EPILOG

Odwróciłam się w stronę Kaneli.

- ON KURWA ZASNĄŁ!!!

- Hah...

- I jak z twoim zadaniem?

- Nie widać?

- Hmmm... Racja... Krew aż tak z nich bryzgała? =]

- Tsaaa... To co teraz?

- Sama nie wiem...

- Usuwamy kody do tego AU? Aby już na dobre istnieć przestało, Ink raczej nie zrobi takiego znowu ^^'

Uśmiechnęłam się szyderczo.

- Okey - zrobiłam jeszcze MUJ PIKNY KRIPI FEJS.

- To... Ja umiem usuwać kody...

Glitch?

- Ja będę czekać, portal będzie tam - wskazałam na miejsce obok filara.

- Jakbym nie zdążyła, to...

- ZDĄŻYSZ!

Dziewczyna pokiwała głową i zniknęła.

Podeszłam do wskazanego wcześniej miejsca i wyczarowałam portal do Anty-Voidu. Przeszłam i od razu coś mnie zaatakowało.

- JAK MOGŁAŚ?! TO JUŻ DRUGIE ZNISZCZONE AU!

- Hehehe... Bywa, Ink.

Ink jeszcze raz zamachnął się na mnie pędzlem.

- A więc chcesz bawić się w ten sposób? Hmm... - wyjęłam nóż. - W TAKIM RAZIE GIŃ! - rzuciłam się na niego z MOJIM PIKNYM KRIPI FEJSEM.

Zaczęliśmy walczyć. Ink był jak każdy Sans, więc nie powinno być trudno...

Zamachnęłam się próbując go zabić, jednak zrobił unik.

- Egh... ZGIŃ W KOŃCU, GÓWNIARO!

- Brzmisz jak Undyne, wiesz?

Strzelił tylko facepalma po czym rzucił mną o ścianę.

- Ugh... A CHCESZ WPIERDOL?! - wykrzyknęłam i rzuciłam się na niego i odrzucając jego pędzel.

Zobaczyłam, jak z drugiej strony portalu wszystko zaczyna wirować, a przestrzeń rozdziera się na kawałki. Kanela zaczęła biec w stronę portalu, jednak coś ją złapało i walnęło o ziemię. Chciałam jej pomóc, ale nie mogłam, bo walczyłam z Inkiem.

Po jakimś czasie wszedł Error i zobaczył co się dzieje. Rozdzielił mnie i Inka (który wyszedł do innego AU), a potem poszedł i przyniósł nieprzytomną Kanelę. Zrobiło mi się jej żal, ale także byłam zazdrosna.

Szkielet rzucił ją na beton, po czym zerknął na mnie. Zobaczył zazdrość na mojej twarzy i się zarumienił.

- Wyliże się z tego?

- T-tak r-r-racze-ej.

I ten jego uroczy zacinający się głos...

- To ten... Ja idę - rzuciłam i odwróciłam się, lecz Error mnie złapał.

- Z-z-zacze-e-ekaj-j...

Spojrzałam na niego, potem na rękę, znowu na niego i się zarumieniłam. Szybko mnie puścił, cały żółty, i odchrząknął.

- E-em-m... To-o... C-co t-tera-az zam-mie-erzasz zro-obić-ć?

- Pewnie rozwalę kolejne AU... Może SwapFell? UnderFell? FlowerFell? OuterTale? Sama nie wiem... Wpadniesz do mnie na herbatę?

Czekaj... Co?! Ja tego nie miałam mówić! Kurwa.

No i oczywiście rumieńce ze strony Errora. Czy on się ciągle rumieni?!

- N-no o-okey-y...

Zostawiając nieprzytomną Kanelę odeszliśmy w stronę portalu.

Weszłam do mojego pustego, zakurzonego i zakrwawionego mieszkania.

- S-skąd-d t-ta kre-ew?

- Nie pytaj.

Tsaa... Jedno słowo: ŻYLETKA.

- P-powi-iedz m-mi.

- Żyletka - uśmiechnęłam się blado i wyszłam z mojego pokoju do kuchni.

I o to koniec tej zacnej opowieści!

Będę pisała jeszcze jedną książkę z Kanelą, tylko nie zabardzo ogarniam jej plany na nią ;-;

Ciao!

TĄ OPOWIEŚĆ UWAŻAM OFICJALNOIE ZA ZAKOŃCZONĄ!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top