ROZDZIAŁ II

Gdzieś tu powinno być największe gówno tego świata - Lust!Sans.

Tak naprawdę, tylko jego chcę zabić.

Na resztę mam wyjebane.

No ale cóż...

Zaczęłam się rozglądać, gdy nagle poczułam mrożące zimno w stopach. Cholerne conversy. Wskoczyłam do portalu i wróciłam w kozaczkach.

- Tak lepiej... - mruknęłam do siebie. - Myślę, że Lustem zajmę się po...

Dziewczyna zmieniła się w lisa i pobiegła w stronę wychylającego się zza drzewa Lusta. Miała w pysku nóż. Zauważył to i rzucił nią o drzewo zbijając jej HP z 53 na 1.

Phi... Amatorka.

Szybko do niej podbiegłam i teleportowałam nas do Waterfall.

- TY IDIOTKO!!! PO CO SIĘ NA NIEGO RZUCAŁAŚ, CO?!?!?

- Przepraszam, nie mogłam się powstrzymać...

- W DUPĘ SOBIE WSADŹ TO DENNE PRZEPRASZAM!!! PRZEZ CIEBIE NIE WPUŚCI NAS DO SNOWDIN!!! JAK ICH WSZYSTKICH ZABIJEMY?!?! NGAAAAAHHHHHHHHHHHH!!!!!!!

No co, wkurwiłam się.

- Uspokój się, Endyne, spokojnie, nic się nie... - mówiłam sama do siebie. - WSZYSTKO SIĘ STAŁO! JA PIERDOLĘ!!!

- Nie pierdol, bo ci się rodzina powiększy.

- ZAMKNIJ SIĘ, PRZEZ CIEBIE JESTEŚMY W CZARNEJ DUPIE!

- . . .

- MIAŁABYŚ CHOĆ TROCHĘ KULTURY I NIE ODZYWAŁABYŚ SIĘ!!

Ugh...

Usłyszałam dźwięk teleportacji. Niedaleko nas pojawił się Lust, na szczęście nas nie widział.

Podbiegłam do Kaneli i teleportowałam nas do lasu Snowdin.

- Aha...?

- Tam był Lust, więc skoro jest tam, to nie ma go tu, co znaczy, że możemy wybić Snowdin.

- Aha...

- Idziemy. Biegnij do Lust!Papyrusa, ja zajmę się resztą.

Dziewczyna zmieniła się w lisa i pognała przed siebie.

*time skip*

*Jakieś nastolatki udekorowały go dla żartu.

Dołączę się! Udekoruję cię... Twoją KHRFIĄ!!!

Przeciełam go w pół i z Gryftrota została kupka pyłu.

Heh...

*time skip*

Jeden piesek...

*time skip*

Drugi piesek...

*time skip*

Kolejne dwa psy...

*time skip*

KURNA, ILE TYCH PSÓW?!

Doszłam do miasta. Było ono całe puste. Nie no, spoko.

Szybko przeszłam na koniec i zobaczyłam Kanelę. Właśnie zadawała Lust!Papyrusowi ostatni cios.

Byłam cała w krwi w przeciwieństwie do Kaneli.

Heh, tylko Sans ma w kościach krew.

- Snowdin martwe - powiedziałam do wspólniczki i zrobiłam mój creepy face, przy którym creepy face Chary to bardzo przyjazny uśmiech. Dziewczyna się wzdrygnęła.

- Chodźmy dalej.

- Aha, ja zabijam Undying, a ty Waterfall - rzuciłam w przestrzeń.

To nie było pytanie.

***

Nareszcie to napisałam ^^

Przepraszam Kana, że tak długo musiałaś czekać ._.

EEEEEEEEEEEEEEELLMAO!

Ciao!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top