32
Wendy
Leżałam na swoim nowym łóżku. Znajdowało się ono w pięknym pokoju króla. Leżałam tutaj już od kilku godzin, gdyż wtedy król wyszedł na spacer z pałacu, a ja zostałam sama z Finleyem, Alice oraz Oliverem.
Niewolnicy króla Westona mieli na szyjach obroże podobnie, jak ja. Wszyscy byli nadzy i przerażeni. Siedzieli na podłodze, gdy ja leżałam w łóżku, przykryta kołdrą do pasa. Mimo, że czułam się źle z tym, że podczas gdy ja leżałam, oni znajdowali się na podłodze, to nie byłam w stanie się ruszyć. Po tym, co król zrobił mi na początku mojej niewoli, nie chciałam już nigdy wstać z łóżka.
- Jak masz na imię?
Nagle przyczołgał się do mnie najmłodszy z chłopaków. Z tego, co pamiętałam, nazywał się Finley. Król przedstawił mi wszystkich swoich niewolników, ale sam im nie powiedział, jak się nazywam. Oni nic o mnie nie wiedzieli, a ja znałam tylko ich imiona. Chciałam jednak poznać także ich historie.
- Wendy.
Finley uśmiechnął się do mnie ładnie i złapał mnie za rękę.
- Jesteś śliczna, Wendy. Masz ładne włosy. Alice też ma różowe, widziałaś?
Spojrzałam na piękną dziewczynę, która przytulała się do chłopaka wyglądającego na tyle lat, ile miała ona. Oboje byli wystraszeni, ale mieli siebie. Widać było między nimi zażyłość. Kochali się, ale ich miłość wydawała się jakby zakazana w tej niewoli.
- Skąd się tutaj wzięłaś, Wendy?
Finley miał miękki głos. Od razu człowiek chciał mu się zwierzać. Uznałam, że powiedzenie im prawdy pozwoli mi pogodzić się z tym, co się stało. Skoro chciałam poznać ich historie, musiałam otworzyć się na nich. Nawet, jeśli miało mnie to bardzo zaboleć.
- Interesowałam się Arphisami od lat - przyznałam, na co Finley spojrzał na mnie z zaskoczeniem. - Miałam o nich taką ogromną księgę, w których znajdowały się rysunki Arphisów i różne zaklęcia z nimi związane. Byłam uważana za dziwaczkę, ale miałam wspaniałą przyjaciółkę. Pewnego dnia wybrałyśmy się do lasu na spacer. Nie, tak właściwie to była to już noc. Poszłyśmy do lasu blisko domu Adory, ale wtedy poczułam obecność Arphisa. Przeraziłam się i uciekłam, co było błędem. Zostawiłam Adorę samą na łasce Arphisa, który ją zapłodnił i porwał do tej krainy. Król mówił, że Adora jest tu obecna, ale nie wiem, czy powinnam mu wierzyć.
Finley zacisnął palce na mojej dłoni. Zmarszczył brwi, a ja zobaczyłam w jego oczach współczucie.
- Nie pamiętałam o tym. Moja pamięć została wymazana po tym, jak Adora zniknęła. Jej miejsce w rodzinie zajęła inna dziewczyna. Teraz o niej pamiętam, ale wcześniej wszystko było dziwne i rozmazane. Nigdy nie wybaczę sobie tego, co zrobiłam Adorze. Mogłabym ją uratować, ale uciekłam. Nienawidzę siebie za to.
Po moim policzku spłynęła łza. Miałam nadzieję, że choć Adora została porwana, była teraz szczęśliwa. Nie miałam pojęcia, kim był Arphis, który zabrał ją z Ziemi, ale życzyłam jej wszystkiego, co najlepsze. Kochałam ją i gdyby przydarzyła jej się kolejna tragedia, nie pogodziłabym się z tym za nic w świecie.
- Zostałam porwana przez strażników króla, gdy spałam. Obudził mnie jakiś hałas, a potem pojawiłam się tutaj. Naga i przywiązana do krzyża.
- Wendy, czy król coś ci zrobił?
Potaknęłam, próbując się uśmiechnąć, aby powstrzymać płacz.
- Tak. Skrzywdził mnie.
- Och, Wendy.
- Jest mi wstyd, bo gdy kazał mi paść przed sobą na kolana, zrobiłam to bez chwili zawahania. Co więcej, byłam gotowa possać mu penisa. Dopiero potem mnie olśniło i zaczęłam walczyć. Król dał mi karę, obijając mi tyłek, a potem...
- Nie musisz tego mówić.
Posłałam Finleyowi spojrzenie pełne wdzięczności. Mimo, że nie wiedziałam o tym chłopcu nic, to poczułam szczęście, że był tu ze mną.
- Mam na imię Alice - powiedziała dziewczyna, która miała włosy tylko trochę ciemniejsze ode mnie. Obie uwielbiałyśmy róż, dzięki czemu poczułam do niej więź. - Zostałam porwana pół roku temu. Mam osiemnaście lat. Zawsze chciałam być wolna i zamierzałam iść do szkoły artystycznej, ale nie zdążyłam tego zrobić.
Alice schowała twarz w dłoniach. Siedzący obok niej chłopak postanowił mi się przedstawić.
- Jestem Oliver. Mam dwadzieścia lat i zostałem porwany dwa miesiące temu. Jestem biseksualny. Król twierdzi, że właśnie dlatego kazał mnie porwać, ale myślę, że chodzi bardziej o mój wygląd.
Oliver nie mógł się mylić. Był pięknym chłopakiem. Miał blond włosy i najjaśniejszą skórę, jaką kiedykolwiek widziałam. Uroku dodawały mu piegi. Miał ich mnóstwo i prezentował się przepięknie. Sama chętnie zwróciłabym na niego uwagę, ale widać było, że Oliver oddany był Alice.
- Ja jestem Finley - rzekł z uśmiechem chłopak, który klęczał przy moim łóżku i trzymał mnie za rękę, gdy się zwierzałam. - Mam piętnaście lat. Pochodzę z Chicago. Tam się urodziłem, ale w wieku dwunastu lat trafiłem na ulicę. Moi rodzice pili alkohol i często mnie bili. Nienawidziłem tego, dlatego uciekłem. Policja wiele razy próbowała mnie złapać, ale nie chciałem trafić do domu dziecka. Teraz jednak tego żałuję. Wolałbym być tam, niż tutaj.
- Finley.
Mój głos przepełniony był współczuciem. Może nie znałam tego chłopca, ale biła od niego dobroć. Ktoś taki jak on nie zasługiwał na to, aby trafić do niewoli.
- Pewnego dnia porwał mnie król Weston. Byłem przerażony. Stałem się jego maskotką i ulubionym zwierzaczkiem. Król kocha, gdy idę przy jego nodze na czworakach, na smyczy. Nienawidzę tego. Bardzo boję się króla, ale on mnie uwielbia. Kilka dni temu zostałem upokorzony przez jego brata, ale król się tym zajął i jego brat już nie żyje.
- Król zabił swojego brata?
Finley uśmiechnął się szeroko, kiwając głową.
- Tak. Król mnie kocha i to dla mnie zrobił. Jest dobry.
- Jak możesz tak mówić, Finley? - spytał Oliver, niemal warcząc na zaledwie piętnastoletniego chłopca. - Król nas nienawidzi. Bawi się nami. Ty go kochasz, bo tobie okazuje najwięcej uwagi. Ja i Alice nie mamy tyle szczęścia, co ty. Polly też nie miała tego szczęścia.
- Kim jest Polly?
Kręciło mi się w głowie, ale musiałam usłyszeć, kim była ta dziewczyna, której tutaj nie widziałam.
Oliver i Alice spojrzeli po sobie. Alice wtuliła głowę w pierś chłopaka, a on przycisnął usta do jej głowy i pocałował ją. Przyjął na siebie obowiązek opowiedzenia mi o niejakiej Polly.
- Polly była pierwszą niewolnicą króla Westona - zaczął Oliver. - Miała dwadzieścia dwa lata. Król uwielbiał uprawiać z nią seks. W końcu zapłodnił Polly. Mają razem córeczkę. Ma na imię Daisy i jest Arphisem. Polly została zamordowana kilka dni temu przez nieżyjącego już brata króla. Tego samego, który skatował Finleya.
Finley, jakby na wspomnienie tych bolesnych chwil, spuścił głowę.
- Polly zdążyła zostać zapłodniona przez brata króla. Nosiła kolejne Arphisowe dziecko w swom łonie, ale odeszła. Czasami myślę, że tak jest nawet lepiej. Polly nie zasługiwała na cierpienie, a znosiła go najwięcej z naszej czwórki. Król kochał się nad nią znęcać, więc śmierć była dla niej wybawieniem. Choć bardzo nam jej brakuje. Była ciepłą, serdeczną i kochaną dziewczyną. Nikt nie zasługuje na śmierć, ale Polly naprawdę na nią nie zasługiwała.
Po tym, co usłyszałam od Alice, Olivera i Finleya, byłam w szoku.
Nie mogłam do siebie dojść. Nie byłam w stanie pogodzić się z tym, jak okropną kreaturą był król Weston. W mojej książce Arphisy przedstawiano jako istoty waleczne i pewne siebie, ale nie miałam pojęcia, że w rzeczywistości były aż takimi potworami.
Płakałam z wzrokiem wbitym w ścianę. Finley głaskał mnie po ręce. Czułam wdzięczność, że niewolnicy króla byli tutaj ze mną, ale chciałam pobyć sama. Mimo to, nie zamierzałam prosić ich o to, aby stąd wyszli. Potrzebowałam ich.
Miałam nadzieję, że król szybko nie wróci. Nie zamierzałam znowu patrzeć w te jego żółte ślepia. Mimo, że Arphisy mnie fascynowały i od dziecka chciałam jakiegoś spotkać, to teraz żałowałam, że kiedykolwiek snułam takie marzenia. Nigdy nie powinnam marzyć o czymś tak żałosnym. Sądziłam jednak, że te fantazje pozostawały tylko w sferze marzeń. Moja wyobraźnia wierzyła w istnienie Arphisów, ale zdrowy rozsądek podpowiadał mi, że takie kreatury w rzeczywistości wcale nie istniały. Okazało się jednak inaczej. Zamiast jednak spełnić swoje marzenie, spełnił się mój koszmar.
Po tym, jak kilka godzin temu król dał mi klapsy, postanowił jeszcze trochę się ze mną pobawić. Może brakowało mu tego, co robił z Polly, a może po prostu chciał wypróbować nową zabaweczkę.
Nie byłam dziewicą, ale nigdy miałam nie zapomnieć tego, co zrobił mi król. Byłam pewna, że miał "zająć" się mną w ten sposób jeszcze niejeden raz, ale na razie starałam się o tym nie myśleć, aby nie oszaleć.
To było bolesne. Bałam się i krzyczałam, ale król lizał mnie swoim językiem po policzkach, obiecując mi, że niebawem przestanie boleć. Nie miał racji. Bolało cały czas i nie zapowiadało się na to, aby ból miał minąć w ciągu najbliższych godzin, a może nawet i dni.
- Po co król to robi? Dlaczego porywa ludzi?
- Uważa ludzi za słabych i łatwych do złamania - odpowiedział Oliver, w którego ramionach przez cały czas płakała Alice. - Zabawia się nimi dla własnej satysfakcji. Myślę, że nie ma w tym żadnego większego celu.
- Oliverze, ale król jest dobry. Zabił dla mnie swojego brata. On wcale się nad nami nie znęca.
Oliver fuknął na Finleya. Sama nie rozumiałam, dlaczego chłopiec wygadywał takie bzdury, ale Oliver nie musiał być taki niegrzeczny. Może Finley po prostu był w szoku, choć jakby na to nie patrzeć, już przez jakiś czas był w niewoli i powinien przywyknąć do tego, jak wyglądało tutaj życie. Co oczywiście nie oznaczało, że musiał je zaakceptować. Nikt nie musiał tego akceptować. Każda istota powinna walczyć o wolność tak długo, jak miała na to siłę.
- Zapomniałeś o tym, jak każdego dnia spałeś pod łóżkiem w swojej celi, płacząc ze strachu?!
Finley skulił się, gdy Oliver na niego krzyknął.
- Posłuchaj, ja...
- Nie, Finley! - krzyknął Oliver, wstając z podłogi, aby podejść do Finleya i wymierzyć w niego palec wskazujący. - Zachowujesz się irracjonalnie! Jeszcze kilka dni temu błagałeś na kolanach, aby król cię nie dotykał! Chowałeś się pod łóżkiem i trząsłeś się, błagając o litość! Coś poprzestawiało ci się w głowie, gdy nasz pan zabił swojego brata! Musisz jednak zrozumieć, że nie zrobił tego dla ciebie! Poczuł żądzę krwi i postanowił odebrać życie Edsonowi! Wiem, że Edson cię zranił i zasługiwał na śmierć, ale król nie jest dobry! Kiedy w końcu to zrozumiesz, Finley?!
Nagle drzwi do pokoju się otworzyły i stanął w nich nie kto inny, jak król Weston.
Zadrżałam. Spojrzałam błagalnie na króla, a potem przeniosłam wzrok na Olivera. W jego oczach widziałam bezbrzeżny strach i świadomość, że zostanie ukarany.
Król powoli wkroczył do sypialni. Szedł do Olivera, a gdy znalazł się przy nim, podniósł łapę. Oliver od razu zamknął panicznie oczy i zadrżał tak, jakby czekał na to, aż król go spoliczkuje. Tak się jednak nie stało. Król Weston pogłaskał blondyna po głowie.
- Uważasz, że jestem zły, Oliverze? Przecież cię kocham, skarbie.
Po policzku Olivera spłynęła łza. Siedząca w kącie Alice szlochała, patrząc błagalnie na króla.
- Nie, panie. Przepraszam za to, co powiedziałem. Proszę, nie każ mnie za to.
- Nie ukarzę cię, kochanie - wyjaśnił spokojnie król, a ja aż nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Ten król Weston drastycznie różnił się od tego króla, który zabawiał się ze mną kilka godzin temu. - Kocham cię i rozumiem, że jesteś roztrzęsiony po śmierci Polly. Proszę, udajcie się z Alice i Finleyem do jadalni. Kazałem służbie zrobić dla naszej piątki pyszną kolację. My z Wendy dołączymy do was niebawem.
Alice, Oliver i Finley posłusznie opuścili pomieszczenie, zostawiając mnie samą z królem. Byłam pewna, że nie pożyję na tyle długo, aby zjeść razem z nimi kolację. Choć mój żołądek aż bolał z głodu.
Król Weston usiadł na brzegu łóżka. Materac ugiął się pod jego ciężarem. Mężczyzna położył dłoń na moim brzuchu i odsunął kołdrę tak, aby mógł spojrzeć na moją kobiecość, którą bawił się nie tak dawno temu.
Czułam wstyd. Było mi przykro i towarzyszyło mi upokorzenie. Mimo, że bałam się o Adorę, to obawiałam się także o siebie. Mogło spotkać mnie wszystko, a ja mogłam nie ujść z tej sytuacji cało i zdrowo. Mimo, że intrygowało mnie to, z jaką czułością król zwracał się do swoich ludzkich niewolników, to nie ulegało wątpliwości, że z jakiegoś powodu się go bali. Może król umiał po prostu wypośrodkować bycie potworem z byciem dobrą istotą.
- Jak się czujesz, Wendy?
Głos utknął mi w gardle i nie byłam w stanie nic powiedzieć.
- Mów do mnie, gwiazdeczko. Nie zranię cię. Już cię ukarałem i nie mam zamiaru robić tego ponownie, jeśli nie dasz mi powodu.
Wcisnęłam twarz w poduszkę. Marzyłam o tym, aby król zostawił mnie samą, żebym mogła płakać w spokoju, ale on nie miał takiego zamiaru. Postanowił wziąć mnie na ręce i posadził mnie bokiem na swoich udach. Przytulił mnie mocno, a ja, choć tego nie chciałam, rozpłakałam się w jego ciepłych ramionach. Ten, który nie znalazł się w takiej sytuacji, nie miał prawa mnie oceniać.
Mój płacz nie potrwał jednak długo. Nagle bowiem król uniósł mój podbródek tak, abym spojrzała mu w oczy i wypowiedział słowa, które złamały mój świat na drobne kawałeczki.
- Już jutro zobaczysz swoją przyjaciółeczkę, Wendy. Adora przyjdzie do pałacu ze swoim ukochanym i synem. Będzie miała niezłą niespodziankę, gdy zobaczy cię klęczącą przy moich stopach.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top