Rozdział III
Budzę się na ziemi. Hello podłogo my old friend.
Za wysoko na wspinaczkę.
Próbuję się przetelportować.
Nie da rady. Miejsce gdzie moce nie działają.
Postanawiam ruszyć przed siebie.
- Kim ten typek był? Do jasnej cholery!
- Słowa!
- Przepraszam!
Co?
- Jest tu kto?
Ktoś mnie upomniał.
W cieniu widzę jakąś postać.
- Kim jesteś? To ty mnie zepchnołeś w ten dół? Pokaż się albo przywołam cię siłą!
Osoba wychodzi z cienia.
Jest to kobieta kościotrup. Wyższa ode mnie. Może wzrostu Papsa.
Nie widzę jej twarzy.
- Pokaż swoją twarz!
Jedno z moich oczu zaczyna świecić.
Kobieta ujawnia się.
- Myślałem, że nie żyjesz.
Uspokajam się.
- Wzajemnością.
- Zostawiłaś nas...
- On mnie uwięził. Chciałam ci pomóc, ale nie zdążyłam...
Do jej oczodołów napływają łzy.
Podchodzę do niej i przytulam się.
- Tęskniłem... Mamo...
- Ja też Sansie... Ja też...
*****
Jej! Mama Sansa i Papsa żyje!
Jupi!
Spoiler:
Nikt w tej części nie zginie.
CookieGirlFantasy
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top