|| Thirteen ||
- Poznanie -
Papyrus siedział w kuchni, czekając aż wróci Tori. Minęła jakaś godzina, od kiedy Frisk wyszła z domu i nie wróciła... Wiedział, jak bardzo uparta może być dziewczyna, ale nie sądził, że to zrobi. Z rozmyśleń wyrwała go Toriel, machająca ręką przed jego oczyma.
- Eee... Papayrus! - krzyknęła zdenerwowana - stoję tu od pięciu minut...
- Przepraszam, ja zamy... - zaniemówił, gdy zauważył kolejnego człowieka.
- Coś nie tak? - zapytała Toriel.
- Nie, a tylko... Kto to jest? - zapytał że zdenerwowaniem.
- To jest Hope, kuzynka Frisk. - odpowiedziała ze spokojem, a dziewczyna dalej stała w ciszy przyglądając się sytuacji.
- No dobra, ale jak tu się znalazła?! To niebezpieczne miejsce, szczególnie... - na chwilę zaniemówił, po czym kontynuował - szczególnie teraz... Dobrze o tym wiesz.
- No tak, ale nic nie mogę zrobić. Tak czy inaczej, gdzie jest Frisk?
- ...
- No co? Gdzie jest? - zapytała Tori.
- Ona... Ona poszła szukać Sansa...
- Co takiego?! Przecież~
- Kim jest Sans? - zapytała Hope, przerywając Toriel.
- Mój brat, nasz przyjaciel, jej ukochany. To tak w skrócie - odpowiedział z lekką nutką zdenerwowania.
- Aha... - odpowiedziała niepewnie dziewczyna.
- Eh... Później dokończymy tą rozmowę. A teraz, Hope chodź. Zaprowadzę cię do pokoju Frisk. Zostaniesz tam na razie.
Hope bez słowa sprzeciwu, ruszyła na Tori po schodach na górę, a Papayrus w dalszym ciągu stał w kuchni nie wiedząc co ma teraz zrobić. Nie wiedział co ma myśleć o Hope, ale zachwyciła go jej uroda.
• Tym czasem w głębi śnieżnego lasu •
Frisk szła przez śnieg, w dalszym ciągu mając nadzieję, że znajdzie swojego ukochanego. Wiedziała, że to nie będzie proste, ale nie chciała się zatrzymywać. Podążała w stronę Waterfall, tam gdzie Sans uwielbiał przebywać. I w tym momencie, Frisk przestała się zamartwiać. Przez chwilę odpłynęła i miała przed sobą stare wspomnienia. Wizje momentów, do których chciałaby wrócić...
- Sans...
- Tak Frisk? - zapytał uśmiechając się.
- Te wodospady są piękne, zabierzesz mnie tam kiedyś? Chcę je zobaczyć z bliska.
- Obiecuję, że kiedyś cię wezmę. - odpowiedział, po czym zerwał błękitnego kwiatka, który świecił i rzekł - Jesteś jak ten kwiat. Gdy jest ciemno, to właśnie ty rozświetlasz drogę, tak jak światło z tych niezwykle pięknych kwiatów.
- Naprawdę?
- Tak, jesteś właśnie takim moim kwiatkiem.
Dziewczyna tylko rzuciła się w ramiona swojego przyjaciela i wypowiedziała dwa słowa, które Sans zapamiętał do dziś.
- Kocham cię...
- Też cię kocham... Mój kwiatuszku...
- to be continued -
-⭐ i komentarze mile widziane -
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top