Rozdział VII

- No dobrze. Słucham.

Mama uśmiecha się delikatnie.

- Wiem jak z tąd wyjść. Pomogę Ci. Chodź.

Idę za nią. Idziemy długimi korytzarzami.

- Twój brat na pewno się o ciebie martwi.

- Niby czemu? Nie ma mnie zaledwie godzinę.

- Nie ma cię już od tygodnia.

- Że co?!

- Tutaj łatwo stracić poczucie czasu...

Idziemy dalej.

Docieramy do wielkiej sali.

- Co to?

- Pierwsza sala osąndów... To tutaj pierwsze potwory i ludzie sądzili się.

- Nie źle...

- A tam w oddali był ogród. Pracowałam tam... Tam też poznałam Gastera.

- Byłaś królewskim ogrodnikiem?

- Tak... To były czasy... Ja i Gaster zakochaliśmy się w sobie i potem pobraliśmy się. Potem urodziłeś się ty...

*****

Robiłam losowanie, którą książkę aktualizuję i wypadło na tą 😂

CookieGirlFantasy

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top