja wręcz wrzeszczałam.
- Błagam, nie!
- Gwiazdeczko, daj spokój. Przecież już to robiłem.
- To bolało! Proszę, panie, nie rób mi tego!
- Wendy, coś ci powiem, dobrze?
Nie oczekiwał ode mnie odpowiedzi. Po prostu świetnie się ze mną bawił, czując mój strach.
- Nasz pierwszy raz to była tylko rozgrzewka. Chciałem pokazać ci, co będzie na ciebie czekać, jeśli będziesz posłuszna. Jak pewnie wiesz, moja nieżyjąca już niewolnica, Polly, urodziła mi córeczkę. Kocham Daisy. Jest urocza, kochana i słodka. Mimo, że mam córkę, chciałbym mieć także syna. Postanowiłem, że nie wejdę już Alice i Oliverowi w paradę. Mają zakaz seksu ze sobą, ale ja również nie będę ich już pieprzył. Nie chcę mieć dziecka z Alice, ale mam jeszcze jedną kobiecą niewolnicę. Jak myślisz, co dziś ci zrobię, kochanie?
Prawda uderzyła mnie w twarz. Kręciłam głową, przetwarzając to, co powiedział król Weston.
- Nie... Ty nie...
Mężczyzna wcisnął we mnie czubek penisa. Skrzywiłam się, ale on działał powoli. Nie spieszył się z wsuwaniem we mnie swojego kutasa i wysuwaniem go, aby za moment wejść we mnie ponownie.
- Dziś cię zapłodnię, Wendy. Użyję całej swojej magicznej mocy, aby wymusić na tobie zajście w ciążę. Nie jestem w stanie wpłynąć na to, jakiej płci będzie nasze dziecko, ale skoro ciąża trwa tylko kilka dni, możemy starać się o syna w nieskończoność, prawda?
- Nie! Nie zrobisz mi tego!
Na seks mogłam sobie jeszcze pozwolić. Na orgazmy również. Na dziecko jednak nie.
Szarpałam się z więzami tak, że obtarłam sobie skórę na nadgarstkach. Walczyłam jak oszalała, gdy Weston tylko klęczał między moimi nogami i patrzył na mnie jak na wariatkę.
Nie mogłam się uwolnić, ale i tak zacięcie walczyłam. Zachowywałam się irracjonalnie, jednak nie mogłam przestać. Może cieszyłaby się na wieść o ciąży z jakimkolwiek innym Arphisem, ale nie mogłam urodzić dziecka królowi. Nie mogłam zostać matką jego syna. Nie miałabym nic przeciwko dziecku, gdyż je lubiłam, a te Arphisowe marzyły mi się w szczególności, lecz nie wyobrażałam sobie, jak miałoby wyglądać moje macierzyństwo w takiej sytuacji.
- Wendy, uspokój się, kurwa. Chcesz, żebym znowu zlał ci dupę?
Znieruchomiałam. Energicznie pokręciłam przecząco głową, na co król mruknął.
- Tak myślałem. Nie musisz się obawiać, gwiazdeczko. Zaopiekuję się tobą.
- Jak miałoby to wyglądać, co?! - krzyknęłam, mając w poważaniu ewentualne konsekwencje mojego irracjonalnego zachowania. - Miałabym karmić dziecko, przebywając w łańcuchach?! Miałabym klęczeć między twoimi nogami, gdy ty trzymałbyś dziecko w ramionach?! Jak miałoby to wszystko wyglądać, panie?!
Król znieruchomiał. Oparł dłonie po obu stronach mojej głowy, nachylając się nade mną. Polizał mnie delikatnie po policzku. Czubek jego penisa wciąż tkwił w moim wnętrzu.
- Wendy, zaufaj mi.
- Nie mogę tego zrobić! Nie mogę!
- Nie masz wyboru, gwiazdeczko. Przyjmij z godnością to, co się zaraz wydarzy. Przecież to właśnie było twoje największe marzenie, prawda? Czy nie chciałaś zostać zniewolona przez Arphisa? Nie chciałaś rodzić mu dzieci? Nie chciałaś być jego posłuszną kochanką?
Zamilkłam. Zamknęłam oczy, gdy król wsunął się we mnie głębiej. Wiedziałam, że nie było odwrotu. To, co najgorsze, miało zaraz się wydarzyć. Nie mogłam nic na to poradzić.
Król wsuwał się we mnie coraz energiczniej. Jego ruchy stały się gwałtowniejsze, a dla mnie bardziej bolesne. Jego penis był ogromny i wchodził we mnie z trudem. Kiedy wszedł do końca tak, że jego jądra obiły się o mój tyłek, byłam pewna, że zaraz mnie rozerwie. Nie wiedziałam, jak dam sobie z tym radę, ale jeśli miałam zginąć, to chciałam, aby wydarzyło się to dzisiaj.
Władca Arphisów pieprzył mnie, gdy ja płakałam, modląc się o to, aby nie zajść z nim w ciążę. Mimo wszystko czułam jednak magię, która otulała moje ciało jak kokon. W pewnej chwili zauważyłam, że moje ciało zaczęło świecić się na niebiesko. Magia opadła dopiero w momencie, w którym Weston doszedł, wlewając w moje ciało swoją spermę. Poczułam się jak dziwka.
Mężczyzna zadbał o to, abym ja także doszła. Pieścił palcami moją łechtaczkę tak długo, aż w końcu się poddałam. Doszłam z głośnym jękiem i opadłam bezsilnie na materac.
Po wszystkim król położył łapę na moim brzuchu i zaśmiał się zwycięsko.
- Gratulacje, Wendy. Udało mi się ciebie zapłodnić. Już za kilka dni powitamy nasze pierwsze dziecko. Jestem ciekaw, jak zareaguje na to twoja ukochana przyjaciółka.
Tak, ja też byłam tego ciekawa.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top