38
Adora
Kiedy szliśmy do wioski, przez całą drogę płakałam. Król Weston zaproponował nam, że do wioski odwiezie nas jego smok, ale ja nie chciałam o tym słyszeć. Nie miałam zamiaru mieć nic wspólnego z tym diabłem.
Zephyr trzymał mnie za rękę, gdy Caspian szedł przed nami, podskakując. Na niebie znajdował się księżyc, gdyż była już późna noc. Nie miałam pojęcia, jak długo już szliśmy, ale nie miałam siły. Chciałam położyć się na trawie i przespać kilka godzin, aby ruszyć dalej. Uznałam jednak, że skoro Zephyr i Caspian dawali sobie radę, ja także musiałam być silna.
Nie wiedziałam, o czym Zephyr rozmawiał z królem, gdy ja rozmawiałam z Wendy. Czułam jednak złość ze strony mojego ukochanego. Zephyr nie potrafił się skupić i miał smutną minę. Nie, żeby Arphisy mogły w jakiś zewnętrzny sposób okazywać emocje, skoro nie miały twarzy, tylko czaszki, ale nauczyłam się wyłapywać drobne sygnały. Takie, dzięki którym mogłam zrozumieć, co w danej chwili czuł Arphis.
Kiedy dotarliśmy do domu, było już bardzo późno. Położyłam Caspiana spać. Chłopiec zasnął od razu. Otuliłam go kocem i uśmiechnęłam się. Może nie tak wyobrażałam sobie swoje dziecko, ale nie zamieniłabym Caspiana na nikogo innego. Był moim skarbem i kochał mnie tak mocno, jak ja kochałam jego.
Po położeniu Caspiana spać, poszłam do sypialni. Zephyr siedział na brzegu łóżka ze zwieszoną głową. Nerwowo bawił się palcami rąk.
Postanowiłam uklęknąć między jego rozłożonymi nogami. Nie było w tym absolutnie nic seksualnego. Chciałam po prostu być przy nim. Pokazać mu, że byłam tu dla niego i mógł porozmawiać ze mną o wszystkim. Do niczego nie chciałam go zmuszać, ale miałam nadzieję, że nie skreśli mnie całkowicie. Tego bym nie zniosła.
- Kochanie, co się dzieje? - spytałam w końcu, obejmując dłońmi jego umięśnione łydki.
- Nic, Adoro. Nie wiem, dlaczego się nie wściekasz. Przecież twoja najlepsza przyjaciółka jest w niewoli. Nie powinnaś być bardziej zła?
Pokręciłam głową.
- Oczywiście, że jestem zła. Jestem wściekła i przerażona. Wendy jest ostatnią osobą, która zasłużyłaby sobie na takie traktowanie. Twierdzi, że jest jej tam dobrze, ale widziałam prawdę w jej oczach, skarbie. Ona jest przerażona.
Zephyr mruknął, kiwając łbem. Mimo, że chciałam pomóc Wendy i wiedziałam, że nie spocznę, dopóki jej nie uratuję, tak na tą chwilę miałam dość. Chciałam się uspokoić i odpocząć.
- Adoro, musimy jej pomóc. Wiesz o tym.
Spojrzałam z nadzieją w jego różowe ślepia.
- Nie możemy zrobić nic, co naraziłoby mnie, ciebie albo Caspiana.
- Adoro, ale twoja przyjaciółka jest w niewoli. Jest tam także trójka innych ludzi.
- Wiem o tym - powiedziałam ostro, siadając okrakiem na kolanach Zephyra. Zarzuciłam mu ręce na szyję i oparłam swoje czoło o czoło jego czaszki. - Nie przypuszczałam, że taka sytuacja będzie miała miejsce. Nie spodziewałam się, że jeszcze kiedyś zobaczę Wendy. Chyba jednak wolałabym jej nigdy nie zobaczyć niż ujrzeć ją w takim stanie, w jakim widziałam ją dzisiaj. Zephyrze, ona... Król ją...
- Wiem, serduszko - wyszeptał, kładąc swoją dużą łapę na tyle mojej głowy. - Przypominam ci, że sam byłem niewolnikiem króla, więc wiem, do czego jest zdolny.
Nie miałam siły na płacz. Byłam zmęczona i wypruta z emocji. Miałam nadzieję, że po tym, jak urodzę Caspiana, moje życie w krainie Arphisów się ustabilizuje. Chciałam móc normalnie żyć, ale pojawienie się Wendy w tym świecie zbiło mnie z tropu. Nie wiedziałam, jak będę mogła jej pomóc, ale na pewno nie miała być to łatwa przeprawa.
W pierwszej chwili, gdy zobaczyłam Wendy tak załamaną i przerażoną, miałam ochotę zająć jej miejsce. Chciałam móc podarować jej wolność, aby samej trafić do niewoli króla. Nie wyobrażałam sobie życia jako jego niewolnica, ale nie mogłam zostawić Wendy samej.
Moja przyjaciółka zostawiła mnie jednak samą, gdy w lesie zaatakował mnie Zephyr. Wiedziała o nim, ale i tak uciekła. Zostawiła mnie na pastwę losu, sama znajdując schronienie w bezpiecznym domu. Miałam o to do niej żal, ale nie chciałam być taka, jak ona wtedy. Wendy była dla mnie ważna i nie mogła dziać jej się krzywda.
Dziś jednak nie chciałam o niej myśleć. Wspomnienie jej zranionych oczu bolało zbyt bardzo. Poza tym Zephyr także potrzebował zapomnienia.
Wstałam z jego kolan. Rozebrałam się, robiąc dla mojego ukochanego pokaz. Zephyr wodził po moim ciele spojrzeniem, mrucząc z uznaniem.
- Adoro, co robisz?
- To, co ci się wydaje.
- Chcesz mnie uwieść?
Kiwnęłam głową, rumieniąc się.
Po chwili stanęłam przed nim naga. Schowałam ręce za plecami, czekając na rozkazy mojego pana. Lubiłam taką zabawę. Podobało mi się to, gdy Zephyr przejmował nade mną kontrolę, a ja wypełniałam jego rozkazy. Wiedziałam, że byłam przy nim bezpieczna, dlatego ta zabawa tym bardziej mi się podobała.
- Adoro, co ja mam z tobą zrobić?
Zephyr podniósł się z łóżka. Zaczął krążyć wokół mnie. Moje sutki stwardniały, a cipka zwilgotniała.
Pewnie nie tak powinnam zachowywać się po spotkaniu z przyjaciółką, która była dręczona. Pewnie powinnam czuć wstyd. Pewnie zamiast tego powinnam skupić się na planie dotyczącym ratowania jej, ale nie mogłam na razie sobie na to pozwolić. Zephyr także potrzebował chwili oderwania się od rzeczywistości, a ja miałam zamiar mu to umożliwić.
Zephyr stanął za moimi plecami. Nie odwróciłam się, ale słyszałam, jak się masturbuje. Na myśl, że robił to na mój widok, poczułam jeszcze większe podniecenie.
- Caspian śpi, a jego rodzice postanowili być bardzo niegrzeczni.
Zachichotałam, gdyż taka właśnie była prawda.
- Masz rację, panie.
- Uwielbiam, gdy mnie tak nazywasz. Wiesz, że gdybyś była moją niewolnicą, zawsze traktowałbym cię z szacunkiem i godnością, prawda?
Postanowiłam wcielić się w rolę i skinęłam głową.
- Oczywiście, panie. Ufam ci i wiem, że zadbałbyś o mnie.
- To dobrze, Adoro. Bardzo dobrze. Czy możesz odwrócić się do mnie i dla mnie uklęknąć?
- Z przyjemnością, mój panie.
Zephyr położył na podłodze poduszkę, a ja na niej uklękłam. Mój pan podszedł do mnie od tyłu i skuł mi ręce za plecami. Założył mi także kajdany na nogi, abym nie mogła wstać i od niego uciec. Nie śmiałabym nawet o tym fantazjować. Choć z drugiej strony próba ucieczki od Zephyra mogłaby być nawet seksowna. Gdyby mnie złapał, pewnie dałby mi karę. Może jednak powinnam tego spróbować?
- Zrobię coś, czego jeszcze nie próbowaliśmy, aniołku.
Nad dłonią Zephyra uniosła się różowa mgiełka, a po chwili na jego łapę opadła wyczarowana obroża.
Była czarna i skórzana. Z przodu znajdowało się kółeczko. Dotychczas takie rzeczy widziałam tylko na filmach dla dorosłych. Nie sądziłam, że sama będę kiedyś chciała, aby mężczyzna założył mi obrożę, ale w tej chwili niczego więcej nie pragnęłam.
- Mogę ci ją założyć, kochanie?
- Oczywiście, że tak.
- Wiesz, że zaraz wyczaruję smycz, zgadza się?
Zaśmiałam się, kiwając głową.
- Zrobisz ze mnie swoje zwierzątko?
Zaśmiał się radośnie.
- Jeśli tego właśnie chcesz, spełnię twoje życzenie.
Kiedy obroża znalazła się na mojej szyi, poczułam się dziwnie. Nie było to jednak niemiłe doświadczenie. Po chwili Zephyr wyczarował smycz i przypiął ją do kółeczka przy obroży. Końcówkę smyczy owinął sobie dwukrotnie wokół łapy, a ja mruknęłam z zachwytu. Ta chwila była bardzo perwersyjna. Aż musiałam zacisnąć nogi, aby Zephyr nie czuł zapachu mojej cipki. On jednak chyba czytał mi w myślach.
- Rozsuń nogi, Adoro. Chcę móc cię czuć.
- Tak, panie.
Policzki płonęły mi z zażenowania. Gdy Zephyr wciągnął powietrze, zaśmiał się.
- Moja niegrzeczna niewolnica. Czy tak właśnie czujesz się na myśl o penisie swojego pana?
- Doskonale wiesz, że tak.
Przed moją twarzą znajdował się jego kutas. Był ogromny i doprawdy nie miałam pojęcia, jakim cudem mieścił mi się w ustach i cipce. Może Zephyr działał na mnie po prostu swoją magią, gdy się ze mną zabawiał. To nie było ważne. Ważne było za to to, jak się przy nim czułam. Nie zamieniłabym tego na nic innego. Nawet na powrót do mojego ziemskiego domu.
Już sama ta myśl sprawiła, że zrozumiałam, jak ważny stał się dla mnie Zephyr. Zakochałam się w nim, choć nie był człowiekiem. To powinno mnie niepokoić, ale tak nie było. Może na początku czułam skrępowanie i niezrozumienie, ale z czasem zaczęło to zanikać. Na miejscu negatywnych uczuć pojawiły się te pozytywne i wzięły w niewolę moje ciało, moją duszę i moje serce.
Kompletnie przepadłam dla Zephyra. Stałam się jego własnością z własnej woli. Wcale nie musiał przymuszać mnie do tego, abym została jego Adorą. Chciałam nią być i wierzyłam, że razem damy radę pokonać zło tego świata. Złem był król Weston i to jego chciałam wyeliminować. Gdybym tylko mogła w jakiś sposób go zabić, nie wahałabym się ani chwili. Nigdy nie pomyślałabym o sobie jak o morderczyni, ale czasem należało posunąć się do okrutnych czynów, aby uratować niewinne istoty.
- Czy mogę zasłonić ci oczy, serce?
Na początku nie spodobał mi się ten pomysł. Chciałam mieć możliwość wpatrywania się w różowe oczy Zephyra, gdy będę się z nim zabawiać, ale może rzeczywiście potrzebowaliśmy czegoś nowego, aby urozmaicić naszą relację.
- Dobrze, panie.
Zephyr zawiązał czarny materiał na moich oczach. Klęczałam przed nim, naga i skuta, oczekująca na to, co stanie się za moment.
- Och, Adoro. Wielbię cię, serduszko.
Mój ukochany objął obiema łapami moją twarz. Pochylił się, aby złożyć pocałunek na czubku mojej głowy.
- Kocham cię - powiedział, a ja, choć chciałam odpowiedzieć mu tym samym, nie byłam jeszcze gotowa, aby to zrobić. - Jesteś moim światłem. Moją nadzieją. Moim wszystkim. Szaleję na twoim punkcie, aniołku. Nie masz pojęcia, co ze mną robisz.
Uśmiechnęłam się. Poczułam, jak Zephyr wodzi czubkiem kutasa po moich wargach. Otwierałam usta, aby go złapać, ale Zephyr co chwila odsuwał swojego fiuta tak, abym musiała za nim gonić.
- Panie, nie zachowuj się tak!
Roześmiał się. W końcu mi uległ i przycisnął penisa do moich ust. Rozwarłam wargi i pozwoliłam, aby wszedł do środka. Nie miałam żadnego doświadczenia z obciąganiem mężczyznom, ale starałam się, jak mogłam. Czasami się dławiłam, co było normalne przy takim rozmiarze przyrodzenia, ale Zephyr nic na ten temat nie mówił. Głaskał mnie tylko po głowie i powtarzał, że jest ze mnie bardzo dumny.
Moi rodzice byli wierzący. Nie wyobrażali sobie, że będę uprawiać seks przed ślubem. Dla mojej mamy ważnym było, abym poszła do ślubu jako dziewica. Chciała, żebym znalazła sobie wspaniałego, kochającego i wierzącego męża. Tymczasem klęczałam skrępowana przed Arphisem i ssałam mu fiuta. Moja mama nie była ze mnie dumna, ale jakby na to nie patrzeć, miała już inną córkę, którą mogła się zajmować. To mnie bolało, ale chyba tak było lepiej. Gdybym miała żyć tutaj ze świadomością, że mama i tata cierpieli po mojej śmierci, chyba nie dałabym rady. Choć niezmiernie bolało mnie to, że zostałam wymazana z ich wspomnień.
Obciągałam Zephyrowi, nie mogąc na niego spojrzeć. Było w tym coś erotycznego i przyjemnego. Moja cipka płonęła z pożądania. Bardzo chciałam, aby Zephyr we mnie wszedł, ale na to musiałam chyba zaczekać.
- Adoro, twoje usta to cud. Jesteś taka mokra.
Uśmiechnęłam się, mając w ustach jego penisa. Nie chciałam zastanawiać się nad tym, jak w tej chwili wyglądałam. Chyba spłonęłabym wówczas ze wstydu.
- Obiecuję, że uczynimy ten świat lepszym - powiedział, gdy był już blisko orgazmu. - Zrobię dla ciebie wszystko, dziecinko. Wszystko.
W tym słowie była jakaś obietnica. Byłam na zbyt silnym haju seksualnym, aby próbować dotrzeć do tego, o czym myślał. Dlatego na razie postanowiłam skupić się na jednym zadaniu, jakim było ssanie fiuta tego mężczyzny.
Po chwili Zephyr doszedł w moich ustach. Połykałam jego spermę, której było cholernie dużo. Nie dziwiłam się. Arphisy były ogromnymi stworzeniami i w wielu aspektach różniły się od ludzi. Choć w pewnym sensie trochę ich przypominały.
Kiedy Zephyr wysunął penisa z moich ust, położył mnie na plecach na podłodze. Dopadł do mnie jak wygłodniały. Miałam gdzieś to, że ręce skute z tyłu wbijały mi się w plecy. Rozłożyłam szeroko nogi i pozwoliłam, aby Zephyr lizał mnie po cipce swoim długim i zwinnym językiem. Musiałam zmusić się do tego, aby nie krzyczeć. Nie chciałam obudzić Caspiana. Teoretycznie drzwi sypialni były zamknięte na klucz, ale i tak czułam się dziwnie, pozwalając Zephyrowi robić takie rzeczy podczas, gdy synek spał w pokoju niedaleko nas.
- Panie, pozwól mi dojść!
- Kurwa, kocham słyszeć takie słowa z twoich ust, maleńka.
Zephyr naprawdę pozwolił mi dojść. Kiedy osiągałam orgazm, musiałam siłą woli powstrzymywać się, aby nie zacząć krzyczeć.
Żałowałam, że Zephyr nie miał ust, które mogłabym pocałować, aby zagłuszyć własne jęki. Musiał jednak wystarczyć mi jego język. Kiedy więc Zephyr podsunął się wyżej i polizał mnie po ustach swoim językiem, poczułam swój smak. Było to dziwne doświadczenie, ale nie nieprzyjemne.
Po tej zabawie Zephyr położył się na mnie, jednak uważając, aby nie przygnieść mnie do podłogi. Objął moją głowę łapą i wtulił łeb w zagłębienie między moją szyją i ramieniem.
- Kocham cię, Adoro. Na zawsze.
- Na zawsze - odpowiedziałam, gdyż nic innego nie było w tej chwili ważne.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top